HT Agnes Rewolucjonistka
Month: May 2012
Od lat na blogu stawiam tezę, że w Polsce mamy do czynienia z bańką na nieruchomościach i że ceny pójdą ostro na pysk, szczególnie gdy w końcu padnie Grecja i kredyty staną się trudno dostępne i drogie.
Od lat słyszę, że naganiam na złoto, którego się przecież nie zje (w odróżnieniu do smacznych i bogatych w witaminy banknotów NBP), że w jest za mało mieszkań na 1000 rodzin w porównaniu do Hiszpanii, oraz że Polsce ceny nieruchomości nigdy nie spadły i nigdy nie spadną bo to ABSOLUTNIE niemożliwe. Szczególnie ostro wypowiadają się posiadacze 30-40 letnich kredytów w naszych drogich frankach. Oni są ugotowani, więc codziennie muszą sobie powtarzać mantrę ‘to się nie zdarzy … to niemożliwe … wcale tak nie jest …’. To typowe zachowania psychologiczne w pierwszym etapie pękania bani spekulacyjnej, gdy się jeszcze neguje ten fakt.
Ostro wypowiadają się także ci, co nic nie mają. Brak kasy na żarcie wywołuję wściekłość, gdy czyta się o tym, że powinno się kupować złoto. Zupełnie naturalne zjawisko, które gdy stanie się masowe być może doprowadzi w końcu do tego, że Polska przestanie być rozwarstwiona materialnie jak kraj 3go świata.
Z czytania tej żółci internetowej mam całkiem niezłą zabawę, choć muszę przyznać, że okrutną. Ale ludzie są sami sobie winni. Kto nie słuchał Doxy jak było złoto po $500 a mieszkania po 6000 zł/m, tego własna głupota karze już dziś, jak złoto jest po $1570 a mieszkania po 3000 zł/m.
Ludzie nie chcą korzystać z cudzej wiedzy bo uważają, że sami są najmądrzejsi na świecie. W sumie dobrze to rozumiem, bo też mam takie przekonanie 😉 Ten blog czyta dziennie parę tysięcy ludzi, a taki Kwejk parę milionów. To jak 1 : 1000 – taka jest proporcja ilości ludzi szukających wiedzy do ilości debili. Naszych drogich rodaków nie interesują jakieś nudne skwary o ekonomii. Lubią se poruchać, najebać się tanim piwem, wziąć bucha zioła, w międzyczasie obejrzeć mecz w TV albo popatrzeć jak są ubrani sąsiedzi obecni w kościele. A jak w kościele ani w TV nic się nie dzieje, to można wejść na Kwejka. Dzięki temu właściciel Kwejka został milionerem, a oni dalej są debilami, z którymi banksterzy i politycy mogą nadal robić co chcą.
Niestety, z z upływem czasu będzie jeszcze gorzej. Nich tylko pojawi się na świecie inflacja (a to już wkrótce), to posiadacze kredytów hipotecznych o zmiennym oprocentowaniu zobaczą gwałtowny wzrost kosztów obsługi kredytu. Przy tym mieszkania sprzedać się nie będzie dało ani za kwotę za którą się je kupiło, ani nawet za kwotę pozostałą do spłaty. To dla wielu wielu osób będzie szok stulecia i całkowitą finansową ruina. I wtedy podniosą się głosy ‘no jak to tak, niech mi inni podatnicy państwo zrobią mi bejlałt, jestem przecież debilem ojcem mającym wykarmić rodzinę’.
Jeszcze jednym śmiesznym aspektem, na który warto zwrócić uwagę, jest to jak oderwani od rzeczywistości są posiadacze nieruchomości. To jest poważny problem dla pośredników, ponieważ jest coraz większy rozziew pomiędzy cenami żądanymi a cenami, które kupujący są w stanie wysupłać, w efekcie czego dochodzi do niewielu transakcji i pośrednicy tracą prowizje. Ile to już razy widziałem debili mówiących ‘zapłaciłem za to mieszkanie 300 000 złotych, mam je sprzedać za 250 000? Miałem plan sprzedać je za 350 000 i muszę dostać 350 000!’. W efekcie w mediach pojawiają się artykuły tłumaczące i pokazujące na liczbach, że lepiej sprzedać teraz za mniej, niż bujać się z mieszkaniem kolejny rok i sprzedać za jeszcze mniej.
