Heraklit z Efezu powiedział, że “nie da się dwa razy wejść do tej samej rzeki”. Wszystko się zmienia, tak jak w rzece napływają nowe wody, tak rzeczywistość wokół nas się zmienia. Nie inaczej jest ze społeczeństwem. Starsze pokolenie wymiera, do głosu dochodzi młodzież z innymi poglądami. Dodatkowo media i stojące za nimi niejawne grupy interesów wpływają na poglądy mas prowadzonymi działaniami propagandowymi.
W ciągu ostatniego ćwierćwiecza Ameryka nie jest tym samym miejscem, jakim była. Używanie marihuany stało się powszechnie akceptowalne, podobnie jak związki jednopłciowe. Polska też się zmienia. Nie została drugą Ameryką, Irlandią, Japonią ani Koreą. Polska ewidentnie dryfuje w kierunku Skandynawii. I wcale nie jestem pewien, czy dobrze jest być dzisiaj Skandynawem…
Cechą państw skandynawskich jest istnienie Kościoła państwowego. Państwo i Kościół są elementami władzy nad obywatelem, wzajemnie się przenikają. Choć na północy się od tego odchodzi, to w Polsce właśnie porzuca się fikcję konstytucyjnego rozdziału Kościoła od państwa. Od czasu ostatnich wyborów stało się jasne, że kler będzie rządził w kraju bez używania białych rękawiczek. I większości ludzi to nie przeszkadza, nawet tego nie dostrzegają. Nie ma ani jednej partii politycznej, która by postulowała laicyzację kraju. Polacy nie rozumieją nawet, że lepiej żyć w kraju oświeconym niż w teokracji.
Coraz bardziej rośnie w Polsce grupa ludzi, którzy muszą składać oświadczenia majątkowe. Z czasem może to obejmować wszystkich obywateli (oczywiście oprócz kleru). Podobnie jak na przykład w Norwegii, gdzie majątki i dochody są jawne. Znana jest również niechęć Skandynawów do gotówki. W Polsce prowadzone są obecnie nasilone kampanie zniechęcające do obrotu gotówkowego. Podnosi się argument, że druk nowych banknotów i ich obieg w gospodarce jest bardzo kosztowny, pomija się fakt, że prowizje płacone operatorom kart płatniczych są dużo większe.
Przede wszystkim jednak Polacy pokochali socjal. Taki w wydaniu szwedzkim. Opodatkować wszystko co się da wysokimi stawkami i potem łaskawie ‘rozdawać’ obywatelom ich własne pieniądze, pomniejszone o koszt działania systemu. I takiego systemu bronią wszystkie opcje polityczne w Polsce, łącznie z ‘liberałami’.
Charakterystyczne dla Szwedów jest drobiazgowe kontrolowanie poszczególnych członków społeczności i regulowanie każdego aspektu życia. Dokładnie w tym samym kierunku idziemy w Polsce. Od wielu lat nie przypominam sobie żadnego rozluźnienia systemu kontroli, żadnej zwiększenia zakresu wolności obywatelskich, pomijając otwarcie niektórych zawodów. Był pomysł o likwidacji meldunków, ale już się z tego wycofano.
Polaków nie interesuje wolność, Polaków interesuje otulanie pieluchą przez państwo, aby w każdym aspekcie życia były regulacje dające im (złudne) poczucie bezpieczeństwa. Nie ma ani jednego postulatu, ani jednej partii politycznej mającej na sztandarze postulat wolności. Polskie partie ‘liberalne’ wycierają sobie pyski tylko jednym aspektem walki o wolności – prawami kobiet. I to nie dlatego, że chcą zliberalizować regulacje antyaborcyjne albo zastąpić zajęcia z katolickiej indoktrynacji wychowaniem seksualnym. Robią to tylko dlatego, że chcą być anty-PISem aby zgarnąć nieco wyborców.
Eksperyment z socjalizmem zawsze źle się kończy. W Szwecji (ale nie tylko tam, na przykład w Kanadzie czy Italii również) dochodzi się już do ściany. W Grecji z tą ścianą już się zderzono. Ilość wydatków tylko rośnie i wcześniej czy później zaczyna brakować rzeczy do opodatkowania. Koniec zawsze jest ten sam – bolesne bankructwo. Choć teraz, w szczycie prosperity trudno w to uwierzyć, będzie to również udziałem Polaków.