Każdy kto widział skrytki sejfowe w podziemiach banku – osobiście bądź na filmie – zastanawiał się pewnie, co też może się w nich znajdować. Takie same pytanie zadaje sobie każdy reżim. Posiadając władzę można znaleźć odpowiedź na to pytanie całkiem legalnie – decyzje i kroki podjęte przez władzę są przecież legalne z definicji.
Oto kilka linków, które zestawione razem dają obraz sytuacji (jeden, dwa, trzy, cztery). Oczywiście Guardian pisze ciekawiej, a Daily Mail pokazuje ciekawsze fotki i zagrywa populistycznie.
Otóż w 2006 roku policja dowiedziała się, że jest w Londynie firma, która umożliwia anonimowe korzystanie ze skrytek sejfowych. Po 18 miesiącach śledztwa, w czerwcu 2008 roku 500 policjantów najechało trzy lokalizacje firmy oraz pięć mieszkań i otworzyło 6 717 skrytek. W skrytkach znaleziono następujące przedmioty: guns, cocaine, cannabis, forged passports, all denominations of cash, gold, gold dust, jewellery, Dutch paintings, forged banking material and counterfeit bonds.
Najwyraźniej holenderskie obrazy są dużo bardziej nielegalne niż na przykład niemieckie. Może niemieckie dzieła sztuki w londyńskich skrytkach nie występują, wyłącznie holenderskie? Z kolei złoto i jego pył oraz biżuteria okazuje się równie nielegalna jak broń i kokaina, są przecież wymieniona łącznie, w jednym zdaniu.
Rajdu dokonany na podstawie nowego prawa, które nie narzuca na policję obowiązku posiadania nakazu rewizji na poszczególne skrytki. Od roku 2002 można przeszukać całość obiektu, jeżeli policja ma podstawy podejrzewać, że tylko w jego części odbywa się coś nielegalnego. Następnym krokiem będzie zapewne możliwość przeszukania całego miasta gdy pojawią się przesłanki, że w którejś dzielnicy coś się dzieje.
Naliczono 35 000 000 funtów w gotówce, czyli 5 200 funtów na skrytkę, nie licząc skonfiskowanych holenderskich obrazów i złota. Łączna skrytki zawierały mienie o wartości 500 000 000 funtów (74 400 funtów na skrytkę!). Nieźle, jak na zainwestowane w operacje 1 000 000 funtów. Policja dokonała 146 aresztowań, a 849 skrytek jest przedmiotem dochodzenia. Zawartość 3 549 skrytek została zatrzymana. Właściciel interesu po 3 miesiącach aresztu i 2,5 latach trwania sprawy został uznany winnym 14 zarzutów i skazany na rok więzienia. Fantastyczna jest kreatywność anglosaskiego systemu prawnego w ilości formułowanych zarzutów, aż dziwne, że zarzutów nie postawiono tyle co skrytek. Sam biznes nadal działa i jest reklamowany jako przybytek bezpieczny i dyskretny…
Najciekawsze jest to, jakie zarzuty stawia policja użytkownikom skrytek. Oprócz wszelkiego rodzaju przestępstw kryminalnych ogromnie dużo mówi się o unikaniu opodatkowania. Adwokaci użytkowników podnoszą argumenty o trudnościach w udowodnieniu legalności posiadanej gotówki, sztabek czy biżuterii. Prawda leży pewnie gdzieś pośrodku, część pieniędzy mogło należeć do przestępców, a część do zwykłych ciułaczy nie chcących trzymać dorobku życia pod materacem. Ci legalni stali się po raz kolejny w swoim życiu ofiarą systemu – policja nie chroni ich majątku, gdy trzymają go w mieszkaniu, natomiast chętnie konfiskuje, gdy trzymają go w skrytce depozytowej.
