Niestety znowu miałem wątpliwą przyjemność skorzystania z państwowej ratunkowej służby zdrowia. Państwowe placówki obnażają wszystkie słabe strony systemu. Jest to miks niedofinansowania, kiepskiej organizacji państwowej (z natury niskosprawnej) z tym, że my jesteśmy tradycyjnie kiepscy w organizowaniu się. Nie piszę tego w ramach hejtu, tylko w celu zdiagnozowania problemu i zaproponowaniu leczenia.
Wyobrażam sobie co się musiało dziać we Wrześniu 39. Oficerowie wyciągani z łóżek jakiś dziwek, na kacu, pewnie ‘absolutna niemożność’ wydania broni i amunicji z powodu braku jakiś pieczątek i podpisów, chaos i brak pomysłów. I na to nacierające niemieckie wojsko, doskonale wyposażone, z komunikacją, sprawnym zaopatrzeniem, szpitalami i wysokim morale. Niemcy wchodzili jak nóż w masło. Dziś jak i wtedy państwo polskie jest jak z tektury. Hitler lubił mawiać, że wystarczy kopnąć w drzwi, a dom się rozpadnie.
Ratownictwo ratunkowe wywodzi się z ratownictwa wojskowego. Jest nawał potrzebujących i ograniczone zasoby. Trzeba nadawać priorytety, wdrożyć i stosować procedury. Miałem możliwość porównania działania systemu w Polsce i USA, tam gdzie wymyślono współczesne ratownictwo wojskowe. W Stanach wstępną “obróbką” zajmują się pielęgniarki. Postrzał, bóle w klatce piersiowej, dzieci – oni zaopatrzeni są w pierwszej kolejności. Pielęgniarki robią pierwszą diagnostykę, pytają o objawy, określają ciśnienia, itp itd. Lekarz dostaje do łapy pacjenta i komplet informacji. To działa jak fabryka. To było fascynujące móc to obserwować.
A w Polsce syfoza i 19 wiek. Ludzie mdleją pozostawieni sami sobie w poczekalni. Dzieci leją się przez ręce. Siedzi pielęgniarka i się nudzi, lekarka prowadzi wywiad i jednym palcem wstukuje dane do komputera. Wczorajsze statystyki z przyjęć oddziału pediatrycznego: 1 pacjent na 50 minut! I wzajemne wskazywanie palcami powodów, dla których się “nie da”. Pielęgniarka siedzi, nudzi się i radzi by pisać do NFZ!
Nie jestem zwolennikiem działań Mateusza Krzywoustego, ale trzeba przyznać, że wziął aparat finansowy ostro za pysk. Kwestionuję rozmiar luki podatkowej, ta kwota jest wzięta z Księżyca. Ale faktem jest, że urzędy skarbowe wypłacały ogromne kwoty nienależnych zwrotów VAT, jednocześnie ścigając podatników starających się o zwrot kilku tysięcy. Jak to było możliwe? Bardzo prosto. Urzędnicy skarbowi na niskich stanowiskach byli leniwi, a naczelnicy skorumpowani. Morawiecki położył temu kres.
Problemem Polski jest to, że brakuje sprawnych ludzi w zarządzaniu aparatem państwowym. Każda rzeczowe źródło z czasów sanacyjnych wspomina o “leśnych dziadkach”, wywodzących się z kadry oficerskiej CK armii, blokujących wiele kluczowych stanowisk. Dziś jest identycznie. Potrzeba miotły, która usunie tych ludzi.
Stawia się zarzut, że nie mamy pieniędzy, żeby opłacać kompetentnych ludzi tak jak strefa prywatna. To bzdura. Każdy student pierwszego roku zarządzania już wie, że pieniądze są przereklamowanie. Ludzi nie motywuje wyłącznie kwota na pasku wypłaty. Można zrobić jak we Francji, gdzie ludzie wypruwają sobie żyły dla Francji, widząc na horyzoncie Legię Honorową.
W przypadku służby zdrowia kolejne rządy szły kompletnie błędną drogą. Na stanowiska ministerialne wstawiano zasłużonych profesorów, gdy tymczasem profesura jest największym przeciwnikiem zmian w służbie zdrowia! Im jest doskonale tak, jak jest! To tak jakby reformy wspomnianego aparatu skarbowego mieli dokonywać naczelnicy urzędów skarbowych.
Trzeba zrobić dokładnie odwrotnie. Należy wziąć ludzi znających funkcjonowanie sprawnych acz porównywalnych systemów, na przykład z Czech. Do tego muszą mieć do pomocy kadrę zwerbowaną z sprawnych instytucji prywatnych, którzy w oparciu o ich wiedze postawią diagnozę i będą wdrażać leczenie systemu ochrony zdrowia. Trzeba im dać pełnię władzy, żadnych założeń apriori, że czegoś nie zrobimy ze względów politycznych. I pełnie władzy do zwalniania ludzi – hamulcowych “tego się nie da zrobić” natychmiast z hukiem i dla przykładu wywalać.
Potrzeba nam również szybkiego przyrostu pracowników służby zdrowia. Należy uruchomić awaryjną i doraźną edukację lekarzy i pielęgniarek. Zrobić akcję medialną, nabór spośród kilku roczników, powiększyć skalę edukacji o kilka-kilkanaście tysięcy studentów. Od pierwszego roku zajęcia praktyczne, rano nauka a po południu praca w szpitalach, jak w Afryce.
Do tego usuwanie wąskich gardeł. Koniec z emerytami czekającymi na przepisanie tego samego leku. Nie ma zmian stanu zdrowia – lek przepisuje student medycyny na recepcji.
I przełom byłby w czasie liczonym w miesiącach.
Oczywiście największy opór byłby ze strony profesury. Wszystkiego by się nie dało. Nie dałoby się uczyć studentów, no bo gdzie, kim i za co. I tu trzeba by ich krótko chwycić za twarz. Postawię dolary przeciwko orzechom, że nie ma takiego ordynatora w Polsce, który jest w stanie pokazać papiery na majątek swój i rodziny. Ziobro ma już odpowiednie narzędzia w postaci konfiskaty rozszerzonej, tym bardziej, że wystarczy przestraszyć tylko kilku największych krzykaczy.
Nie może być litości dla ludzi, przez których Polacy umierają w oczekiwaniu na lekarza. Nie możemy pozwolić, żeby w Polsce ludzie nie mieli zapewnionych najprostszych serwisów ze strony państwa: wody, powietrza, transportu, wymiaru sprawiedliwości i służby zdrowia. Cała reszta może być ogarnięta w dalszej kolejności.