Categories
Energia Polityka Survival Ważny Wpis

Izrael

Od dłuższego czasu w mediach porusza się temat rosnącego napięcia na styku Izrael – Iran. Można mieć wrażenie, że przygotowuje się opinię publiczną na sytuację kolejnej wojny. To co się dzieje w mediach przypomina mi stopniowanie napięcia jak przed najazdem na Irak czy Serbię.

Warto nadmienić przy tej okazji, że z perspektywy czasu obalenie Saddama było politycznym i strategicznym. Źle zdefiniowano najgroźniejszego wroga i źle alokowano siły zbrojne, ograniczone przecież ilościowo. Owszem, Saddam był krwawym dyktatorem winnym śmierci setek tysięcy ludzi i każdy myślący człowiek powinien odczuć satysfakcję oglądając jak zawisł na szubienicy. Ale z drugiej strony takich satrapów na świecie są dziesiątki, a zlikwidowano akurat tego. Myśląc jak szef sztabu trzeba dojść do wniosku, że dużo lepiej byłoby najechać Iran, którego społeczeństwo w dużej mierze, w odróżnieniu od irackiego, ma nastawienie prozachodnie. Po Saddamie wiadomo było, czego można się spodziewać, gdy tymczasem Iranem rządzą nieracjonalni i nieprzewidywalni religijni szaleńcy. Po zniszczeniu irackiego programu atomowego w ramach Operacji Opera wiadomo było, że nie będzie irackiej broni atomowej, gdy tymczasem program irański rozwija się bardzo szybko. Samo położenie przysłowiowej ‘łapy’ na ropie też nie tłumaczy ataku na Irak – w Iranie też jest co zagrabić.

Jestem przekonany, że bardzo prawdopodobna czy wręcz konieczna jest izraelska interwencja zbrojna w Iranie. Być może jedyną rzeczą powstrzymującą Izrael są zbliżające się wybory prezydenckie w USA – generałowie nie chcą brać na siebie odpowiedzialności za wpłynięcie na wynik wyborczy. Moje przekonanie wynika z tego, że Izrael jest zwyczajnie postawiony pod ścianą i nie ma żadnego wyboru oprócz ataku. Dopuszczenie do posiadania przez ajatollahów broni atomowej oznaczałby początek końca Izraela. Te malutkie państewko zamieszkuje tylko 7,5 miliona ludzi. Aby zetrzeć je z powierzchni Ziemi wystarczyłyby 3-4 atomówki. Pokusa dla Iranu by zniszczyć ‘Szatana’ jest duża i na takie ryzyko rząd Izraela nie może sobie pozwolić.

Sam atak jest niezwykle skomplikowany, co widać gdy popatrzy się na mapę Bliskiego Wschodu. Aby zaatakować Irak z Izraela trzeba przelecieć przez Arabię Saudyjską lub Syrię. W przypadku zaatakowania Iranu trzeba przelecieć nad Arabią Saudyjską lub Syrią oraz następnie nad Irakiem, w efekcie czego podróż robi się dwa razy dłuższa. Korzystanie z przestrzeni powietrznej kontrolowanej przez USA pociąga konsekwencje dyplomatyczne – Iran może uznać taki atak za rozpoczęcie wojny przez sojusz Izraelsko – Amerykański.

Izraelscy wojskowi nie są głupcami. Wiedzą dobrze, że dotarcie do obiektów irańskich jest trudne, tym bardziej że Irańczycy nie opalają się na leżakach, tylko zagrzebali się kilkadziesiąt metrów pod powierzchnią, oraz nie będą czekać z kwiatami, tylko z rakietami przeciwlotniczymi. Być może dojdzie do rozwiązania alternatywnego, mówi się na przykład o zniszczeniu sieci energetycznej. Wirówki zużywają ogromne ilości prądu i taki atak miałby sens.

