Hegel powiedział kiedyś, że “jeśli teoria nie zgadza się z faktami, tym gorzej dla faktów”. Tak to już jest z lewakami, że ich pomysły źle się kończą. Nie znaczy to jednak, że zaprzestają prób …
Bez większego echa w blogosferze przeszła afera związana z maksymalnymi stawkami za zajęcia dodatkowe w przedszkolach. Przyznam, że w pierwszej chwili nie zrozumiałem zamysłu ustawodawcy. Byłem przekonany, że rodzice mają płacić złotówkę, a brakująca różnica ma być pokrywana przez podatnika. Tymczasem PO poszło od razu na całość – zajęcia dodatkowe mają kosztować złotówkę na godzinę i basta.
Konsekwencji takich ustawy powinien domyślać się już licealista, nie mówiąc o studencie ekonomii. Jeżeli regulacja narzuca cenę maksymalną, która jest niższa niż koszt wytworzenia, to podaż spada do zera. Inaczej mówiąc – żaden przedsiębiorca dobrowolnie nie będzie świadczył usługi na której ponosi straty. I tak właśnie się stało. Nie da się zorganizować żadnych zajęć za narzuconą cenę wobec tego znikły wszelkie zajęcia dodatkowe.
W ten sposób uzyskano jakże oczekiwaną urawniłowkę. Rząd mówi: owszem, może dzieci nie mają zajęć dodatkowych, ale nie mają ich wszystkie dzieci. Równość przede wszystkim, taka osiągnięta najprostszą drogą, czyli równaniem w dół.
Ustawa pokazuje prawdzie oblicze polityków w rządzie. Oni nie mają bladego pojęcia o ekonomii i prawdopodobnie w ogóle nie są zainteresowani tymi zagadnieniami. A są to podobno liberałowie, którzy chcą uwalniać gospodarkę z okowów nadmiernych regulacji.
Warto nadmienić, że mechanizmy ‘ochrony dzieci przed chciwymi przedszkolankami’ były już praktykowane przez innych lewaków w ramach ‘ochrony najemcy przed złym kamienicznikiem’. Wtedy również wprowadzono ceny maksymalne, w efekcie czego kamienicznicy nie mieli środków na remonty i centra miast wyglądały jakby nie widziały farby od wycofania się wojsk hitlerowskich. Paradoksalnie próba ograniczenia cen spowodowała ich wzrost. Po pierwsze biznes stał się bardziej ryzykowny więc czynsz musiał zawierać premium za niewypłacalnego lokatora nie od wyeksmitowania. Po drugie ryzykowność biznesu zniechęcała do inwestowania w mieszkania do wynajmu – mniejsza podaż powodował wyższe ceny najmu.
Ciekawe jaki będzie kolejny krok kolejnego rządu w stronę ochrony obywateli. Może będzie to branża paliwowa? To przecież zbrodnia, żeby litr paliwa kosztował prawie 6 złotych. Powinno narzucić się cenę maksymalną paliwa na poziomie 1 złotego ..
15 replies on “Regulacja cen”
“Ustawa pokazuje prawdzie oblicze polityków w rządzie. Oni nie mają bladego pojęcia o ekonomii i prawdopodobnie w ogóle nie są zainteresowani tymi zagadnieniami. A są to podobno liberałowie, którzy chcą uwalniać gospodarkę z okowów nadmiernych regulacji.”
To niestety widać w większości poczynań strony rządowej, które zorientowane są na ślepe cięcie wydatków, bez oglądania się na konsekwencje w postaci rosnącego bezrobocia, malejącej w ślad za tym koniunktury i dalej już tylko samopotwierdzającej się diagnozy o wszechobecnym kryzysie. To prawdziwy dramat z punktu widzenia Polaka.
Tymczasem dopóki dysponujemy własną walutą,
możemy i powinniśmy prowadzić suwerenną politykę zorientowaną na działania przeciwne – obniżenie bezrobocia poprzez swobodne generowanie środków na opłacenie potrzebnych naszemu krajowi jak tlen usług i produkcji.
Na swoim blogu
http://zmotykanaslonce.blog.pl/diagnoza-i-remedium/
przedstawiam proste szacunki zwiększenia realnie jednorazowo nawet o 40% dochodu narodowego poprzez możliwe do wykorzystania, a leżące odłogiem zasoby pracy w efekcie jednej tylko, przemyślanej i dobrze przeprowadzonej operacji otwierającej drogę do wzrostu koniunktury na rynku wewnętrznym, a w konsekwencji i dalszego ożywienia gospodarki do poziomu bliskiego dwucyfrowemu rozwojowi charakteryzującemu obecnie chyba jeszcze tylko gospodarkę Chin (które również mają ogromne rezerwy na rynku pracy, ale potrafią umiejętnie stymulować stopę ich wykorzystania).
Działania takie, zamiast zamykania szkół i przedszkoli oraz upośledzenia ich roli edukacyjnej, powinny zagwarantować również zatrudnienie wszystkim obecnym na rynku pedagogom oraz dramatyczny rozkwit poziomu nauczania. To samo dotyczy służby zdrowia. Nasz dramat polega na tym, jak to słusznie zauważa powyższy artykuł, że pseudoneoliberalni politycy przyjęli model destrukcyjnego interwencjonizmu państwowego, wzorując się na równie nonsensownych próbach rozwiązania konfliktu PIGS-reszta Unii. Tam także, zamiast wykorzystać potencjał europejskiej waluty do stymulacji miejsc pracy na południu (i proporcjonalnego zwiększenia bogactwa reszty krajów), prowadzi się restrykcyjną politykę finansową zorientowaną na utrzymanie status quo banków, a nie na utrzymanie miejsc pracy, koniunktury i rozwoju, którym polityka finansowa winna służyć.
Lęk przed inflacją w strefie euro jest pozbawiony sensu także z uwagi na nie tylko potencjalnie światowy charakter tej waluty. Euro jest tu w o wiele bardziej korzystnym położeniu niż złoty, dla którego konieczne jest szczególnie uważne zrównoważenie stymulowanego rozwoju z podażą pieniądza. Euro dopuszcza o wiele większy margines błędu. Niestety Bruksela zdaje się w ogóle nie dostrzegać historycznej szansy tego regionu, która przemija na naszych oczach. To prawdziwy dramat z punktu widzenia Europejczyka.
[…] afera związana z maksymalnymi stawkami za zajęcia dodatkowe w przedszkolach.” – pisze A. Słomski na swoim blogu i dodaje: „Ustawa pokazuje prawdzie oblicze polityków w rządzie. Oni nie mają bladego […]
Ojtam, drogi Doxo (Doxie?), powinieneś liczyć na opozycję:
http://www.naszdziennik.pl/mysl-felieton/54133,glos-na-stawiajacych-pomniki.html
Jeszcze parę lat temu zająłbym pewnie jakieś stanowisko w tej sprawie oburzając się na działania rządu lub odwrotnie. Ale zmieniła mi się perspektywa od kiedy musiałem posłać do żłobka a potem przedszkola swoje dziecko. Do prywatnego oczywiście bo nie będąc zameldowanym nawet nie miałem się co zastanawiać nad samorządowym. O dopiero taka zmiana spojrzenia pokazała mi jak patologiczny jest to system w całej rozciągłości. Nie to żebym płacił lekką ręką bo to jakieś drobne. To poważny wydatek w moim budżecie ale przepaść dzieląca prywatne, znakomicie zorganizowane przedszkole od samorządowego dziadostwa jest gigantyczna. Wydaje mi się że należy tu oddać sprawiedliwość dużej części pracujących w przedszkolach samorządowych bo to nie ich wina że tak to wygląda.
Polityka rządu w tej materii to prawdziwa katastrofa demolująca również ludzką mentalność, są ludzie którzy twierdzą że przedszkole jest drogie (samorządowe) i dlatego ta złotówka to zapewne wg nich super pomysł tylko nie wiadomo dlaczego teraz jeszcze mieli by dopłacać za jakieś zajęcia.
Osobny temat to, że w niektórych miejscach powstają nowe przedszkola zapewne na fali decyzji wymuszonych baby boomem z przed kilku lat. Akurat będą gotowe na nadejście niżu demograficznego, o którym trąbią teraz wszędzie.
Widzę, ze wczorajszym i dzisiejszym wpisem Doxa chcesz odkleić gębę, która została Ci przyprawiona a w zasadzie, którą sam przybrałeś.
Nie wiem, czy jako maskę, czy po prostu.
Chciałbym Cię kiedyś poznać osobiście.
W październiku jest ten dziedziniec pogan, może byś wpadł do Warszawy co ?
Licealista domyśli się konsekwencji. Ale co do studenta ekonomii to nie byłbym już taki pewien.
No widzisz, w Polsce zawsze bedzie zle, gdy Polacy beda patrzec wstecz a nie do przodu.
To co ten facet wypisuje to przyklad zle pojetego patriotyzmu.
@Maczo
Moje 5 letnie dziecko rozpoczęło “naukę” w przedszkolu samorządowym. Przez 2 poprzednie lata chodziło dp prywatnego (przyczyną braku miejsc dla młodszych dzieci w państwowych placówkach było wprowadzenie obowiązku przedszkolnego dla 5 i 6cio latków).
Różnice. Ceny 500 zł prywatne (300 zł nawet jak nie chodzi), 200 zł(państwowe).
Prywatne: nowiuteńkie, ładne, z małym ale świetnie wyposażonym placem zabaw, salą gimnastyczną, angielskim, bez religii. Rodzic nie musiał robić nic – tylko płacić.
Państwowe: zaniedbane, bez żadnych dodatkowych zajęć prócz… religii.
