PiS jest partią socialistyczno-klerykalną. Socjalistyczną, ponieważ prowadzi politykę państwa policyjnego, o wysokim poziomie opodatkowania i redystrybucji. Prowadzi też politykę klerykalną, której nie należy mylić z polityką chrześcijańską. Bycie chrześcijaninem oznacza między innymi wybaczanie i miłowanie bliźniego. Wiemy, co się stało, gdy Duda wychylił się z takimi postulatami w swoim przemówieniu – prezes przestał mu podawać rękę.
PIS karmi się nienawiścią, czyli uczuciem, które powinno być obce dla chrześcijanina. Na realia przekłada się to choćby w taki sposób, że wszędzie tam, gdzie państwo obsadza stołki swoimi ludźmi, dokonuje się czystek. Owszem, można się zgodzić z tezą, że PSL oraz PO wcześniej obsadziła te stanowiska swoimi ludźmi, ale celem nowego reżimu nie powinno być robienie tego samego, na większą skalę. Celem powinna być poprawa państwa, wprowadzanie takich procedur, by stanowiska zajmowali najlepsi ludzie, a nie najbardziej posłuszni. Tymczasem obowiązuje zasada ‘mierny, ale wierny’, wobec czego całe państwo staje się mierne.
Wiemy już, że PIS nie jest partią chrześcijańską, jest natomiast partią klerykalną, ponieważ jest całkowicie posłuszny klerowi katolickiemu. Mnożą się koncesje dla kleru, od milionów na Rydzyka czy Świątynie Opatrzności Bożej, po umożliwienie klerowi kręcenia wałów na obrocie gruntami rolnymi. Kler w swoim oszołomstwie i dogmatyzmie chce absurdalnej i barbarzyńskiej ustawy antyaborcyjnej. Powiem wam coś w sekrecie – dostanie ją na srebrnej tacy.
A gdy już mowa o srebrnych tacach, to należy domyślać, że jednym z głównych żądań klery była głowa Romana Kotlińskiego, redaktora “Faktów i Mitów”. W tym celu przygotowano parę absurdalnych zarzutów, prokuratura wysmarowała kwity, a sąd to klepnął. W ten sposób cały kraj przesunął się o kilkaset kilometrów na wschód i mamy pierwszego więźnia politycznego. Właściwie chyba należałoby napisać – więźnia klerykalnego.
Kto wie, może Kotliński podzieli w pewien sposób losy Kazimierza Łyszczyńskiego, zabitego w 1689 roku za ateizm. Byłoby to o tyle zabawne, że Kotliński w odróżnieniu od Łyszczyńskiego jest osobą głęboko religijną, był tak zwanym ‘księdzem z powołania’, który opuścił szeregi kleru ze względu na panującą tam demoralizację. Opisuje to obszernie w swojej książce, którą bardzo łatwo znaleźć w sieci w postaci pdf, pod tytułem “Byłem księdzem”. Taka osoba jest niezwykle groźna dla kleru – zna tą organizację od wewnątrz, wie jakie są jej cele i narzędzia, i chce dokonać jej naprawy, co uderzy w status quo jej członków.
W nagrodę dla tych, którzy przebrnęli przez moje wywody, wklejam kilka cytatów ze wspomnianej książki:
Zacząłem mieć pewność, że to jakiś wewnętrzny głos,
nadludzka moc popycha mnie do wielkiego dzieła. Dziełem tym miała być przemiana
Kościoła Rzymsko-Katolickiego. Postanowiłem, iż poświecę swoje życie tej właśnie
sprawie. Nie miałem właściwie wyboru – to postanowienie stało się moją obsesją.
Dlaczego w kraju na wskroś katolickim, prawowiernym jest tyle
chamstwa, złodziejstwa i zbrodni? Gdzie są owoce nauczania Kościoła?! Odpowiedź jest
krótka i bolesna – nie ma ich, bo nie ma również świadectwa kapłanów.
Kościół w Polsce jest najpotężniejszy ze wszystkich Kościołów na świecie (największa
ilość księży i biskupów, największy majątek, największe wpływy na życie społeczne i
polityczne w państwie).
Cały paradoks polega jednak na tym, że oddziaływanie naszych kapłanów na wiernych
jest znikome, porównywalne do takich krajów jak Albania czy Obwód Kaliningradzki.
Najbardziej na świecie wpływowy Kościół nie ma prawie żadnego wpływu na
kształtowanie sumień i morale swoich wiernych. Siła Kościoła i jego pasterzy – miast być
oparta na ewangelicznych radach (pokory, ubóstwa, przebaczenia, pracy u podstaw,
miłości i opieki nad najbardziej potrzebującymi) – jest sztucznie rozdmuchiwana przez
wysokich rangą dostojników i podsycana masówkami, które są coraz mniej masowe.
Widocznymi skutkami oddziaływania Kościoła na polski naród są:
szerzący się coraz bardziej indyferentyzm religijny, ateizm, postawy wrogie Religii
Katolickiej, gwałtowny spadek powołań w seminariach duchownych (notowany ostatnio
na całym świecie), ciągły spadek uczestnictwa wiernych w nabożeństwach; wzrost
przestępczości pod każdą postacią itp. Najbardziej katolicki kraj na świecie, jakim jest
Polska, ma jedną z najgorszych opinii. Polscy katolicy rozwodzą się i zdradzają na
potęgę, piją ponad miarę, okradają sklepy na zachodzie; przemycają narkotyki, kradzione
samochody i cokolwiek się da.
Mój kolega-ksiądz pracujący w Niemczech, wielokrotnie w rozmowach ze mną,
określał Polskę mianem „drugiego Iranu” – mając na względzie fanatyzm religijny
hierarchów kościelnych i bezkrytyczną postawę dużej części społeczeństwa. Światłych
katolików denerwuje zwłaszcza (i słusznie) wtrącanie się Kościoła w politykę oraz
obsesyjna wręcz „dbałość” i kontrola najbardziej intymnych sfer życia ludzkiego. Biskupi
i księża, pod naciskiem doktryny Watykanu, skłonni są niemal wchodzić ludziom pod
pierzyny, a samym kobietom – wprost do pochwy.
Przekazywanie wiary w sposób powierzchowny i benefisowy – doprowadziło do
tego, że Kościół jest obecny w telewizji i radiu; ma swoje czasopisma, wpływ na ustawy
parlamentarne i politykę, ale równocześnie Boga nie ma w ludzkich sercach.
Jest to frapujące, że autor tych słów – osoba głęboko religijna, napisał dokładnie to samo, co ja piszę przez wiele lat na tym blogu. Rozmawiałem kiedyś na ten temat z pewnym księdzem, który stwierdził, że Duch Święty przemawia w najróżniejszy sposób, przez najróżniejsze osoby…
Na koniec oświadczam, że jeżeli zostanę aresztowany, to zarzuty prokuratury (których na razie jeszcze nie znam) są bezpodstawne. Nie mam też zamiaru popełniać samobójstwa.