Wyspiański był uprzejmy skompromitować się stwierdzeniem Niech na całym świecie wojna, byle polska wieś zaciszna, byle polska wieś spokojna. Już od kilkuset lat trudno zachować spokój w Polsce, gdy na świecie wojna, a wszelkie próby kończyły się wizytą obcych wojsk. W przypadku konfliktu o którym tutaj mowa konsekwencje dla Polaków będą bardzo poważne. Można sobie poczytać nieco danych które publikuje CIA. Wynika z nich, że Iran jest trzecim eksporterem ropy na świecie, dostarczając światu 2 523 000 baryłek dziennie. Gdyby zlikwidować system zaopatrzenia w energię elektryczną eksport spadłby do zera. Dla świata oznaczałoby to koszmarny kryzys energetyczny – nie ma takich zapasów mocy produkcyjnych u innych eksporterów, które pozwoliłyby na zastąpienie dostaw irańskich.

Cena paliw w Polsce zależy głównie od cen ropy razy kurs USD/PLN. Wiemy już, że kichnięcie w Barcelonie powoduje, że złotówka osłabia się o 5 %. Co stanie się, gdy dojdzie do poważnej zawieruchy? Jeżeli cena ropy wzrośnie 2-3 razy a złotówka zeszmaci się o kilkadziesiąt procent, ile będzie kosztować litr benzyny na stacjach? Być może to nie złoto jest najlepszą inwestycją roku 2012, tylko kilka karnistów w garażu.

Share This Post
Categories
Ekonomia Ważny Wpis

Kupić czy wynająć nieruchomość

Jest to podstawowy dylemat każdego singla lub rodziny, którzy nie posiadają jeszcze własnego kredytu hipotecznego. Zwykle takich osób nie przekonuje moja chłopska mundrość typu ‘jak mieszkanie jest tańsze od 80 czynszów to okazja do kupna, jeżeli droższe od 120 czynszów to mamy bańkę‘ albo ‘warto kupować takie mieszkania, z których czynsz pokrywa spłatę kredytu na jego zakup‘.

Zasada ‘Nikt nie narzeka na swój poziom IQ, każdy narzeka na swój poziom PLN’ powoduje, że powyższe argumenty są zwykłym marnowaniem śliny. Bardziej przemawia do wyobraźni ‘nie będę płacił jakiemuś Żydowi czynszu, wole spłacać swój 30 letni kredyt‘ niż ‘w przypadku braku pracy będę mógł zakończyć najem w mieście A i szukać pracy w innych miejscach kraju czy świata‘.

Na podstawie danych dostarczonych przez zaprzyjaźnionego blogera dokonałem kilku ciekawych obliczeń. Niestety, musiałem też dokonać kilku uproszczeń, na przykład mówiąc o mieszkaniu mam na myśli 2 pokojowe mieszkanie we Wrocławiu, które statystycznie ma powierzchnię 50 m kw. Biorąc pod uwagę spłatę kredytu brałem pod uwagę kredyt złotowy na 20 lat z ratami równymi. Proszę się nie czepiać szacunków liczbowych, są umowne. Takie komentarze nie będą przechodzić.

Oto juma, która w ogóle powinna zamykać dywagacje o tym czy bańka jest czy nie i jakie będą losy cen nieruchomości w Polsce.

 

Mój wykres pokazuje jednak coś innego. Oto porównanie miesięcznej spłaty kredytu za przeciętne mieszkanie 2pokojowe we Wrocławiu z miesięcznym czynszem najmu.

A tak wyglądają powyższe dane skorygowane o oficjalnie dane o inflacji:

Ma się wrażenie, że szczycie bańki czynsze realne wzrosły nawet o 50% i spadły już do normalnego poziomu. Spłaty kredytów momentami były nawet 250% wyższe niż przed bańką i nadal są w fazie powolnego powrotu do normalności.

Ważne jest zrozumienie faktu, że nabywcy przede wszystkim patrzą na miesięczne spłaty. Jeżeli dojdzie do wzrostu inflacji i oprocentowanie hipotek wzrośnie, to ceny nieruchomości będą musiały spaść, aby skompensować rosnące miesięczne raty kredytów. Dlatego wrażliwość cen nieruchomości na stopy procentowe i Libor/Wibor jest ogromna i jednocześnie zupełnie lekceważona i niezrozumiana przez publikę.

Czas teraz na rozważenie następującego scenariusza – co stanie się z rodziną kupującą mieszkanie teraz lub czekającą z zakupem 5 lat, w tym czasie korzystającą z najmu.

W przypadku kupna szacuję, że ciągu pierwszych 5 lat bank otrzyma 32 610 zł odsetek i 13 830 zł kapitału zasadniczego, łącznie 46 440 zł . Po pięciu latach cena nieruchomości wziętej w kredyt spadnie nominalnie z 331 100 zł do 218 221 zł. Zakładając, że po 5 latach dojdzie do sprzedaży mieszkania kredytobiorca będzie musiał dopłacić 112 879 zł, z zapłaconymi ratami całkowity koszt wyniesie 159 319 zł czyli 2 655 zł miesięcznie. W przypadku decyzji ‘nigdy nie sprzedam za tą cenę‘ strata będzie miała charakter tak zwanej straty księgowej – tak jak w przypadku zakupu akcji, które stanieją, lecz są nadal trzymane w portfelu inwestora.

W przypadku najmu kalkulacja jest prostsza, łączne czynsze wyniosą 97 489 zł czyli 1 624 zł miesięcznie. Wystarczy wziąć przeciętny czynsz za przeciętne mieszkanie, w tej chwili w wysokości 1 515 zł i pomnożyć razy 60, pamiętając o corocznej waloryzacji czynszu.

Kolejna zabawa polega na założeniu, że zamiast marnować pieniądze na kredyt, można je wydawać mądrze. Załóżmy, że wynajmujemy mieszkanie, ale wydajemy tyle, co zakredytowani. Przeciętnie 1 624 zł idzie na czynsz, a przeciętnie 1 031 zł odkładamy czekając na spadki cen nieruchomości, na przykład lokując w złoto.  Łącznie uskładamy około 9 uncji złota, zakładając wzrost ceny kruszcu o 15% rocznie będzie ono warte około 83 417 zł. Oszczędzając po pół uncji miesięcznie po 5 latach uzbieramy 30 uncji (prawie kilogram!) warte około 278 056 zł, co stanowić będzie nie tylko samo mieszkanie, ale również jego wyposażenie.

Innymi słowy, korzystając z najmu i czekając na sflaczenie bani na nieruchomościach można postawić się w dużo lepszej sytuacji niż jakikolwiek kredytobiorca. Oszczędzając po pół uncji złota miesięcznie można dojść do własnego mieszkania w ciągu niecałych 5 lat. Dlatego właśnie od lat “naganiam” na złoto, co wzbudza taką nienawiść u zakredytowanych komentatorów.

Swoją drogą nie do wiary, że znów muszę przechodzić przez to samo, przez co przechodziłem w USA w latach 2003-2006, gdy musiałem tłumaczyć lemingom co się stanie z cenami ich nieruchomości. Dokładnie to samo co dziś, te same mętne oczka, nie kumające buźki i stwierdzenia ‘ale przecież pan w banku powiedział, że ceny będą rosnąć‘ oraz ‘przecież my mamy taki duży kredyt, ceny na pewno nie mogą spadać‘. No i wspomniane już nieśmiertelne ‘lepiej nabijać kabzę banksterowi niż Żydowi’.

Share This Post
Categories
Polityka Ważny Wpis

Ukraina

Media w Polsce (bo ‘media polskie’ są terminem pustym) jak jeden mąż stają za Julią Tymoszenko. Wynika to tylko i wyłącznie z antyrosyjskich fobii właścicieli tych mediów i ich nienawiści do Janukowycza. W mediach nie przedstawia się go jako pół-Polaka, profesora prawa i ekonomii, lecz jako prorosyjskiego zbrodniarza czyhającego na życie Julii, zamierzającego zlikwidować resztki swobód na Ukrainie by wcielić ją do Rosji.

Dochodzi do tego, że prezydent Polski udziela wskazówek jakie przepisy prawne na Ukrainie należy zmienić. Ciekawe, jaka byłaby reakcja mediów w Polsce na wskazówki prezydenta Putina dotyczące polskiego kodeksu karnego.

W nagonce idzie o to, że Julię skazano za podjęcie niewłaściwej (z punktu widzenia prokuratora) decyzji politycznej. Politycy krajów leżących na zachód od Ukrainy uważają, że podejmowanie złych decyzji politycznych nie powinno być przestępstwem. Ja uważam dokładnie inaczej. Likwidacja Muammara al-Kaddafiego i Saddam Husajna oraz posadzenie Hosniego Mubaraka i Julii Tymoszenko jest krokiem w dobrym kierunku. Właśnie tego brakowało w Polsce w 1989 roku – powieszenia na strunie fortepianowej Kiszczaka i Jaruzelskiego. I tego brakuje politykom w EU – szczególnie ministrom finansów – strachu przed osądzeniem i odsiadką za błędne decyzje polityczne.

Wikipedia definiuje terroryzm jako ‘użycie siły lub przemocy psychicznej przeciwko osobom lub własności z pogwałceniem prawa, mające na celu zastraszenie i wymuszenie na danej grupie ludności lub państwie ustępstw w drodze do realizacji określonych celów. Działania terrorystyczne mogą dotyczyć całej populacji, jednak najczęściej są one uderzeniem w jej niewielką część, aby pozostałych obywateli zmusić do odpowiednich zachowań.’

Problem z terroryzmem od Zamachów Wrześniowych w 2001 rokiem nie polega na tym, że Zachodowi coś grozi. Nic mu bezpośrednio nie grozi, oprócz stopniowego zalewania żywiołem muzułmańskim, co nie ma związku z Zamachami i trwa niezależnie. Problem polega na tym, że w imię walki z terroryzmem prawdziwymi terrorystami stały się rządy państw zachodnich  i kierujący nimi oligarchowie, odbierając obywatelom resztki swobód obywatelskich. Masowe są podsłuchy (szczególnie w Polsce) i takie tworzenie ustawodawstwa, by na każdego obywatela dało się coś znaleźć. I są to działania naruszające prawo, jak w definicji terroryzmu, jawnie łamiące istniejące konstytucje, co kończy się kompromitacjami przed Europejskim Trybunałem Sprawiedliwości.

Czy Julia miała czyste ręce i stała się ofiarą reżimu? Wątpię. Na pewno miała dodatkowe frukty z zajmowanego stanowiska, kto wie, czy nowa sprawa o kierowanie zabójstwem nie ma jakiś podstaw. Julia, mimo miłego wyglądu i bycia lubianą przez media w Polsce, świętą nie jest, bo święci nie zostają premierami, szczególnie w dzikich krajach. Czy premierzy i ministrowie III RP mają czyste ręce? Wątpię. Afery wybuchające w Polsce i w innych krajach UE wskazują na wysoki stopień skorumpowania najwyższych funkcjonariuszy państwowych. Politycy (i urzędnicy) działają w poczuciu całkowitej bezkarności i to czego społeczeństwo potrzebuje to ich strach. Oni w końcu muszą zacząć się bać.

Share This Post
Categories
Ekonomia Ważny Wpis

Ekonomia

Od dłuższego czasu nie było na blogu ani słowa o ekonomii. Same skwary ocierające się o filozofie, a po co komu dziś filozofia. Wynika to z mojej wrodzonej skromności i niechęci do konkurowania ze ‘znanymi blogerami ekonomicznymi’ jak Trystero czy Wojciech Białek. W końcu nie wytrzymałem i postanowiłem napisać parę słów. Oczywiście skorzystają z tego inwestorzy najbardziej inteligentni, traktując ten wpis jako wskaźnik kontrariański i postępując dokładnie odwrotnie niż rekomenduję.

Ciekawa sytuacja ma miejsce na giełdzie w USA. Dla mojego niewprawnego oka wygląda to jakby indeks oscylował w kanale spadkowym i obecnie dotknął linii oporu. Interesujące, co stanie się dalej. Osobiście obstawiam odbicie się od tej linii, ale na przykład prezydent Obama trzyma kciuki za przebicie linii oporu, co dałoby w konsekwencji zmianę trendu na wzrostowy, a to z kolei ucieszyło by jego wyborców.

Do teorii o mocnym wpływie grawitacji na indeks DOW skłania również obserwacja trendu dla wskaźnika DOW/złoto. Jeszcze przez wiele lat będzie opłacało się siedzieć w złocie niż w akcjach. Skoro już mowa o tym co się opłaca, wiele wskazuje, że nieruchomości w USA są w idealnym momencie, aby się w nie zapatrzeć. Wskazuje na to ten wykresik:

Poziom cen zbliża się do mocnego wsparcia, historia pokazuje, że trudno będzie go pokonać. Do decyzji o zakupie skłaniają również oprocentowania kredytów hipotecznych – dla przypomnienia w Ameryce oprocentowanie kredytów hipotecznych jest zwykle stałe. Przy prawdziwej inflacji na poziomie co najmniej 8% taki kredyt to prawie całkowicie darmowy szmal – jedyna okazja w życiu, aby poczuć się jak prawdziwy bankster z kasą spadającą z nieba:

A co tam w Polsce, spyta wiele osób. Na to pytanie najlepiej odpowie poniższa piosenka:

Andrzej Rybiński "Pogoda dla bogaczy"

Poziom artystyczny jest żenujący, dużo niższy niż w rosyjskiej muzyce pop, ale gdy podstawi się za bogacza kraje rozwinięte, a za niebogacza Polskę, sprawa szybko się wyjaśnia. Nie spodziewałbym się niczego dobrego ani dla złotówki, ale dla polskich akcji. W szczególności dla cen nieruchomości w Polsce najbliższe lata będą upływać pod znakiem szukania kolejnych dołków, przeplatane z medialnymi doniesieniami, że to już koniec przecen i nieruchomości będą wyłącznie drożeć.

Share This Post
Categories
Ekonomia Ważny Wpis

Z euro do zero

Kilka dni temu Wybiórcza opublikowała spory artykuł prezentujący wady euro i wręcz konieczność zakończenia tej unii walutowej (nie mogę znaleźć linku). Wypowiadali się czołowi polscy eksperci, którzy poczuli się obrażeni faktem, że świat słucha opinii jakiegoś 10latka, a nie ich, starych dziadów, z tyloma literkami przed nazwiskiem i znajomościami wśród redaktorów.

Zresztą gówniarz nie mówi całkiem bez sensu, postulat zebrania całej gotówki (euro) Grekom i wydania im bezwartościowej makulatury (drachma) było już wiele razy trenowane w historii tej planety. Na przykład w trakcie I Wojny Światowej wszystkim Europejczykom odebrano złote monety i wydano makulaturę. Amerykanom 20 lat później. Za nieoddanie pieniędzy wprowadzano kary, dokładnie tak jak postuluje młody geniusz, z tym że on jest naiwny w sposób właściwy dzieciom i kary ustanawia dziecinne, a Hitler i Stalin wiedzieli, że czasem muszą się toczyć przestrzelone głowy. Fajnie byłoby odebrać jego rodzicom wszelkie oszczędności (o ile jakieś mają) i wydać im równowartość w banknotach do gry Monopoly. A potem niech idą zapłacić za jedzonko czy czynsz mieszkania. W szczególności niech zapłacą tymi nowymi pieniędzmi za edukację syna.

Stawiane są postulaty odwrotne, że to najsolidniejsze państwa powinny opuścić euro. Gdyby tak się stało o 12.00, to o 12.05 euro miałoby wartość drachmy lub peso… Gdy wprowadzano euro, nikt w Gazecie nie miał wątpliwości co do sensu wprowadzenia tej unii, dziś nikt nie ma wątpliwości że euro musi upaść. Zaprawdę, powiadam, geniusz ‘ekspertów’ i pracowników Gazety nie zna granic. Ale czy to znaczy, że przyjdzie czas, w którym zacznie się podważać sens istnienia strefy Schengen, idei integracji europejskiej, koncepcji oddawania władzy w ręce komisarzy unijnych? Może zacznie się poddawać w wątpliwość tak niepodważalną dziś tezę, że kolorowi przybysze z Południa powinni korzystać z tych samych praw i przywilejów co biali mieszkańcy Europy?

