Categories
Ekonomia

Kolizja

Unia Europejska trzęsie się w ciężkim kryzysie. Kiedyś porównałem to do oglądania zderzenia dwóch parowozów w zwolnionym tempie i to porównanie wydaje się nadal trafne.

Prostego wyjścia z tego kryzysu zwyczajnie nie ma. Można iść którąś z dróg, ale każda wiąże się z koniecznością poniesienia bolesnych konsekwencji. A bolesne konsekwencje to nie jest coś, co politycy lubią. Jeżeli pozwoli się na rozpad strefy euro, będzie to początek końca tej waluty i kto wie, czy nie początek końca całej Unii. Z kolei ciągłe doraźne ‘zażegnywanie’ prowadzi donikąd. To przypomina gaszenie pożaru benzyną – kraje PIIGS zużyją każdą ilość pieniędzy, bekną i każą sobie dostarczyć więcej.

Polska w całym tym bagnie wygląda wyjątkowo blado – przy odpływie okazało się, kto pływa bez majtek. Widać, jak ponad 2 dekady ciągłego zadłużania powodują gwałtowne szmacenie złotówki i akcji w chwilach niestabilności. Kto może zabiera inwestycje z Polski i pryska do ‘bezpiecznych przystani’. Polska to dziki kraj – tylko i wyłącznie dzięki stylowi gospodarowaniu krajem, na granicy niefrasobliwości i zbrodniczej marnotrawności.

Rząd radzi sobie z tym w sposób typowy dla rządu. Nie pomogło wyrzucanie długu poza oficjalne statystyki (np. Fundusz Drogowy, pożyczki bankowe dla ZUS i wiele innych), więc podejmuje się następne oszukańcze kroki. Teraz zadłużenie zagraniczne będzie się obliczać w/g kursu średnirocznego, a nie z ostatniego dnia roku – bo tak jest rządowi wygodniej. Ciekawe jest jak daleko posunie się reżim w swoich kłamstwach.

Inwestorzy obserwujący ten cyrk nie są debilami. Wiedzą, że to ściema. Wiedzą, że inni gracze będą się ewakuować, więc każdy chce być pierwszy. Nikt nie chce zostać z jedną ręką w nocniku, a z drugą ręką pełną łże-złotówek.

Plany obecnej reformy emerytalnej są w rzeczywistości defaultem rządu. Pierwszy default miał miejsce w roku 1999, tamta ‘reforma’ spowodowała drastyczny spadek udziału w jakim emerytura była procentem ostatniej wypłaty. Pracuje jednak coraz mniej ludzi i system nie jest w stanie znieść i tego. Teraz mamy kolejny default – emerytur prawie nie będzie. Wiek 67 lat oznacza, że większość mężczyzn jej zwyczajnie nie dożyje. Wystarczy popatrzeć na krzywe populacji Polski – podniesienie wieku ma spowodować, że nie będzie komu jej wypłacać. Składki ZUS stają się coraz bardziej haraczem niż ubezpieczeniem, bo składki są niewspółmierne do potencjalnej wypłaty.

Sprawa polskich emerytur jest problemem tak samo nierozwiązywalnym jak wspomniany powyżej problem zadłużeniowy. Widać to dokładnie po dyskusjach pod poprzednimi wpisami o emeryturach. Większość dyskutantów chciałaby, aby na emeryturę przechodziło się w momencie, gdy uskłada się odpowiedni kapitał. Można tak zrobić, z tym, że najpierw trzeba poinformować istniejących emerytów, że od jutra ich emerytury wyniosą 0, jako że ich składki poszły na budowę Huty im. Lenina, a nowe pokolenie będzie składać na swoje emerytury.

Share This Post
Categories
Ekonomia Polityka

Exposeeeeeee

Im dalej od Polski się przebywa, tym lepszej perspektywy się nabiera. Ludzie w Polsce, szczególnie ekonomiści, zdają się żyć bredniami Tuska wygłaszanymi w Sejmie. 4 lata temu też palnął podobną mowę, jak wszyscy wiemy nic z tego nie wynikło. Dlaczego ludzie biorą na poważnie to akurat wystąpienie pozostanie dla mnie tajemnicą.

