Lukratywna kariera dilera kruszców rzuca mnie po rozmaitych krajach Europy. Tym razem wpis miał być o Włochach, kraju w Polsce słynącym z drożyzny, ale przed publicznym ośmieszeniem uratował mnie polski taryfiarz. Chciałem drwić z Italiańców, na przykład z z tego, że w porze obiadowej zamykają restauracje i sami idą na obiad, to tak jakby sieci telefoniczne i energetyczne przestawały działać w godzinach południowych, bo ich pracownicy idą coś zjeść. Skupić jednak chciałem się na cenach tam obowiązujących, parę przykładowych prezentuję poniżej:
– bilet autobusowy – 2 EUR
– kawa – 3 EUR
– miska makaronu – 12 EUR
– fryzjer – 30 EUR
– nocleg w hotelu – 120 EUR
Nadal, po 23 latach od upadku komuny, przeciętny przybysz z Polski czuje się jak żebrak, czyli tak samo, jak za komuny, gdy na podstawie książeczki walutowej mógł sobie kupić na podróż kilkanaście dolarów po kursie urzędowym.
Tymczasem na sprawę trzeba spojrzeć z właściwej perspektywy, nie tylko mnożąc ich ceny przez 4,20. Poznany na miejscu tubylec (ze Sri Lanki) zwierzył się, że pracując w hotelu zarabiał 8 EUR na godzinę. Wszystko zaczęło się układać w spójną całość… Gdyby tak zrobić następującą listę cen w Polsce – czy nie wyglądałyby prawdopodobnie?
– bilet autobusowy – 2 PLN
– kawa – 3 PLN
– godzina pracy w hotelu – 8 PLN
– miska makaronu – 12 PLN
– fryzjer – 30 PLN
– nocleg w hotelu – 120 PLN
Oczywiście jest mnóstwo przykładów rozbieżności. Nominalnie paliwo we Włoszech jest droższe, ale samochody tańsze. Wino jest tańsze, ale ogólnie żywność jest droższa. Chodzi jednak o to, że siła nabywcza wynagrodzenia jest mniej więcej porównywalna. Ogólnie poziom cen i wynagrodzeń jest podobny do tego co w Polsce, z tym że literki EUR zastępują PLN.
Imigranci są w stanie żyć lepiej tam, ponieważ są w stanie wycisnąć więcej z socjału i potrafią więcej zaoszczędzić na codziennym życiu (żywność z własnego kraju, mniej wystawne życie niż tubylcy, skromniejsze/współdzielone lokum itp). Dlatego tak pchają się właśnie tam Ukraińcy, podczas gdy do Polski jakoś im niespieszno.
Warto zastanowić się jaki jest powód takiej zabawnej sytuacji, jakie jest wytłumaczenie. Mylne jest tłumaczenie neoliberalne, że wyższe wynagrodzenie wynika z wyższej wydajności pracy lokalesów. To bzdura, którą potrafi obalić całkiem małe dziecko – w Grecji zarabia się podobnie jak we Włoszech, a nikt mnie nie przekona, że pracuje się tam produktywniej niż w Polsce lub że gospodarka jako całość jest wydajniejsza.
Skąd więc mamy do czynienia z sytuacją, że Włoch przylatuje do Polski, sprzedaje swoje euro i może za to kupić przeciętnie 4 razy więcej niż w swojej ojczyźnie? Pierwszy powód jest taki, że euro ma wzięcie wśród inwestorów, podobnie jak dolar. Są na świecie ludzie skłonni wymieniać na nie swoje dobra i lokalne waluty, co winduje wartość walut rezerwowych.W krajach jeszcze dzikszych niż Polska (np. Gruzja czy Ukraina) lokalna waluta jest jeszcze mniej poważna i posiadacza euro stać na więcej.
Drugi powód tłumaczy również wysokie ceny w stolicy dowolnego kraju i niskie na jego prowincji. Otóż ceny wynikają z relacji ilości towarów i usług na rynku do ilości dostępnej gotówki i kredytu. W dużych miastach ekspansja kredytowa jest większa niż na prowincji, mieszkańcy mają (pożyczoną) wysoką siłę nabywczą i swoimi zakupami windują ceny. Tak właśnie jest w krajach PIIGS – do gospodarek ‘przeciekają’ pieniądze ze sprzedaży obligacji, wlane tam potem przez rządy na przykład na różne programy socjalne. W konsekwencji PIIGSowianie dysponują większymi środkami niż Polacy.
Po powrocie na łono ojczyzny nadrabiałem zaległe lektury. Najbardziej podobał mi się wpis Xsiora. Autor podnosi argumenty, o których nie myśli większość społeczeństwa, a które są boleśnie prawdziwe. Pójście na jakikolwiek układ i zaufanie jakiejkolwiek władzy oznaczać musi finansową ruinę. Wiara, że przyszłe rządy zapewnią nam dostatnią emeryturę jest po prostu śmieszna. Każdy kolejny rząd będzie się starał tak dużo ukraść, jak tylko będzie to możliwe, taka jest już natura rządzenia. A posiadacze IKE przekonają się o tym tak szybko, jak tylko ilość kapitału w systemie IKE spowoduje opłacalność takiego zabiegu.
Doskonałe jest też odwoływanie się przez Xsiora do długiego horyzontu czasu. W moim przypadku na emeryturę powinienem przejść za jakieś trzydzieści lat. Odgadnąć, jakie realia będą obowiązywać w roku 2042 uda się tylko temu człowiekowi, który w roku 1982 trafnie odgadł dzisiejsze realia zjednoczonych Niemiec, Polski w UE i NATO, itp.
Jeżeli ktoś jeszcze nie widział, to warto zapoznać się z debatą Paul vs Krugman w prasie reżimowej. Zabawne jest, że jedynym komentatorem jest ‘Znany bloger gospodarczy Trystero’. Wyborcza obudziła się po latach i zaczęła doceniać blogosferę, niestety trafiła kulą w płot odwołując się do ‘znanego blogera’ Trystera, ponieważ zwyczajnie ma on mierne kwalifikacje. W dyskusjach dotyczących standardu złota wiele razy był ustawiany do pionu przez innych blogerów i wykazywano mu brak wiedzy. W tym świetle próba wykazywania Paulowi braku wiedzy jest zwyczajnie śmieszna. Ale cóż, Wybiórcza jak zwykle wie lepiej.