Categories
Ekonomia

Odmienne spojrzenie na dług

Krzysztof ciekawie opisał wydarzenia nazywane ‘kryzysem argentyńskim’. Warto się jednak zastanowić nad szczegółami mechanizmu wpadania w takie problemy.

Zaciąganie kredytu to nic innego jak jak ‘podróż w czasie’ – przeniesienie konsumpcji z przyszłości do teraz. Możemy na przykład kupić sobie laptop po roku oszczędzania, ale oczywiście chcemy teraz, już i natychmiast. Identycznie jest z samorządami i państwami. Po poprzedniej kadencji zawsze zostają same długi, a nie oszczędności. Oszczędzanie jest nudne, obiecało się wyborcom najróżniejsze rzeczy, więc trzeba więc zadłużyć się jeszcze bardziej, aby ich choć trochę dotrzymać. Problem zadłużenia zostawi się następnej kadencji.

Zaczyna się życie na kredyt – państwo część pożyczanych środków marnuje, a za część umożliwia stopę życiową niemożliwą do osiągnięcia dla danego poziomu rozwoju gospodarczego danego kraju w danym momencie.

Podkreślić należy obiektywne przesłanki w różnicach stopy życiowej w różnych krajach. Porównywanie jakości życia emeryta w Polsce do sytuacji jego równolatka w USA jest absurdalna. Stany mają mniejszy odsetek emerytów i zadłużają się na ogromną skalę, dodatkowo Polska ma mikrą gospodarkę, z której zwyczajnie nie można ściągnąć dużych podatków. Nie można nawet marzyć, żeby żyć na takim samym poziomie.

Zderzenie z rzeczywistością następuje gdy dostępne źródła kredytowania ulegają wymaksowaniu i zamiast brać i korzystać należy rozpocząć oddawanie. Zwykle taki moment przychodzi gdy zadłużenie sporo przekracza 60% PKB i budżetu nie stać już na zwyczajne opłacanie odsetek.

Gdy nie da się już żyć na koszt kredytodawców i zaczyna się zaciskać pas jakość życia społeczeństwa gwałtownie spada, co prowadzi do gigantycznego oporu. Jak to, wcześniej stać nas było na to i tamto, a dziś ledwo na pół z tego. Ano tak, kredyt trzeba spłacić albo ogłosić bankructwo i pokazać kredytodawcom środkowy palec. I to właśnie powoduje opór – gdy zaciągano dług nikt nie protestował, czerpiąc frukty z zadłużania kraju, każdy cieszył się z ‘postępu’. Gdy następuje obniżenie sztucznego poziomu życia, do którego się przywykło, mamy barykady na ulicach.

Niezmiernie mnie dziwi, że emisja jakichkolwiek obligacji nie powoduje wybuchu zamieszek. Jasne jest bowiem, że wydrukowanie pierwszej obligacji jest pierwszym krokiem do zbankrutowania kraju. Jedyne wytłumaczenie jest takie, że zwyczajnie nikt nie zaprząta sobie głowy myśleniem. Ludzie, w większości wykazujący rozsądek nakazujący trzymanie się z dala od nadmiernego zadłużenia konsumpcyjnego, nie potrafią przenieść tej mądrości życiowej na całe państwo.

Co gorsza, dług państwa to czarna dziura zasysająca środki finansowe, które mogłyby być zainwestowane w sposób bardziej przydatny dla społeczeństwa. Jakże reklamowane ‘inwestowanie w obligacje RP‘ jest naprawdę nieefektywnym marnowaniem pieniędzy na wypłaty emerytur ubekom. Nam trzeba inwestować w przemysł, budownictwo i infrastrukturę, potrzebną temu krajowi zniszczonemu 60 letnia okupacją sowiecka i 20 letnia pseudo-liberalna gospodarką.

Zabawne, że Balcerowicz, ikona pseudo-liberalizmu, minister finansów 97-00, zadłużał kraj tak jak każdy minister finansów przed nim i po nim, ale dziś ma czelność firmować swoją twarzą otwarcie zegara liczącego dług publiczny. O ile zmniejszył pan dług publiczny w latach swego urzędowania, panie Balcerowicz, chciałoby się zapytać. I czy przypadkiem dług który teraz mamy, to w części nie dług który zaciągnął Balcerowicz, parę razy zrolowany i powiększony o 10 lat odsetek. (Redukcja polskiego długu i zamiana na obligacje Brody’ego to nie sukces Balcerowicza, w rządzie w tamtych latach, tylko swego rodzaju nagroda USA dla Polaków za obalenie komuny).

Nadal uważa się, że państwo ‘ma‘ jakieś pieniądze, które może ‘dać‘. ‘Państwo daje pieniądze emerytom‘, ‘państwo utrzymuje służbę zdrowia‘. Prawda jest taka, że państwo nic nie ma oprócz długów. Jeżeli dysponuje jakimikolwiek pieniędzmi, są to środki które gospodarka musi wypracować i które podatnicy muszą zapłacić, pomniejszone o odsetki od zaciągniętych kredytów i sztywne wydatki budżetowe. Zwykle wychodzi na to, że wynik takiego równania matematycznego zbliża się do bardziej do zera, niż ktokolwiek sobie wyobraża.

Share This Post