Tymczasem Londyn jesienią jest pięknym miejscem. Jest cieplej niż w Polsce i w powietrzu nie ma smrodu węgla i śmieci palonych przez dzicz. W mieście widać ogromną ilość Polaków wypędzonych za chlebem przez nędzę. Rodacy łapią się wszystkiego co możliwe. Jakaś miła pani rozdaje ulotki na ulicy, inna sprzedaje w Burger Kingu na lotnisku. Polacy rzucają się w oczy bardziej niż Pakistańczycy.

Ciekawe są lokalne gazety. W końcu odbyła się zapowiadana aukcja – udało się osiągnąć spodziewane 80 000 funtów. Swoją drogą ciekawe ile razy monety te były przedmiotem przestępstwa. Zgodnie z prawem Żydzi nie mogli w ogóle posiadać żadnego majątku. Tym bardziej nie mogli go przewozić przez granicę. W ogóle w Rzeszy nikt nie miał prawa posiadać złota monetarnego. Nie wiem czy złoto było legalne w UK, ale na pewno było niemoralne. Każdy porządny obywatel powinien pozbyć się złota, nieprzynoszącego dochodu, i nabyć atrakcyjnie oprocentowane obligacje wojenne. Złoto posiadają tylko zdrajcy i niepatriotyczne dranie.

Gazety w UK na pierwszym miejscu nie stawiają niestety sprawy exposeeeeee Tuska, lecz sprawę skali bezrobocia w kraju. Jest to zupełnie niezrozumiałe – dlaczego na pierwszych stronach o 2x letnich bezrobotnych a nie o spadku zadłużenia budżetu Polski do 47% ?! Przecież to przełom na skalę światową, a prasa koncentruje się na jakiś bezrobotnych szczeniakach.

W zależności od orientacji politycznej właściciela gazety, opinie o bezrobociu są różne. Podnosi się fakt, że choć statystyki są najgorsze od wielu lat, to jednak emigranci z Polski dają sobie radę – bardziej szanują pracę i pracują za niższe stawki. Nie wyjaśniono jednak sprawy do końca. Czy import wszystkich Polaków z Polski do UK rozwiązałby problemy ekonomiczne wysp? Czy może rzekomych leni należy deportować do Polski czy na inną Syberię, by nie psuli rządowych liczb? Najciekawsze pytanie brzmi – czy wśród milionów bezrobotnych Brytyjczyków absolutnie wszyscy mają wygórowane oczekiwania płacowe i niski etos pracy?

Nikt nie mówi też o jakości życia Polaków pracujących za minimalne stawki w stosunku do kosztów życia w UK. Owszem, mają za co żyć, a w Polsce nie mieli. Ale czy pracowanie za takie stawki rzeczywiście jest ‘złapaniem boga za nogi’ ? Za takie pieniądze rodziny mieszkają w wynajętym pokoiku i żywią się brukwią, lecz … mają pracę – cel ich życia. A kto nie chce żreć brukwi i pracować za 5 funciaków na godzinę, ten jest chciwym zdrajcą, jak posiadacze złota.

Share This Post
Categories
Ekonomia Polityka

Próg

Od dłuższego czasu w mediach i na blogach pojawiają się dywagację o przekroczeniu drugiego progu ostrożnościowego. A priori przyjmuje się założenie, że rząd zrobi wszystko, by moment ten w odwlec, najlepiej w nieskończoność. Mówi się o interwencyjnym skupie złotówki, o wyrzucaniu zobowiązań poza budżet, o zabiegach kreatywnej księgowości.

Tymczasem jeżeli się temu przyjrzeć i przemyśleć sprawę, to okaże się, że przekroczenie II progu jest dla rządu korzystne. Obecnie jakiekolwiek próby obcięcia przywilejów kończą się protestami zainteresowanych grup społecznych. W sytuacji przymusowego równoważenia budżetu rząd może rozłożyć ręce i powiedzieć słynne nie chcem, ale muszem.

Wydaje się, że minister Rostowski zaczyna przymierzać się do odpowiedniej ustawy budżetowej. Oficjalnie są gotowe trzy wersje budżetu. Kto wie, może jest i czwarta, w której VAT od razu leci na 25%, mamy obniżki (świadczeń) i podwyżki (podatków).

Problemem Polski, oprócz niskiej bazy podatkowej wynikającej z nędzy narodu, jest niewłaściwa (niesprawiedliwa) redystrybucja zebranych podatków. Szkodnik Pawlak, wraz z tysiącami szkodników-solidaruchów, doprowadził do tego, że nieliczna garstka podatników oddaje ostatni grosz nierobom i cwaniakom. Być może wywrócenie kieszeni przez obecny rząd umożliwi naprawę i wyjście z tej chorej sytuacji.

