Categories
Ekonomia

Bareizmy lotnicze

Polska absurdem stoi. Najdobitniej doświadcza się tego na lotnisku, gdy przylatuje się z dalekiej podróży. Podróżnych wysiadających z samolotu, chcących przesiąść się by lecieć dalej, czeka kontrola bezpieczeństwa, taka sama jak na lotnisku, z którego wylatywali. Kompletny absurd. Czy pomysł powstał z podejrzenia, że podróżny mógł skonstrułować bombę lub broń z przedmiotów dostępnych na pokładzie samolotu, takich jak worek na rzygi czy brudny kocyk? Czy może podejrzewa się, że terrorysta wstrzyma się z zamachem na wielki samolot transatlantycki z 300-500 pasażerami i postanowi wysadzić samolot dolotowy z 30 pasażerami?

Dalej mamy sklepik, w którym możemy nabyć pół litra gazowanej kranówki za jedyne 5 złotych. Nie chodzi o cenę, w której muszą być zawarte wszelkie łapówki wypłacone w czasie całego procesu inwestycji i późniejszego wybierania najemcy. Zabawniejsze jest to, że do zakupu wody mineralnej konieczne jest wylegitymowanie się dokumentem podróży (boading pass). Można zrozumieć  takie restrykcje w przypadku towarów akcyzowych, gdzie cena zależy od miejsca docelowego. W przypadku wody jest to absurd czystej wody, marnowanie czasu klienta i sprzedawcy.

Na lotnisku można też skorzystać z usług kantoru. Spread jest większy niż w strefach objętych wojna lub tam, gdzie handel waluta jest nielegalny. Dolara można sprzedać za 2,5 zł, kupić za 3,5. Jeszcze raz, w cenie muszą być zawarte wszelkie wypłacane łapówki.

Absurdem jest naturalnie także to, że lotnisko w Warszawie jest nieskomunikowane z resztą miasta. Metra nie ma, autostrady/obwodnicy nie ma, jest za to korek po horyzont. W takim Meksyku, o którym mówi się ‘ale meksyk’  jest dużo bardziej cywilizowanie. Z potocznych określeń pasuje tylko ‘sto lat za murzynami’, ale to też może się zmienić, jeżeli Czarni będą budować infrastrukturę szybciej niż Polacy.

Gdy zdecydowałem się kontynuować podróż, wsiadając do samolotu usłyszałem następujący komunikat ‘Dla państwa wygody, zapraszamy wszystkich pasażerów zajmujących rzędy do 28’. Ucieszyłem się, że się załapałem z miejscem w rzędzie 27. W samolocie zorientowałem się, że rzędów jest dokładnie 28. Jaki jest sens takich wypowiedzi i na czym ma polegać rzekoma wygoda, tego nigdy się nie dowiem.

Co ciekawe, jest też absurd przyjazny. Podróżny przylatujący spoza UE może być na lotnisku trzepany przez oprawców z Urzędu Celnego, o ile postanowi zakończyć podróż w Warszawie. Podróżny lecący dalej wsiada do samolotu dolotowego i w porcie docelowym wtapia się w tłum podróżnych lecących z Warszawy. Tam już celnicy nie są w stanie go wytropić i przemycić można dowolną rzecz, o ile oczywiście nie jest przedmiotem niebezpiecznym, wzbudzającym podejrzliwość na bramkach.

Co ciekawe, w Niemczech oddział celny Gestapo jest znacznie bardziej aktywny. Wysiadających z samolotów transatlantyckich trzepie się dokładnie, choć w sumie równie absurdalnie. Główny bagaż nie jest podejmowany przez podróżnego aż do miejsca docelowego, tak więc Herr Otto Flick i jego koledzy mogę co najwyżej szukać przemycanej Madonny z Wielkim Cycem w bagażu podręcznym.

Na pocieszenie dodać można, że choć Polska i Rosja są królem i królową absurdów, to Stany też się starają. Wprowadzanie skanerów prześwietlających odzież jest absurdalne, okazuje się bowiem, że system nie wyłapuje przedmiotów schowanych z boku ciała, ponieważ zlewają się one na monitorze z  tłem. Władze, wiedząc o tej niedoskonałości, zupełnie się tym nie przejmują, i obstają przy nowej technologii. Widocznie tam też łapówy odgrywają swoją rolę.

