NBP odważył się na ciekawy i odważny ruch, dokonał zakupu 9 ton złota.
Banki centralne nienawidzą złota. Jego posiadanie przeczy oficjalnym teoriom, że złoto jest niepotrzebne jako relikt przeszłości. Podobno teraz wystarczy sama wiara w papierowe banknoty.
Ponadto fluktuacja cen złota jest niewygodna dla banku centralnego. Spadek ceny powoduje papierowe straty. Wzrost ceny powoduje księgowe zyski, od których rząd nakazuje sobie wypłacić jak najbardziej realne dywidendy.
Nie jestem skory do chwalenia jakiegokolwiek zarządu NBP, ponieważ świadomie nie chcą aby polskie monety inwestycyjne były powszechne poza granicami Polski. Ponadto ich działania propagandowe są obrzydliwe, które trudno nazwać je inaczej niż rozdzielaniem łapówek dla klakierów. No i karygodny brak reakcji na działania spekulantów, powodujące ogromne wahania kursu złotówki, za co płacą wszyscy Polacy. Ale trzeba przyznać, że zakup złota jest świadectwem pojawiającego się rozsądku, w końcy ktoś się zastanowił, na ile obligacje trzymane przez NBP są dobrą i bezpieczną formą lokowania rezerw. Oczywiście nie są – USA i większość krajów UE to bankruci.
W zakupie złota jest też świadectwo długofalowego myślenia o kraju, co doceniam. Zwykle w demokracjach zachodnich dominuje myślenie w perspektywie do najbliższych wyborów: wydać co się da zrabować w podatkach i jeszcze się zadłużyć. Oczywiście, NBP nie jest budżetem państwa, więc ciężko stwierdzić, że Polska przestaje się zadłużać i zaczyna budować lokatę w złocie. Mam na myśli tylko to, że Polska nagle znalazła się w gronie krajów potrafiących myśleć długofalowo, jak na przykład Chiny czy Rosja. Takiego myślenia nie wykazało żadne państwo UE od 1998 roku.
Moment zakupu też jest dobrze dobrany. Ceny złota są bardzo niskie, ewidentnie niedoszacowane, szkoda byłoby, gdyby NBP z tego nie skorzystało.
Przeliczając wysokość rezerw złota w stosunku do ilości gotówki w obiegu można stwierdzić, że posiadamy 8% pokrycia waluty w złocie. Niestety taki wskaźnik nie ma wiele się przyda, nie obejmuje on zapisów elektronicznych w bankach z jednej strony, oraz innych rezerw walutwych NBP z drugiej strony równania. Nie należy się też spodziewać, żeby NBP kiedykolwiek użył złota w ratowaniu wartości złotówki. To są zapasy na wypadek wojny albo do stworzenia parytetu złota w nowej walucie, gdy kiedyś nasza obecna złotówka ulegnie dezintegracji w ramach hiperinflacji.