Nasza klasa to kapitalny pomysl. Daje to okazje do powrocenia wspomnieniami do czasow sprzed 20 lat. Moge spojrzec z perspektywy czlowieka doroslego na to co sie wtedy dzialo w komunistycznym szkolnictwie.
Moja zona pracuje jako m.in. jako pracownik spoleczny w tutejszych szkolach. Poniewaz opowiada o swojej pracy znam wszelkie rodzaje patologii wystepujacych w rodzinach i to jak one przejawiaja sie u dzieciakow.
Z perspektywy czasu widze, ze nasza szkola pelna byla wszelkich przegiec i patologii. Dzis mysle, ze sporo bylo dzieci bitych i z rodzin alkoholikow. Podejrzewam, ze byly tez przypadki wykorzystywania seksualnego. Byl tez przypadek czysto psychiatryczny, kolega S. dawal wrazenie stalego przebywania w psychiatryku.
Oczywiscie, wszedzie takie przypadki sie zdarzaja, na calym swiecie (choc w rodzinach murzynskich czesciej 😉 ) ale w komunistyczno-patrialchalnym spoleczenstwie lat 80 panowala totalna i bloga nieswiadomosc. To ze o pewnych rzeczach sie w Polsce nie mowi, bo to tabu, to nie znaczy ze one nie istnieja. To ze na Zachodzie mowi sie np. o wykorzystywaniu dzieci przez ksiezy a w Polsce nie, nie znaczy ze w Polsce takie przypadki sie nie zdarzaja. Po prostu sie je tuszuje, bo czy to mozliwe zeby ksiadz dobrodziej dotykal dzieciaki po siusiakach – oczywiscie ze nie.
Pamietam ze byla u nas jakas tam pielegniarka szkolna, ale psycholog czy pracownik spoleczny to jak bajka o zelaznym wilku. W sumie chyba trzeba pozazdroscic takiej dzieciecej naiwnosci tamtemu spoleczenstwu …