Categories
Ekonomia

Większy głupiec

Kiedyś, dawno temu, pieniądze się inwestowało. Zamiast trzymać skarpetę wypełnioną złotem szukało się takiego interesu, w którym mógł zostać wykorzystany kapitał. Mówiło się o obracaniu kapitałem, czyli o takim jego użyciu, który przynosił zysk podnoszący ów kapitał początkowy. Składano się na kapitał firmy, dzielono się ryzykiem i zyskami. Tak powstała giełda.

Z czasem inwestowanie zostało prawie całkowicie zastąpione spekulacją. Niegdysiejsza patologia stała się dziś normą. Spekulację da się zdefiniować w taki sposób, że jest to strategia opartą na poszukiwaniu Większego Głupca. Nie chodzi o zwiększeniu kapitału przez ‘obracanie kapitałem’, na wyprodukowaniu czegoś czy nawet banalnym imporcie. Mówiąc zupełnie kolokwialnie chodzi o znalezienie frajera i ożenienie go z posiadanym badziewiem, za większą kasę niż wcześniej zapłaciliśmy jakiemuś Cwaniakowi. Oczywiście w przypadku zakupów chodzi o znalezienie Głupca, który odda to co posiada za bezcen.

Trudno znaleźć branżę, w której strategia Większego Głupca nie ma zastosowania. Kupując działkę budowlaną praktycznie jedyną opcją jest zakup od spekulanta, właściwie to ostatniego z całego ciągu spekulantów. Rynek mieszkań w znaczącym stopniu opanowany jest przez spekulantów. W ten sposób działa giełda. Nie liczy się dziś wynik finansowy, tylko to, czy uda się znaleźć Większego Głupca i opchnąć akcje z zyskiem.

Prawdopodobnie najbardziej szkodliwą konsekwencją popularności tej strategii jest finansowanie poszczególnych budżetów państw. Żadne z zadłużonych państw nie spłaca swoich długów, każde je roluje. Polega to na znajdywaniu coraz to Większego Głupca, któremu sprzedaje się nowe emisje obligacji, a uzyskane środki zużywane są w głównej mierze na spłatę dawniejszych zobowiązań wraz z odsetkami. Ponieważ nabywcą jest Wielki Głupiec (nikt mądry nie kupiłby obligacji RP czy jakiegokolwiek innego państwa) to nikt nie zadaje pytań kiedy dług zostanie spłacony. Nigdy nie zostanie. Ta zabawa będzie kontynuowana tak długo jak będą dostępni Głupcy skłonni oddać swój kapitał za państwową obietnicę pisaną patykiem na wodzie, a potem zostaną z kontem maklerskim pełnym bezwartościowych obligacji.

Ludzie z zasady nie narzekają na swój intelekt, ale chętnie narzekają na swój stan posiadania. Nie słyszy się by pracownik powiedział ‘jestem debilem i zarabiam za dużo’. Przeciwnie, ludzie mówią ‘jestem bardzo mądry i zasługuję na podwyżkę’. Ludzie naprawdę w to wierzą, co w konsekwencji prowadzi do sytuacji, w której uważają się za Największego Cwaniaka w swoim mieście, który bez problemu znajdzie Większego Głupca, któremu sprzeda posiadaną nieruchomość czy papiery wartościowe.

Gra na giełdzie to walka, kto pierwszy dotrze do informacji i prawidłowo ją zinterpretuje. Zdumiewa fakt, że wielu drobnych inwestorów wierzy, że ma równie szanse na walkę z profesjonalistami. To tak jakby wierzyć, że zwykły człowiek z ulicy może po pracy wejść do klatki i skutecznie walczyć z mistrzami MMA. Oczywiste jest, że nie ma żadnych szans. Czy to w klatce czy na parkiecie następuje szybkie zetknięcie z rzeczywistością.

<em>Ciąg dalszy dla zarejestrowanych czytelników.</em>

Dodaj do koszyka
Share This Post
Categories
Policja

Walka ze złem

Niebezpiecznik alarmuje, że brytyjskie mechanizmy blokowania stron pornograficznych będą wykorzystywane również do blokowania stron ekstremistycznych.