Dzisiejsza wybiórcza opisuje absurd dużo większego kalibru, dotyczący sprawozdań przedsiębiorców dla GUS. Ta parafaszystowska organizacja zmusza ludzi do marnowania wielu godzin ich życia na generowanie bzdetnych kwitów, dublujących to, co reżim i tak już wie. Co ciekawe, nigdy nie zetknąłem się z takimi wymogami w innych jurysdykcjach. Tam przedsiębiorca zajmuje się biznesem, a nie wypisywaniem tuszu w długopisie. Jak urząd statystyczny chce się coś dowiedzieć, to pyta inne urzędy lub zatrudnia telemarketerów zbierających informacje. Niestety, brakuje w Polsce odważnych ludzi, którzy  powiedzą stanowcze ‘nie’.

Share This Post

18 replies on “Bareizmy lotnicze”

Sporo latam samolotami i sporo korzystam z lotniska warszawskiego. Część z tych rzeczy co wymieniasz jest prawdą, ale większość to jakieś totalne bzdury.

1. Legitymowanie się kartami pokładowymi przy zakupach realizowane jest w całej europie
2. Kontrole bezpieczeństwa w lotach tranzytowych – kwestia konstrukcji lotniska. Tak samo niefortunnie jest np. w austrii
3. Korki z lotniska do miasta? Gdzie? Nie pamiętam takich…

`Niestety, brakuje w Polsce odważnych ludzi, którzy powie`

Tobie się tez cyfrowy tusz wypisał 🙂

Oj tam oj tam… Taki sam debilizm z wielokrotną kontrolą spotkałem na de Gaulle’u, Heathrow i którymś z niemieckich lotnisk (nie pamiętam które) więc nie jest to coś unikatowego. Co do Mexyku to “sorry gregory” ale nie pie… mi tu bzdur – jechałem z tego lotniska metrem koło 23:00 i NIE DA SIĘ tego do niczego w Warszawie porównać. Jesteś uprzedzony i tyle.. 🙂

E tam, w niedziele miałem przesiadkę w Oslo i też trzeba było wyjść z międzynarodowego, bagaż normalnie nadać i znowu gejt. Także to nie tylko w Polsce takie jaja 😀

A myślałem, że jestem jedynym irytującym się pasażerem 15 razy pokazującym bilet i/lub paszport na lotnisku (przodują w tych bezsensach krakowskie Balice, zaraz zreszta po Delhi) albo zmuszanym do ujawnienia swoich danych osobowych w sklepie spożywczym lub kiosku.
A ludzie bez zająkniecia robią co im każą.

Jest to też zarazem dobra lekcja jak manipulować tłumem i wyjaśnienie dlaczego myślący niemiecki naród robił co robił.

Na innych lotniskach w Europie tez chca karte pokladowa przy zakupach, nic nadzwyczajnego.

Swoja droga jakis czas temu mala woda mineralna kosztowala 3zl, ale teraz juz faktycznie dobija do 5zl.

Trzeba sie przyzwyczaic i zignorowac. Wizyty w PL uskuteczniam tylko z koniecznosci i staram sie nie przejmowac niczym.

Odnośnie ponownego przechodzenia kontroli bezpieczeństwa – przylatując spoza Unii nie wiadomo jakich standardów była kontrola bezpieczeństwa w państwie wylotu (w niektórych państwach kontrola jest nieporównywalnie łagodniejsza niż w Unii), więc kontynuując podróż po UE wiadomo, że Kowalski spełnia wymogi bezpieczeństwa jakiegoś tam kraju, ale trzeba się upewnić, że spełnia jeszcze wymogi dla lotów wewnątrz UE.

“…że podróżny mógł skonstrułować bombę lub broń z przedmiotów…”
Raczej “skonstruować”…

To ja dorzucę pozytywny akcent, choć zgadzam się z bezsensem tych wszystkich kontroli (np. w locie Swiss do Ameryki Pd na pokładzie dawali metalowe noże i widelce).
Ale wracając do pozytywnego akcentu, to ostatnio lądowałem w Gdańsku i zostałem mile zaskoczony. Otóż strażnicy nareszcie zrzucili swe mundury malowane w liście dębu i ubrali się jak ludzie. Być może z okazji budowy nowego terminala przypominającego cywilizację kamuflarz w moro przestał działać, nie wiem. Do tego zamiast “otworzyć torbę” usłyszałem “proszę bardzo, dziękuję”. Matko Bosko, cud jaki!

Na Heathrow jak przejdziesz strefę bezpieczeństwa i chcesz z niej wyjść np. na fajka to nie wpuszczą Cię wcześniej niż po o ile pamiętam półtorej godziny. To jest dopiero paranoja.