Share This Post
Categories
Ekonomia

Inflacja

Oto Wyborcza oznajmiła, że ‘inflacja zaskakująco przyspieszyła i wyniosła 4,3% w październiku’. Jeden tytuł, a dwa kłamstwa! Osiągnięcie godne najwyższych odznaczeń państwowych.

Inflacja przyspieszyła wcale nie zaskakująco. Można się tego było spodziewać biorąc pod uwagę szmacenie się złotówki, na której oparty jest import szeregu surowców i dóbr konsumpcyjnych. Dodatkowo dociskana jest śruba podatkowa i przedsiębiorcy mają wybór albo podnieść ceny albo zamknąć biznes.

Inflacja nie wynosi 4,3% lecz bliżej 14,3%. Wskaźnik na poziomie 4,3% jest możliwy tylko gierkowskim manipulacjom szynami i lokomotywami. Spadek cen tych dóbr kompensuje drożyznę sklepową i galopujące ceny nośników energii – a to przede wszystkim interesuje Kowalskiego.

Pękająca bańka spekulacyjna na domach to dar z nieba dla rządzącego reżimu. Oni chyba mają jakieś znajomości w Niebie. Mogą teraz powiedzieć ‘patrzcie, jaka inflacja, ceny gruntów i domów spadają’. Tymczasem ceny spadają nie z powodu braku inflacji, tylko końca bani napędzanej popytem frajerów myślących, że dzięki łatwodostępnemu kredytowi zrobią interes życia. Gdy się przyjrzeć zagadnieniu bliżej, można zauważyć, że koszty deweloperów idą w górę. Spadki cen są możliwe tylko dzięki temu, że szybko maleje różnica między kosztami budowy a ceną transakcyjną.

Inflacja jest zjawiskiem niezwykle podstępnym, ponieważ łatwo pomylić przyczynę z rezultatem. Inflacja, czyli osłabienie siły nabywczej gotówki, nie jest efektem wzrostu cen w sklepach. To osłabienie siły nabywczej złotówki powoduje wzrost cen, co nazywamy inflacją.

Inflacja najlepiej zrozumiała jest, jako pojęcie, dla anglojęzycznych. Od razu kojarzy się z rozdęciem. Kasy jest coraz więcej, lecz ilość dóbr jest taka sama, więc na poszczególne rzeczy przypada więcej gotówki. Czyli ceny rosną – pojawia się inflacja.

Rząd lubi walczyć z inflacją, zapominając, że sam ją powoduje absurdalną polityką finansową. Za wysoką inflację odpowiedzialny jest nikt inny niż Tusk i powolny jego woli Rostowski. Obaj nie trzymają w ryzach deficytu, kasy jest coraz więcej i ‘niespodziewanie’ inflacja rośnie.

Powiem teraz rzecz szokującą – inflacja będzie nadal rosnąć, mimo ogromnej troski premiera i szefa NBP. Jedyne skuteczne narzędzie to zrównoważenie budżetu, ale tego raczej nie zobaczymy. Raczej zamiast tego pojawią się ‘dodatki drożyźniane’ które tylko przyspieszą inflację, a w ostatecznym rozrachunku może nawet kontrolę cen, która stworzy czarny rynek i puste półki.

W międzyczasie będzie nas czekał scenariusz lat 90tych, gdy kredyt był tak drogi, że praktycznie wysechł. Najpierw przestaną być dostępne kredyty najdłuższe – czyli hipoteczne. Potem te na samochody. A w końcu konsumpcyjne na rok czy dwa. Brak konsumpcji oznacza spadek sprzedaży, więc spadek produkcji i recesję.

Zawsze, gdy Polska będzie głębiej zanurzać się w szambie, zafundowanym nam przez premierów od roku 1989, będzie można poprosić  kogoś z mediów o napisanie paru artykułów. A to że na Białorusi jest kilkadziesiąt % inflacji, a to że na Kubie są kartki, a to że w Ameryce murzynów biją. I od razu ma się poczucie, że u nas jest znacznie lepiej, choć od Kuby ani Białorusi ekonomicznie wiele nas nie dzieli.

