Budżet USA ma bardzo duże potrzeby, tak wielkie, że cała ludzkość planety nie jest w stanie ich zaspokoić. P. Adam Duda wyraża je w minutach świetlnych – ile minut musi biec światło wzdłuż wirtualnego stosu dolarów. Ekonomia staje się astronomią, domeną wielkich liczb. Wobec trudności z sfinansowaniu wydatków rząd p. Obamy łapie się wszystkich możliwych metod. Druk pieniądza już się dzieje, ale to za mało. Pojawił się pomysł, żeby okraść przyszłych emerytów – niech się przyszła administracja martwi. Być może jest to efekt zacieśniania współpracy i wymiany poglądów między aliantami w Afganistanie – niedawno p. Tusk i jego rząd zaproponował obcięcie składek na OFE – o ile przez chwile zapomni się o fakcie, że OFE są konstrukcją złodziejską. OFE pokazuje, że zwykły złodziej kradnie raz, a rządy są w stanie okraść wielokrotnie i to jeszcze w świetle prawa i ‘reformując’ sytuację.
Tak więc powraca koncepcja kradzieży środków zgromadzonych na prywatnych rachunkach emerytalnych 401(k) i ‘konwersja’ ich w annuity, czyli rodzaj rent. Oczywiście jest to pomysł reklamowany jako ‘wyjątkowo korzystny’, ponieważ zamiast ryzykownych zysków giełdowych przyszły emeryt dostanie ‘pewny i stabilny’ strumień wypłat.
Złodziejstwa w tym tyle, że trzeba przygotować specjalną listę zarzutów:
1. Konwersja miałaby przebiegać w sytuacji, gdy inwestorzy nadal liżą rany po ostatnim krachu na giełdzie. Żadna to okazja sprzedać tanio akcje, gdy być może lepiej byłoby poczekać aż druk pieniądza podniesie ich nominalną wartość.
2. Obecne niskie stopy procentowe powodują, że inwestor otrzyma papiery o niskim oprocentowaniu, w sytuacji gdy wszyscy rozsądni inwestorzy spodziewają się wysokiej inflacji. Posiadanie papieru o stałym oprocentowaniu w warunkach wysokiej inflacji to przepis na nędzę na starość.
3. Już dziś można wykupić podobne produkty na rynku.Gdyby się o to tak opłacało, ludzie by to kupowali. Pędu jakoś specjalnie nie widzę. Przeciwnie – widzę sporo reklam oferujących wymianę rent (np. otrzymanych w sprawach o odszkodowanie) na gotówkę. Ludzie generalnie wolą kasę a nie obietnice.
4. Inwestorzy stracą możliwość zarządzania swoim kapitałem (której to ich polscy koledzy – drodzy klienci OFE – nigdy nie mieli).
5. Renty są tak pewne, jak instytucja je wystawiająca. Za obietnice Skarbu USA nie dałbym złamanego centa.
Sytuacja w USA staje się identyczną kalką sytuacji w Polsce. Polski przyszły emeryt jest odcedzany z pieniędzy, których część od razu wypłacana jest innym emerytom, natomiast reszta ląduje w OFE, które część pieniędzy sobie zabierają a za część kupują obligacje państwa. W USA skradzione pieniądze wypłacane są przez lokalny ZUS a reszta ląduje w budżecie państwa. Prywatne oszczędności lokowane są w obligacjach i akcjach. I w obu krajach rządy chcą zawłaszczyć 100 % składek emerytalnych. W Polsce chce się obcinać OFE, w USA chce się obcinać 401 (k). Jak się jest sojusznikami, to trzeba iść ramię w ramię!
34 replies on “Renty”
“w sytuacji gdy wszyscy rozsądni inwestorzy spodziewają się wysokiej inflacji” – trudno się zgodzić z tą tezą, biorąc pod uwagę ciągle duży popyt na amerykańskie obligacje (też TIPSy!) przy śmiesznie niskich zwrotach. Ogólnie żadna część rynku nie wycenia w tej chwili istotnej inflacji, więc sentyment jest dokładnie odwrotny – prawie wszyscy inwestorzy spodziewają się inflacji w okolicy zera.
panika
dlatego napisał “rozsądni inwestorzy” 😀
To się okaże za parę lat – zobaczymy, kto dobrze obstawił. Nie wydaje mi się, żeby cały rynek obligacji był na dzień dzisiejszy nierozsądny.
kiedyś cały rynek kupował CDO
Zaciągnięte długi kiedyś trzeba spłacić. Ludzie myślą, że dług budżetowy spłacą kiedyś ich nieliczne dzieci i wnuki, a oni na emeryturze będą leżeć nad ciepłym morzem? To raczej ich fundusze emerytalne zostaną zagarnięte i nie nazwał bym tego kradzieżą. Następnym krokiem będzie ostre cięcie kosztów opieki zdrowotnej.
A moze w koncu ktos mi rzeczowo wyjasni w jaki sposob ma sie wykreowac ta slynna inflacja, ktora ma powstac (jakoby) w warunkach masowej destrukcji kredytu? Tak na moj losiowy, maly, zacofany rozumek brak jest linku w jaki panstwo mialoby spowodowac wyplyw gotowki na rynek. W warunkach kiedy okolo 20% spoleczenstwa jest bezrobotnych i nikt nie ma najmniejszej ochoty na branie jakiegokolwiek kredytu nie widze powodu dla ktorego np. cena maselka mialaby jakos drastycznie wzrosnac. Kto wtedy kupi to maselko? Wedlug mnie panstwo musialoby zorganizowac masowe prace spoleczne dajac ludziom do reki swiezo wydrukowane pieniadze, zeby inflacja ruszyla w gore.
@Takie Jeden Łoś
Jak do ściany… Państwo zobaczy że nikt nic nie kupuje bo nie ma pieniędzy więc rozda dużo pieniędzy. Handlowcy nagle zauważają że wszyscy mają dużo pieniędzy i wzrasta konsumpcja. Automatycznie traci zaufanie do dolara bo wszak co jest warte coś co ma każdy i to za nic. Ceny rosną. Rząd daje więcej kasy. Ceny rosną. Rząd drukuje tony kasy. Ceny przyspieszają…
@Ghanima
Co to znaczy “rozda duzo pieniedzy”. Byc moze jest to realne w PL, gdzie spora ilosc ludzi pracuje w tzw. budzetowce, ale jak ma to zrobic panstwo, gdzie wiekszosc ludzi pracuje w sektorze prywatnym, a reszta jest bezrobotna? Przeciez Ben nie bedzie biegal z workiem banknotow po ulicy i rozdawal pieniedzy bezrobotnym… Technicznie wedlug mnie “rozdac duzo pieniedzy” mozna tylko robiac na duza skale roboty publiczne.
Ghanima, problem w tym, że w żadnym cywilizowanym, rozwiniętym kraju po II wojnie światowej coś takiego się nigdy nie zdarzyło na większą skalę (przekraczającą jednorazowe czeki na 1-2 tys $). Oczywiście jest to możliwe, ale czy prawdopodobne?
@Panika2008
Zastanawiam sie, czy nie mozna zastapic robot publicznych zwiekszaniem zatrudnienia w sektorze finansowym i zwiekszeniem tam i tak juz rozdetych pensji. Zaczelo mi to chodzic po glowie po lekturze wpisu Gwiazdowskiego pt. “REKAPITALIZACJA INSTYTUCJI FINANSOWYCH”, gdzie znalazlem fragment”:
>Ale ciekawsza jest ocena „wpływu aktu
>normatywnego na rynek pracy”. Otóż „projekt
>ustawy ma na celu zapobieżenie destabilizacji
>systemu finansowego, a co za tym idzie –
>gospodarki kraju, co pośrednio może mieć
>wpływ na rynek pracy, umożliwiając utrzymanie
>poziomu zatrudnienia w instytucjach
>finansowych”.
Czemu niby rzad sie martwi o utrzymanie poziomu zatrudnienia w instytucjach finansowych?
