Zaczynają się długie zimowe wieczory. Jeżeli ktoś nie ma nic lepszego do roboty – bo ileż można oglądać Redtuba – to zawsze można dla odmiany obejrzeć sobie wykład z ekonomii. Uwaga: podobnie jak w wypadku Redtuba nie należy próbować oglądać poniższego materiału z kobietą:
Month: September 2012
Od czasu do czasu publikuję wpisy ostrzegawcze z cyklu ‘czego nie powie ci diler złota’. Wszystko wskazuje na to, że wchodzimy w niedługi okres korekty na rynku kruszców. Każdy zbyt szybko drożejący walor w pewnym momencie musi odrobinę stanieć. Im szybszy wzrost, tym mocniejsza korekta. Jak ze sprężyną – im mocniej ją ściskamy, tym mocniej chciałaby się wyrwać i odskoczyć.
Jeżeli dojdzie do korekty to dla srebra cena zacznie robić się atrakcyjna po przebiciu $30/oz, a bardzo atrakcyjna poniżej $28/oz. Dla złota szacuje te kwoty na $1620/oz i drugi poziom odpowiednio $1550/oz.
Warto zachować zimną krew i nie wskakiwać w panice do ‘złotego pociągu’, choć z drugiej strony ta korekta nie będzie trwała długo. Szmacenie dolara będzie nadal postępować i wyrażone w nim ceny wszystkiego, w tym kruszców, będą rosnąć. Sprawę komplikuje również fakt, że złotówka to łże-waluta i jej ewentualne osłabienie może dla Polaków uczynić tą korektę niedostrzegalną.
Zobaczymy, co czas pokaże. Kto wie, może zanim dojdzie do korekty będziemy świadkami wystrzału w górę, tak jak stało się to między 17 a 28 lutym br.
Polecam ostatni komentarz Petera Schiffa – dawno nie gościł na blogu:
Tymczasem kolega z bloga obok bezpardonowo zaatakował mnie za ostatni wpis zawierający ankietę. Podstawowy zarzut jest taki, że nie chcę dzielić się informacjami. Warto zwrócić uwagę, że ten zarzut został postawiony autorowi pierwszego bloga w języku polskim, który przybliża szerokiej publice zagadnienia inwestowania w kruszce.
Czy jest jakiś inny diler kruszców, który chętniej niż ja dzieli się informacjami? Czy jest w ogóle jakikolwiek diler, który chce się dzielić jakimikolwiek informacjami? Raczej nie, dominują sytuacje, gdy diler kradnie mi regulamin (z moimi błędami) czy Cynikowi jego wpisy. Wygląda na to, że kol. Goldblog oczekuje, że w wolnym czasie stworzę prezentację w pałerpojncie i roześlę je wszystkim dilerom zainteresowanym rynkiem polskim, również wspomnianemu, który okradał nas – blogerów.
Kolejny zarzut o niepodaniu ilości kruszców posiadanych przez czytelników jest jeszcze bzdurniejszy. Po co masturbować się tą cyfrą, że ten ma tyle, a tamten tyle. W ogóle niepotrzebnie zadałem to pytanie, tylko wzbudziłem chorą ciekawość tych, którzy chcieliby liczyć cudze pieniądze.
W ciągu ostatnich lat nigdy nie zdarzyło się, żebym odmówił informacji innemu blogerowi. Goldblog wykorzystywał to wielokrotnie pytając o firmowe dane statystyczne i nie spotykał się z odmową. Tym razem też wystarczyło napisać mejla i poprosić o dane źródłowe, a nie pisać jakieś obrzydliwe paszkwile i wpisy ‘zrobię se swoją ankietę, lepszą’. Dziecinada – mam wątpliwości czy haker nie przejął serwisu Goldbloga.
Co prawda komentarze na blogu są moderowane, ale w przypadku tego wpisu nie było żadnych negatywnych wpisów. Wygląda na to, że chyba tylko Goldblog ma z wpisem jakiś problem.