Share This Post
Categories
Ekonomia Policja Polityka

Niusy

Oglądanie tego, co się dzieje na świecie jest męczące. Znalazłem w mediach następujące wiadomości:

1. W Święto Niepodległości doszło do zamieszek. Można było zobaczyć, jak tajniak kopie jakiegoś człowieka po twarzy, a tłum linczuje jakiegoś manifestanta z flagą. Pomijam już to, jakie poglądy wyznawał ów człowiek, ale to jest jakimś szaleństwem, aby w Polsce bić kogoś dlatego, że niesie polską flagę! Takie sceny odchodziły chyba ostatnio w stanie wojennym.

1 a. Z całego zamieszania skorzystały sępy z kanapy Ziobry i Kaczyńskiego. Nie przepuścili okazji, aby nie oskarżyć rząd o wszelakie niegodziwości. Te brednie brzmią tak, jakby premier osobiście stał przy wspomnianym tajniaku i krzyczał do niego ‘skop go po ryju’. Rząd niczemu nie winien, winna jest przeklęta bezmózga hołota, która nie potrafi docenić przywileju mieszkania we względnie suwerennym państwie. Całe szczęście, że byłem za granicą i nie musiałem się temu bezpośrednio przyglądać.

2. Wyborcza doniosła, że ‘od czwartku na Białorusi benzyna zdrożała o 3,5 proc., a olej napędowy – o 7 proc.’ natomiast nie doniosła, że w Polsce koncern Orlen obniżał ceny paliw ‘w trybie wyborczym’, by pomóc reżimowi w wygraniu wyborów. Nie pisze też, że ceny paliw od wyborów wzrosły o 15-20%. Są to stare sowieckie tradycje obrzucania gnojem tych, na których jest zlecenie ze strony reżimu.

3. Stary jebaka Berlusconi odszedł do historii, podobnie jak jego grecki odpowiednik. Dziennikarze całkiem poważnie zastanawiają się, czy nowi premierzy rozwiążą problemy swoich krajów. Oczywiście, że nie rozwiążą, wie to każdy rezolutny 5 klasista.

3 a. Politycy zostają politykami dlatego, bo w każdej innej branży się nie sprawdzają, a ekonomiści zostają ekonomistami, ponieważ nie daliby sobie rady z prowadzeniem biznesu. Mamy tu polityko-ekonomistów, czyli ludzi, z obiema wymienionymi cechami występującymi razem. Klęska gwarantowana.

3 b. Ratunku nie można się spodziewać dlatego, że jedyne rozwiązanie sprowadzić się musi do zrównoważenia budżetu. Gdy próbuje się równoważyć budżet to kraj wpada w recesję a lud odcięty od cyca socjału rzuca kamieniami na ulicach stolicy. Tak więc zrównoważenia budżetu być nie może, nie będzie więc końca kryzysu, jedynie dalsza agonia tych krajów, finansowana przez nieszczęsnych podatników strefy euro. A potem kraje te i tak zbankrutują, z tym, że będzie to bardziej bolesne dla obywateli krajów spoza PIIGS.

Osobiście jestem w sytuacji grabarza – im gorzej tym lepiej. Hucpa zwana ‘ratowaniem Włoch i Grecji’ sprowadza się do tego, że fundusze ratunkowe płyną do Świinek, gdzie co przezorniejsi ludzie wyciągają gotówkę z banków i kupują złoto, między innymi u mnie. Gdyby doszło do ograniczeń w przepływach pieniędzy, powrotu do walut narodowych, odczułbym to finansowo. A tak trwa El Dorado.

4. Polscy piłkarze znowu dostali cięgi. Powinno się stworzyć listę krajów, z którymi nie warto grać, bo z całą pewnością dostanie się parę goli, a jeszcze człowiek się zmęczy. Postuluje wprowadzenie takiej zasady, że rozgrywki z profesjonalistami z UK, Francji, Włoch i Niemiec załatwiać w ten sposób, że bez wychodzenia na boisko przyjmuje się wynik 2:0 dla gości. I można iść bez zakwasów pokazać gościom jak się bawią polscy sportowcy: wódeczka, dziwki, może mała kreseczka lub dwie. Wygląda na to, że premier Włoch ma więcej wspólnego z naszymi sportowcami niż ze swoimi.

4 a. Podobne zasady powinna przyjąć Armia w ‘Koncepcji obrony kraju’. W razie zaatakowanie przez dowolną stronę zatapia się okręty w porcie, a wojska lądowe wycofują się na linię Wisły – na zachód od Wisły w przypadku wizyty Rosjan, na wschód od Wisły w przypadku wizyty Niemców.

