W Rzepie ukazał się niezwykle ciekawy wywiad z prof. Aleksiejem Podbieriozkinem, szefem rosyjskiego Centrum Badań Wojskowo-Politycznych. Krótki, dosadny. Oto co mówi:
Mamy do NATO taki sam stosunek, jaki Polacy mieli do Armii Czerwonej w 1920 roku.
Zwykły Rosjanin nic nie wie o wojnie Polsko-Sowieckiej 1920. Nie wie nawet nic o inwazji na Polskę w 1939. Sprawdzałem, przepytywałem z tego Rosjan. Tego nie ma na lekcjach historii, a zwykli zjadacze chleba nie interesują się szczegółami historii.
Tak więc to “my” odnosi się do Aleksieja i jego kumpli. Oni się boją NATO, tak jak Polacy bali się Sowietów.
Niech pan zwróci uwagę na to, gdzie w ostatnich latach znajdowały się siły NATO i USA w Polsce. Jest już cała mapa takich obiektów wojskowych. Siły koncentrują się niedaleko granic Rosji i w państwach bałtyckich. Rosja traktuje obecnie te państwa jako terytoria, gdzie znajdują się wrogie jednostki wojskowe. Są dla nas zagrożeniem.
Dokładnie. Boją się NATO.
[…] odbywało się zniszczenie Układu Warszawskiego […].
Wojska Radzieckie okupowały obszary państw “wyzwolonych” w Wielkiej Wojnie Ojczyźnianej. Oprócz nielicznej garstki sprzedawczyków, żyjących z sowieckiego żołdu, cała reszta nie życzyła sobie ani obecności w Układzie Warszawskim, ani w bloku państw “demokratycznych”, jak to wtedy nazywano. Nie odbyło się żadne “zniszczenie” tylko rozpad ekonomiczny ZSRR umożliwił odzyskanie względnej niepodległości przez te państwa i usunięcie wojsk okupacyjnych. Aleksiej tego nie rozumie.
Tylko naiwni idioci tacy jak Gorbaczow czy Jelcyn mogli w to wierzyć. […] To nie był kompromis, to były bezwarunkowe ustępstwa ze strony Rosji.
Współcześni politycy i stratedzy uważają tych dwóch przywódców za winnych upadku imperium. Stawiana jest teza, że gdyby nie oni, to ZSRR nadal byłby imperium, trząsłby połową świata i wszyscy byliby szczęśliwi. Zapominają o tym, że mało kto w ZSRR był szczęśliwy, nie mówiąc już o innych krajach ubogaconych komunizmem.
Szczerze mówiąc, nie interesuje mnie w ogóle to, co mówi Stoltenberg.
A ja tam się interesuję co inni ludzie mówią. Nawet co mówią takie śmiecie, podpalacze świata jak Aleksiej.
Po pierwsze, państw bałtyckich nigdy w historii nie było, to zawsze było terytorium Imperium Rosyjskiego i Związku Radzieckiego. Państwa te istnieją i niech już tak zostanie, ale o zdanie będą je pytać w ostatniej kolejności.
No nie zawsze Pribałtyka była okupowana przez Rosję, po co tak kłamać. Czasem było to terytorium Polski, czasem Szwecji, bywało różnie. Litwa była przecież ogromnym państwem, w unii z Polską. Twierdzenie, że Litwa nie istniała jest kretyństwem.
Poza tym faktem jest, że żyją tam sobie narody, które mają swoją tożsamość i nie chcą być częścią Rosji. Jest też potężna mniejszość rosyjska – jakby im tak dobrze było w Rosji to by tam wyjechali. A jakoś wyjeżdżać nie chcą.
Rosja nie interesuje się Polską i państwami bałtyckimi, mamy mnóstwo innych spraw.
To prawda, Rosja ma mnóstwo swoich problemów, co jednak nie zmienia faktu, że czuje się zagrożona strategicznie z kierunku Zachodniego. Nie ma się co dziwić, wiele razy byli od tej strony atakowani. Stąd ten strach, a jak wiadomo, najlepszą obroną jest atak.
Gdyby Polska nie rozmieszczała na swoim terenie obcych sił, w ogóle nie byłoby tematu.
Ukraina nie rozmieszczała na swoim terenie żadnych sił i została zaatakowana przez Rosję. Nie dlatego, że rozmieszczała, ale właśnie dlatego, że oddała broń atomową i nie rozmieszczała obcych sił.
Osobiście uważam, że podczas II wojny światowej Moskwa powinna była powstrzymać swoją armię i nie wyzwalać Polski. Niechby zajmowali się tym sojusznicy amerykańscy czy angielscy.
No to sytuacja byłaby taka sama jak dziś – wojska amerykańskie przy rosyjskiej granicy, czyli to, co tak boli naszego rozmówcę. Dzięki podbiciu Europy Centralnej przez Stalina udawało się tego unikać przez długie dekady. Śmiać mi się chce, jak pomyślę, że Aleksiej jest strategiem w 1944 i rzuca pomysł, żeby nie atakować Niemców poza linię Ribbentrop-Mołotow. Byłby rozstrzelany w kilka chwil.
