Ludzie są z natury kiepscy w ocenianiu prawdopodobieństwa. Stresują się możliwością śmierci w katastrofie lotniczej nie rozumiejąc, że większą szanse śmierci mają w wypadku samochodowym w drodze na lotnisko. Ba, jest większa szansa śmierci w wypadku drogowym jadąc kupić los lotto, niż wygrania w tą grę.
Od kilkunastu lat słyszę, że złoto monetarne mogą skonfiskować. Pewnie, że mogą. Może też jutro meteor spaść albo wojna z Białorusią wybuchnąć. Ale jakie są na to szanse? Niemalże zerowe.
Wyciąganie ręki po złoto jest trudne. Polacy mają mało złota i pewnie nie będą go chcieli po dobroci oddać. Wygląda to nie PRowo i wymaga poniesienia kosztów na aparat przymusu. To się rządowi nie opłaca, duże koszty – mały zysk. Gdyby się opłacało, już dawno by to zrobili.
Kasę się skubie tam, gdzie rządowi jest to łatwo zrobić i kasy jest dużo. O, takie OFE. Nikt specjalnie nie protestował, pieniądze się szybko zrabowało, prawie nikt już nie pamięta o sprawie.
Jest ogromnie dużo łatwej kasy w nieruchomościach. Od lat powtarzam, że podatek katastralny jest nieunikniony i pewny jak bycie głodnym na zusowskiej emeryturze. Jedyne co powstrzymuje władzę to sprzeciw społeczny. Na szczęście dla rządu, ludzie sprzeciwiają się opodatkowaniu biednych ludzi, ale nienawidzą ludzi bogatych. Tak więc krok w kierunku katastru robi się przykręcając śrubę na wynajmie nieruchomości znacznej wartości. Traci się prawo do ryczałtu od przychodów ponad 8300 zł/miesięcznie. I już inflacja zaczyna działać na rzecz rządu. Z każdym kolejnym rokiem 8300 zł będzie realnie mniejszą kwotą i coraz więcej najmów będzie wskakiwać w zasady ogólne opodatkowania.
Muszę się przyznać, że popieram kataster i czekam nań z niecierpliwością. Wielu komuchów uwłaszczyło się w okresie okrągłostołowym. Będzie fajnie, jak przynajmniej zapłacą jakiś podatek za te kamieniczki w rynkach polskich miast, z których teraz mają po kilkadziesiąt tysięcy złotych miesięcznie w czynszach. Jest też wielu spekulantów, dzięki którym nie sposób kupić działki w przyzwoitej cenie. Oni też zapłacą każdego roku za przyjemność posiadania ziemi, co to podobno “może leżeć, jeść nie woła”.
Jestem trochę nietypowym człowiekiem, bo nie cieszy mnie krzywda innych ludzi. Ale nie dziś! Dziś jestem bardzo zadowolony z tego, że komuś się bardzo pogorszyło.
Ela prowadziła sobie aptekę w Poznaniu. Ale nie tylko Krakusi słyną z chytrości, Poznaniacy nie są lepsi. No więc Ela udając do pracy mijała konkurencyjne apteki i je przeklinała “dziady, mam przez nich mniej pinindzy, szlag by ich trafił”. Nudząc się w pracy pomyślała “gdybym to ja prowadziła jedyną aptekę w tym mieście, to miałabym dużo piniendzy“. No więc zaczęła pisać gdzie się da, że nadmiar aptek to straszna sytuacja zagrażająca bytowi narodu polskiego i jak to potrwa dłużej, to ludzie będą umierać na ulicy.
Pismo to trafiło do PiS. Akurat ta partia jest wrażliwa na ‘naród polski’ oraz ‘umierający na ulicy’, więc dała się nabrać, że Ela pisze to z troski o nasz lud, a nie z chytrości. I szybko przyklepała ustawę.
Jeżeli Bóg istnieje, to ma poczucie humoru. Tak bowiem potoczyły się losy, że umowa została Eli wypowiedziana i została ona wyrzucona z lokalu na zbitą twarz. I nie może sobie otworzyć nowej apteki, bo przepisy które sama stworzyła to uniemożliwiają.