Przydałaby się jakaś wojna w Polsce, przez kolejne wieki byłoby się czym chlubić. Jak choćby beznadziejną walką o Westerplatte, z oszalałym dowódcą i nierealną nadzieją na odsiecz. Albo choćby obroną Modlina, gdzie mamy zastosowanie napoleońskiej sztuki wojennej 200 lat później. II WŚ jest źródłem setek pięknych przykładów bezsensu, absurdu i głupoty dokonywanych przez niestrudzonych rodaków, fajnie byłoby mieć jakąś ‘nową dostawę’.

Share This Post
Categories
Ekonomia Polityka

Armia

Skuteczna armia musi mieć fundament w demografii (siła żywa) oraz w ekonomii (dostarczenie nowoczesnej broni). Poziom nauki i posiadany dostęp do zasobów naturalnych też są ważne, choć trochę mniej.

Dlatego właśnie tak bolesne było dla Niemców starcie z Ameryką w I i II Wojnie – Amerykanie górowali w każdym z tych aspektów.

Najbardziej groźne w sztuce prowadzenia wojny jest zadęcie. Prusy nabawiły się takiego zadęcia po wojnach z Austrią (1866) i Francją (1890). Niemcy wysłali swoich obserwatorów do Stanów, gdzie pierwsza nowoczesna wojna totalna (Secesyjna 1861-65) nauczyła ich, jak prowadzić nowoczesną wojnę. To doświadczenie, rosnąca populacja i rozwój gospodarczy umożliwiło wygranie wspomnianych konfliktów. Pojawiło się jednak zadęcie, które spowodowało jakże bolesne porażki obu wojen światowych – Ameryka elegancko zmiażdżyła podskakujących Niemiaszków.

Gospodarka Stanów, rosnąca populacja, jak również zasoby naturalne i postęp naukowy były nieporównywalne z Osią. Warto przytoczyć fakt, że USA wodowały dziennie jeden okręt – Niemcy działając pełną parą na Atlantyku nie były w stanie nadążyć z ich zatapianiem. Warto we własnym zakresie porównać to z mocami produkcyjnymi polskich stoczni, czy to teraz, czy nawet w czasach PRL.

Niestety, po II WŚ zadęcie przeniosło się na Stany. W konsekwencji mamy porażkę Korei (1950-53) i Wietnamu (1959-75). Niestety, to zadęcie trwa do dziś. Dziś dla Ameryki armia jest jak kotwica przywiązana do szyi pływaka. Mamy ogromny kompleks militarny, rządzący krajem przez opłacanych polityków. Mamy ogromne koszty, stanowiące absurdalnie wysoką część budżetu federalnego. Nie można dalej utrzymywać takich obciążeń na tak słabej gospodarce, a z drugiej strony próba ograniczania wydatków prowadzi do skowytu patriotów, skutecznie ogłupionych przez PR zbrojeniówki. Jest to stan zbliżony do terminalnej fazy raka – dalsze życie z rakiem nie jest możliwe, ale jego usunięcie też jest niemożliwe. Musi nastąpić zgon pacjenta lub w przypadku państwa – jego rozpad lub reset systemu.

Warto przypomnieć, że podobna sytuacja była bezpośrednią i główną przyczyną upadku ZSRR. Program wojen gwiezdnych nałożył na Sowietów koszt ponoszenia wydatków, na które nie było ich stać. Zadęcie wynikające z rządzenia połową świata, niewydolna gospodarką, małe wpływy z eksportu ropy oraz fatalna demografia powaliła giganta.

Polska też niestety od wieków nieodmiennie cierpi na zadęcie. Przed rozbiorami Polacy powszechnie uważali Polskę za europejskie mocarstwo, zdolne wystawić ogromną armię pospolitego ruszenia. Potem okazało się, że nie za bardzo da się to zrealizować politycznie i ekonomicznie oraz że taka armia nie ma szans z profesjonalistami. Za II RP uważano, że Polska zmiażdży agresora, jak dokonała tego z Sowietami (1920). Tymczasem gospodarka oparta na koniu orzącym pola małorolnych przegrała ze stalowniami Kruppa. W III RP mamy nie lepiej, naprawdę są w Polsce ludzie, wierzący, że polska armia ma zdolność bojową. Próbuję się nawet uprawiać profesjonalną politykę pokazania siły, wysyłając chłopaków do Afganistanu, na nie naszą wojnę, na którą nas nie stać, i która nie może nam nawet potencjalnie przynieść jakichkolwiek zysków.

Choć Chiny mają swoje problemy demograficzne (starzejące się społeczeństwo) to mają potencjał gospodarczy i zasoby ludnościowe. Ich sytuacja przypomina pierwsze dekady Ameryki, gdy armia była niewspółmiernie mała w stosunku do państw europejskich. Historia może się powtórzyć i niewykluczone, że Chiny będą stanowić największą potęgę militarną świata. Podobieństwo może iść tak daleko, że USA mają przy swoim brzegu wrogą Kubę, a Chiny mają Tajwan.

Aby rozluźnić nieco atmosferę pewien plik, który dostarczył mi ostatnio sporo uciechy. To z serii Polacy utrzymują tradycję na emigracji:

Share This Post
Categories
Ekonomia

Plan

Wszystko rozwija się zgodnie z ‘mapą drogową’ jaką już wiele lat temu opisali co mądrzejsi blogerzy. Najpierw zgnilizna Grecji, którą niedawno widziałem na własne oczy. Teraz panika z wycofywaniem lokat, co przypomina panikę przez plajtą Washington Mutual, którą zresztą też obserwowałem w USA. W eter lecą takie same zapewnienia, że wszystko jest cacy i żeby odnieść wybrane depozyty z powrotem do banku. Teraz epidemia zaczyna przeciekać do Włoch, tam też wkrótce dojdzie do sytuacji, że kraj przestanie być zdolny do dalszego rolowania zadłużenia na wolnym rynku. Potem będą kolejne kraje. To nie dywagacje, tylko nieubłagana matematyka.

Konsekwencją zbliżających się wydarzeń będą poważne braki w zaopatrzeniu w kruszce. Z pewnością dojdzie do paniki na rynkach, a wtedy wyprzedawane będą wszystkie aktywa, łącznie ze złotem, ponieważ debile zarządzający funduszami parkują kapitał w ‘bezpiecznych’ obligacjach USA. Przy okazji tej wyprzedaży ceny złota i srebra mogą polecieć mocno w dół, przy jednoczesnym wzmożonym popycie ze strony inwestorów szukających metalu fizycznego. Taki to już absurd dzisiejszych czasów, że handel wirtualnym złotem powoduje nieracjonalny spadek ceny złota fizycznego. W konsekwencji będziemy mieli przejściowy spadek cen kruszców, puste półki i po krótkim czasie wystrzał złota w górę.

Byłbym również bardzo ostrożny z posiadaniem takich łże walut jak rubel białoruski, złotówka czy hrywna. Duzi gracze będą próbowali  trzymać się z dala od rynków wschodzących tak bardzo, jak tylko jest to możliwe. Wyprzedaż złotówki jest bardzo prawdopodobna.

Share This Post
Categories
Ekonomia Energia

Cenka

Ceny paliw płynnych rosną w szalonym tempie – fakt ten znany jest wszystkim kierowcom i wszystkim, którzy zastanawiają się, czemu drożeją wszystkie produkty w sklepach, które wytwarzane i transportowane są z wykorzystaniem ropopochodnych.

Nie tak dawno Polacy podniecali się dobijaniem ceny do 5 złotych, ceny wówczas astronomicznej i niepojętej. Dziś paliwo po 5 złotych to taniocha, niebywała okazja. Dawne ekstremum stało się obecnie normą.

A co by się stało, gdyby nagle cena paliw wzrosła trzykrotnie, do poziomu 15 zł/l? Rząd wprowadzi ceny maksymalne? Wtedy paliwa nie będzie, bo dystrybutor nie będzie mógł kupić paliwa za cenę mniejszą niż ta, po której sprzedał i po prostu zamknie stacje. I proszę sobie dobrze zapamiętać moje słowa, 10 i 15 zł/l to ceny, które zobaczymy w ciągu paru najbliższych lat.

O takiej sytuacji myślą już poważni ludzie w poważnych krajach. W Polsce nikt nie myśli. Ba, nikomu nie będzie się chciało nawet obejrzeć filmiku, bo język jest jakiś niepolski.

Tymczasem parę dni temu otrzymałem niniejszy mejl:

Protest przeciwko rosnącym cenom paliwa Do wszystkich kierowców.
 Bardzo dobry pomysł. (koniecznie przeczytaj do końca!) Ceny paliwa
 poszybowały w górę. Jeszcze trochę i zobaczymy 6 PLN za litr, a
 potem może i więcej. Poniższa propozycja ma znacznie więcej sensu
 niż kampanie typu “nie kupuj paliwa w danym dniu”, które było
 przeprowadzane kilka miesięcy temu. Producenci paliw śmiali się
 jedynie, bo wiedzieli, ze nie będziemy kontynuować akcji krzywdząc
 samych siebie rezygnując całkowicie z zakupu paliwa. Było to bardziej
 niekorzystne dla nas niż problem dla nich. Ale myśląc o tamtym
 pomyśle powstała idea, która może przynieść rzeczywiste korzyści.
 Przeczytaj proszę i przyłącz się! Przy cenach paliw rosnących
 każdego dnia my konsumenci musimy podjąć akcję. Jedynym sposobem
 abyśmy zobaczyli, ze ceny paliwa idą w dół jest trafienie kogoś w
 portfel poprzez nie kupowanie jego paliwa. I możemy zrobić to BEZ
 narażania się na niewygody. Oto pomysł: Do końca bieżącego roku
 NIE KUPUJMY ŻADNYCH PALIW od dwóch największych firm paliwowych: BP i
 STATOIL. Jeśli nie będą sprzedawały paliwa, będą zmuszone do
 obniżenia ceny. Jeśli one obniżą ceny, inne firmy będą zmuszone do
 uczynienia tego samego. Ale aby osiągnąć efekt musimy pozbawić te
 dwie firmy milionów klientów. Wbrew pozorom jest to całkiem łatwe do
 osiągnięcia. Czytaj dalej a dowiesz się jak dotrzemy do milionów.
 Wysyłam tę wiadomość do 30 osób. Jeśli każda z nich wyśle ją do
 kolejnych dziesięciu (30 x 10 = 300) i każda następna do kolejnych 10
 i tak dalej to juz w szóstej kolejce wiadomość ta dotrze do 3
 milionów ludzi. Jeśli każda z nich wyśle do kolejnych 10…
 Wszystko, co należy zrobić to wysłać tę wiadomość do 10 znajomych
 osób i nie kupować paliwa na stacjach BP i STATOIL. To jest
 ogólnoświatowa akcja. Ile to potrwa? Jeśli każdy, kto otrzyma tę
 wiadomość przęśle ją do 10 znajomych dotrzemy do 300 milionów
 konsumentów w ciągu 8 dni! Założę się, ze nie sądziłeś, ze masz
 taki potencjał, prawda? W grupie siła i nawet najgrubsza gałąź
 złamie się, jeśli spadnie na nią wystarczająco duża ilość
 niezmiernie lekkich płatków śniegu. Jeśli uważasz, ze ta akcja ma
 sens prześlij dalej tę wiadomość. WYTRZYMAJMY DO MOMENTU AZ CENY
 PALIWA WRÓCĄ DO NORMALNEGO POZIOMU (ok.4,0 PLN /litr). Razem możemy
 to zrobić. Prześlij tę wiadomość nie kupuj paliwa na BP i STATOIL.
 TO TY MOŻESZ USTALIĆ CENĘ.

Do bojkotu autor nie musi mnie zachęcać, od lat nie kupuje paliw tam, gdzie stosowany jest cross selling i gdzie pizdeczki chcą mi wcisnąć hotdoga z mielonych kopyt lub płyn do spryskiwaczy 3x droższy niż w sklepie ‘czerwony robak w czarne kropki’.

Autor powyższego postulatu nie zadaje sobie wysiłku zrozumienia dlaczego paliwo jest drogie. Otóż dlatego, że (1) podatki są wysokie, (2) waluty w których wyrażone jest paliwa nieustannie się szmacą oraz to, że (3) zasoby paliw na świecie się kończą.

Nie rozumie też tego, że nikt nie może ‘wytrzymać’ z zakupem paliwa. Czy paliwo jest po 1 zł czy po 10 zł ogromna większość ludzi musi je kupić, żeby dojechać do pracy. Kwestia tego, że przy 10 zł pewna ilość ludzi będzie dosłownie płakać tankując, część będzie rozsyłać głupie mejle, a część zacznie okradać baki samochodów na parkingach.