Jeśli chodzi o te dziwne kontrole na Okęciu przy lotach wewnątrz UE to muszę się zgodzić z Doxą. Ponieważ o tym wiem, to staram się ustawić z przodu w wyścigu do okienek pograniczników i bramek. Ale jest to durne i nie usprawiedliwia tego podobna sytuacja na innych lotniskach. Natomiast ceny na Okęciu to jakaś paranoja. Niedawno zamówiłem rybę z pieczonymi ziemniakami i sałatkę i pan zażądał 116 PLN. Myślałem, że źle słyszę. To był jakiś dorsz, a nie Seezunge. Natomiast przyjemnie się rozczarowałem chcąc zakupić łyski. Pani w kasie przyjaźnie mnie poinformowała, żebym nie kupował, bo wszędzie na mieście taką łyski dostanę taniej. Ogólnie rzecz biorąc na lotnisku w Helsinkach, Monachium, czy Frankfurcie jest taniej niż w Warszawie. Ale nie podniecałbym się tak tym, bo drożyzna zaczyna się na wschód od Odry i Nysy, a Polska bardziej ciązy ku Ukrainie, Rosji i Białorusi niż Niemcom.

Nie wiem czy dalej tak jest ale w 2009 roku wyladowalem samolotem z Chicago i mialem przesiadke do Krakowa. Wiozelm ze soba J&B dla kolegi na powitanie. Jakie bylo moje zdziwienie jak przed przesiadka gestapowcy zwani Straza Graniczna nakazlai mi wyrzucic butelke mimo, ze byla zapakaowana i paotrozna kwitem z bezclowki w Chicago. Nie odpuscilem i pozwolono nadac mi bagaz podreczny jako normalny bagaz 😛
Mniej szczesci amiala wycieczka Amerykanow lecaca na Litwe. Wyrzucili wszytskie flaszki jakie kupili na bezclowce w Stanach na prezent….Najsmieszniejsze bylo jednak to ze tlumaczyc im dlaczego maja tak zrobic musialem ja bo Gestapo jezykiem angielskim nie operuje!!

Co do cen na Okeciu. Moj kolega z zona i dwojka dzieci wyladowal na Okeciu., I czekajac na transfer do Wroclawia udal sie cos zjesc do restauracji na lotnisku. On od 7 lat nie byl w Polsce, a ona to ze 20. Zamowili sobie obiad, cole do picia i cos dla dzieci. Przyniesli im rachunek.Jej ceny nic nie mowily wiec powiedziala ze zaplaca w dolarach. Kwota jaka padla nieco zszokuje: 170 dolarow 😀
Powiedzialem im, ze jakby wzieli taryfe do centrum, pojechali do restauracji, zjedli homara i wypili sredniego szampana to zaplaciliby mniej niz za kotleta, frytki i cole na Okeciu 😀

A ja w zeszłym roku na lotnisku w Chicago na stoisku lotu widziałem białą kartę formatu A4 z napisem “piły łańcuchowe nadajemy na bagaż”. Ubawiłem się tym serdecznie i od razu poczułem jak w Ojczyźnie. Sami drwale z tego Chicago wracają, czy co?

Ja za to do dzisiaj pamietam lotnisko w Detroit – po godzinie 22 wiecej ludzi widzialem na zapyzialym dworcu PKP w Zawierciu niz tam. Mialem to watpliwe szczescie ze uciekl mi samolot do Europy – bylo krotko po 22, ale poza sprzataczami prozno bylo szukac kogos z obslugi. Z pomoca znajomych jakos wybrnalem, ale zawiodlem sie srodze. Jedyny plus dla Detroit to to, ze za niewielka oplata spalem w przyzwoitych warunkach w motelu, a w Zawierciu spalem na lawce z menelami :]
A co do lotow spoza UE – moj znajomy w ten sposob wtopil kilkanascie tysiecy pln, bo nie posluchal mnie, ze lecac spoza UE nie nalezy ladowac od razu w PL – gestapo zarekwirowalo mu bagaz z elektronika z Dubaju. Nastepnym razem lecial przez Monachium i pies z kulawa noga sie nie zainteresowal co wiezie.
Pozdro,
Tom

To samo w Amsterdamie tej zimy – w ogole bez trzepania.. Dodac nalezy jednak ze na Okeciu rowniez mi sie upieklo, ale rok temu (grudzien 2010) jednak mnie trzepali.. :/

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *