Categories
Ekonomia

Grecja

Stare powiedzenie mówi, że wierzy się tylko w pogłoski oficjalnie zdementowane. Pogłoski o wyjściu Grecji z Euro są intensywnie dementowane przez Niemców, co wskazuje na rozpatrywanie tej właśnie opcji.

Co zabawne wypowiadają się na ten temat Niemcy, co pokazuje kto naprawdę rozdaje karty. Niespecjalnie mi to przeszkadza, podoba mi się niemieckie nastawienie do kwestii fiskalnych. Pamięć o hiperinflacji, która utorowała Hitlerowi drogę do władzy, jest nadal w zbiorowej świadomości, przez co Niemcy są mniej skłonni do podejmowania kroków znanych z USA, czyli planowego szmacenia swojej waluty i zarzynania złotej kury, jaką jest przywilej posiadania waluty rezerwowej świata.

Grecja stoi pod ścianą. Kraj jest w stanie zbliżonym do wojny domowej od wielu miesięcy. To co się tam dzieje przypomina okres stanu wojennego w Polsce. Kraj jest targany strajkami i burzliwymi demonstracjami. Konieczne jest podjęcie w końcu męskiej decyzji. A faszerowanie tych utracjuszy zastrzykami z innych krajów Europy jest niepedagogiczne i nigdzie nie prowadzi. Oni przepalą wszystko co dostaną i poproszą o więcej.

Możliwości wyjścia z tego szamba jest wiele, ale powrót do drachmy jest najbardziej rozsądny. W takim scenariuszu cięć budżetowych nie będzie, rząd będzie sobie wypuszczał obligacje, które będą wykupywane przez bank centralny. Golenie obligatariuszy odbędzie się w ten sposób, że obligi zostaną przeliczone w przykładowym stosunku 1 euro do 1 nowej drachmy, a następnego dnia 1 euro będzie kosztować 3 nowe drachmy. W ten sposób można w jeden dzień ogolić ‘frajerów’ o 66% i nie trzeba z nikim negocjować ‘restrukturyzacji’ zadłużenia.

Oczywiście następnego dnia po wymianie dotychczasowych obligacji w euro na nowe, nominowane w drachmach, oprócz obligów w drachmach zostaną wypuszczone nowe obligacje, w euro. Rząd Grecji zapewni, że jest to ‘zysk bez ryzyka’ i że ‘gwarantuje pełną wypłatę tych obligacji w przyszłości’.

Konsekwencją będzie ogromna inflacja, ale do tego Grecy są przyzwyczajeni. Wolą inflację niż cięcia socjału, więc niech mają to co chcą. Przyjemną stroną zamieszania będzie to, że po wymianie pieniądza miesięczne wakacje w Grecji staną się tańsze niż tydzień w Ciechocinku.

Share This Post
Categories
Ekonomia

Korekta

Niemal miesiąc temu popełniłem wpis, w którym przy cenie srebra wynoszącej $40 zapowiadałem, że raczej zobaczymy $30 niż $50. W reakcji na moją wypowiedź srebro niemalże dotknęło $50 by wpaść w swobodny spadek w stronę $30. Na tą chwilę cena wynosi $33 a srebro zanotowało dziś 12% spadku. To są spektakularne wydarzenia, spadająca cena przebiła wszelkie opory wynikające z analizy technicznej jak gorący rozżarzony nóż masło.

No i potwierdziło się stare przysłowie, że kto nie słucha Przemka Słomskiego, ten słucha psiej skóry.

Warto zastanowić się co dalej. Jeżeli ktoś się zniechęcił do posiadania srebra i chce je wyrzucić, to proszony jest o odesłanie go na mój adres, może być nawet na mój koszt, niech stracę. Fakty są jednak takie, że spadki cen nie zmieniły ani o jotę fundamentów, to jest zeszmacenia dolara oraz katastrofalnie niskich poziomów zapasów w magazynach dilerów.

Spadek cen jest niczym więcej jak próbą wytrącenia srebra z rąk naiwnym.

W moim odczuciu, cena srebra może oscylować pomiędzy $20 a $30, z tym, że cena $20 lub mniej jest niesamowitą okazją, a $30 jest ceną fair.

Jestem głęboko przekonany, że spadki są tymczasowe. Ten wystrzał do $50 był ostrzeżeniem i sygnałem do czego zdolne jest srebro, jaki jest potencjał do wzrostu cen. W ciągu następnych miesięcy ‘srebrne okno’ znów się zamknie, a cena przebije $50. W perspektywie kilku lat cenę $50 będziemy wspominać jak dziś wspominamy czasy, gdy złoto było po $700.

Warto też nadmienić, że ten miesiąc może być ciężki dla giełd. Tradycyjne powiedzenie ‘sell in May and go away’ połączone z bankructwami państw oraz katastrofalnym stanem wielu gospodarek nie napawają optymizmem. Sytuacji nie ratuje nawet ilość drukowanej kasy, po prostu krach może nadejść nawet na rynku zasypywanym pieniędzmi a rynek akcyjny może podążyć taką samą drogą jak srebro przez ostatnie dni. Osobiście wolałbym zająć w tym momencie krótkie pozycje lub opuścić rynek na rzecz atrakcyjnie przecenionych surowców.

Disklejmer – posiadam długie pozycje w kruszcach i krótkie na rynkach akcyjnych. Wpis nie jest poradą inwestycyjną tylko opinią na temat aktualnych wydarzeń gospodarczych.
Share This Post
Categories
Energia

CNG

Kolega Adam zachłysnął się niedawno w swoim wpisie samochodami elektrycznymi. Adam jest z natury optymistą i w konsekwencji często przecenia pozytywy a minimalizuje negatywy.  Tak właśnie jest w tym przypadku – podawane przez niego liczby wskazują, że EV to znakomita alternatywa dla benzyniaków. W praktyce nie jest tak kolorowo. Samochody te są trudno dostępne i oprócz paru zapaleńców nie mają żadnego serwisu (można zaokrąglić oczy niejednemu mechanikowi pokazując co ma się pod maską wozu). Koszty podbija kosztowna instalacja stacji ładującej, co ogranicza też potencjalnych właścicieli do grona posiadaczy domu lub garażu – nikt nie będzie wywieszał z balkonu kabli, publicznych stacji ładujących też nie ma.

Jakby tego było mało, Adam zapomina, że Polska to nie Kalifornia. Dopiero majowy śnieg przypomniał nam, że Polska leży nieprzyjemnie blisko koła podbiegunowego, a baterie wyjątkowo nie lubią chłodu. W konsekwencji właściciel EV może czuć się w swoim cacku za $50 000 jak w maluchu, słynącym z niedogrzania i zaparowanych szyb. A przebieg na zmarzniętych bateriach może być nawet niższy niż w przypadku malucha z palącą się ‘rezerwą’.

Niewątpliwie technologia będzie się rozwijać, ceny będą spadać, a ogrzewanie szyb będzie się poprawiać, jak to miało miejsce w kolejnych modelach malucha. Jednak my potrzebujemy sprawdzonych technologii, które są do zastosowania od zaraz i to w cenie przystępnej dla kieszeni Polaków. Peak Oil jest już za rogiem i technologie samochodów spalających benzynę trzeba szybko odstawić do lamusa.

Technologia, która istnieje i którą można zastosować od razu nazywa się CNG. Łatwo wymienić minusy, bo jest on tylko jeden – wielkość zbiornika na gaz. Cała reszta to plusy, na przykład to, że technologia jest szalenie popularna w Austrii, gdzie LPG nie sposób kupić, a CNG prawie na co drugiej stacji paliw. Oznacz to też tanie używane wozy od razu, bez czekania latami aż będą lepsze baterie.

Nas jednak najbardziej interesować będzie aspekt finansowy. Nie będzie takich ładnych wykresów jak u Adama, tylko 4 proste liczby. Porównajmy przykładowy samochód X (marki nie podaję specjalnie, żeby wyeliminować filozofów wykazujących, że dany model pali więcej/mniej niż podałem). Na tą chwilę koszt (w PLN) przejechania 100 km wygląda następująco:

CNG – 20

LPG – 30

ropa – 40

benzyna – 50

W tej chwili różnica między kosztami CNG a LPG jest niewielka i nie kompensuje wątpliwej przyjemności wożenia wielkiej butli w bagażniku i szukania stacji paliw CNG. Spodziewam się jednak, że w związku ze szmaceniem łże-dolara i Peak Oil cena benzyny na stacjach może przebić wkrótce 8 złotych. Ceny gazu ziemnego też wzrosną, ale nie tak jak ropopochodnych – a pamiętajmy, że LPG jest produktem odpadowym przy produkcji benzyn, więc odpada tłumaczenie ‘nie będzie ropy – będę jeździć na LPG’. W takim scenariuszu 100 km będzie wyglądać następująco:

CNG – 25

LPG – 50

ropa – 65

benzyna – 80

Taka różnica jest już zachętą przemawiającą do przesiadki z benzyniaka na gazowiaka. Co bardzo istotne – w dłuższej perspektywie trzeba liczyć się z trudnościami w nabyciu ropopochodnych, być może również reglamentacją. A gazu ziemnego nikt nie będzie sprzedawał na kartki.

CNG ma jeszcze jedną ciekawą cechę – antyakcyzowość. Nabywców paliw płynnych rząd może w dowolny sposób gnębić podatkami, ‘tymczasowo’ i ‘zwłaszcza w obecnej, trudnej sytuacji budżetowej’. Tymczasem gaz ziemny jest stosowany głównie jako paliwo do ogrzewania, a ministerstwo propagandy rzecznik prasowy rządu nie chce się tłumaczyć z zamarzniętych staruszków, którzy nie mieli na ogrzanie domu. Tak więc jest pole do rozwoju technologii przydomowego sprężania gazu ziemnego.

Nie wiem jak wasz, ale mój następny samochód będzie napędzany CNG.

Share This Post
Categories
Polityka

Hawana Europy

Prażan zawsze obserwuje z dużym zainteresowaniem i z dużą sympatią. To w sumie najbardziej zbliżony naród do Polaków – Warszawiacy mogliby być tacy jak Prażanie, gdyby nie odmienne przestawienie zwrotnicy historii. I nie mam tu na myśli wydarzeń ostatnich dekad; nasze drogi rozeszły się już dawno temu. Już Jan Hus 600 lat temu zauważył, że katolicyzm jest niefajny, a do takiej refleksji nie nadal nie potrafi dojść większość Polaków. A przecież Czesi są tak bardzo podobni do Polaków:

Czesi zdają się bardziej skłonni do wprowadzania skutecznych reform. Prawdopodobnie mniej liczy się prywata i populizm, więcej pragmatyzm. Jakiś czas temu zauważono, że system zdrowotny blokują emerytki, które nie mają komu ponarzekać. Wprowadzono symboliczną opłatę 5 złotych za wizytę lekarską i system wyraźnie odżył. Właśnie miałem możliwość przetestowania jego działania – koszt wizyt ambulatoryjnej (przy braku EKUZ) wyniósł 30 złotych – profesjonalność badań przekraczała standardy znane mi z Polski i spokojnie dorównywała amerykańskim.

Co ciekawe, amerykańska propaganda wyraźnie krzywi się nad złą, socjalistyczną opieką medyczną w Czechach:

While medical facilities may seem worn and outdated to the average American, the staff does maintain a standard of cleanliness (for example, many require that you wear disposable shoe coverings in the hospitals.)

Rzeczywiście, może i korytarze szpitalne są wytarte, ale wizyta i leki kosztują 1/100 tego co w USA. W Stanach człowiek, który nie ma pieniędzy nie ma i ubezpieczenia, więc po prostu umrze. Ale na pewno umieranie będzie miłym doświadczeniem, będzie można popatrzeć przez szybkę na czysty oddział i umrzeć ze świadomością, że za zamkniętymi drzwiami jest najnowocześniejszy sprzęt na świecie i lekarze mają ubezpieczenia OC na bajońskie sumy, w razie gdyby popełnili jakiś fatalny błąd.

Nie wiem, co o opiece medycznej myśli polski rząd/MSZ. Strona ambasady polskiej w Pradze nie poniża się do informowania o tym gdzie i za ile można znaleźć pomoc. Oni są do godnego reprezentowania Polaków na obczyźnie, do konsumowania kawioru i szampana na rautach, w imieniu podatnika i za jego kasę.

Praga wydaje się Hawaną Europy, jest drugim w Europie (po Paryżu) miejscem wybieranym przez Amerykanów do osiedlenia. Oficjalne statystyki mówią o 15 000 emigrantów, ale powszechnie spotykani Amerykanie świadczą swoją obecnością, że musi być ich w tym mieście co najmniej 50 000. Są nawet amerykańcy żebracy, przygrywający na gitarze w nadziei na parę halerzy.

Jest też widoczna znacznie większa różnorodność etniczna. Ras innych niż biała widzi się tyle, ile w dużych niemieckich miastach. Prawie wszystkie sklepiki spożywcze i warzywne prowadzone są przez Azjatów, rzecz w Polsce zupełnie niespotykana.

Znacznie luźniej dociśnięta jest śruba fiskalna niż w Polsce. Ani razu nie widziałem kasy fiskalnej, płaci się na podstawie świstku papieru.

Share This Post
Categories
Polityka

Osama

Amerykańskie siły specjalne i CIA we współpracy z pakistańskim wywiadem zabiły Osamę ben Ladena  […] Lider Al-Kaidy użył kobiety i dwóch mężczyzn jako tzw. żywych tarcz.

Żył jak szczur, zdechł jak szczur.

Share This Post
Categories
Ekonomia

Kto ma najwięcej złota

Standardowe informacje o ilości złota w dyspozycji poszczególnych krajów nie dają żadnych użytecznych informacji. Prawdziwe znaczenie ma to, ile złota przypada na jednego mieszkańca:

Polska ze swoimi 103 tonami plasuje się hen hen w okolicach państw afrykańskich ze swoimi $125/osobę.

Powyższe wyliczenia zakładają optymistycznie, że polskie złoto znajduje się do naszej dyspozycji. O ile wiadomo, tylko tona znajduje się w PL, reszta jest powierzona na przechowywanie w bezpiecznych skarbcach Londynu. Czy jest tam fizycznie nie wiadomo – może być wyleasingowana innym podmiotom i w razie poważnego krachu niemożliwe do odzyskania.

Gdyby tak się stało, rzeczywiste rezerwy Polski wynosiłyby $1/osobę. Wtedy może się okazać, że gdyby zdrapać złoto z etiopskich sztabek, to Etiopia będzie miała większe rezerwy złota na głowę niż Polska.

Share This Post