I ten fragment dla Doxy specjalnie:
Firmy zewnętrzne mogą współpracować z przedszkolami tak jak do tej pory ale mają to robić poza 5cioma “darmowymi” godzinami (przedszkolanki mają płacone za 5 godzin z kasy samorządowej. Przed “reformą” organizując dodatkowe zajęcia w tym czasie brały pieniądze za nic). Z firm zewnętrznych tylko Kościół wyraził zainteresowanie. Religia 2 razy 30 minut tygodniowo. Za free.
To jest strategiczne podejście tej firmy do klienta. Oni w przeciwieństwie do naszych polityków zawsze patrzą do przodu.
Teraz Norton zgłasza zablokowany atak: SweetOrangeExploitKitWebsite :/ Coś się dzieje ze stronką…
mam 2 dzieci w przedszkolu, zajecia odbywaja sie w tym roku normalnie, tylko nie sa organizowane przez przedszkole.
1. firmy wystawiaja listy chcacych sie zapisac
2. rodzice placa bezposrednio firmie
3. przedszkole ma podpisana z firma umowe o najem sali
4. przeszkole na czas zajec oddaje dziecko pod opieke pracownikowi firmy ktory prowadzi zajecia
jak widac da sie: przedszkole nie zorganizowalo zanych zajec dodatkowych, tylko prywatne firmy
bardziej prościej i pragmatyczniej
http://www.wykop.pl/link/1653590/placa-minimalna-kto-robi-nas-w-konia/
pewnie jakiś katotalib Słomskiego zaatakował 😉
Bardzo dobrze zrobiono w końcu pomyślano o najbiedniejszych. Bogatych i tak stać na zajęcia dodatkowe, prywatne przedszkola.
Na początek apel do kolegi Doxy, aby nie nadużywał słów- wytrychów: “lewacki, prawacki”. Osoby posługujące się tymi pojęciami w życiu codziennym dają wszem i wobec do zrozumienia, że mają spojrzenie wypaczone ideologią, przez co wszelkie próby dyskusji są z góry skazane na niepowodzenie.
Ja, w przeciwieństwie do wielu tu piszących, nie uważam, że rządzący to sami idioci. Na pewno jest we władzach pewien odsetek mniejszych lub większych debili, ale też na pewno na głupie decyzje mają czynniki, które nie są ogłaszane publicznie, a nie tylko głupota lub zła wola. Jedną z takich decyzji jest cena na zajęcia dodatkowe w przedszkolach. Wiadomo, że za taką cenę zorganizować zajęć się nie da, więc ogłoszenie tej śmiesznej stawki jest raczej przyznaniem do pustki w kasie i ciche zlikwidowanie zajęć dodatkowych w ogóle. Dramatem samorządów jest przyznanie subwencji oświatowej na szkoły,a nałożenie obowiązku opłacania i szkół, i przedszkoli. Komplikuje to dodatkowo sytuację oświaty, podległej jednocześnie pod “dwóch panów” – z jednej strony samorządu lokalnego, z drugiej kuratorium i MEN.
Narzucając stawkę 1 zł za godzinę rząd dał nie tylko sygnał o swej niemocy, ale i o tchórzostwie. Bo przecież z tego samego budżetu oświatowego płyną pieniądze na katechetów. W świetle obowiązującej nas umowy międzynarodowej z Watykanem (konkordatu) państwo polskie jest zobowiązane do ORGANIZOWANIA zajęć z religii w szkołach, nie do ich finansowania.Jeśli by upowszechnić rozwiązanie zastosowane w przedszkolu, gdzie uczęszczają dzieci kol @Łukasza, mamy kolosalne oszczędności. 1 800 mln PLN podzielone na circa 1 milion przedszkolaków daje 1800 PLN rocznie, czyli przez 10 miesięcy każdy przedszkolak mógłby chodzić do przedszkola za grosze, lub wręcz za free. Była by to prawdziwa polityka prorodzinna, a nie finansowanie patologii w postaci becikowego. Ale strach klasy politycznej przed kościołem nie pozwala nawet na dyskusję w tej dziedzinie, mimo że w wielu ludziach budzi opór finansowanie -jak by nie było- funkcjonariuszy obcego państwa kosztem dzieci polskich obywateli
A może raczej chodziło o to, żeby nasi wspaniali samorządowcy musieli trochę pomyśleć o tym, jak zapewnić wszystkim dzieciom równy dostęp do tych zajęć dodatkowych? Zresztą to oni odpowiadają za funkcjonowanie tych placówek. Nie można wszystkiego widzieć przez pryzmat ekonomii. Myślę, że bardziej kumaci w urzędach gmin i miast będą szukali nauczycielki z szerszymi kwalifikacjami lub znaleźć inny sposób na finansowanie zajęć dodatkowych tak, żeby finanse rodziców nie decydowały sie o tym, kto w państwowej placówce może być na zajęciach podczas godzin funkcjonowania instytucji.