Unia Europejska trzęsie się w ciężkim kryzysie. Kiedyś porównałem to do oglądania zderzenia dwóch parowozów w zwolnionym tempie i to porównanie wydaje się nadal trafne.
Prostego wyjścia z tego kryzysu zwyczajnie nie ma. Można iść którąś z dróg, ale każda wiąże się z koniecznością poniesienia bolesnych konsekwencji. A bolesne konsekwencje to nie jest coś, co politycy lubią. Jeżeli pozwoli się na rozpad strefy euro, będzie to początek końca tej waluty i kto wie, czy nie początek końca całej Unii. Z kolei ciągłe doraźne ‘zażegnywanie’ prowadzi donikąd. To przypomina gaszenie pożaru benzyną – kraje PIIGS zużyją każdą ilość pieniędzy, bekną i każą sobie dostarczyć więcej.
Polska w całym tym bagnie wygląda wyjątkowo blado – przy odpływie okazało się, kto pływa bez majtek. Widać, jak ponad 2 dekady ciągłego zadłużania powodują gwałtowne szmacenie złotówki i akcji w chwilach niestabilności. Kto może zabiera inwestycje z Polski i pryska do ‘bezpiecznych przystani’. Polska to dziki kraj – tylko i wyłącznie dzięki stylowi gospodarowaniu krajem, na granicy niefrasobliwości i zbrodniczej marnotrawności.
Rząd radzi sobie z tym w sposób typowy dla rządu. Nie pomogło wyrzucanie długu poza oficjalne statystyki (np. Fundusz Drogowy, pożyczki bankowe dla ZUS i wiele innych), więc podejmuje się następne oszukańcze kroki. Teraz zadłużenie zagraniczne będzie się obliczać w/g kursu średnirocznego, a nie z ostatniego dnia roku – bo tak jest rządowi wygodniej. Ciekawe jest jak daleko posunie się reżim w swoich kłamstwach.
Inwestorzy obserwujący ten cyrk nie są debilami. Wiedzą, że to ściema. Wiedzą, że inni gracze będą się ewakuować, więc każdy chce być pierwszy. Nikt nie chce zostać z jedną ręką w nocniku, a z drugą ręką pełną łże-złotówek.
Plany obecnej reformy emerytalnej są w rzeczywistości defaultem rządu. Pierwszy default miał miejsce w roku 1999, tamta ‘reforma’ spowodowała drastyczny spadek udziału w jakim emerytura była procentem ostatniej wypłaty. Pracuje jednak coraz mniej ludzi i system nie jest w stanie znieść i tego. Teraz mamy kolejny default – emerytur prawie nie będzie. Wiek 67 lat oznacza, że większość mężczyzn jej zwyczajnie nie dożyje. Wystarczy popatrzeć na krzywe populacji Polski – podniesienie wieku ma spowodować, że nie będzie komu jej wypłacać. Składki ZUS stają się coraz bardziej haraczem niż ubezpieczeniem, bo składki są niewspółmierne do potencjalnej wypłaty.
Sprawa polskich emerytur jest problemem tak samo nierozwiązywalnym jak wspomniany powyżej problem zadłużeniowy. Widać to dokładnie po dyskusjach pod poprzednimi wpisami o emeryturach. Większość dyskutantów chciałaby, aby na emeryturę przechodziło się w momencie, gdy uskłada się odpowiedni kapitał. Można tak zrobić, z tym, że najpierw trzeba poinformować istniejących emerytów, że od jutra ich emerytury wyniosą 0, jako że ich składki poszły na budowę Huty im. Lenina, a nowe pokolenie będzie składać na swoje emerytury.