Może dlatego, że 3/4 pracowników różnych resortów obracających pieniędzmy było pracownikami GS, i prawdopodobnie, jeśli na to zapracują, trafią tam po zakończeniu swych kadencji? 🙂
Nie wydaje mi się, żeby dało się wygenerować tak duże pensje w sektorze finansowym, żeby wywołało to ogólną inflację. Pamiętajmy, że z punktu widzenia zarządów tych firm podnoszenie płac swoim pracownikom to rosnące koszty, więc nie będą robić tego z uśmiechem. OK, wypłacom paru traderom i managerom po ekstra bańce bonusu, ale co to jest w perspektywie całego rynku? A zatrudniać nowych pracowników raczej też nie będą, bo popyt na ich usługi spada, a nie rośnie…
Matko huto, wypłacą a nie wypłacom. Czytanie w internecie mi mózg wyżera.
401 (k) to odpowiednik naszych IKE, a nie OFE. Cynik9 już dawno ostrzegał, że nasz piękny kraj może w przyszłości znacjonalizować kasę z rachunków IKE. Teraz będzie nawet miał “know-how” od Amerykanów. Podobało mi się, jak na blogu jednego z domów maklerskich oferujących IKE pracownicy zapewniali, że IKE są bezpieczne, bo to nasza kasa i nikt nam jej nie może zabrać. Chyba do czasu aż obudzimy się i usłyszymy w radiu o nowym prawie które weszło w życie w nocy.
W Nowym Jorku juz zaczeli rozdawac kase;) Roboty publiczne jesienia ruszyly pelna para. Szczegolnie na obiektach, z ktorych niemalze nikt nie korzysta. Ciezki sprzet w akcji, kasa idzie na bzdurne remonty np. boisk do roznych amerykanskich sportow. Boisko takie jest zwykle uzyte kilka razy w roku, ale pieniadz wydany i sie kreci.
Mówimy o dużych wydatkach, nie o paru milionach na remonty boisk. Mówimy o skali projektów takiej, jak tama Hoovera, Golden Gate plus parę innych rzeczy razem wzięte, do odpalenia inflacji potrzebna jest góra pieniędzy.
A to nie sa duze wydatki? 😉
The new federal budget represents a broad increase in funding for urban programs. New York in particular is to benefit greatly from the new spending plan.
* Under Obama’s new spending plan, grant money to help low-income, working families afford child care will effectively double, to $168 million.
* Funds for early childhood education are expected to jump by 14%.
* Families that depend on food stamps will see a 51% increase in their monthly checks.
tutaj mily link:
http://www.nydailynews.com/news/politics/2009/02/26/2009-02-26_obama_budget_impact_its_like_christmas_i.html
Co ma wplyw, jesli nie to. Ile w takim razie trzeba wpompowac, zeby nakrecic inflacje?
Potrzebna jest kwota, która stanowi istotny procent całego M3, które wynosi 14 bilionów dolarów, i to nie rozłożona na lata inwestycji, ale wstrzyknięta szybko, w krótkim czasie.
@Panika
Widzę, że jesteś u mnie stałym i najbardziej aktywnym gościem. Nie chciałbyś przyjść do mnie pisać?
Chyba nie, z reguły nie mam aż tak dużo do powiedzenia, żeby ubrać to w pełny wpis. A jak już się zbierze, to publikuję u siebie. Na co dzień to takie losowe myśli 😉
@TJŁ:”A moze w koncu ktos mi rzeczowo wyjasni w jaki sposob ma sie wykreowac ta slynna inflacja, ktora ma powstac (jakoby) w warunkach masowej destrukcji kredytu?”
Nie wiem jak to zrobią (problem techniczny!), ale to jest logiczna droga postępowania dla USA. Inaczej Chiny i Arabowie ich wykupią. Oni muszą obniżać wartość US$, ponieważ większość kasy jest za granicą (łącznie z gotówką:).
@Hes
Szczegoly techniczne to zawsze w realnym zyciu jest tzw. “gwozdz programu”. Gdyby nie one to wszyscy bylibysmy wiecznie mlodzi, zdrowi, piekni, bogaci i szczesliwi.