W ten sposób już niedługo mój serwis może być niedostępny dla rezydentów UK. Wielokrotnie powtarzałem, że jestem ekstremistą, choćby poprzez postulowanie przywrócenia kary śmierci i jej stosowanie dla osób dokonujących brutalnych zbrodni oraz przestępstw gospodarczych na dużą skalę. Jeżeli Madoff dostał 150 lat, to czemu nie powiesić Plichty, który oszukał 10 000 osób na 300 000 000 zł?

Bardzo sprytnie rozwiązano problem tych poddanych królowej, którzy chcą pełnego dostępu do Internetu. Kto chce odblokowania pornografii ten jest pedofilem, natomiast kto chce dostęp do treści ekstremistycznych ten jest ekstremistą. Tu wyroki mogą zaczynać się od 10 lat.

Share This Post
Categories
Ekonomia Survival

econ survival z wykorzystaniem P/R-u

[wpis gościnny]

Pozwolę sobie po raz 598 powrócić do tematu nieruchomości. Wydawało mi się, że na przestrzeni ostatnich kilkunastu miesięcy z grubsza pewne sprawy obgadałem, no ale okazuje się iż jednak nie.

Temat pierwszy – wykres z http://justpaste.it/banka-nieruchomosci czyli to badziewie:sciema

Dawno, dawno temu sprawa była już rozpisana, ale (skoro gdzieśtam zauważyłem wątpliwości)  jeszcze raz powtórzę: ściema. Jest to zmanipulowany wykres GUS-owskich “cen 1 metra kwadratowego powierzchni użytkowej budynku mieszkalnego oddanego do użytkowania“. A zatem info o “nakładach poniesionych przez inwestorów na budowę wielomieszkaniowych budynków mieszkalnych“. Jak się wpisze dane z linku w arkusz kalkulacyjny i zrobi wykres, wychodzi to:  norm

Ale jak człowiek konkretnie „ściśnie” ów wykres w poziomie (o takim manipulowaniu można poczytać tutaj) to otrzymujemy: manip

I powyższą kreskę jakiś fajansiarz wpasował w model Rodrigue’a. A potem po internetach się rozeszło. I do dziś trzeba sprawę prostować.

Lecimy dalej. Temat drugi – moje widzimisię o sytuacji na rynku nieruchomości mieszkaniowych.

Bez głębszego wnikania w istotę sprawy, wiemy, że rynek nieruchomości podlega cyklom. Żyjemy sobie w takim „cudnym” systemie „skrępowanej gospodarki rynkowej”. Nie jest to w żadnym wypadku kapitalizm. Nie jest to też socjalizm.

Terminu „skrępowana gospodarka rynkowa” (inaczej: „interwencjonizm”) pierwszy raz użył Ludwik von Mises (poświęcił mu część szóstą swojego opus magnum „Ludzkie działanie”, s. 605-726). Oznacza on system, „w którym władza ingeruje w działanie gospodarki rynkowej, ale nie chce całkowicie wyeliminować rynku” (s. 607). Jeśli kogoś interesuje, to temat ciągnął dalej Rothbard w książce „Interwencjonizm, czyli Władza a rynek”.

O ile dla przeciętnego obywatela ów wspomniany rynek jest skrępowany, to dla takiego choćby bankiera – wręcz przeciwnie. Bankier ma np. przywilej naprodukować se z dupy praktycznie tyle kredytu ile tylko klienci sobie zamarzą (i okresowo uskutecznia to bardzo intensywnie). Jeśli zatem nagle, jakaś większa grupa ludzi zapragnie kupić określone dobro (np. mieszkanie) na krechę – to mamy cenowy rollercoaster. W US na przestrzeni lat wyglądało to tak:

image011

 I teraz klasyka handlu. Kupuj tanio. Sprzedawaj drogo. Zielone światełko (oznaczone na wykresie) – ceny są OK, można kupować. Czerwone światełko – jest drogo i lepiej przeczekać. Zła wiadomość jest taka, że wysokie ceny na nieruchomościach potrafią utrzymywać się dość długo.