Co powiedziałby pan, gdyby w przyszłości sojusz postanowił przyjąć Gruzję i Ukrainę? Nawet teoretycznie nie można sobie tego wyobrazić. NATO musiałoby przyjąć te kraje z ich problemami: Abchazją, Osetią Południową, Krymem i wschodnią Ukrainą. Sojusz się na to nie zdecyduje.
Ja mam dużo lepszą wyobraźnię i potrafię sobie wyobrazić taki scenariusz. Na przykład w sytuacji gdy Putin odchodzi od władzy i Rosja znowu popada w ruinę. Dlaczego Rosja nie miałaby wpaść w kolejny kryzys po kilkunastu latach prosperity? Wszystko jest możliwe. Wtedy wojska rosyjskie mogą zostać wyparte z wszystkich okupowanych terenów.
Mam jednak nadzieję, że w oczyszczaniu terenu nie brałyby siły NATO. Nie jestem zwolennikiem atakowania Rosji, tylko obrony przed Rosją. Mam uczulenie na polon w sushi, muszę takie disklejmery zamieszczać.
Dlatego postawiliśmy już ponad sto systemów rakietowych typu Iskander. Gdyby powstało jakiekolwiek zagrożenie dla Rosji, jeden iskander jest w stanie zniszczyć całą dywizję pancerną. Pocisk wystrzelony z wyrzutni Iskander leciałby do Warszawy około 3,5 minuty. Ci, którzy zechcą nas zaatakować, nie zdążą się pomodlić.
Tak mówi człowiek, który nie myśli trzeźwo ze strachu. Takie wypowiedzi mają za cel wyłącznie zastraszyć polską opinię publiczną.
Rakiet tego typu nie używa się “gdyby powstało jakiekolwiek zagrożenie dla Rosji” tylko w ramach taktycznych ataków nuklearnych w trakcie wojny na pełną skalę. I to raczej w scenariuszu przegrywanej wojny, gdy trzeba rozpaczliwie zatrzymać wroga.
Zresztą ci, którzy atakowaliby Rosję, nie siedzieliby w Warszawie czekając na atak atomowy. Taka zapowiedz to jest zwykły terroryzm, próba zastraszenie Polaków. Podejrzewam, że blef spowodowany strachem. Bo do Moskwy także rakiety potrafią dolecieć w niewiele dłuższym czasie.
Czasem sam Iskander leci, a czasem nie leci. Są systemy obrony przeciwrakietowej. Da się przeprowadzić ataki na centra dowodzenia wroga, tak że nie ma komu wydać rozkazu odpalenia tych rakiet. Wojny nie są takie oczywiste do wygrania jak się może Aleksiej.
Widzę, że nie wyklucza pan konfliktu zbrojnego pomiędzy Rosją a NATO? Zagrożenie to ciągle wzrasta, każdego dnia. Jest sztucznie napędzane, podkręcane są emocje.
Akurat tak się śmiesznie składa, że uważnie śledzę media rosyjskie i amerykańskie. Nikt poważny w USA nie myśli o ataku na Rosję. Natomiast w Rosji politycy wciąż nakręcają spiralę strachu, robią z Rosji oblężoną twierdzę. Nadal jest ta sama narracja, że faszyści chcą ich napaść. Żadnego zagrożenia nie ma, propaganda ma na celu nic innego niż trzymanie społeczeństwa krótko za ryj.
Pozostaje więc konflikt zbrojny, bo wszystko ku temu zmierza.
Warto zwrócić uwagę na “logikę”, która ma tu miejsce. Amerykanie rozmieszczają swoje wojska lądowe w Polsce. To tak naprawdę nie zmienia sytuacji strategicznej Rosji, bo ilość tego wojska jest śladowa i nie stanowi żadnego zagrożenia ofensywnego. Zagrożeniem dla Rosji były i są rakiety międzykontynentalne, a tu się nic nie zmieniło. I w odpowiedzi na te niewielkie siły lądowe rosyjscy stratedzy mówią “OK, no to wojna”. I muszą mieć pełną świadomość, że taktyczna wojna nuklearna może zamienić się w strategiczną, pełnoskalową wojnę nuklearną, w której zginą nie tylko mieszkańcy Warszawy, przestrzegani przez Aleksieja. Zginie także sam Aleksiej, jego rodzina i spora część populacji Rosji. Albo Aleksiej jest głupcem, albo ma nas za głupców, których można zastraszyć.
Ale nie narzekajmy na Rosję. To piękny kraj mający swoje plusy. Na przykład smaczna żywość, z dużo mniejszą ilością chemii niż w US/UE. Bardzo dobre restauracje z potrawami z różnych obszarów Federacji Rosyjskiej, których nie sposób skosztować w US/UE. Albo fajne rozwiązania, jak piwo nalewane przy użyciu przedpłaconej karty. Taki filmik nagrałem przy okazji ostatniej wizyty: