Ludzie mają tendencję do lekceważenia zjawisk o niewielkim ryzyku. Każdej naszej czynności towarzyszy ryzyko śmierci – można zginąć na przejściu dla pieszych lub utopić się we własnej wannie. Gdyby chcieć każde z tych ryzyk brać pod uwagę, egzystencja sprowadzałaby się do leżenia na podłodze i obserwowania z przerażeniem czy aby nie zawali się na nas sufit. Stąd też natura wyposażyła nas w psychikę skutecznie olewającą niskoprawdopodobne ryzyka.
Problem w tym, że ryzyko lubi się sumować. Jeżeli długość życia pozwoliłaby na przejście milion razy przez ulicę, istniałoby prawdopodobieństwo graniczące z pewnością, że w końcu coś nas rozjedzie. Jeżeli weźmiemy pod uwagę wszystkie małe codzienne ryzyka, każdy z nas zaliczył szycie skóry czy zakładanie gipsu na ostrym dyżurze. Paru z naszych znajomych nie przeżyło zwykłych i banalnych ryzyk dnia codziennego.
Ciekawym przykładem jest olewanie ryzyka klęski naturalnej czy krachu finansowego. Są to niewielkie ryzyka, ale w odpowiednio długim horyzoncie zdarzą się na pewno. Prawdopodobieństwo, że jutro dojdzie do dużego trzęsienia ziemi w Kalifornii jest bardzo niskie, można spokojnie pojechać tam na wakacje. Prawdopodobieństwo, że dojdzie tam do kataklizmu gdzieś w 21 wieku graniczy z pewnością.
Podobnie ma się sprawa z zabawą papierowymi walutami i obligacjami. Owszem, mam w kieszeni papier i pewnie jutro trafi się chętny na ich przyjęcie w charakterze zapłaty. Jestem jednak absolutnie pewien, że w horyzoncie naszego życia dojdzie do sytuacji, gdy kolejne państwa będą okazywać się bankrutami, wobec czego banknoty i obligacje nabiorą wartości numizmatycznej.
Dlatego tak ważne jest inwestowanie w metale szlachetne, szczególnie dla każdego inwestora myślącego o inwestowaniu długoterminowym (emerytalno-międzypokoleniowym). Tylko metal daje zabezpieczenie przed upadkiem piramidy Ponziego w jakiej żyjemy i odsuwa nasze skromne oszczędności poza zakres pazernego i nigdy nie nasyconego fiskusa. Wysoka płynność (łatwość sprzedaży) i niewidoczność dla rządowych oprawców daje przewagę zwolennikom metalu nad zwolennikami gruntów (‘działkowiczami’).
Niestety, w taki sposób inwestorzy nie myślą, właśnie dzięki cechom umysłów opisywanym na wstępie. Ważne jest, żeby osiągnąć zwrot z obligacji i ‘zainwestować’ go, kupując następne obligacje. Bo przecież obligacje są takim bezpiecznym narzędziem, a jutro się świat nie zawali – dokładnie tak myśleli Haitańczycy.