Dziękujemy wszystkim, którzy wzięli udział w ankiecie. Wyniki okazały się niezwykle ciekawe, wręcz zaskakujące. Nie ma sensu wchodzić w nudne szczegóły i dostarczać darmowej wiedzy kolegom z konkurencji, którzy czytają tego bloga. Kilka co ciekawszych wniosków:
– czytelnicy bloga to goldbugi – 77% inwestuje w fizyczne kruszce a 11% w kruszce poprzez ETFy i forex,
– spośród osób nieposiadających kruszców większość nie ma ku temu środków, obawy przed spadkami czy konfiskatą są w mniejszości,
– sporo inwestorów kupuje kruszce za granicą, co wynika chyba wyłącznie ze skali emigracji z Polski – przy obecnej sytuacji rynkowej ewentualna różnica w cenach nie uzasadnia wyprawy po złote runo zagranice,
– zakup w siedzibie fizycznej jest tak samo popularny jak zakup przez Internet, a znaczna większość inwestorów woli zapłacić drożej i dokonać transakcji gotówkowej niż kupić przez Internet taniej,
– jest spora grupa amatorów kruszców z Allegro, co totalnie nie ma sensu biorąc pod uwagę, że na Allegro ceny muszą być znacznie wyższe niż u dilerów, co wynika z marż pobieranych przez Allegro,
– oczekiwania co do zwrotów z inwestycji w papiery (akcje, obligacje) firm z branży są mocno wygórowane – normalnej firmy nie stać na zapłacenie 20% odsetek od obligacji (plus 5% dla prawników za przygotowanie emisji) i wyjść na tym na plus.
Mimo końca lata trwa w Polsce festiwal przekrętów. Była sprawa Ambera oraz nieznane szerszej publice przekręty firm Hyath i Dominusarx. Zdaje się, że teraz przyszła moda na wyłudzenia VAT. W ciągu tygodnia otrzymałem dwie informacje o możliwości nabycia ‘taniego złota’. Wszelkie doniesienia o tanim kruszcu zapalają czerwone lampki, ponieważ nie ma czegoś takiego jak tanie złoto. Złoto jest w cenie giełdowej i jakiekolwiek rewelacyjne oferty są ordynarnymi wałami. Po prostu nikt nie sprzeda złota o 5 -10% poniżej cen na giełdzie, ponieważ może przez dilera wystawić to złoto na giełdzie i sprzedać po regularnej cenie minus 1-2% kosztów transakcji.
Wał wygląda następująco. Oszust nabywa złoto bez VAT – na przykład przemyca je spoza UE albo, co bardziej prawdopodobne, nabywa je gdzieś w UE, na podstawie faktury eksportowej do innego kraju UE. Następnie sprzedaje ten kruszec w Polsce 8% poniżej ceny giełdowej, ze stratą, ale dolicza do ceny 23% VAT. Podatku tego nie oddaje budżetowi państwa, tylko zatrzymuje w swojej kieszeni. Ma więc 23% – 8% = 15% ‘marży’, rzecz nieosiągalna dla zwykłych dilerów, którzy mają zwykle około 1% narzutu.
Nabywca cieszy się niestety zwykle krótko z zakupu surowca po niesamowicie niskiej cenie. Problemy, i to poważne, zaczynają się gdy ABW zwija oszusta z teczką pełną faktur z nieodprowadzonym VATem albo z wyciągami bankowymi z listą wpłat. Wtedy smutni panowie pojawiają się u nabywcy i podważają odliczenia VATu, jakich dokonali. Wtedy trzeba zwrócić budżetowi VAT który widniał na fakturach plus karne odsetki.
Problem może pojawić się również wcześniej, gdy nabywca zechce odsprzedać kruszec za granicę. Wystawi wtedy fakturę eksportową i zwróci się do fiskusa o zwrot VATu, który widniał na fakturach nabycia. O ile nie ma się cioci lub wujka na stanowisku naczelnika urzędu skarbowego ma się w takiej sytuacji natychmiastową kontrolę skarbową. Badane jest to, czy VAT o którego zwrot się staramy został zapłacony. Okazuje się, że nie i wtedy zaczynają się sypać naprawdę nieprzyjemne paragrafy.
Oszustami są zwykle ludzie o bardzo mocnych rękach. Oferty o jakich słyszałem dotyczą ilości rzędu kilku-kilkunastu kilogramów złota jednorazowo. Jak łatwo policzyć zaangażowanie finansowe oszusta musi być ogromne z punktu widzenia zwykłego człowieka. 15% ‘marży’ też jest potężną kwotą. A w razie gdyby coś poszło nie tak, na przykład nabywca zorientuje się że go przekręcono, to miękka gra się kończy i zaczynają mocne ręce. Za 2 złote można w Polsce zginąć, a co dopiero za takie pieniądze o jakich tu mowa.