Najbardziej martwi to, że nikt z twórców euro nie oparł systemu na takich zasadach, które dałyby nieco większe szansę powodzenia. Nie mówię tu o standardzie złota, ponieważ historia wskazuje, że to za mało – wcześniej czy później przychodzi bandyta, który dewaluuje taki standard lub całkiem od niego odchodzi. Można sobie stworzyć syntetyczną walutę, nawet całkowicie papierową, ale bez deficytów. Łamiesz tą zasadę – wylatujesz z klubu na zbitą opaloną włoską czy portugalską twarz. Nierealne założenie, bo przecież politycy po to dochodzą do władzy, by wydawać nie tylko te pieniądze, które zedrą z podatników, ale również te, które pożyczą na wieczne oddania. Skoro tak, to koncepcja euro była równie nierealna.

A na koniec parę słów, HT Kelvin:

Share This Post
Categories
Ekonomia Ważny Wpis

Prognozy

Z racji nowego roku eksperci oraz ‘eksperci’ lubią stawiać prognozy. Moim zdaniem najbardziej trafnie ocenia rzeczywistość kolega Rybiński. Trudno o jeden linkowanie do jednego wpisu, warto zapoznać się z ostatnimi wpisami. Ujmując krótko, świat (a szczególnie Polska) będzie dryfować w kierunku Grecji i Węgier.

Codziennie ktoś pyta mnie ile będzie kosztować złoto. Gdybym wiedział na pewno, to grałbym na forexie z dźwignią 100x i po paru miesiącach przeszedłbym na zasłużoną emeryturę jak spracowany, trzydziestoparoletni policjant. Trudno określić, jak kształtować się będą ceny kruszców w krótkim horyzoncie czasu, ponieważ kurs podlega błądzeniu przypadkowemu, jak każda akcja spółki. Jeżeli dojdzie do panicznej wyprzedaży na giełdach, to ceny złota polecą gwałtownie w dół. Jeżeli dojdzie do kolejnej wojny w Zatoce, to złoto pofrunie w górę razem z ropą. Tak więc jest to typowa prognoza góralska – albo będzie lało, albo nie będzie.

Na szczęście dla mieszkańców Polski, którzy posiadają złoto oraz na nieszczęście tych, którzy są za głupi, żeby je mieć, w Polsce walutą jest złotówka, która charakteryzuje się tym, że trafnie oddaje stan gospodarki. Mówiąc krótko, złotówka pod względem swojej natury to szmata, i wcale nie różni się od złotówki Generalnej Guberni czy złotówki PRL. Wszelkie zaburzenia (a tych w 2012 czeka nas sporo) odbijać się będą na kursie złotówki do dolara, w którym z kolei wyceniane jest złoto. A to oznacza, że jeżeli w panice będzie spadać cena złota, to towarzyszyć jej będzie wyprzedaż i osłabienie złotówki, a to skompensuje spadek cen wyrażonych w dolarach. A gdy złoto poleci w górę przy okazji jakiejś wojenki w Iranie, to złotówka też się zeszmaci i złoto w Polsce poleci w górę jak na lewarze.

Innymi słowy, złoto jest najlepszym zabezpieczeniem przed zeszmaceniem złotówki, lepszym niż lokowanie w walutach obcych, które z natury są również walutami papierowymi i w dłuższym okresie czasu tracą wartość nabywczą.

Nie wykluczam, że przy sytuacji sprzyjającej (posiadaczom złota) zobaczymy jego ceny pod koniec roku na poziomie 10 000 PLN. W scenariuszu pesymistycznym będzie to 6 000 PLN. To moje widełki – czas pokaże na ile trafne.