Z perspektywy czasu mam jednak dużą satysfakcję z pisania bloga i mojej aktywności biznesowej. Udało mi się uchronić majątek tysięcy ludzi przed wyzerowaniem lub poważnym uszczupleniem i okazywana przez nich wdzięczność ma dla mnie ogromne znaczenie.
Parę dni temu wrzuciłem link do materiału o Finroyal. Dziś w Wybiórczej ukazał się materiał (odwołujący się do Pulsu Biznesu) o Ambergold, firmie budzącej podobne wątpliwości. Podobieństwa te wprost rzucają się w oczy – w obu firmach właściciel jest zamieszany w sprawy karne o wyłudzenia, opublikowano ostrzeżenia na stronie KNF przy ustawicznej niemożności prokuratury (sute wziątki prokuratorów?), i wiele wskazuje na to, że jest to kolejny przekręt.
W sumie artykuł ma wydźwięk pozytywny. Już sam tytuł prasowy ‘Sukces skażony przeszłością‘ można rozumieć tak, że tym razem mamy do czynienia z sukcesem, a grzechy przeszłości już do nas nie powrócą. Dalej jest jeszcze lepiej, autor pisze ‘Dziś stać go na to, by wraz z żoną wyłożyć z prywatnej kieszeni, gotówką, ponad 70 mln zł na kapitały kontrolowanych spółek‘. Mam duże wątpliwości czy rzeczywiście biznesmen wykłada kapitał z prywatnej kieszeni, czy raczej z kieszeni naiwniaków, którzy zainwestowali u niego swoje oszczędności.
Cały problem prezesa Ambergold polega na tym, że prowadzenie biznesu przynoszącego zysk jest w gruncie rzeczy cholernie trudne. Wzięcie gotówki od ludzi jest względnie proste, wystarczy wywiesić wielkie banery i kasa zaczyna płynąć, niezależnie od tego, co tam KNF bazgrze na swojej stronce. Problemem jest to, co z kasą zrobić. Ambergold obiecuje nawet do 16,5% odsetek rocznie. Jest niezwykle trudno prowadzić duży biznes, który jest w stanie przynieść zysk netto pokrywający taki procent. Widać to po sztandarowej inwestycji Ambergold jaką jest OLT Express. W informacjach podawanych prasie mówi się wprost o konieczności wpakowanie w ten biznes 200 000 000 złotych, zanim zacznie on przynosić zyski, o ile w ogóle zacznie. Czyli nie tylko trzeba płacić odsetki pożyczkodawcom oraz ponosić koszty reklamy Ambergold, ale również pokrywać ogromne straty z prowadzenia bieżącej działalności spółki lotniczej. Domyślam się, że prezes Ambergold ma ambicje zrobienia z OLT Express drugiego Ryanaira, ale to nie takie proste. To, że ‘Rajanowi’ się udało, wcale nie znaczy, że uda się OLT Express. Taki Germanwings stara się konkurować na rynku tanich przelotów, ma dostęp do zasobów kapitałowych i ludzkich właściciela, którym jest Lufthansa a w zeszłym roku przyniósł 52 000 000 euro straty.
Pożyczki, których udzielaniem para się Ambergold, są oprocentowane na 47,23 % rocznie, czyli teoretycznie powinny pokrywać koszt operacyjne i koszty uzyskania kapitału z rynku. Niestety, te paskarskie procenty nie oznaczają czystego zysku, bowiem biznes pożyczkowy jest bardzo trudny. Klienci bardzo chętnie biorą pożyczki, a dużo mniej chętnie je spłacają. Im większy procent, tym większe szanse, że dłużnika trzeba będzie szukać przez Czerwony Krzyż. Rynek kredytowy w Polsce jest mocno spenetrowany, co widać choćby po ilości reklam. W reklamach telewizyjnych nie chodzi bynajmniej o to, że banki bardzo palą się do dawania kredytów – one po prostu mają trudność w znalezieniu niezapożyczonego klienta z porządną zdolnością kredytową, a mają ogromne parcie na udzielanie pożyczek, bo z tego żyją. Warto pogadać z kimś kto pracuje w banku o tak zwanych ‘tardżetach‘ i co się dzieje w danej placówce pod koniec miesiąca, gdy okazuje się, że znów sprzedano za mało pożyczek. W tym biznesie, co jest niedostrzegalne z zewnątrz, oprócz kapitału trzeba mieć potężne know-how. Rekiny typu Provident to mają, Ambergold niekoniecznie.