Panika:
no, koszty nadchodzacej reformy healthcare to bilion dolarow. Co prawda rozlozone bedzie na pare lat, ale.
Do tego koszty placenia zasilkow dla wciaz rosnacej armii bezrobotnych. Do tego koniecznosc obsluzenia SSN. I pieniadze wpompowane w najrozniejsze programy. I finansowanie armii.
I oczywiscie obsluga juz istniejacego dlugu.
Mysle, ze kwota uzbiera sie w wysokosci wystarczajacej az nadto.
Tyle, ze nie bedzie to pewnie nic spektakularnego, juz raczej powolny, po kawalku upadek i degradacja.
W koncu w latach 70 jak USA zbankrutowaly to tez wcale spektakularne to nie bylo ani hiperinflacja nie szalala.
Ale ja wiem.
Kredyt (biznesy i konsumenci) jest ograniczony kwotowo i jego degradacja kiedyś się skończy. Druk pieniądza nie jest ograniczony i się nie kończy. W pewnym momencie skończy się kompensowanie długu, bo dług się zwyczajnie cały skończy. Wtedy zacznie być widoczna inflacja. A zaraz potem będzie hiperinflacja.
A skąd się bierze inflacja? Ze zwiększonej ilości gotówki w obiegu i zwiększonej prędkości jej pozbywania. Rząd drukuje coraz więcej. ZAWSZE w całej historii ludzkości kończyło się to inflacją. I tym razem będzie tak samo.
@ Takie Jeden Łoś
“Rozda duzo pieniedzy” już trwa i jest milion sposobów na zapakowanie tłumowi masowych ilości gotówki. Cztery banalne przykłady:
a. w trosce o utrzymanie stopy życiowej bezrobotnych, podnosimy zasiłki o 20% i przedłużamy wypłaty o pół roku (nikogo takie posunięcie nie zdziwi, ludzie z transparentami na jakiś czas znikną z ulic, a pieniądze zostaną w 100 procentach przejedzone),
b. dla zwiększenia dostępności usług zdrowotnych wprowadzamy 50-procentową refundacje kosztów podstawowych konsultacji medycznych (natychmiastowy wzrost kosztów prowadzenia gabinetów lekarskich = wzrost cen za wizyty),
c. by stymulować gospodarkę, dla chcących się budować, przygotowujemy program szerokich ulg podatkowych na najbliższe 2 lata (dopłaty do kredytów hip. już trwają; dom to też konsumpcja, krótki termin daje silniejszy impuls zakupowy),
d. dla wzmocnienia rolnictwa i dywersyfikacji źródeł energii, w ramach strategii zielonych pędów, wpisujemy na listę komponentów biopaliwowych jęczmień (wzorcowe szastanie pieniędzmi, a przy okazji kryzys zaopatrzeniowy w przemyśle alkoholowym).
Z wykrzesaniem hiperinflacji jest taki problem, że gotówki musi być w obiegu w nadmiarze. Teraz za dużo jest długu. Niskie stopy nie wystarczą. Innym czynnikiem pielęgnującym inflacje jest nadmierny popyt/niewystarczająca podaż. Z tym narzędziem h-flacja jest dostępna już po kilku miesiącach. Srebro pasuje jak ulał, bo już jest go malutko. Szalony jego wykup nie gwarantuje jednakże inflacji. W USA wszystko jest. A więc co może być katalizatorem inflacji przed odparowaniem kotła kredytowego? Oto jest pytanie.
@LOLek
Tani dolar? Im tanszy dolar tym drozsza ropa -> drozsza benzyna -> drozsze koszty transportu itd. Mamy wzrost cen na podstawowe produkty; zywnosc i paliwo.
Moze tak byc?