Niestety są i wiadomości niekorzystne dla posiadaczy złota w Polsce. Pewne jest, że w tym roku dojdzie do spektakularnych przekrętów na Allegro oraz do implozji Schematu Ponziego, opartych na ‘inwestowaniu’ w złoto. Poszkodowanych ludzi będzie sporo, co na pewno odbije się szerokim echem w mediach. Z pewnością będzie to w smak mniej zamożnym rodakom, którzy jak powszechnie wiadomo cieszą się, gdy ‘Żyda szlag trafi’. Jezu, jak to zajebiście, że sąsiadowi stodoła płonie … No i jest to na rękę reżimowi, z ich perspektywy Polacy powinni topić oszczędności w legalnym Schemacie Ponziego obligacjach, a nie w jakimś tam złocie. Gdyby nie chęć utrzymania pozorów wolności gospodarczej, złoto już dawno byłoby zdelegalizowane.

Ilekroć rozmawia się ze zwykłymi zjadaczami mrożonego pieczywa (używając terminologii Rybińskiego) uderza ogromna ignorancja w temacie złota. Część moich rozmówców uważa, że jest to ‘bańka’ i ‘dokonywano nagonki jak na akcje’. Nie widzieli prawdziwej bańki, gdy portier sprzecza się ze sprzątaczką, jakie akcje kupić. Poza tym kto miałby robić taką nagonkę? Dilerzy, którzy mają groszowe marże i zerowe środki na reklamę w mediach?

Słyszałem też przeciwstawne opinie, jakoby złoto było ‘złotym expresem’. Tak naprawdę posiadanie złota to nie inwestycja, ponieważ nie przynosi odsetek. Złoto zabezpiecza przed inflacją – ukrytym podatkiem. Sytuacja, w której złoto uczyniłoby z kogoś bogacza musi wiązać się z ekstremalną sytuacją typu wojna czy naprawdę wysoka hiperinflacja. Co wtedy z tego, że złoto byłoby niesamowicie w cenie, gdy nie ma się pracy i normalnych dochodów, a na zakupy trzeba się wybierać z kawałkami złota. Nikomu nie życzę, aby dorobił się na złocie, raczej tego, by dzięki złotu nie okradł go własnoręcznie wybrany rząd.

Stawianie prognoz krótkotermoniwych jest nudne. O wiele ciekawsze są rozważania długofalowe, prognozy idące w dekady. Najbardziej martwi ryzyko wymierania gatunku ludzkiego, o wiele bardziej niż ryzyko ocieplenia. To nie są bezpodstawne obawy, niezaprzeczalnym faktem jest to, że Polacy wymierają. Gdzie znajduje się dno, jakiś poziom stabilizacji? Czy liczebność Polaków zatrzyma się na 30, a może dopiero na 20  milionach?

Również populacja świata jest zagrożona. Co prawda nadal rośnie, ale w obliczu kurczących się zasobów naturalnych wzrost ten jest ograniczony i w pewnym momencie musi się odwrócić. Co gorsza, ‘Arabska Wiosna’ wskazuje, że młoda część przeludnionych społeczeństw nie będzie spokojnie wymierać z głodu, raczej będzie podrzynać gardła sobie i komu tam jeszcze dosięgnie. Marsz na Europe i desant przez Morze Śródziemne już się dzieje, na razie pokojowo kutrami rybackimi, ale zawsze można je przerobić na torpedowe, a na pokład zabrać kałachy. Oprócz fali populizmu wywołanego światową Wielką Depresją 2.0 jest to największe zagrożenie wiszące nad światem w tej dekadzie.

Share This Post
Categories
Ekonomia Ważny Wpis

NYSE

W ostatnim wpisie trafiłem idealnie z tajmingiem. 10/10. Nie będę ukrywał, że piszę to z ogromnym zadowoleniem. Okazuje się, że po raz kolejny potrafię skutecznie przewidzieć zbliżające się wydarzenia, po stokroć lepiej, niż cała banda łże-ekonomistów w mediach. Ludzie, którzy mnie posłuchali kupowali złoto po 600-900 USD/oz i tylko dziś cieszą się kilkudziesięcioma dolarami zysku na uncji – a to jeszcze nie koniec jazdy złota. Ci, którzy mnie posłuchali i nie kupili bzdur o ‘ożywieniu’ nie stracili na giełdzie. Obecnie, tak jak w roku 1932, nie mamy do czynienia z żadnym ‘ożywieniem’ lecz z krótkim okresem korekty w czasie długiej depresji.