W jaki sposób określić czy ceny na rynku są odpowiednie ? Cóż – zacznijmy od rozróżnienia dwóch rzeczy, a więc ceny i wartości. Cena – jak zauważył dekady temu Carl Menger (AEIOU) jest rzeczą subiektywną. Określone dobro ma taką cenę jaką klient chce zabulić. Jeśli np. ludzie życzą sobie płacić za mieszkania nie tyle ile są fundamentalnie warte, a tyle ile im bank da kredytu – to tyle właśnie płacą…. Proste.

Pytanie zatem – w jaki sposób nie przepłacać i dowiedzieć się ile mieszkania na rynku (średnio, w danym okresie) mogą być fundamentalnie warte ? (Docelowo próbujemy się po prostu dowiedzieć, czy przypadkiem na rynku nie ma bańki.)

Tutaj moglibyśmy szukać odpowiedzi długo i namiętnie, bo powyższym zagadnieniem zajmują się najtęższe, akademickie głowy. Nie mamy jednak innych ambicji niż prosty econ survival – zatem wybierzmy łatwą i szybką metodę, relację ceny do kosztów wynajmu czyli wskaźnik P/R (w poprzednim tekście publikowałem tabelę z obliczeniami). Zaznaczę także, iż w niniejszym wywodzie patrzymy na “ogólną sytuację rynku” i “ogólny klimat” dla całego kraju. Rozważanie pojedynczych przypadków jest znacznie bardziej skomplikowane i lepiej w to nie wnikać.

Próbujemy zatem znaleźć odpowiedź na pytanie „Ile czynszów powinny kosztować mieszkania ?” W US publikowane są dane z ostatniego półwiecza (Lincoln Institute). uspr

 W Stanach średnie ceny nieruchomości przy „zielonym świetle” to ostatnio poziom jakichś 230-240 czynszów. Przy bańce szczytującej w 2006, odfrunęły do poziomu 402,7. Ale co poleci – musi też opaść. Jak widać na wykresie, po pęknięciu bańki inwestorzy weszli z powrotem na rynek akurat przy relacji P/R notowanej na początku lat 90-tych ub. w.

 ——–

Czas na Polskę. Od razu piszę, że sprawa jest mocno dyskusyjna i nawet zastrzegam sobie prawo do zmiany opinii (oj mogę się mylić i to ostro)  😀 Jestem także otwarty, a nawet proszę o krytykę. Wszelkie dane jakie udało mi się zebrać udostępniłem w linkowanym wyżej zbiorze (mimo pozorów są dość ubogie). Nie mniej jednak posiłkując się nimi, wyrobiłem sobie zdanie, iż pewna stabilność oraz względnie zdrowa sytuacja na rynku nieruchomości mieszkaniowych w PL (lub jak kto woli – na rynku klit z tekturowymi ścianami) miała miejsce przy poziomie P/R:

  •  150-170 czynszów – dla większych polskich miast (szczególnie Warszawy)
  • 120-140 czynszów – dla reszty kraju

W szczycie bańki cena mieszkań dojeżdżała u nas do 290-310 czynszów. Co poleci (szczególnie tak wysoko) – zawsze spada. Zatem jestem zdania, iż czerwona lampka będzie świecić nad nieruchomościami w PL aż do czasu zjazdu relacji P/R, do podanych wyżej przedziałów. Obecnie (II poł. 2013) poziom jest ok. dwustu. Osobiście nie zbliżę się do nieruchomości, dopóki w raportach i danych z których dotychczas korzystałem (ceny nowych mieszkań: Rednet, ceny najmu: Open Finance) nie zobaczę P/R w podanych granicach. I innym też zalecam daleko posuniętą ostrożność.

Tutaj wykres cen dla kilku polskich miast (z zieloną i czerwoną lampką, a jakże):image007

Bania jak ta lala i nie ma nawet nad czym dyskutować. Wartym rozważenia jest jednak sposób jej „rozładowania”.

Wielu ludzi spodziewało się, bądź spodziewa jakiegoś spektakularnego i szybkiego zjazdu, a’la model Rodrigue’a. W US zresztą pęknięcie bańki przebiegło właśnie w tak gwałtowny sposób. W Polsce nie jest to jednak możliwe z dwóch głównych przyczyn.