W zakresie moich obowiązków jest spożywanie alkoholu z różnymi ludźmi, między innymi dilerami metali i banksterami. Z ich opowieści płynie wniosek, że od kilku miesięcy na polskim rynku kapitałowym dzieje się coś niepokojącego – strumyk płynących nań pieniędzy jest coraz mniejszy, kruszce i lokaty sprzedają się coraz słabiej. W efekcie również firmy będące podejrzewane o bycie piramidą finansową muszą bić się o wkłady, niezbędne im przecież nie tylko do rolowania wygasających wkładów, lecz również płacenia słonych odsetek i inwestowania. Dlatego właśnie wnikliwy obserwator zauważy, że ostatnio w reklamach ‘produktów lokatopodobnych’ oferowane procenty nieustannie idą w górę. Wszystko to sprawia, że mam przeczucie zbliżającej się spektakularnej plajty którejś z firm, która po prostu nie będzie w stanie obsłużyć swoich zobowiązań. Niewykluczone, że upadek jednej pociągnie za sobą panikę wśród klientów, naciski na mundurowych aby podjęli stosowne działania i w konsekwencji plajtę kolejnych.
Co gorsza, plajta Ambergold lub któregoś z dilerów sprzedających kruszce z odroczonym terminem dostawy może wprowadzić niekorzystne dla obywateli regulacje rynku. Może okazać się, że ukrócenie dostępu do złota jest korzystne dla lobby bansterskieg0 (niekonkurowanie złota z lokatami) korzystne dla PR rządu (strasznie mocno walczymy o bezpieczeństwo konsumenta!) i korzystne dla ministra finansów (zlikwidujmy złoto, po co ten przeżytek, niech Polacy znów kupują obligacje ‘pewne jak złoto’). W takim scenariuszu, nabywcy złota i uczciwi dilerzy nie będą mieli szans – ich głos utonie w ryku czarnego rządowo-banksterskiego PR.
To co się obecnie w Polsce dzieje sprawia, że czuję się o wiele lat młodszy, jak w roku 1989, gdy takie wały były na porządku dziennym.
Brzechwa – dzieciom
Z okazji zbliżającej się wymiany pieniądza w Grecji chciałbym zadedykować wszystkim Grekom poniższy wiersz Wielkiego Poety Jana Brzechwy pod tytułem „Wymiana”:
Do niedawnych reform nowa przybyłą reforma
Wiadomo – rewolucja wytyczony tor ma
Ryknęli spekulanci, zawyli kułacy
Ci, którzy się na cudzej bogacili pracy
I pokaźne majątki zbijali piotrosze
Przemyśli oczajdusze, sprytni wydrwigrosze
Kanciarze, waluciarze, łyki, basałyki
Nuże opróżniać kufry, kabzy i sienniki
Wysupływać miliony, opłakiwać straty
Szkalować rząd i państwo i rozdzierać szaty
Wymiana – spekulantów skutecznie przekona
Cóż – giełda bywa czarna, ale krew – czerwona
Wymiana ludzi pracy może dotknie nieco
Cóż robić! Gdzie drwa rąbią i tam wióry lecą
Budowa nie jest łatwa i walka nie łatwa
A wróg, gdzie tylko może, tam bruździ i gmatwa
I kąsa wciąż i miota się na wszystkie strony
Jak zwierz – niebezpieczniejszy wtedy, gdy zraniony
Spekulant splunie żółcią i pieniądze zmieni
Reforma walutowa bije po kieszeni
Przeszłość już nie powróci, przyszły inne czasy
Miliony powędrują do państwowej kasy
Przybędą za to nowe bloki, albo mosty
Z pożytkiem dla każdego. Stąd rachunek prosty
Że krzywda ludzi pracy jest zwykła legendą!
A brak pięciogroszówek? Będą jeszcze będą!
Robotnicy na zmianie pieniędzy nie stracą
Bo wzbogacając państwo, sami się bogacą
Bo są gospodarzami tej ziemi ojczystej
Gdzie słychać łoskot maszyn i śpiew traktorzystów
Gdzie stają nowe domy, rośnie Nowa Huta
A dłonie są tak mocne, jak nowa waluta!
