Zapoznawałem się przez weekend z materiałami, którymi karmi się studentów rachunkowości w PL. Spośród szkół ekonomicznych reprezentowana jest jedynie ta spod znaku Keynesa. Lektura przynosi przerażające wnioski – młodzież jest tak samo indoktrynowana jak za PRL, różnica jest tylko taka, że marksizm-leninizm i gospodarka planowa zostały zastąpione przez keynesizm. To zdumiewające odkrycie, bo przecież nikt nie trzyma wykładowców pod karabinem, jak za czasów Stalina. Prawdopodobnie większość z nich zwyczajnie w to wierzy, tak jak spora część ludzi wychowanych w PRL wierzyła w sojusz robotniczo-chłopski i walkę o społeczeństwo bezklasowe.
Za kilkanaście lat współczesne podręczniki keynesizmu mogą przejść do lamusa tak samo jak Myśli Lenina. Ludzie będą się łapać za głowy, jak można było być tak naiwnym i wypuścić na wolność dżina inflacji.
Keynesizm oparty jest na założeniach niemożliwych do realizacji w obecnych warunkach. W czasie jego powstania w systemie znajdował się pieniądz złoty i srebrny, było co dewaluować. System miał rezerwę, którą można było zagrabić i zużytkować dając kopa gospodarce.
Deflacja towarzysząca Wielkiej Depresji była jak duszenie się ognia bez powietrza. Dewaluacja dolara była jak dopuszczenie świeżego powietrza, co rozpaliło ‘ogień’ gospodarki. Dziś w sytuacji ogromnego zadłużenia państw i waluty papierowej dalsze zadłużanie i rozwadnianie waluty jest jak dolanie benzyny do ognia. Jedyny możliwy efekt to wspomniane bankructwa kolejnych krajów i fala globalnej inflacji.
Na tym właśnie polega Pułapka Keynesa. W przeszłości trik skutkował lekkim zeszmaceniem waluty i kradzieżą oszczędności społeczeństwa (podatek inflacyjny). Dziś ten sam trik spowoduje bankructwa rządów i inflacje.
Co gorsza, większość ekonomistów na świecie nie zdaje sobie sprawy z realiów życia w gospodarce o wysokiej inflacji. My Polacy znamy to z lat 80tych. Kontrola cen prowadzi do pustych półek (nikt nie sprzeda litra mleka po cenie urzędowej 5 dudek, gdy koszt wytworzenia wynosi 10 dudek). Dodatkowo wysoka inflacja oznacza zanik kredytu konsumpcyjnego. Kredyt w środowisku kilkunastoprocentowej (i wyższej) inflacji nie istnieje, nikogo nie stać by kupić dom czy samochód na kredyt.
Dla gospodarek światowych opartych na konsumpcji, opartej z kolei na zakupach na kredyt, wysoka inflacja to zagłada. Istnieje uzasadnione ryzyko, że dalsze stymulowanie metodą Keynesa doprowadzi do szybszego wzrostu cen. Wtedy rządy będą musiały płacić większe procenty za pożyczenie pieniądza. W końcu mogą nie być w stanie zgromadzić z podatków wystarczająco dużo środków, by spłacać odsetki. Pozostanie tylko druk, dalszy wzrost inflacji i koniec z kredytami dla ludności. To będzie koniec życia na kredyt, koniec ‘świata rozwiniętego’ jaki znamy.
Argentyna kiedyś była najbogatszym krajem regionu. Dzięki szalonej polityce gospodarczej kraj ten stał się synonimem nawracających kryzysów monetarnych. Kolejne fale podaży pieniądza prowadziły do kolejnych hiperinflacji a nie do wzrostu gospodarczego, jak chciałby Keynes. Do dziś pamiętamy wymyślone tam rozwiązanie pod nazwą systemu argentyńskiego, stosowane w Polsce w latach 90tych. Być może za kilka lat grupa Amerykanów będzie się musiała składać co miesiąc po kilka milionów dolarów, by wylosować ze swego grona jednego szczęśliwca, któremu grupa zakupu nowy samochód.