Jak ustrzec się przed byciem przekręconym? Wystarczy oświadczyć oferentowi ‘taniego złota’ że ma się firmę w innym kraju UE i potrzeba faktury eksportowej, bez VAT. Wtedy kontakt natychmiast się urywa i złota nagle nie ma. Można też zaproponować, że złoto może być dostarczone w formie sztaby a nie granulatu – wraz z przetopieniem granulat złota staje się złotem inwestycyjnym w rozumieniu ustawy o VAT i z mocy prawa jest z VAT zwolniony. I tu też nagle okazuje się, że nie da się tego w żadne sposób dokonać i ‘taniość’ się rozwiewa.
Innym przekrętem o jakim często słyszę jest tanie złoto z kraju X. Kraj X jest dowolnym krajem który spełnia łącznie kilka warunków – nazwa kraju brzmi egzotycznie, jest daleko, a w wiki piszą, że wydobywa się tam złoto. W przekręcie tym często biorą udział różni mocno opaleni panowie, którzy potencjalnemu nabywcy opowiadają, że w kraju X złoto jest tanie i bardzo powszechne, prawie leży na ulicach. Wystarczy je tam tanio kupić i przywieść do Polski, by sprzedać je z marżą 100%. Jedyny problem polega na tym, że owi opaleni panowie nie dysponują niestety chwilowo kapitałem. I jeżeli chciwość weźmie górę nad rozsądkiem, to role się szybko zamieniają, i opaleni panowie zaczynają dysponować kapitałem, a ich ofiary przestają.
Rotten Apple
Chodzą słuchy, że firma 79th Element Ltd ma być wkrótce pozwana przez Apple Inc. Powodem jest zbieżność nazwy 79th Element i Apple, przez co Apple ponosi duże straty finansowe. Do procesu dojdzie jak tylko prawnicy Apple uporają się ze zbrodniczą działalnością firmy A.pl, którą pozywają z tego samego powodu.
Szczerze nie cierpię Apple za trollowanie patentowe, próby niszczenia mnóstwa firm, na przykład próbujących produkować klony Maca czy podobne pady/telefony. Co gorsza Apple atakuje zupełnie niewinne firmy z innych branż, zlokalizowane na drugim końcu planety, jak wspomniane A.pl. Żałosne jest kreowanie się na bycie cool i trendy, gdy wykazuje się korporacjonizm w najgorszej postaci.
No i ceny, totalnie nie przystające do cen podobnych produktów. Apple jest dowodem na to, że na mądrych konsumentach nie sposób się dorobić. Można robić kasę wyłącznie na głupkach napędzanych przez mody i konsumpcjonizm.
Każdy przedsiębiorca powinien poczytać biografię Steva Jobsa, który w codziennym życiu był zwyczajnym dupkiem, ale w sferze biznesowej był bardzo utalentowanym menadżerem.
Wiele lat temu postanowiłem, że nigdy nie kupię żadnego produktu Apple i jak na razie słowa udaje mi się dotrzymać. Wole Samsunga i PCta. Jedyne co warto zrobić z Apple, to go sprzedać, nawet jeżeli się go nie ma. Wydaje się, że akcje Apple są w doskonałym momencie aby dokonać krótkiej sprzedaży. Bańka internetowa z roku 1999 powraca w wielkim stylu w postaci akcji Appla. Czaję się tylko na odpowiedni moment ze złożeniem zlecenia zaszortowania tego papieru. Warto rzucić okiem na poniższy wykres:
No koniec parę filmików. Wilk w owczej skórze czyli Apple dogryza PC a potem Samsung pięknie punktuje głupotę użytkowników Appla.
Czekając na apokalipsę
Na kanale National Geographic pojawił się nowy serial paradokumentalny pt. Czekając na apokalipsę. To kolejny materiał związany z surwiwalem, po “Les Stroud (Les Stroud na końcu świata), Bear Grylls (Szkoła przetrwania), Cody Lundin i Dave Canterbury (Dwa Oblicza Survivalu) oraz Mykel i Ruth Hawke (Małżeństwo w dżungli).
Jak poprzednio ogląda się takie rzeczy z rozbawieniem, co jest chyba zamiarem twórców. Domyślam się, że plan jest taki, by dostarczyć jak najwięcej rozrywki widzom, nawet kosztem ośmieszenia bohaterów występujących w filmie. Myśl przewodnia jest następująca: Haha, po co robić zapasy kruszców i konserwy, skoro można iść do Walmartu i używając Visy kupić wszystko co się chce. Niestety osobiście nie jestem przekonany tak do końca, czy rzeczywiście nasza cywilizacja jest tak stabilna, jak tego byśmy chcieli. Uważam również, że ograniczone i przemyślane przygotowanie ma sens.