Jeżeli ktoś nie ogląda ogłupiacza, to czasem warto do niego wrócić, na przykład aby obejrzeć materiał o Finroyal.
Każdy rząd ma swoje pomysły na wydawanie kwot będących w jego dyspozycji. Obecny reżim amerykański, podobnie jak reżim stalinowski, pieniądze wydaje na uprawianie polityki zagranicznej – czołgami i bombowcami. Reżim marionetkowy w Polsce kasę ukradzioną z kieszeni Polaków wydaje na awantury afgańskie, budowy kościołów oraz emerytury dla sowieckich aparatczyków z UB i SB. A Brytyjczycy wydają na socjał, czego efektem ubocznym jest baby boom emigrantów z Polski.
Zwolennicy UPR z pewnością zaprotestowaliby przeciwko finansowaniu z ich kieszeni czegokolwiek, a szczególnie jakiś cudzych bachorów. Życie w społeczeństwie nie ma dla nich znaczenia, liczy się tylko ja, ja oraz ja. Realia są jednak takie, że w obecnej sytuacji politycznej następuje drenaż kieszeni podatników i chyba lepiej wydać te środki na pieluchy niż na rakiety czy odsetki od długu państwa, zaciągniętego na wspomniane ubeckie emerytury.
Cała ta sytuacja pokazuje, jak chorym krajem jest Polska. Polacy kompletnie nie są w stanie zarządzać swoim podwórkiem i wcale nie dziwią słyszane przeze mnie wielokrotnie wypowiedzi, że najlepiej byłoby ‘oddać ten kraj w leasing Niemcom’. Widać to na każdym kroku – czy to jeżeli chodzi o zaśmiecone torowiska PKP, czy to jeżeli chodzi o zaśmiecone ustawodawstwo.
Polska wymaga podjęcia radykalnych kroków. Nie radykalnego podniesienia wieku emerytalnego, ale radykalnego zniszczenia hydry urzędniczej, likwidacji wrogości własnego państwa wobec obywateli, odtworzenia przemysłu i tkanki społecznej.
Polacy nie zdają sobie sprawy z powagi sytuacji. Dzieci tych, którzy wyjechali będą obywatelami swoich nowych krajów i będą tworzyć tam tkankę społeczną. Polacy w Polsce będą wymierać i kraj będzie pustoszał. Sprawę załatwią sąsiedzi, jak zwykle po prostu biorąc sobie te kawałki kraju, które im się spodobają.
Ciekawe jakich rad wtedy na swoim blogu udzieli Kasia Tusk.
Niedawno pewna osoba zapytała mnie jaki zawód wykonuje. Okazuje się, że gdy się dobrze zastanowić, to odpowiedz na to pytanie jest trudna. Po chwili doszedłem do wniosku, że tak naprawdę zajmuję się surwiwalem ekonomicznym. Przygotowuję ludzi do sytuacji SHTF, na wypadek gdyby jakieś zawirowania po raz kolejny dotknęły Polskę i waluta oparta na ustawowym przymusie (papierowa złotówka) przestała po raz kolejny być przyjmowana w zamian za towary i usługi
Gdy wpisze się słowo ‘survival’ na ebay.com to na tą chwilę na pierwszej stronie wyników wyszukiwania mamy takie oto przedmioty:
Pozycja 1 – kołowrotek:
Pozycja 4 – kubek:
Pozycja 8 – pasek z linki:
Przypomnijmy sobie wprowadzenie stanu wojennego w Polsce 13 grudnia 1981 r. Który z tych przedmiotów byłby w takiej sytuacji najbardziej potrzebny? Żaden. Tamtej zimy przydatne były złote monety, banknoty RFN lub USA, a najlepiej paszport kraju neutralnego.
Cofnijmy się jeszcze dalej w czasie, do roku 1939. Dnia 31 sierpnia za 1 złotówkę można było kupić 2 marki Rzeszy, a obligacje RP o nominale 100 zł można było sprzedać za 95 zł. Miesiąc później za 1 złotówkę można było kupić tylko 0,5 marki, a za obligacje o nominale 100 zł dostawało się 10 marek, o ile oczywiście nie było się Żydem, bo wtedy konta bankowe były blokowane, a maksymalny majątek w gotówce nie mógł przekraczać 500 zł.
