O stanie danej rzeczy można się przekonać dopiero wtedy, gdy zechce się ją użyć. Jutro wielka defilada w Warszawie, która ma pokazać potęgę naszej armii. W dniu 15 sierpnia 1939 roku odbyła się defilada Wojska Polskiego, która również była dowodem niezniszczalnej potęgi armii:
Potem był reality check i już 5 października 1939 odbyła się parada niemiecka:
Polska armia, tak jak poprzednio, jest warta funta kłaków. Układ jest identyczny jak poprzednio, mamy zatrzymać pierwsze uderzenie Niemców Rosjan i związać ich siły, aby alianci mieli czas zorganizować obronę swoich krajów. Polska armia może by się sprawdziła w trzech sytuacjach – gdyby trzeba było naraz wypić dużo wódki, gdyby trzeba było przebić się na Węgry albo gdyby trzeba było stawić opór siłom zbrojnym Czech lub Słowacji.
Jako, że blog ten jest czytany w dużej mierze przez wybitnych strategów, którzy nie tylko wygraliby Powstanie Warszawskie ale również tymi siłami zdobyliby Berlin, nie muszę tłumaczyć, że prawdziwość powyższej tezy potwierdza dyslokacja baz amerykańskich w Europie. Bazy w planie ofensywnym stawia się jak najbliżej granicy, w planie defensywnym w takiej odległości, aby dotarcie wroga do nich zajęło tyle czasu, ile potrzeba na rozwinięcie sił i osiągnięcie pełnej zdolności bojowej. Brak baz NATO w Polsce = Polska nie będzie broniona przed agresją inaczej niż notami dyplomatycznymi i telefonami z Białego Domu. NATO tak samo jest gwarancją bezpieczeństwa Polski jak Porozumienie Budapesztańskie było gwarancją bezpieczeństwa Ukrainy. Kto mówi inaczej jest ciężkim kretynem lub rosyjskim agentem.
Jak działa państwo polskie miałem się okazję dziś przekonać. Spróbowałem wezwać karetkę pogotowia. Okazało się, że system ratowniczy jest tak samo sprawny jak za hitlerowskiej okupacji. W miłej rozmowie telefonicznej poinformowano mnie, że to normalne, że w szpitalach nikt nie odbiera telefonu, ponieważ oni tam zajmują się poważniejszymi sprawami niż gadaniem przez telefon. Potem dowiedziałem się, że karetek prawie nie ma i jeżdżą one tylko do umierających. Natomiast jak ktoś jest nie do końca umierający, to może sobie pojechać do przychodni i poleżeć trochę na podłodze albo na zestawionych krzesłach. Od takiej terapii stan zdrowia polepsza się i wychodzi się na własnych nogach, albo raptownie pogarsza, wtedy może w końcu przyjedzie karetka, o ile jakaś akurat będzie wolna.
Przed oczami stanął mi system medyczny schyłku imperium Habsburgów, sportretowany w “Szwejku”. Po co ludzie mają rozbijać się ambulansami i potem zdychać w szpitalach, niech lepiej zdechną w okopach własnych domach. A na większość chorób zbawienne działanie mają legendarne obiadki serwowane przez kelnerów w polskich szpitalach. Konsumpcja owych przysmaków przypomina lizanie chininy – od tego choroba nabiera stracha i ucieka.
Trzeba pamiętać, że obecnie mamy zadowalający stan publicznej służby zdrowia, biorąc pod uwagę sytuację demograficzną. Za 20 – 30 lat system będzie skrajnie niedofinansowany i skrajnie przeciążony schorowanymi staruszkami. Fakt zanikania karetek i zastępowania lekarza w załodze noszowymi (szumnie nazywanymi ratownikami medycznymi) wskazuje wyraźnie kierunek trendu. Za dekadę czy dwie zamiast karetek pogotowia będziemy obserwować ratownictwo oparte na następującej procedurze – najpierw przyjedzie ksiądz z ostatnimi namaszczeniami, a potem na rowerze przyjedzie noszowy aby wypisać akt zgonu.
Jedyny ratunek to znajomości w służbie zdrowia. Chętnie poznam medyka z Wrocławia, który lubi złoto inwestycyjne.
18 replies on “Reality check”
Zgadzam sie calkowicie. Rozklad baz Rosji i NATO dowodzi gdzie leza granice “wytrzymalosci politycznej” obu stron http://bobolowisko.blogspot.com/2015/02/dlaczego.html
Haha, ja dzwoniłem niedawno na policję.
– Nie będziemy wysyłać patrolu. Najlepiej aby jutro rano przyjechał pan na komendę i złożył zeznanie.
W USA też w karetkach nie ma lekarzy. Co ma takie uzasadnienie, że zadaniem ambulansu jest jak najszybsze dowiezienie do szpitala, a nie leczenie i myślenie “na miejscu”.
Skoro chciałeś zamówić karetkę, to nie wiem po co dzwoniłeś “do szpitala”, nie dziw się, że jak wykręcasz numer w złym kierunku, to nie osiągasz efektu. No i ostatnie – karetka to nie taksówka (ale też nieprawdą jest, że jeździ tylko do zagrożenia życia).
Do szpitala dzwonilem spytac o sytuacje z przyjeciami pacjentow. Na pogotowie aby wezwac ambulans. Juz wiesz?
Co do zdecia nr 1 . Czy nie jest to defilada z okazji odbicia Cieszyna w 1938 r.?
Chyba tak, to jest cieszyn 😉
Odnośnie Szwejka – tu jednek standardy medyczne sa ustalone : lewatywa, i to należy wprowadzić szczególnie w lecznicach rządowych.
Odnośnie karetek: niedawno lekarz przyjechał karetką do znajomej z objawami zawału, zrobił EKG, popatrzył, nic groźniego nie widać i powiedział jak Pani uważa to może Pani pojechać do szpitala. Znajoma życie zawdzięcza koleżance , która kategorycznie zaordynowała szpital. Diagnoza rozległy zawał (na EKG w domu pacjęta – no problem) , koronografia, stenty. A w karetce był lekarz, młody i niedoświadczony niestety. Więc czasem lepiej w te pędy na noszach do szpitala, gdzie szanse sa większe.
Z wzywaniem pogotowia, policji i straży jest ogromny problem, ale to wynika w dużej części z zachowań wzywających. Kiedyś rozmawiałem z kobietą pracującą w powiatowym centrum ratownictwa (czy jakoś tak), mówiła, że ciągle mają telefony od ludzi. którzy co chwile “czują czad”, każdego dnia “mają zawał”, a ich “dziecko zaraz się udusi”.
Nie brakuje też głównie starszych ludzi dzwoniących co kilka godzin, bo widzą na ulicy “złodzieja, który obserwuje ich dom”. Podobno starych paranoików jest najwięcej. Później dzwonią na 112 albo policję i robią awantury, że patrol przyjechał i nie aresztował mordercy i złodzieja, za chwile znowu telefon o złodzieju przed ich domem i tak w kółko. 🙂
Do wszytskich takich zgłoszeń trzeba wyjechać, uwiązać tym samym załogę i pojazd.
Wniosek: w razie gdy się pali, masz atak serca albo jesteś napadnięty licz tylko na siebie.
może po prostu w Jałcie się tak dogadali na strefę buforowę jak pomiędzy Koreami
Na klubie rzymskim powiedzieli że Polaków ma być 15 mln, a teraz wystarczy się rozglądnąć po bliski czy ludziach – schorowane, otyłe, stare i bezradne. I ja zaczynam być okazem i zdziwieniem jak można być tak szczupłym. Lekarze to kupa śmiechu i kupa dezinformacji, najlepiej widoczne jest to np. przy szczepieniach, gnój nie poinformuje cie o niczym, a ulotkę nie pokarze, ciekawe czy sobie by to zapodał? Mam nieomylne poczucie że depopulacja jest w toku.
Doxa i jego źródła kłamią. Tego można się było spodziewać po człowieku ubliżającym Św. Kościołowi.
W kraju o “niezlej demografii” jak na Europe zwanego UK vel GB. Posiadajacy najwiekszy NFZ na swiecie zwanym z angielska NHS ktory ma budzet wiekszy od calego operetkowego kraju nadwislanskiego zwanego Polska jest jeszcze gorzej.
Komandosi w tym “powaznym” panstwie umieraja na udar cieplny po przebiegnieciu parunastu kilometrow w upale 30stopni. Ale jest to kraj powazny ktory bije swoja zlota monete z wizerunkiem HM.
Moral z tego przyszlo nam zyc w parszywych czasach i analizowanie tego faktu albo biadolenie nad swoja niedola tego nie zmieni. Trzeba brac przeciwnosci na klate albo siedziec w kacie i czekac na smierc.
A czy człowiek ubliżający Św. Kościołowi zaczął już rozmawiać sam ze sobą? Nie widzę nigdzie w komentarzach żeby ktoś zarzucał, że Doxa i jego źródła kłamią 🙂
Jako wybitny strateg stwierdzam że nisko nas (strategów) cenisz – wygrać PW było bardzo łatwo i wie to każdy dziś ( po prostu trzeba było wybrać inny termin 🙂
Co do obecnego stanu tej armi to – niestety – raczej pełna zgoda.
Proporcionalnie jest ona jednak znacznie słabsza niż ta z IIRP ( w każdym prawie aspekcie – tylko generałów ma chyba podobną ilość )
Dlatego też cenić powinniśmy rady starych dobrych wojaków – a lewatywa pomaga nie tylko komandosom ale też jest dobra na większość chorób cywilizacyjnych
Co do rozkładu służby zdrowia to całkowita zgoda, przytoczone anegdoty to już sprawy powszechne z tego co się słyszy na codzień… jednak lepiej jest żeby ten system szybko padł (tak czy siak padnie), wtedy można “przygotować się” do funkcjonowania bez opieki zdrowotnej w czasach pokoju, w zbliżających się warunkach wojennych i na szybko będzie to trudniejsze.
Poznań leży i kwiczy. Burza, dmuchneło, popadało, gałęzie na ulicach, ulice zalane, autobusy nie przejadą, brak zasilania – tramwaje także, w domach ciemno, wody brak… Nie potrzeba Bundeshwery…
Zastanowić się można, czy w razie “W” większe szanse sa na wsi? Prądu brak, za chwile hydrofor straci ciśnienie, zostaje ręczna pompa, dobrze że jest gaz – można nagrzac kuchenką… I mniej tłoczno do pompcy humanitarnej, ale lekarz dalej… ech nie wiem… Dokąd wiać? Nowa Zelandia? Chiny blisko… Argentyna?
Zwiejesz do Argentyny i tam czekają na ciebie pełne żywności schrony, masa paliwa, broń i służący? Ogarnij się – zwykłą kryzysowa sytuacja. Przeżyliśmy Ruska, Tuska to i burze przeżyjemy.
Ja pytałem pod kątem W, tj. ataku kacapów.