Bez większego rozgłosu przeszła awaria w ropociągach przesyłających surowiec z Rosji do UE, w tym do Polski.
Ropociągi działają trochę jak mleczarnie. Zbierają mleko od pojedynczych gospodarstw, także od wielkich spółdzielni produkcyjnych, mieszają razem i traktują jako jednolity surowiec do produkcji nabiału. Gdy mleko od chorej krowy trafi do głównej kadzi zanieczyszcza cały surowiec. Dlatego bardzo ważne jest dbanie o kontrolę jakości na każdym etapie pozyskania i transportu mleka.
Z ropą coś takiego właśnie się stało. Jacyś głupcy wpuścili do systemu transportowego (ropociągu) zanieczyszczoną ropę, a inni głupcy tego nie wychwycili. Rafinerie to bardzo delikatne konstrukcje, wrażliwe na zanieczyszczenia. Pojawienie się związków chloru spowodowało korozję instalacji nie przewidzianych na kontakt z tego typu substancją. Wyobraźcie sobie dziesiątki kilometrów orurowania, do wycięcia i odtworzenia. Zawiodła kontrola jakości, zarówno na etapie dopuszczania ropy do ropociągu, na etapie jej przesyłu i na etapie dopuszczania do przetwarzania.
W Rosji jak to w Rosji, szukają sabotażystów. Najchętniej szpiegów polskich i japońskich, jak za Stalina. Albo amerykańskich. Specjalistów powinni rekrutować w Polsce, mamy tu wielu paranoików, potrafiących zobaczyć rękę Ameryki w wydarzeniach w Wenezueli, na Ukrainie i we Francji. To takie typowe stanisławy, gdzie tylko urodzi się dwugłowe ciele, tam od razu palą flagi amerykańskie. Osobiście jestem głęboko przekonany, że typowe stanisławy są inspirowane i opłacane prosto z Kremla. To taki paradoks, że jestem w tym aspekcie paranoiczny jak typowy stanisław.
W każdym razie problemy są poważne. Są uszkodzone rafinerie, najpewniej te na wschód od Polski, gdzie szkody mogą iść w dziesiątki, a może setki milionów dolarów. Setki tysięcy ton ropy jest skażonej, zarówno już w zbiornikach u klientów, jak w całym systemie ropociągów. Być może korozja dotknie ropociągi i jego stacje przepompowywania. Nie wiadomo, co z tą skażoną ropą zrobić, pomysł jej mieszania z surowcem czystej jakości jest tak dobry, jak dodawanie do jogurtu odrobiny wody z kanalizacji, na tyle niedużo, że ilość bakterii w mililitrze jogurtu nie jest przekroczona. Zapewne trzeba będzie przepchać ropę z powrotem do Rosji i przepłukać ropociąg, używając ropy z europejskich rezerw strategicznych, i zmagazynować skażoną ropę w Rosji. Następnie będzie tam trzeba zbudować instalację do usunięcia syfu z ropy.
Dla Polski problem jest poważny. Zdaje się, że same instalacje rafineryjne nie są uszkodzone, pewnie odcieli zasilanie w ropę, jak tylko zadzwonił telefon z rafinerii, do której wcześniej dotarł skażony surowiec. Większym problemem jest fakt, że import ropy z Rosji jest odcięty na nieznaną ilość miesięcy i tak jak wspomniałem, trzeba będzie użyć zapasów ropy, żeby przepchać ropę z powrotem do Rosji i przepłukać ropociąg. Już konieczne było uruchomienie rezerw strategicznych. A mamy tych zapasów tylko na 90 dni normalnego zużycia, czyli na mniej, niż potrwa awaria. Możliwości zakupu na Bliskim Wschodzie też są ograniczone, między innymi logistycznie. Tak więc może nie być łatwo zaopatrzyć kraj w ropopochodne.