Przyczyna pierwsza: W US kredytobiorca hipoteczny miał możliwość odesłać klucze od mieszkania do banku i uwolnić się od długu. Jeśli w momencie pękania bańki zauważył, iż nie ma sensu spłacać gigantycznego kredytu za taniejącą nieruchomość, po prostu żegnał się z bankierem i zaczynał wszystko od nowa. Z drugiej strony, kredytobiorców, którzy nie spłacali rat, szybko i skutecznie wyrzucono z domów, a te wystawiono na licytację. Ceny zatem spadły – bo mogły.

W Polsce, wg raportu KNF na koniec rok 2012 było 105 911 kredytów hipotecznych z LTV powyżej 120%. To już jest taki próg bólu, że ludzie (w większości) jakby mogli, to by odsyłali bankom klucze, co spowodowało by nakręcenie spirali spadku cen. Oczywiście rodzimi kredytobiorcy nie mogą ot tak odspawać się od bankiera. Nadto w PL (ale to przypadłość całego „starego kontynentu”) bardzo opornie idą eksmisje (a potencjał jest spory, KNF podawał, że ponad 20 tysięcy kredytów hipotecznych ma opóźnienia w spłacie dłuższe niż pół roku).

Przyczyna druga: Nadal jest popyt: image001

Co tu dużo pisać. W powyższej tabeli (na czerwono) widać, że nadal popyt jest i choćby nie wiem co – musi się „wyskakać”. Ponad 400 tysięcy wniosków o kredyt w roku 2011, z tego ponad 200 tysięcy rodzin odchodzi z kwitkiem. Rok 2012 – niewiele gorzej… Ten popyt cały czas jest. Wraz z kolejnymi rocznikami wychodzącymi ze szkół i uczelni to się kumuluje i tylko czeka na poluzowanie polityki kredytowej. Ci ludzie nie odpuszczą i znów do banków wrócą. Zgaduję (optymistycznie), że jeszcze ze trzy-cztery lata ten popyt będzie robił „ciśnienie”. I skończy się pewnie dopiero, gdy telewizja pokaże dramaty zrujnowanych kredytem hipotecznym rodzin.

W zeszłym roku, gdy poszukiwałem wzorca do tego w jaki sposób bania na polskich nieruchomościach może sflaczeć, wynalazłem dwa przykłady krajów, w których ceny pompował i podtrzymywał wyż demograficzny. Japonia i Szwajcaria: image009Spróbujmy zinterpretować ten wykres.

Okres wzrostu cen: szybki i typowy dla bańki. Spadek cen: tu można zapewne posłużyć się opisowym sformułowaniem: „schody w dół” (podkreślmy, że dość długie). Przy czym każdy „schodek” (czasowe podtrzymanie cen, bądź nawet lekki wzrost) to najpewniej efekt zluzowania polityki kredytowej, ewentualnie interwencja państwa.

Na zasadzie analogii do powyższych przykładów można chyba napisać (jeśli nie to możecie krzyczeć w komentach), iż w kilkuletniej perspektywie kierunkiem dla nas jest południowy wschód. Bardziej obrazowo – można chyba przyłożyć polską kreskę gdzieś między japońską, a szwajcarską i dorysować sobie dalszą część. (Choć jeśli w RPP i KNF zgłupieją – to w międzyczasie można by jeszcze jakiś fikoł na cenach zobaczyć).

I tak jak zaznaczyłem wcześniej: w mojej opinii, czerwone lampki nad nieruchomościami mieszkaniowymi w PL nie zgasną aż w raportach, (na podstawie których robiłem wcześniejsze zestawienie) znów zobaczymy wskaźnik P/R w relacji:

  •  150-170 czynszów – dla większych polskich miast (szczególnie Warszawy)
  • 120-140 czynszów – dla pozostałych miast

Tu jednak kolejny raz podkreślam dyskusyjność owego założenia. [Doxa: historyczne dane wskazują, że współczynnik ten może spaść nawet w okolice 80. Wskaźnik na poziomie 120 wydaje się wysokim.]

Na zakończenie jeszcze mała uwaga. W niniejszym tekście, dla zobrazowanie okresów wysokich i niskich/normalnych cen nieruchomości posłużyłem się zapożyczonym od Cynika9 systemem „czerwonych” i „zielonych” lampek (tylko ideą – metoda jest “własnej produkcji” 😉 ). [Doxa: ten system oznaczeń przypomina mi Wałęsę i jego plusy dodatnie oraz plusy ujemne.]

Zauważcie jakim ciekawym przypadkiem są ludzie, którzy weszli w nieruchomości w „okresie zielonym”. Kupili za dobrą cenę. Zrealizowali ideę wolności finansowej dzięki wynajmowi mieszkań (i chwała im za to). Po czym – naganiają do inwestycji innych, ale już w „okresie czerwonym”… Argumentując, że: „no ale przecież nam się udało”…

OK. Jeśli ktoś jest dobrym specem to i przy „czerwonych lampkach” znajdzie odpowiednie okazje, wynegocjuje w banku jakiś dupochron oraz wyprowadzi inwestycje na dodatni cashflow. Problem jednak w tym, iż osób o takim potencjale nie ma wiele. A do nieruchomości (utożsamianych często z łatwym zarobkiem/spłacaniem kredytu przez najemców/lajtowym życiem itp.) niestety lgnie bardzo specyficzna grupa ludzi. I jakoś nie bardzo wierzę, że owe „bogate ojce” zrobią teraz dobry interes.

No ale cóż. Przy interesach z bankiem ludzkość wypracowała na przestrzeni lat kilka zasad, które Polacy łamią… I to nie skończy się dobrze.

Reguła 1. Kredyt bierz w tej walucie, w której zarabiasz.

Reguła 2. Nie bierz kredytów przy niskich stopach procentowych. [Doxa: dotyczy to systemów kredytów zmiennoprocentowych, w USA gdzie kredyty są stałoprocentowe bierze się je w okresie niskiego oprocentowania.]

Zasadności pierwszej reguły raczej tłumaczyć nie muszę. Zaś co do drugiej – prosta sprawa. Kredyty dobrze brać się przy wysokim poziomie stóp procentowych, a kończyć spłacać przy niskich. Jeśli ktoś daje rade obsługiwać wysoko oprocentowaną pożyczkę, lub jeśli w takiej sytuacji cashflow z inwestycji mu się elegancko spina – to tym lepiej poradzi sobie w okresie spadku stóp procentowych. Gorzej jeśli delikwent dopasuje chomąto przy niskich stopach, a one… pewnego pięknego dnia… jeszcze nie prędko… ale kiedyś…. zrobią fikołka…

No i tyle econ survivalu na dziś.

Ciężka sprawa  tymi nieruchomościami, ale może wspólnie do czegoś konkretnego tutaj dojdziemy 😉

Update:

Wskaźnik P/R dla największych polskich miast:

ceny transakcyjne mieszkań (X 2013) za: http://content.tabelaofert.pl/87260-/consulting/Raport%20Rynkowy-pazdziernik.pdf

ceny najmu za (V 2013, niestety nowszych nie ma): http://www.open.pl/news/zyski_z_wynajmu_duzo_wyzsze_niz_na_lokatach_i_obligacjach.html

Łódź

Kraków

Poznań

Warszawa

Wrocław

P/R

średnia: 200,41

4634/22,18

 208,92

6247 / 31,21

200,16

5741 / 27,14

211,53

7377 / 41,35

178,40

6114 / 30,11

203,05

Share This Post
Categories
Ekonomia

Mateusz Szczurek na ministra finansów

W dniu dzisiejszym doszło do tak zwanej ‘rekonstrukcji rządu RP’. Nie ma co nabierać się na ten PR premiera. Jeżeli w ciągu 6 lat jego rządów opierał się na nierealizowaniu składanych obietnic wyborczych, to ostatnie 2 lata nie będą zwrotem o 180 stopni, lecz zwykłym trzymaniem się żłoba i kontynuacją mydlenia oczu rodakom. Nadal Polacy będą mamieni, jakość życia będzie spadać przygniatana rosnącym długiem narodowym i kosztami jego obsługi. (disklejmer: rząd PIS byłby zapewne równie fatalny).

Oto brytyjski wicepremier Rostowski został zastąpiony brytyjskim wicepremierem Szczurkiem. Najwyraźniej żadna polska uczelnia nie jest w stanie wydać doktoranta mogącemu podołać temu odpowiedzialnemu zadaniu doprowadzenia Polski do bankructwa. Dobrze jest, jeżeli polski urzędnik państwowy rozpoczyna karierę jeszcze w UK, zawsze jest to sposób na jego sprawdzenie przez sojuszniczą służbę SIS.

Minister Szczurek był głównym ekonomistą ING. Ta firma dała mu wszystko, w tym wynagrodzenie umożliwiające luksusowe wycieczki rowerowe po całym świecie. Wobec kogo będzie on bardziej lojalny – wobec kolegów banksterów czy wobec Kowalskich i Nowaków? Czy jego polityka nie będzie przypominać stronniczych wypowiedzi ‘ekspertów’, które czasem można wysłuchać w popularnych kanałach telewizyjnych? Z całą pewnością banksterka eksploatująca społeczeństwo polskie może spać spokojnie – węgierski scenariusz przykręcania śruby bankierom przez Orbana nie będzie realizowany. Natomiast całkiem możliwe i wielce prawdopodobne jest dalsze przykręcanie śruby podatnikom.

Share This Post
Categories
Ekonomia

Deflacja czy inflacja

Panuje consensus, że kryzys trwający od roku 2008 wprowadził nas na całkiem nieznane terytoria ekonomii. Jeszcze nigdy żadne poważnie państwo nie generowało takiej ilości waluty jak USA w ostatnich latach. Powstaje pytanie czy taka polityka doprowadzi do hiperinflacji.

Niskie stopy procentowe, wysoki deficyt budżetowy, skup obligacji przez FED i programy pomocowe powinny szybko doprowadzić do załamania dolara. Jego wartość powinna szybko i nieustannie spadać prowadząc do wzrostu cen towarów i usług, zjawiska odczuwalnego jako inflacja. Tymczasem takiego zjawiska nie odnotowano. Oczywiście nie można w żaden sposób wierzyć danym reżimu amerykańskiego co do inflacji, ale trzeba oprzeć się na danych niezależnych, na przykład Shadow Stats. Na wykresie widać wyraźnie, że z początkiem roku 2009 inflacja spadła gwałtownie z 9 do 1,7%. Jak to możliwe biorąc pod uwagę działania podejmowane przez reżim?

Wyjaśnienie można znaleźć w tym filmiku opublikowanym niedawno na zaprzyjaźnionym blogu. Po prostu drukowanie waluty jest kompensowane procesami wysychania kredytu i delewarowania.

Skoro druk nie przyniósł spektakularnej inflacji co by się stało, gdyby w roku 2008 rząd amerykański nie podjął żadnych kroków? Mielibyśmy powtórkę z roku 1929, z giełdą i wszelkimi aktywami przecenionymi nawet o 90% …

Niestety, mimo takich konkluzji nie stałem się zwolennikiem Keynesa. Zasadniczy problem polega na tym, że waluta wpompowana w system zaczyna żyć ‘swoim życiem’ i staje się podstawą do kreowania kredytu. Wraz z upływem czasu zmienia się faza cyklu koniunkturalnego, zaczyna się ożywienie i rośnie akcja kredytowa. Podstawą tego kredytu nie jest jednak taka ilość waluty jak przed kryzysem, ale dużo większa ilość waluty, powstałą z waluty sprzed kryzysu, powiększoną o tą nowo wykreowaną. I tu jest pole do pojawienia się wysokiej inflacji w przyszłości. Raz wyemitowaną walutę ciężko usunąć z obiegu.

Nierozwiązaną kwestią są problemy strukturalne kraju, deficyt w obrotach zagranicznych oraz deficyt budżetowy. Finansowanie w przyszłości tych deficytów drukiem dolara, przy braku kompensowanie przez delewarowanie, doprowadzi w końcu do niekontrolowanej inflacji.

Share This Post
Categories
Ekonomia

Zabawa w „dorysuj ciąg dalszy”

[wpis gościnny]

Pochwalony. Bania z wami 😀

Okolicznościowa rozgrzewka :

I można jechać dalej.

Doxa i Cynik9 tradycyjnie, raz do roku wymieniają „uprzejmości” (patrz np: 1/2/3/4/5). Nic nowego. Za jakiś czas znowu będzie powtórka.

 A ja sobie ostatnio siadłem i popaczyłem na to:

rdr(więcej o krzywej Rodrigue’a: 1/2)

Przypomniało mi się, że w związku z powyższym strzeliłem ongiś taki oto pikczer:

baniagld(niezłe odwzorowanie co ? kliknij aby powiększyć)

 No a dzisiaj ukluło mnie się to:

 baniagld3

(kliknij aby powiększyć)

No i co by tu dorysować dalej, w miejsce znaku zapytania ?

A w sumie to, z biegiem czasu  “samo się dorysuje”.

Share This Post
Categories
Do Przeczytania

Filmik na weekend

Najlepszym dokumentem ostrzegającym przed zagrożeniami stojącymi przez naszą globalną ekonomią jest cykl Crash Course. Do tej pory filmy te nie trafiały do wszystkich widzów polskojęzycznych ale szczęśliwie zostały przetłumaczone na nasz język. Zapraszam do obejrzenia wszystkich kolejnych odcinków. Jest to absolutnie lektura obowiązkowa dla każdego z nas – oglądajcie sami, polecajcie rodzinie i znajomym.

Share This Post
Categories
Ekonomia

E-numizmatyka / Inwestycje Alternatywne Profit S.A – moje opinie

IAP S.A. jest firmą doskonale znaną inwestorom w kruszce z racji długiej obecności na rynku. Posiada mnóstwo różnych serwisów w sieci stosując strategię ‘kanibalizacji’ – lepiej mieć po kilka procent rynku z kilkunastu serwisów, niż kilkanaście procent rynku posiadając jeden serwis.

Wbrew temu co twierdzi w swoim serwisie znany bloger Cynik IAP SA wcale nie oferuje ‘najtańszego złota w Polsce’. Szybki rzut oka na ich stronę i można stwierdzić, że na tą chwilę uncjowy Krugerrand kosztuje 4.303,89 + 36 kosztów przesyłki, podczas  gdy w mojej firmie 4.277,43 + 0 kosztów przesyłki. Trudno mi powiedzieć co powoduje Cynikiem, że nie napisze prawdy, że dużo korzystniej jest kupić złoto w firmie 79th Element.

Tymczasem bardzo ciekawie wyglądają plany spółki na przyszłość.

Ciąg dalszy dla zarejestrowanych czytelników.

Dodaj do koszyka
Share This Post
Categories
Ekonomia

Zurych

Sporo osób pyta jak duża jest nasza firma. Przy okazji ostatnich zakupów pstryknąłem fotkę wózkowi z zakupami. Każdy może się pobawić kalkulatorem, choć warto pamiętać, że czasem towar pakuje się w paru warstwach.

20131114_144834(1)

Przy okazji spożywania piwa diler opowiedział mi w jaki sposób zutylizowano i wyprano majątki po wojnie. Prawdopodobnie wie co mówi, ponieważ pochodzi ze starej banksterskiej rodziny.

Otóż depozyty bynajmniej nie należały wyłącznie do Żydów, jak się powszechnie wierzy. Z Niemiec połowa Żydów wyjechała gdy jeszcze było można, w tym większość tych bogatych.

Ciąg dalszy dla zarejestrowanych czytelników.

Dodaj do koszyka
Share This Post
Categories
Ekonomia

Jesienne porządki

Przyszedł czas na porządki w linkach. Usuwane są linki do serwisów, które są nieaktywne lub nie rewanżują się linkami do mojego bloga.

Jeżeli macie pomysł na link, który warto zamieścić lub prowadzicie ciekawy serwis i chcecie wymienić się linkami – piszcie w komentarzach.

Share This Post