Wojna rosyjsko-ukraińska prowadzi do szeregu interesujących czy zadziwiających wniosków. Co chwila pojawiają się nowe. Być może warto je spisać.
Wnioski te są cyniczne. Z wojny zasadniczo nie ma wniosków innych niż cyniczne. Prowadzenie realpolityk także jest cyniczne. Tylko cyniczna polityka jest realna, czyli skuteczna. Romantyzm w wojowaniu prowadzi do stosu trupów po złej stronie – nie chodzi o to, żeby zginąć za ojczyznę, tylko o to, żeby za ojczyznę zginęło możliwie dużo żołnierzy wroga.
Lecimy z wnioskami, do przemyślenia czy dyskusji:
- Przy odrobinie szczęścia, sprytu i sprzyjających warunków terenowych można wygrać wojnę z dowolnym przeciwnikiem.
- Armia rosyjska ma dziś takie same problemy jak w roku 1914 i 1941. Prawdopodobnie są one odzwierciedleniem mentalności narodu rosyjskiego, w szczególności pogardy nie tylko do życia ludzkiego, ale do życia własnych żołnierzy.
- Ta wojna niezwykle wyczerpuje znamiona wojny domowej. Obie strony mieszkały w tym samym kraju, obie strony posługują się tym samym językiem i należą do tej samej kultury. Obie strony mają mnóstwo członków rodziny i znajomych po drugiej stronie frontu. Podobno nawet słuchają tej samej muzyki.
- Wojna udowodniła jak potrzebna była Ukraina dla bezpieczeństwa Polski. Gdyby nie Ukraina to wojna byłaby dziś w Polsce. Trzeba być wdzięcznym Ukraińcom, że wzięli to na siebie. Każdy zabity rosyjski żołnierz to jeden rosyjski żołnierz mniej do zabicia przez nas.
- Ukraina ma szansę wygrać tą wojnę, o ile Putler nie wywoła wojny atomowej. Ba, właściwie to wygląda na to, że Rosjanie nie będą tej wojny w stanie wygrać. Ewentualna okupacja Ukrainy będzie dla Rosjan pasmem codziennych starć z partyzantką.
- Osoby wierzące powinny codziennie modlić się, aby nie doszło do dalszej eskalacji. Wojnę na naszym terenie może jakość wytrzymamy. Wojny atomowej raczej nie. A dziś jesteśmy tak blisko od atomowej zagłady jak w 1962 czy 1983.
- Wyobraźmy sobie, że z jakiegoś powodu nie doszło do wojny Rosji z Ukrainą i zamiast tego Rosja zaatakowała Polskę z Kaliningradu i Białorusi. Wynik starcia mógłby być znacząco odmienny od tego, co się dzieje w Ukrainie. Przede wszystkim Polska nie ma takiej głębi strategicznej. Ukraina jest ogromnym krajem, do którego wrogie wojsko musi nie tylko wkroczyć, ale również pokonać setki kilometrów. Najeźdźca musi ogromnie rozciągnąć swoje linie zaopatrzenia i staczać mnóstwo kolejnych bitw. Najazd na Ukrainę przypomina najazd na Rosję. W przypadku Polski jest zupełnie inaczej, Warszawa leży 200 km od granicy. Polska nie miałaby czasu na powstrzymanie wroga do momentu zyskania sympatii Zachodu i uzyskania wsparcia. Poza tym polska armia jest dużo słabsza niż ukraińska.
- Wypominanie Rzezi Wołyńskiej nie ma sensu. Naturalnym jest to, że zmienia się strony i sojusze. Każde współczesne państwo ma wśród swoich sojuszników dawnych śmiertelnych wrogów. Kto nie wierzy, niech zastanowi się jakie relacje miały miejsce między obecnymi członkami NATO, takimi jak Niemcy, Francja i Wielka Brytania.
