Niewiele osób pamięta, że I WŚ rozpoczęła się równocześnie na ziemiach polskich i froncie zachodnim. Trochę więcej osób pamięta o tym, ze II WŚ zaczęła się w Polsce. Choć co do tych faktów zdania są podzielone, Czesi, Polacy, Rosjanie czy Hiszpanie mają różne zdanie co do tego, kiedy zaczęła się II WŚ. Generalnie, wojny lubią zaczynać się w naszym rejonie.
III WŚ zaczęłaby się znowu od Polski, gdyby nie Ukraina, dająca nam głębie strategiczną. Gdyby niepodległa Ukraina byłaby obecna w 1939 r, nie byłoby 17 września. Z drugiej strony, niepodległa Ukraina byłaby wtedy buforem chroniącym Sowietów przez Barbarossą, a także dziś, gdyby knowania NATO były czymś więcej niż majakami Putina.
Konflikt ukraiński może dać jedno z dwóch zakończeń – albo będzie ograniczony do Ukrainy, albo rozleje się na świat. Im więcej czasu mija, tym ryzyko rozlania rośnie.
Globalne konflikty zbrojne mają do siebie absurdalne zestawienia przeciwników. Pod Stalingradem Rosjan atakowali nie tylko Niemcy, ale również Włosi, Rumuni i Węgrzy. Jakiż był interes Włoch, by jego obywatele przemierzyli tyle tysięcy kilometrów, by zamarznąć w Rosji?
Identyczna sytuacja jest ma miejsce obecnie. Ukraińców atakują nie tylko żołnierze najróżniejszych narodowości podbitych przez Rosję. Mówi się o Syryjczykach, padła też propozycja wysłania 100 000 Północnych Koreańczyków. Pojawia się absurdalność konfiguracji przeciwników, cechująca wojnę światową.
Gdyby tak duży kontyngent koreański miał wyruszyć w stronę ukraińskiego teatru wojennego, to musiałby również zabrać ze sobą wszystkie graty: artylerię, sprzęt pancerny, logistykę, być może lotnictwo. Oznaczało by to wielomiesięczną operację logistyczną i zabranie z Korei ogromnej większości najcenniejszego sprzętu wojskowego. Koreańczycy z północy mają mnóstwo żołnierzy, ale bardzo mało nowoczesnego wyposażenia. Dla Koreańczyków z południa ekspedycja Północy stanowiłaby pokusę “zjednoczenia” półwyspu.
A w sytuacji gdyby Chińczycy chcieli “zjednoczyć” Tajwan, Koreańczycy tym bardziej otworzyliby drugi front w Korei. Przypominam, że Chiny interweniowały w Wojnie Koreańskiej i wielokrotnie sygnalizowały, że nie pozwolą na zwycięstwo Południa.
Do tego dochodzi jeszcze kwestia Japonii, która co prawda nie posiada oficjalnie sił zbrojnych, ale nie ma zamiaru stać na uboczu. W sojuszu jest też Australia.
To wszystko są luźne przemyślenia, nie mające na celu stawiania jakichkolwiek prognoz. Niemniej jednak w przypadku rozlania konfliktu ogromnie rośnie ryzyko eskalacji nuklearnej. W sytuacji, gdy bezskutecznie nacierają Rosjanie, przemieszani z Syryjczykami i Koreańczykami, to palce bardzo swędzą nad atomowymi przyciskami. Może być nawet trudno określić, kto ten guzik nacisnął. A z kolei może prowadzić do wymiany uderzeń strategicznych.
W scenariuszu najbardziej nieciekawym bitcoin będzie miał okazję wykazać przydatność w sytuacji, gdy większość obszaru planety będzie bez Internetu i prądu.