Prosta kalkulacja pozwala wyliczyć, że posiadacze papierowych złotówek teoretycznie stracili 75% siły nabywczej, a posiadacze obligacji gwarantowanych przez państwo, typu ‘zysk bez ryzyka, nominowany w złocie’ stracili 95%. W praktyce nawet więcej, bo ceny pofrunęły w górę, a wiele towarów było dostępnych tylko na czarnym rynku, za jeszcze wyższą cenę. Tutaj można znaleźć nieco informacji, jak proces wymiany złotówki II RP wyglądał w praktyce.
Historia uczy, że oprócz paszportu najbardziej opłacalne było posiadanie złota lub walut państw neutralnych. Złoto było jedynym pieniądzem za który kupowało się wolność, żywność czy dach nad głową. Zawsze.
Zabawki sprzedawane w sklepach z surwiwalem są dobre do leśnych zabaw w harcerzy. Rozpalić ognisko przy pomocy jakiegoś fikuśnego gadżetu zamiast zwykłej zapalniczki za ułamek wydanych pieniędzy, zagotować wodę w manierce, okopcając ją tak, że nadaje się do wyrzucenia, oto podniecająca zabawa w przeżycie. A prawdziwy surwiwal polega na tym, jak dać sobie radę wraz z rodziną, gdy papierowa waluta traci całkowicie wartość, którą przypisuje jej tłuszcza i jak przeżyć w takich warunkach kilka lat nie głodując.
Skoro złoto już tyle razy sprawdziło się w historii ratując ludzi przed głodem, to można wnioskować, że sprawdzi się znowu.
Skoro każda generacja Polaków w ostatnich kilkuset latach miała przynajmniej raz do czynienia z powstaniem czy wojną, to można wnioskować, że kolejne pokolenie też to może spotkać.
To wszystko nie są wyłącznie teoretyczne rozważania. W ciągu ostatniego tygodnia euro pofrunęło z 4,18 na 4,37 złotego. To jest 5% spadku wartości lokalnej waluty, obligacji, akcji i wszystkiego co jest nominowane w złotówkach, a przecież nie jest to nawet wyjście jakiegoś kraju z euro czy oficjalny default któregoś kraju grupy PIIGS. Polska złotówka była, jest i będzie walutą na miarę bananowej republiki i z niewiadomych przyczyn drukowana jest na papierze a nie na kartoflanych liściach (ekologia? wymóg UE?). Strach pomyśleć co się z nią stanie, gdy dojdzie do któregoś ze wspomnianych zdarzeń.
Ostatnio cena złota w złotówkach spadła o około 15%, licząc od szczytu cen. Pamiętajmy, że złoto to ubezpieczanie, a nie winda do nieba. Nie ma co liczyć na to, że zakup paru złotych monet zrobi z nas milionerów. Złoto może odnotować spadki i wzloty, ale zawsze będzie wymienne na aktualną walutę i potrzebne dobra. Teraz spadło o 15%, ale wcześniej czy później wzrośnie. Złotówki i obligacje II RP i PRL straciły całą swoją wartość i nigdy jej nie odzyskają. Jest tylko kwestią czasu, aż złotówki i obligacje III RP będą wyłącznie ciekawostkami numizmatycznymi.
Dzięki fenomenalnej podzielności złota można stworzyć własne portfolio i posiadać różne produkty na różne okazje, na przykład:
– Krugerrand, o zawartości złota 31,1 g (1 uncja), gdy trzeba będzie kupić wolność czy nieruchomość – tu w tzw. slabie, dla porównania z wielkością kolejnej monety:
– 25 złotych, o zawartość złota 0,9 grama, jedna z wielu drobnych monet złotych doskonałych do dokonywania drobnych płatności, tu również opakowana w tzw. slab:
Posiadając przed wojną 10 uncji złota, można było przeżyć z rodziną całą 5 letnią zawieruchę na znośnym poziomie, sprzedając po 1 uncji co pół roku. Koszt zakupu takiej ‘rolki’ wynosił wtedy nieco ponad 2100 ówczesnych złotówek, równowartość motoru Sokół. Ze sprzedaży takiej ilości złota uzyskałoby się dziś nieco ponad 53 000 aktualnych złotówek, o ile ktoś byłby na tyle mądry, by nie kupić dwóch takich obligacji:
Ukraina
Media w Polsce (bo ‘media polskie’ są terminem pustym) jak jeden mąż stają za Julią Tymoszenko. Wynika to tylko i wyłącznie z antyrosyjskich fobii właścicieli tych mediów i ich nienawiści do Janukowycza. W mediach nie przedstawia się go jako pół-Polaka, profesora prawa i ekonomii, lecz jako prorosyjskiego zbrodniarza czyhającego na życie Julii, zamierzającego zlikwidować resztki swobód na Ukrainie by wcielić ją do Rosji.
Dochodzi do tego, że prezydent Polski udziela wskazówek jakie przepisy prawne na Ukrainie należy zmienić. Ciekawe, jaka byłaby reakcja mediów w Polsce na wskazówki prezydenta Putina dotyczące polskiego kodeksu karnego.
W nagonce idzie o to, że Julię skazano za podjęcie niewłaściwej (z punktu widzenia prokuratora) decyzji politycznej. Politycy krajów leżących na zachód od Ukrainy uważają, że podejmowanie złych decyzji politycznych nie powinno być przestępstwem. Ja uważam dokładnie inaczej. Likwidacja Muammara al-Kaddafiego i Saddam Husajna oraz posadzenie Hosniego Mubaraka i Julii Tymoszenko jest krokiem w dobrym kierunku. Właśnie tego brakowało w Polsce w 1989 roku – powieszenia na strunie fortepianowej Kiszczaka i Jaruzelskiego. I tego brakuje politykom w EU – szczególnie ministrom finansów – strachu przed osądzeniem i odsiadką za błędne decyzje polityczne.
Wikipedia definiuje terroryzm jako ‘użycie siły lub przemocy psychicznej przeciwko osobom lub własności z pogwałceniem prawa, mające na celu zastraszenie i wymuszenie na danej grupie ludności lub państwie ustępstw w drodze do realizacji określonych celów. Działania terrorystyczne mogą dotyczyć całej populacji, jednak najczęściej są one uderzeniem w jej niewielką część, aby pozostałych obywateli zmusić do odpowiednich zachowań.’
Problem z terroryzmem od Zamachów Wrześniowych w 2001 rokiem nie polega na tym, że Zachodowi coś grozi. Nic mu bezpośrednio nie grozi, oprócz stopniowego zalewania żywiołem muzułmańskim, co nie ma związku z Zamachami i trwa niezależnie. Problem polega na tym, że w imię walki z terroryzmem prawdziwymi terrorystami stały się rządy państw zachodnich i kierujący nimi oligarchowie, odbierając obywatelom resztki swobód obywatelskich. Masowe są podsłuchy (szczególnie w Polsce) i takie tworzenie ustawodawstwa, by na każdego obywatela dało się coś znaleźć. I są to działania naruszające prawo, jak w definicji terroryzmu, jawnie łamiące istniejące konstytucje, co kończy się kompromitacjami przed Europejskim Trybunałem Sprawiedliwości.
Czy Julia miała czyste ręce i stała się ofiarą reżimu? Wątpię. Na pewno miała dodatkowe frukty z zajmowanego stanowiska, kto wie, czy nowa sprawa o kierowanie zabójstwem nie ma jakiś podstaw. Julia, mimo miłego wyglądu i bycia lubianą przez media w Polsce, świętą nie jest, bo święci nie zostają premierami, szczególnie w dzikich krajach. Czy premierzy i ministrowie III RP mają czyste ręce? Wątpię. Afery wybuchające w Polsce i w innych krajach UE wskazują na wysoki stopień skorumpowania najwyższych funkcjonariuszy państwowych. Politycy (i urzędnicy) działają w poczuciu całkowitej bezkarności i to czego społeczeństwo potrzebuje to ich strach. Oni w końcu muszą zacząć się bać.
Filmik
Zbliża się kolejny weekend, warto zakupić popcorn i obejrzeć taki film:
Watch Money, Power and Wall Street: Part One on PBS. See more from FRONTLINE.
To o czym mówi ten filmik wałkuję na tym blogu od co 4 czy 5 lat. Niemniej jednak warto spojrzeć na rzeczywistość oczyma dziennikarza amerykańskiego.