Z dużą dozą niesmaku przyglądam się wizycie Obamy w Polsce. Co za żenada. Przede wszystkim rzuca się w oczy pogarda rządzących do tych, którzy ich wybrali i którzy łożą na ich wypłaty. Typowa bananowa republika odwiedzana przez możnowładcę – lokalny lennik usuwa plebs i pachołków z gościńców, aby gość nie musiał oglądać ich prostackich gęb. Polscy politycy takim zagraniem poniżają wszystkich obywateli swojego kraju. Jak ktoś z komentatorów zauważył, przypomina to wizytę w Afganistanie i brakuje tylko czołgów ochraniających pałac prezydencki.
Ciągle powraca temat wiz dla Polaków. Obama kręci coś w tym temacie i ściemnia, że ‘pracuje nad tym’. Obiecuje, że jeszcze będziemy kupować ciuchy z China na 5 Alei w Nowym Jorku… Cała ta żenująca sytuacja, wiele razy przeze mnie opisywana, dosadnie pokazuje jak żenująca jest polska polityka zagraniczna – sprowadza się do odbierania telefonów z centrali i wykonywania poleceń. Jeżeli się chce osiągnąć jakiś cel, to najpierw stawia się żądania a potem spełnia się prośby, np. ‘wyślemy chłopców do Afganistanu, jeżeli dostaniemy 10 000 zielonych kart rocznie dla Polaków. To jest jak najbardziej realne żądanie, istnieje program NACARA, który daje taki przywilej mieszkańcom Ameryki Centralnej i byłego Związku Radzieckiego. I dopiero po spełnieniu żądania lub jego części można wysyłać żołnierzy.
Oprócz mnie absurdalność tej sytuacji zauważył również prof. Kuźniara. Warto zapoznać się z wywiadem z nim, w którym wypowiada się bardzo dosadnie – w relacjach z USA czasem byliśmy jeleniami. Aż przyjemnie czytać słowa prawdy i fajnie jest widzieć, że choć jeden człowiek w Polsce rozumie, co tak naprawdę się dzieje. I tak jak w przypadku mojego bloga, gdy na przykład piszę o dymaniu Polaków przez kler, prawda w oczy kuje. W tym przypadku odezwał się Lis, który skrytykował ‘zbrodnię antyamerykanizmu’.
Co ciekawe, jak zwykle fenomenalnym instynktem politycznym wykazał się Wałęsa. Ten facet nie przestaje mnie fascynować jako przykład prostego człowieka, obdarzonego pewna formą daru. Wałęsa jest samorodnym talentem jak Himilsbach. Wałęsa powiedział: z tym człowiekiem nie było o czym dyskutować. Oczywiście! Obama jest czarną maskotką i marionetką oligarchów, tak został zdemaskowany przez Westa, faceta czarnego, ale z umysłem jak brzytwa (są tacy murzyni, osobiście takich spotkałem). West stawia dokładnie takie same zarzuty jak ja – że Ameryka nie jest już ani republiką ani nawet demokracją, lecz krajem rządzonym przez 500 najbogatszych rodzin via polityków, którym fundują kampanie wyborcze.
Istnieje ścisła hierarchia – kilkuset oligarchów, potem kluczowi politycy typu Obama czy Pelosi, reszta administracji, inne republiki bananowe typu Polska, ich administracja i na dole policja i tajne służby próbujące możliwie trzymać za pysk resztkę klasy średniej, przestraszonej utratą tych żałosnych resztek dobrobytu, jakie mieli parę dekad temu. Bajeczki o tym, że żyjemy w krajach demokratycznych, w których ludzie mogą zrzeszać się w partie polityczne i startować w wyborach dobre są dla bardzo małych dzieci. Tacy frajerzy legitymizują tylko cały ten system, bez wsparcia oligarchów są odcięci od mass mediów i jakiejkolwiek szansy na wybór do parlamentu. Ale można powiedzieć – chcesz, to weź i załóż swoją partię i startuj w wyborach.