@LOLek
ad a: wg budżetu SUIESO na 2010, na zasiłki (federalne i stanowe) wydane zostanie nie całe 90 mld $. Zwiększenie tej kwoty o 20% dodaje 18 mld $ świeżej gotówki w systemie.
ad b: amerykanie wydają rocznie na wszystkie wizyty (konsultacje) u lekarzy (nie tylko podstawowe, również specjalistyczne) ok. 480 mld $. Wzrost o 50% daje 240 “świeżych” mld $. Kwota znacznie zawyżona, bo na pewno w 480 mld $ duża część, jeśli nie większość, stanowią koszty specjalistów.
ad c: nie znalazłem informacji, ile wynoszą łącznie rocznie podatki od nieruchomości w USA; szacuję to w następujący sposób: rozpiętość podatków od nieruchomości w USA jest w granicach 0-3%, powiedzmy średnio 1.5%; wartość nieruchomości podległych opodatkowaniu to plus minus 20 bilionów $ (debt/equity jest ok. 50%, łączna wartość hipotek to 10 bil; może być to nieco zaniżone); 1.5% * 20 bil = 300 mld; sfinansowanie dodrukiem połowy tych podatków daje 150 mld świeżego pieniądza.
O co chodzi z punktem c – nie mam pojęcia, ale nie ma on najwyraźniej związku z polityką monetarną.
Razem z wszystkich Twoich pomysłów na inflacyjną anihilację USA mamy 408 mld $, i jest to raczej zawyżony szacunek.
Przypominam że pierwszy bailout opiewał na 700 mld, a wzrost M1 od początku kryzysu to 360 mld $ – i efekt inflacyjny jest żaden. Kolejne 400 mld $ może wywołałoby lekkie wahnięcie, ale do wywołania pożądnej inflacji jest potrzebne więcej…
Mam pewien pomysł – co ze sfinansowaniem deficytu budżetowego ? Oczywiście, część zostanie sfinansowana kasą ściągniętą z rynku (obligi). Ale co z reszta, zmonetaryzowaną ? Chciałbyś się na ten temat wypowiedzieć ?
@Nonbeliver
Tok rozumowania całkowicie poprawny, ale…
Tani dolar nie będzie skuteczny w roli podżegacza. USA są drugie w światowym wydobyciu ropy, pierwsi/drudzy – gazu, drudzy – węgla, pierwsi w energetyce atomowej (paliwo rosyjskie). Nie jest tak, że w piecu palą kukurydzą, a baki zatykają turbanem. Mają znaczący wpływ na podaż surowców energetycznych, tzn. cenę. Drugi aspekt to żywności – w Ameryce Pn. jest jej pod dostatkiem. Dla tych, którzy pobierają food stamps cena jest bez znaczenia. Ci którzy płacą z własnej kieszeni, jedzą za dużo (wystarczy się rozejrzeć) – wychodzi na zero. Biedak nie wywoła inflacji, bo nie ma czym, a bogatszy – bo (jak na razie) nikt mu nie da.
Cena dolara nie ma większego wpływu na cenę produktów krajowych. Inflacja to nie podwyżka ceny, ale proces sukcesywnego drożenia wszystkiego, metodą wypychania gotówki na rynek. Czyli do przedstawionego przez Ciebie łańcuszka trzeba wstawić wzrost płac (bez określania czy roszczeniowy czy populistyczny). Dla hiperinflacji wzrost ten musi być nadmierny (co m.in. paradoksalnie doprowadziło do ponad 80-procentowego bezrobocia w Zimbabwe).
Dygresja energetyczna: W latach ’60 osobówka w Stanach zużywała 30 l/setkę, w ’80 zeszli do 20, teraz zejdą do dziesięciu. I jaki kryzys? Ropa po 80 USD/b jest zwyczajnie za tania i promuje niegospodarność (ale wydobycie kosztuje średno 15-30, więc to jest OK).
@Doxa #23
Za długo pisałem i mój końcowy akapit w #24 niczego już nowego nie wnosi.
No mogą spróbować bezpośrednio finansować deficyt dodrukiem, ale to spowoduje raczej szybką reakcję rynków finansowych – bunt “bond vigilantes” i stopy znacznie wzrosną, co utrudni im refinansowanie długu. Oczywiście mogą iść na całość i już nic nie refinansować, olać rynki finansowe i wesoło sobie dodrukować, no ale w takim scenariuszu ich gospodarka przestałaby praktycznie istnieć w ciągu kwartału i zarówno Obama – co by o nim nie mówić – jak i Ben i Timmy sobie doskonale z tego zdają sprawę.
Podobnie właściwym pytaniem jest: czemu rząd i BC Japonii od 1990 nie finansują szalonym dodrukiem swojego deficytu, tylko się zadłużają? Ano jedną z odpowiedzi jest też: bo tak taniej! Jak się ma zapewnione tak tanie finansowanie na szerokim rynku, to nie ma sensu posuwać się do dodruku.
Tak mi się przynajmniej wydaje 😉
@Panika
Tylko to już się dzieje – monetaryzacja długu jest ‘faktem dokonanym’.
I powiem więcej – nie ma innego wyjścia niż dalsza monetaryzacja. Został przekroczony punkt, który nazywa się w aeronautyce – point of no return. Po prostu nie ma takich zasobów pieniężnych na planecie, które umożliwiły by sfinansowanie potrzeb budżetowych. A oszczędzać rząd nie ma ochoty. Więc kurs będzie kontynuowany aż do zatopienia USS Dollar.
Są takie zasoby. Inne państwa/twory polityczne drukują tak samo, albo i szybciej, niż USA. Ale różnie może być w przyszłości.
@panika2008 #26
Dziękuję za fachowe opracowanie zajawek wymienionych w #24.
Jak pisałem ‘jest milion sposobów’, a te wymienione wziąłem z niczego czyli z głowy. Na szczęście nie jestem księgowym, niestety nie jestem kreatywny (albo odwrotnie). Żywię przekonanie, że rządowa ekipa jest w stnie przesączyć na rynek o rząd wielkości większe ilości pieniądza, bez zrzucania go z B-52.
To, że to jest możliwe nie przesądza, że tak będzie. Jednak bardziej liczę na instynkt samozachowawczy FED-u, a w konsekwencji scenariusz okołojapoński czyli (w perspektywie dekady) przetrwanie USD, jako że nie widzę realnej alternatywy globalnej dla tej waluty.
1. Problem zadłużenia jest do przeskoczenia. Państwo wypuszcza obligacje np stuletnie zeroprocentowe, z ich “sprzedaży” do FED (nikt inny nie kupi) rząd zdobywa cash by spłacać na bieżąco odsetki i kapitał od jeszcze istniejących obligacji w rękach instytucji i obywateli. Gdy ostatnia taka obligacja zostanie spłacona cały zapas obligacji stuletnich leżących na składzie FED (niech to będzie i kwadrylion dolarów nieważne) zostanie dekretem unieważniona. Dług zniknie jak zły sen. U nas ten motyw nie przejdzie, chyba że zaimplementujemy rozwiązania zza oceanu. Tą samą drogą będzie musiała pójść cała UE żeby uniknąć rozpadu euro.
2. Spirali inflacji winna jest dużej mierze chciwa natura człowieka. Firma która ma stabilną przez lata sprzedaż to zła firma bo nie ma “dynamiki zysku”. To pogoń za nieuzasadnionym zyskiem napędza podwyżki. Możliwości cięcia kosztów są ograniczone. Sam robię w branży której ceny są “regulowane” przez URE a i tak każda spółka (moja też) umie “podkręcić” wirtualne koszty i podnieść ceny energii. W efekcie rośną koszty produkcji u innych i tak w kółko co roku to samo. Obniżek cen jeszcze nie spotkałem.
@Przemyslaw Slomski
> Tylko to już się dzieje – monetaryzacja
> długu jest ‘faktem dokonanym’.
> I powiem więcej – nie ma innego wyjścia
> niż dalsza monetaryzacja.
Monetaryzacja to jest piekne slowo, tylko nijak nie wyjasnia jak swiezo wydrukowane przez FED pieniazki maja trafic w duzej ilosci do szerokiego odbiorcy, ktory JAKO JEDYNY moze wykreowac (hiper-)inflacje cenowa.