Niestety, bohaterowie serialu ośmieszają siebie i ideę surwiwalu, i to skuteczniej niżby chcieli jego scenarzyści. W odcinku który ostatnio oglądałem pokazano miłego pana, który przygotowuje się na zamianę biegunów magnetycznych Ziemi. Nie stało się to od 800 000 lat, a on właśnie obawia się właśnie tego, że stanie się to za jego życia. Oczywiście nie można zagwarantować, że tak się nie stanie, po prostu jest to znikomo mało prawdopodobne. Ten sam miły pan pokazuje swój plecak ewakuacyjny z grotami strzał – jest on przekonany, że będą to doskonałe przedmioty do wymiany w czasach postapokaliptycznych. Przypomnijmy – dzieje się to w USA, kraju w którym znajduje się kilkadziesiąt milionów sztuk broni i ilość amunicji, która wystarczy na dziesiątki lat. Dalej jest jeszcze bardziej śmiesznie – jacyś ludzie ogromnym nakładem pracy dom z kontenerów, ze spiżarnią na 20 lat, a potem pokazują jak ćwiczą porzucenie tego miejsca i ewakuacje do oddalonego bunkra. Zupełnie bez sensu.
Niemniej jednak serial wydaje się krokiem w dobrym kierunku. Prawie żaden przeciętny człowiek nie znajdzie się w sytuacji, gdy jest w dżungli w Belize i musi dojść do cywilizacji. Stąd wcześniejsze produkcje miały wymiar wyłącznie rozrywkowy, a nowa, oprócz zamierzonego i przypadkowego ośmieszania występujących postaci w końcu nabiera sensu. Dla nas pojęcie surwiwalu powinno oznaczać surwiwal miejski – jak nie dać się okraść ani zabić w wielkim mieście na co dzień, i jak poradzić sobie w sytuacjach ekstremalnych, na przykład w pierwszych chwilach godziny W.
Tak się składa, że autor bloga o domowym surwiwalu oraz właściciel sklepu ze sprzętem surwiwalowym planują Domowy Karaluch Challenge. Wyzwanie jest kapitalne i złożyłem podanie o dołączenie do tej ekipy. Jeżeli się uda, raport i wnioski zostaną opublikowane również w tym serwisie.
Od lat odradzam inwestowanie w diamenty. Można się o tym przekonać czytając archiwum tego bloga. Okazuje się, że znowu miałem rację. Rosjanie właśnie ujawnili, że posiadają złoża diamentów, które mogą być ‘nawet 10 razy większe niż wszystkie światowe zasoby razem wzięte’. Jak się można domyśleć, oznaczać to będzie ruinę zarówno dla posiadaczy diamentów inwestycyjnych, jak i dla karteli kontrolujących światowe rynki, na przykład De Beers.
Niestety nic nie wskazuje, aby podobna sztuczka udała się ze złotem. A tym bardziej z ropą, surowcem jeszcze bardziej krytycznym dla naszej cywilizacji.
Śmietanka
Masoni z Wyborczej wrzucili kolejny materiał szkalujący Święty Kościół Rzymski i jego wielce zasłużone ramię – Salezjanów. Bluźnierstwa przybrały następującą formę: Materiał, w którym kilkunastoletnie dziewczynki i chłopcy zlizują bitą śmietanę z kolan dyrektora gimnazjum i jednocześnie księdza, pokazała lubińska Telewizja Odra. – Jeśli młodzieży to nie uwłaczało, to nie widzę przeciwwskazań – ocenia kuratorium. […] – Wszystko wskazuje na to, że nie mieliśmy do czynienia z przestępstwem dotyczącym wolności seksualnej i obyczajności, czyli np. zmuszaniem do innych czynności seksualnych – zaznacza prokurator Liliana Łukasiewicz, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Legnicy. – Jednak tego typu zachowanie to przekroczenie dobrego smaku – dodaje prokuratorka.
Do materiału dołączono z pewnością zmanipulowane fotomontaże:
Nic się nie stało, Pooolacy, nic się nie stałooooo.
Ciekawe, ile wody musi jeszcze upłynąć w wyschniętej Wiśle, żeby Pooolacy w końcu otrzeźwieli i przegnali szamanów.