Po wpadce z ACTA rządowi pilnie potrzebny jest jakiś sukces. Coś co oburza wiele osób w kraju to ilość zawodów regulowanych. Ukrócenie tej orgii przywilejów stanowi krok w stronę normalizacji stosunków społecznych i musi się pozytywnie odbić na wynikach sondaży. Naturalnie posiadacze licencji są OBURZENI. Pogdakują: no jakże to tak, to każdy może teraz zostać świętą krową? Przecież świat się od tego zawali a ciała martwych Polaków przykryją wszystkie rozmrożone psie kupy na trawnikach! Owszem, witamy w nowej rzeczywistości i zapraszamy na koniec kolejki w Powiatowym Urzędzie Pracy.
Cały porządek tego świata opiera się na spolegliwych i całkowicie dyspozycyjnych dziennikarzach. Potęgę IV władzy odkrył największy bankier Ameryki JP Morgan, który po prostu kupił wszystkie znaczące gazety w USA i kazał im drukować to, co zechciał. Rozwiązanie skuteczniejsze i tańsze niż kupowanie pyskatych kongresmenów – po prostu mówi się ludowi, co ma myśleć, a lud wpływa na kongresmenów.
Dziennikarze, ci politrukowie świata zachodniego, mają kluczowe znaczenie dla istnienia i funkcjonowania systemu. Istnieje pewien łańcuch pokarmowy. Oligarchowie posiadają gazety i przekazują naczelnym wytyczne. Z ich ust mądrości spijają właśnie dziennikarze by przekazać tą unikalną wiedzę ludowi. Ale w koła zębate tej maszyny dostał się najwyraźniej piach – oto dziennikarze Financial Times są oburzeni! Cała historia jest w gruncie rzeczy śmieszna – poszło o szmal. Ktoś zapomniał, jak ważnym elementem jest oddana kadra i potraktował ich tak samo jak każdą inna grupę społeczną, w myśl zasady: damy szmal jednemu, który trzyma was za ryje, a reszcie zapłacimy fistaszkami – komu się nie podoba niech spada na bezrobocie, a na jego miejsce zatrudnimy stażystów.
Żeby sprawa była bardziej smaczna, redakcji zamraża się zarobki i przeprowadza zwolnienia w momencie gdy wydawca odnotowuje wzrost zysków a głównemu trzymaczowi ryjów daje się dwukrotną podwyżkę. Jest to tak zwany rechot rzeczywistości – patologia kapitalizmu dotknęła największych piewców systemu. Coś jak skazywanie za szpiegostwo na rzecz Polski i rozstrzeliwanie najbardziej aktywnych politruków.
Zresztą słowo ‘oburzeni’ zrobiło ostatnio ogromną karierę – kto wie, czy część z tych dziennikarzy nie dołączy wkrótce do Oburzonych. Już jako bezrobotni Oburzeni, mający parę kredytów do spłacenia i dzieci do wykształcenia. A bycie Oburzonym może być jedynym pomysłem na życie dla dziennikarza bez pracy. Rynek pracy jest podły, są miliony absolwentów dziennikarstwa gotowych pisać co tylko się im każe, i to za stawki z McDonaldsa.
Gdy świat schodzi nieustannie na psy niezwykle cieszy mnie każdy pozytywny trend. Na przykład dobieranie się politykom do tyłków. Kto by pomyślał o powieszeniu Napoleona za zbrodnie wojenne czy postawieniu jego generałów przed sądem. Przełom nastąpił dopiero po II WŚ i dotyczył niestety tylko garstki Niemców – Rosjanie noszą medale do dziś. Ostatnio wzięto się za dyktatorów z Afryki Północnej. Kula w łeb w kanale ściekowym – i tak powinno być.
W ten trend wpisuje się trwająca na Ukrainie czystka pomarańczowych. Tak zwana ‘wolna prasa’ jest oburzona tym faktem. Ciekawe, skąd wynika przekonanie, że pomarańczowi byli tacy cacy. Wystarczy spytać każdego człowieka post-radzieckiego, jak tam jest. Można łatwo się dowiedzieć, że władza się zmienia, ale tak samo kradnie. Ba, nie trzeba po taką wiedzę jechać do Kijowa. W Polsce jest przecież identycznie – wybory nie zmieniają faktu, że władze traktują obywateli jak owce do strzyżenia i jedyną klasą czerpiącą profity są uprzywilejowane grupki – a to notariusze, a to prokuratorzy w stanie spoczynku. Jestem za stosowaniem rozwiązań ukraińskich – niech w końcu polscy premierzy zrozumieją, że zamiast zaproszeń do programów TV i rad nadzorczych mogą zostać zaproszeni do pierdla. Albo do kanału ściekowego.