Eli radzimy przekwalifikowanie. Są teraz podobno dotacje na przeszkolenie na fryzjera dla psów – i nie ma na razie żadnych ustaw ograniczających ilość tego typu przybytków.
A dla innych przedsiębiorców niech będzie to przestroga, że naleganie na uregulowanie rynku może skończyć się boleśnie również dla nich.
Wszystko przebiega zgodnie ze schematem typowym dla upadku państwa (w miarę) wolnego i demokratycznego. Reżim najpierw przejmuje parlament, media i policję, zaczyna ignorować konstytucje, a potem zabiera się za sądownictwo. Gdy to już jest skończone ludzie zaczynają znikać z ulic.
Jak zwykle niezwykle aktywni są pożyteczni idioci, dzięki którym taki proces może zachodzić. Zawsze jakiś procent populacji da się przekonać do popieranie dowolnie niefajnego ustroju. Byli zwolennicy Gomułki, byli zwolennicy Jaruzelskiego, są i zwolennicy Kaczyńskiego. Nie ma na tyle zbrodniczego reżimu, który nie miałby swoich zwolenników. Druga grupa pożytecznych idiotów to ludzie bez wyobraźni, tacy co to mówią ‘nie odważą się przejąć Trybunału Konstytucyjnego’ albo ‘po co mi Sąd Najwyższy’ albo ‘nie odważą się posunąć do zabójstw politycznych’. Trzecia grupa to hejterzy poprzedniego ustroju, z wypowiedziami typu ‘ignorowanie Konstytucji to nic przy aferze zegarkowej PO’. Czwarta grupa to żelazny elektorat rydzykowy, który będzie popierał dowolnego diabła, byle wskazanego na antenie radia Ma Ryja.
Na dyktaturę nigdy nie działają wszelkiego rodzaju sankcje i embarga. Na Jaruzelskiego nie działały embarga Roegana, na Kaczyńskiego nie będą działać ‘opcje atomowe’ Unii Europejskiej. Jedynymi ofiarami takich nacisków są ludzie na ulicach. Jak odkrywczo zauważył Urban – rząd się wyżywi. Na dyktaturę działa wyłącznie brutalna siła.
Na skutek zbrodni wojennych wprowadzono w krajach zachodnich doktrynę ‘myślących bagnetów’. Po wojnie straciła rację bytu argumentacja ‘ja tylko wykonywałem rozkazy’. Na mundurowych narzucono obowiązek nie tylko wykonywania rozkazów, ale również zastanowienia się, czy ich wykonanie nie narusza prawa. Tak należy rozumieć art 318 KK, który nieco bełkotliwie zawiera tą koncepcję.
Polska jest na równi pochyłej i toczy się w kierunku państwa pinochetowskiego. Jeżeli cud nie spowoduje odejścia Kaczyńskiego to ostatnią nadzieją jest interwencja służb mundurowych, czyli siłowe przywrócenie porządku konstytucyjnego RP. Biorąc pod uwagę, jak bardzo mundurowi nienawidzą Maciarewicza, wydaje się to opcją prawdopodobną. Ciekawe czy się odważą, czy może będą czekać, aż to oni zaczną być rozstrzeliwani jako ‘ruscy szpiedzy’.
Co znamienne, gdy w Sejmie przechodzą ustawy sprzeczne z Konstytucją i tysiące ludzi protestują na ulicach, całkowite milczenie zachowuje Kościół, tak przecież aktywny jeżeli chodzi o pouczanie w każdym możliwym aspekcie życia. Co prawda Kościół najbardziej rajcuje wszystko co dotyczy seksu (edukacja seksualna, badania prenatalne, antykoncepcja), jak typowego prawiczka, ale o polityce też lubi pouczyć maluczkich. A tymczasem ta sytuacja wcale im nie przeszkadza. Może zamordyzm w stylu Jaruzelskiego wcale nie byłby dla Kościoła taki najgorszy? Wtedy byli u szczytu swej potęgi i Polacy masowo szukali w Kościele ostoi wolności. Może ktoś skalkulował, że całkiem fajnie będzie gdy pozwoli się na upadek (w miarę) wolnej Polski, by potem można było ową Polskę ratować?