Można się domyślać, że niemiłe było też przyjęcie do wiadomości, że skrytka jest zajęta przez policję i należy stawić się w urzędzie skarbowym. Tam zatrzymane przedmioty będą wyceniane i porównywane z zeznaniami podatkowymi za ubiegłe lata, przy czym okaże się, że jak dobrze pójdzie to depozyt będzie oddany w ciągu najbliższego roku. Na pewno wiele razy zostanie podkreślone, że nie należy się denerwować, bo przecież każdy z oficerów wykonuje tylko swoją pracę, której celem jest utrzymanie porządku w kraju. W takich sytuacjach nie należy się obawiać ujawnić całej prawdy, ponieważ szczerość na pewno zostanie przyjęta jako przejaw dobrej woli i pozwoli szybciej wyjaśnić sprawę. Nerwy są też niepotrzebne, depozyt jest przecież bezpieczny w rękach profesjonalnych urzędników państwowych. Jest nawet bezpieczniejszy niż tam, gdzie poprzednio był, co głupi obywatele nie potrafią właściwie docenić.
Guardian zadaje pytanie o zakres wolności obywatelskich. Skoro tak dużo było lewego towaru w skrytkach, to może skrytki w ogóle powinny być nielegalne lub powinny być regularnie przeszukiwane przez właściwe organa? Można warto by powołać taką specjalną, niewielką agencję rządową, powiedzmy do 5 000 oficerów z budżetem do miliarda funtów rocznie? Jeżeli przechwycono tak dużo nielegalnych przedmiotów, to ile towaru możne znajdować się w mieszkaniach prywatnych, które też warto raz na jakiś czas przeszukać?
I co najciekawsze, posiadanie skrytki skończyło się przeszukaniem mieszkania dla wielu użytkowników – skoro miał w skrytce proszek złota lub proszek kokainy prawdopodobne było, że w mieszkaniu ma tego nawet więcej. Prasa nie podaje, czy przeszukano tylko mieszkania danego użytkownika, czy skorzystano z nowego prawa i przeszukano wszystkie mieszkania w danym budynku.
Dziś oczywiste jest, że każdy samochód ma tablice rejestracyjną. To byłoby straszne, gdyby można było sobie jeździć po ulicach legalnie bez tablic, wtedy poziom przestępstw drogowych sięgnąłby szczytów. Tym bardziej staje się niezrozumiałe dlaczego ludzie nie są oznaczeni podobnie jak samochody. Dresów przed bramami można by łatwo zidentyfikować, wystarczyłoby spisać numery. Obywatele z innego województwa różnili by się literą przed numerem. Transseksualiści po zabiegu zmiany płci dokonywaliby uroczystego zamienienia literki F na M na końcu numeru (lub M na F). A policja mogła by dokonywać regularnych ‘kontroli uszu’ przy okazji cotygodniowych kontroli mieszkań. Na pewno w przyszłości będzie podejmowanych jeszcze wiele wysiłków w celu poprawienia bezpieczeństwa obywateli, tak więc wszystko to jeszcze przed nami…
To, że złoto bywało nielegalne wiadomo z podręczników historii. Posiadanie złota jest z natury antypaństwowe, ponieważ stanowi to wyraz braku zaufania do naczelnych organów państwa, bojkotuje finansowanie deficytu budżetowego oraz dowodzi ukrywania dochodów i majątku. Każdy zakup złota to splunięcie w twarz premierowi oraz ministrowi finansów. To co byłoby kiedyś zwykłym splunięciem dziś staje się ordynarnym charknięciem z powodu obecnej, tymczasowo trudnej sytuacji budżetów państw UE.
Teraz jednak, wzorem porewolucyjnej Rosji idzie się jeszcze o krok dalej i delegalizuje się posiadanie waluty papierowej. Każdy stosik banknotów jest dowodem w sprawie o pranie brudnych pieniędzy, ponieważ utrzymywanie gotówki poza systemem bankowym świadczy jednoznacznie, że zostały one uzyskane w przestępczy sposób. Wynika to z prostego faktu, że uczciwy obywatel wpłaciłby banknoty do banku, więc ten kto nie wpłaca jest przestępcą. Proste.