Nie mogę przejść spokojnie wobec ostatniej dyskusji pod wpisem Adama o Bitcoinach. Adam pisze: Niestety, ale jesteś zakładnikiem fałszywego pojęcia wolności. Dla Ciebie jak widzę wolność to możliwość anonimowego uniknięcia podatków. Niestety taka działalność to po prostu cwaniacka kradzież. Ja wiem, że do Ciebie to nie dotrze, ale osoba uchylająca się bezprawnie od podatków to zwykły złodziej który żyje na koszt innych ludzi.. po prostu pasożyt. Unikasz podatków (bezprawnie) i nazywasz się orędownikiem wolności, ale korzystasz z kraju, w którym jest infrastruktura (przez to masz tańsza produkty w sklepach), korzystasz z systemu prawnego do ochrony Twojego biznesu, dzieci chodzą do szkoły czy przedszkola, korzystasz z policji i w razie wypadku wiesz że przyjedzie po Ciebie karetka.
To smutne, że ludzie naprawdę a to wierzą. Podatki dzielą się na dwie części. Jedna część to opłaty pobierane przez administrację rządową w postaci wszelkiego rodzaju podatków, na przykład podatek za deszcz spadający na dach obywatela. Pieniądze te przeznaczone są na obsługę aparatu państwowego, na socjał, nieco na utrzymanie pierdolnika w ruchu (łatanie lub zarybianie dziur w asfalcie) oraz na obsługę długu publicznego. Całość podatku PIT w Polsce idzie na odsetki od długu, a w większości ląduje w kieszeniach oligarchów.
Druga część podatku to bezpośredni podatek dla oligarchów. Oligarchowie w każdym kraju, czy to w Polsce czy w USA, mają znaczną część wszystkiego wartego posiadania, w tym przemysłu. Kupując alkohol oprócz VATu, akcyzy oraz podatku od dochodu koniecznego do zarobienia na flachę, płaci się również daninę na oligarchów – jest to zysk osiągany przez gorzelnie (należącą do oligarchy A), hutę szkła (należącą do oligarchy B) czy elektrownie i sieci energetyczne (należące do oligarchy C). Nawet pijąc samogon z Hansem Klosem płaci się ten podatek – od cukru wyprodukowanego przez cukrownie posiadaną przez oligarchę D.
Nie chcę, aby ten wpis brzmiał jak Manifest Komunistyczny, ale po ostrożnym przeczytaniu wpisu w Wiki, widzi się pewne analogie do czasów nam współczesnych. Podatki, których uczciwe płacenie jest tak ważne dla Adama, nie skutkuje budowaniem infrastruktury czy spadkiem długu publicznego, lecz tym, że oligarchowie akumulują jeszcze więcej kapitału i mogą kupić jeszcze więcej zasobów, za używanie których cała reszta społeczeństwa będzie musiała płacić coraz większą część dochodów.
Jestem stanowczym przeciwnikiem własności państwowej, ale śmieszy mnie grecki pomysł wyjścia z długów poprzez sprzedanie własności państwowej. To jakże często wykorzystywana koncepcja transferu publicznej własności w ręce oligarchów. Cykl wygląda w ten sposób, że oligarcha udziela kredytu (obligacja) rządowi, ten wydaje to na pensje administracji lub emerytury, kasa wraca z powrotem do rąk oligarchów (w opisanej wyżej formach – odsetek lub zysku za każdą flaszkę wódki). Następnie aby pokryć część długu oddaje się oligarchom infrastrukturę, za której korzystanie trzeba będzie płacić oligarchom, by mogli sobie kupić więcej fabryk, gruntów, infrastruktury czy polityków.
Prawdziwie sprawiedliwy system społeczny opiera się na demokracji bezpośredniej. Warszawy nikt by nie zamykał z okazji przyjazdu namiestnika, bo każdy obywatel w pewnym ułamku jest władcą, a nie służy li tylko do ‘dawania głosu’ w karykaturze wyborów. Jedyna sprawiedliwa struktura społeczna to taka, która opiera się na trwałej i obszernej klasie średniej, która to z natury rządzi w formie bezpośredniej krajem tak, by jak najwięcej ludzi było klasą średnią i korzystało z usług i towarów wytworzonych przez tą właśnie klasę średnią. Nie da się stworzyć trwałego państwa opartego na oligarchach chcących więcej i więcej, bo wcześniej czy później ulicą zawładną ludzie przez nich zrujnowani.