W obecnej sytuacji politycznej ‘naganianie’ na złoto nigdy nie było bardziej uzasadnione. Choć spodziewam się, że złote okienko zaczyna się powolutku zamykać. Żaden zamordyzm nie zgodzi się na taki duży zakres wolności ekonomicznej jak posiadanie złota monetarnego.
Często jestem pytany, dlaczego jestem zażartym przeciwnikiem komunistów. Powód tego jest taki, że ludzie ci są odpowiedzialni za zgnojenie Polaków i doprowadzenie całego kraju do nędzy. Sami czerpali z tego profity za komuny, a gdy przyszedł czas przemian ustrojowych, to natychmiast stali się liberałami i uwłaszczyli się, często na mieniu zrabowanym jeszcze w 1945 r, albo wypracowanym przez cały naród w latach 45-89. A teraz dorabiamy się następnego pokolenia “elity”, czyli dzieci tych sprzedawczyków.
Chciałbym przypomnieć osobę Marka Belki, który według Wikipedii działał w komunistycznych młodzieżówkach typu ZSMP, a potem został sekretarzem uczelnianego PZPR. Trzask prask, przyszedł rok 1990, Marek przestawił wajhę i rozpoczął karierę jako konsultant w szeregu wolnorynkowych instytucji, był ministrem finansów, aby w końcu zostać szefem NBP. W USA robi się podobno “karierę o pucybuta do milionera”, a w Polsce “od komunistycznego politruka do eksperta od wolnego rynku”. I jestem pewien, że gdyby znów Rosja nas najechała, to wszyscy ci ludzie znowu byliby ministrami w “rządzie wyzwolenia narodowego”, sponsorowanym przez Moskwę.
Marek na córkę, która nazywa się Maria Belka. Jest to typowe “resortowe dziecko”. Tata wysłał ją na najlepsze uczelnie, studiowała w Genewie i Birmingham, odbywała wiele stażów, od banku centalnego Kazachstanu do ONZ. Była w zarządzie czterech spółek, obecnie wprowadziła na New Connect swoją spółkę Bit Evil.
Miliony uczciwych Polaków nie sprzedało się okupantowi, w konsekwencji czego musiało emigrować lub żyć w biednym, komunistycznym kraju. Przez to są dziś biednymi emerytami, a ich dzieci musiały życiowo ustawiać się od zera. Tymczasem sprzedawczyki dokonywały zakupów w Peweksie, jeździli na staże Fulbrighta, z czasem położyli łapę na większość atrakcyjnych nieruchomości w Polsce. Co najważniejsze, doskonale ustawili dzieci, które są obecne w medich, w polityce i w biznesie. Uczciwość nie popłaca.
O bankructwie USA i poszczególnych stanów ostrzegałem od wielu lat. I w końcu się to dzieje. Bankructwo dotyka stanu Illinois, dobrze znanego wielu rodakom ze względu na Chicago, zamieszkiwane przez milion Polaków. Oto co ma na ten temat do powiedzenia pani zajmująca się nadzorem nad finansami stanu.
Zwróćmy uwagę na zatrzymany obraz powyżej, jak bezradnie są rozłożone ręce i jak równie bezradnie są podniesione brwi. Amerykańska wersja “nie mamy pana płaszcza i co nam pan zrobi”. Szmalu nie ma i nie będzie, drogi podatniku.
Warto też zwrócić uwagę, jak w 2:52 ta miła pani wyraża swą dumę (sic!) z tego, że co prawda wraz z innymi urzędnikami/politykami doprowadziła stan Illinois do bankructwa, ale starała się go jednocześnie chronić. To mi przypomina wypowiedz dyrektora niemieckiej mennicy z roku 1922, który był dumny z tego, że co prawda kraj jest w stanie hiperinflacji, ale on jako prezes mennicy daje radę na czas wprowadzać nowe nominały i drukować ich wielkie ilości.
Dodam tylko, że termin uchwalenia budżetu upłynął w piątek o północy i jak łatwo się domyślać, nie został on uchwalony.
Wytłumaczenia tragicznej sytuacji finansów Illinois podane w filmiku są oczywiście nieprawdziwe. Na prawdę chodzi o to, że władzę w lokalnym parlamencie mają ludzie mający poparcie polityczne grup wpływu. W Chicago są to zorganizowane mniejszości etniczne (czytaj: murzyni i latynosi) oraz związki zawodowe, w szczególności te skupiające pracowników stanowych (szkoły, więzienia, policja, urzędy, itp). W efekcie rozkwitł socjalizm w iście wenezuelskim stylu. Po kilkunastu latach pracy w urzędzie otrzymuje się przez resztę życia bajońskie emerytury, a pracownicy zatrudnieni przez stan mają też niezwykle obfite wypłaty wraz z mnóstwem drogich dodatków. Natomiast kolorowi cieszą się socjałem na przykład w postaci darmowych mieszkań (tzw. Section 8) i służby zdrowia.
Nikt tego nie uzdrowi, bo żeby uzyskać władzę trzeba uzyskać w wyborach poparcie grup wpływu, a żadna z tych grup nie poprze kandydata, który zechce uzdrowić sytuację obcinając przywileje. Dlatego od dekad funkcjonuje taktyka ‘kopania puszki po ulicy’. Skoro dało się przeżyć cały rok zadłużając się – uda się przeżyć i następny bez wdrażania reform.
Oprócz takiej korupcji politycznej jest też i zwykła korupcja kryminalna, czyli wykorzystanie stanu do nabicia własnych kieszeni. Chicagowscy politycy są tak skorumpowani, że są specjalne rankingi upadłych polityków i specjalne wpisy w Wiki. Warto wspomnieć choćby o dwóch kolejnych gubernatorach, którzy niedawno zostali skazani na wyroki więzienia w spektakularnych sprawach karnych. Ten wcześniejszy za zbieranie łapówek za prawa jazdy na ciężarówki na swój fundusz wyborczy, a drugi za próbę przehandlowania kogo ma wyznaczyć na miejsce w Senacie USA w miejsce Baracka Obamy w związku z jego wyborem na prezydenta.
Oczywiście aktywni pozostają pożyteczni idioci, jak zawsze w takich sytuacjach. Przy okazji każdej debaty o cięciach pojawiają się różne egzotyczne grupki, na przykład osoby jeżdżące na wózkach blokujących debatę i protestujących przeciwko cięciom wydatków na opiekę medyczną. I w świat lecą obrazki wynoszonych biednych, bezbronnych inwalidów:
Oprócz tej tragicznej (powyżej), sytuacja ma swoje zabawne konsekwencje. Na przykład stan nie wypłaca wygranych z loterii, zarówno stanowej jak i międzystanowej. W niemal całym kraju da się grać w Mega Million, a organizacją i wypłatą zajmują się poszczególne stany. Wypłaty wygranych, jak to w loterii, są tylko małym procentem wpłacanych pieniędzy, ale Illinois zawłaszcza 100% puli. Dlatego gracze jadą grać do sąsiednich stanów, na wszelki wypadek gdyby coś wygrali, co jeszcze pogarsza sytuację budżetową.
Amerykański stan jest czymś prawie takim jak państwo, tylko że niektóre uprawnienia zostały przekazane rządowi federalnemu. Nie ma granic celnych, ograniczeń w przepływie ludzi i kapitału, własnej waluty i polityki zagranicznej. Ale już policja jest w gestii gminy, a część sił zbrojnych w gestii gubernatora (Gwardia Narodowa jest wojskiem stanowym). Tak więc stan nie może wydrukować waluty, aby zapłacić swoje zobowiązania. Nie ma ratunku przez wyinflacjowanie się, może tylko zbankrutować lub uzyskać pomoc od rządu federalnego. A ten nie chce tego robić, by inne stany nie zwróciły się o identyczną pomoc z identycznym problemem. Kolejka prawie-zbankrutowanych stanów jest długa.
W Europie w podobnej sytuacji jest Grecja. Też nie może wydrukować własnej waluty i też jest w stanie kompletnego paraliżu politycznego – grupy wpływów nie pozwalają przyjąć gorzkiego lekarstwa. I podobnie jak w Chicago tak i w Atenach kopie się puszkę po ulicy, licząc, że jakoś uda się przetrwać kolejny rok.
Z każdym dniem zbliżamy się też do polskiego defaultu. To nie będzie za tydzień ani za rok, ale wcześniej czy później wydatki na emerytury i wydatki na obsługę zadłużenia będą nie do udzwignięcia przez podatników i dojdzie do bankructwa.