Wygląda na to, że wzrost cen srebra i złota napędził popyt na nie – posiadacze papierowych banknotów i cyfrowych zapisów na kontach korzystają z okazji żeby rzutem na taśmę załapać się na metal. Znajomi dilerzy sygnalizują puste półki.
Przy okazji ciekawostka. Sytuacja na rynku metali szlachetnych jest zaprzeczeniem prawa podaży i popytu o którym tyle było mowy podczas dyskusji o płacy minimalnej. Otóż po raz kolejny okazuje się, że wzrostowi cen towarzyszy opustoszenie półek. W teorii wzrost cen powinien zmniejszyć popyt i zwiększyć podaż – posiadacze metalu powinni chcieć sprzedawać i skonsumować wzrost cen. Tymczasem praktyka przeczy teorii.
Do sprzedania jest ostatnie 72 uncje srebra i trochę złota. Więcej będzie za około 2-3 tygodnie, z tym że nie wiadomo jakiej cenie. Zakup teraz oznacza przerzucenie tego ryzyka na sprzedającego.