Najzabawniejsze jest określenie ‘normalnej’ ceny na 4 zł/l. Ja uważam, że normalna cena bułki wynosi 20 gr, bo po tyle płaciłem będąc w szkole średniej. I żądam kategorycznie, aby cena powróciła do normalności. Co więcej, zdarzyło mi się sprzedać trochę srebra i złota w swoim życiu. Normalna cena to $20/oz i $700/oz. Wzywam wszystkich moich klientów, by w ramach powracania do normalności natychmiast odesłali zakupione walory, wypłacę im pieniądze w normalnych cenach.

Jeżeli ktoś nie ma dość języka lengłidż, to polecam jeszcze jeden podcast tego samego autora. Tym razem rozmowa z autorem ShadowStat, facetem, który odkłamuje statystyki prezentowane przez rząd USA.

W Polsce przydałby się ktoś taki. Niestety i w tym aspekcie odbija się mizeria intelektualna narodu. Polska to ogromny kraj, dziesiątki tysięcy naukowców, i żaden z nich nie jest w stanie krytycznie ocenić danych GUSu.

Share This Post
Categories
Ekonomia

Skala

Dostałem dziś link od zaprzyjaźnionej firmy zza zachodniej granicy, że w bieżącym roku sprzedali 15 700 kg złota w postaci monet i sztabek. Z mojej znajomości polskiego rynku wynika, że wszyscy polscy dilerzy sprzedali około dwa-trzy promile sprzedaży tego jednego dilera.

Kiedyś pokazałem prezesowi oddziału z Wiednia zestawienie emisji polskich monet bulionowych. Facet wybuchnął śmiechem, co przypomniało mi pewien stary kawał. W roku 1990 polscy wydawcy odwiedzili wydawców książek w Japonii, a był to czas, gdy wydanie książki w Polsce trwało 2 lata. W czasie rozmów Polacy pytają Japończyków ile u nich trwa wydanie książki. Na to Japończycy – 3 tygodnie, na co Polacy jednocześnie wybuchnęli śmiechem. Na to Japończycy zaczęli się nerwowo naradzać szeptem i w końcu jeden z nich mówi – OK, 2 tygodnie.

Pewne światło na to zjawisko rzucają dane, z których wynika, że mieszkania w Zgorzelcu są dwa razy droższe niż w Görlitz. Biorąc pod uwagę różnicę w zarobkach i sile nabywczej w Polsce mieszkania są osiem (8) razy droższe niż w Niemczech. Bania spekulacyjna jest tak napuchnięta, że aż sina.

Kiepska sprzedaż kruszców w Polsce a dobra sprzedaż nieruchomości wynika z różnego podejścia do życia w obu krajach. W Polsce mieszkanie jest rzeczą świętą, wokół wejścia w posiadanie mieszkania kręci się życie każdego pokolenia Polaków. Większość mieszkań nie jest przeznaczona na sprzedaż – albo się je spłaca przez całe życie, albo są przeznaczone dla dzieci i wnuków. Dla Niemców mieszkanie to narzędzie do mieszkania, które się wynajmuje, gdy zajdzie taka potrzeba, za kwoty dla których nie trzeba zastawiać nerki.

Z kolei dla Polaków złoto to rzecz nieznajoma, kawałek metalu z którym nie wiadomo za bardzo do robić. Owszem, dolary są fajne, złotówki też, bo zawsze znajdzie się jakiś pomysł na co je wydać. Z jakiś niewytłumaczalnych powodów Niemcy pamiętają hiperinflację z roku 1923 lepiej niż Polacy wszystkie kataklizmy monetarne XX wieku. Dla Niemców cechy oszczędzania w złocie są powszechnie zrozumiałe. Proponuje zrobić takie badanie na przypadkowo napotkanych Polakach – robią takie ładne, okrągłe, baranie oczy.

Oczywiście krytycy mogą powiedzieć, że złoto też jest obecnie w fazie bańki. To jednak zastrzeżenie należy odnieść do danych dotyczących ilości wyemitowanych na planecie walut papierowych, co zasługuje na odrębny wpis. W dużym skrócie wytworzono tak dużą ilość pustych pieniędzy (fiat currency), że mamy do czynienia z światowym procesem spadku zaufania do papieru i chęć powrotu do kruszców. W momencie, gdy ludzie masowo zaczną pozbywać się papieru (a już to robią) ceny metalu mogą wynosić dziesiątki jeżeli nie setki dzisiejszych cen. Jeżeli zatem mówić o bańce, to mamy do czynienia z bańką walut papierowych – świat jest napchany papierem jak gigantyczna gumowa bania.

Share This Post