To, że DOW spadł dziś o prawie 6% to tylko połowa brutalnej prawdy, jako że indeks wyrażony jest w amerykańskiej łże-walucie. Rzeź wygląda bardziej obrazowo gdy DOW wyrazi się w złocie – spadek wyniósł dziś około 10% i obecnie DOW kupuje tylko 6,3 uncji złota! Lecimy w kierunku DOW na poziomie 1-2 uncji złota.

Wygląda na to, że na wnioski z analizy technicznej wstrzeliła się doskonale informacja o spadku oceny kredytowej USA. Okazuje się nagle, że jest tylko jeden walor o ratingu AAA i jest nim złoto – o ile ktoś go nie ukradnie to kapitał jest całkowicie bezpieczny. W przypadku jakichkolwiek innych walorów, choćby ‘najbezpieczniejszych’ obligacji zawsze jest ryzyko wyparowania wartości.

Należy się dobrze rozumieć – nie ma ryzyka, że USA odmówią spłaty swojego długu. Oni to po prostu zrobią bezwartościową walutą, prosto z drukarki. I tak wiec dziś złoto płaci 0% odsetek. 10 letnie obligacje dadzą 2,31%, z tym, że kapitał zasadniczy utraci większość swojej siły nabywczej – wobec tego obligacje mają oprocentowanie negatywne, mniejsze od 0% płaconego przez złoto. Na tym polega niski rating USA.

Wraz ze spadkiem ratingu Stanów duzi gracze zaczynają się budzić z ręką w nocniku. Roznosi się nieprzyjemny smrodek po firmach, które mają rządzić światem i odnosić wyłącznie zyski. Są na świecie organizacje posiadające sporo kapitału w obligacjach – banki, ubezpieczalnie, fundusze emerytalne czy choćby fundacje. Teraz okazuje się, że znajdują się w sytuacji klientów Madoffa, o tyle lepszej, że co prawda Madoff nie mógł drukować banknotów, ale jeżeli amerykański rząd będzie płacił za obligi świeżą gotówka, to będzie ona bezwartościowa jak banknoty w Monopoly.

Tak więc nadal utrzymuję, że czekają nas ciekawe czasy i to wcale nie koniec jazdy. Ba, ta właściwa jazda nawet się nie zaczęła. Tym, którzy uważają inaczej niż ja, proponuję kupowanie akcji lub krótką sprzedaż kruszców, najlepiej jeszcze z dźwignią finansową.

Share This Post
Categories
Ekonomia Energia Ważny Wpis

O co biega na Wyspie

Przez Wielką Brytanię przewala się fala protestów niespotykanych od poprzedniej Depresji. Nawet te strajki z czasów Margaret Thatcher będą nimi przyćmione. Naturalnie w mediach nie mówi się o co właściwie chodzi, naturalnie dlatego, że pismacy sami nie wiedzą.

Pierwszy powód jest identyczny jak taki sam, jak ten który spowodował rewolucję w Egipcie – olej. UK zużyła całe swoje zasoby ropy naftowej na bieżącą konsumpcję i jeszcze się zadłużyła, jakby tego było mało. Obecnie, gdy złoża zarówno ropy jak i kredytu są niemal wyczerpane, gospodarka ma coraz bardziej pod górkę. Tak to wygląda na wykresie:

Morze północne jest już prawie puste. Nafciarze na platformach mogą powoli zająć się wędkowaniem, bo spod dna nie ma już co pompować. (Na marginesie. Z jakiegoś dziwnego powodu nie pokazuje się takich wykresów w TV, nieprawdaż? Ktoś to widział w Fakcie? To może w Wyborczej? A jeżeli nie to dlaczego? Czy ten wykres jest nieprawdziwy? Nie ma znaczenia? )

Warto jeszcze raz spojrzeć na grafikę. Cały ten ogromny zasób został sprzedany, a kasa wpompowana w gospodarkę, dzięki czemu poziom życia mógł być nieporównanie wyższy niż to, co możliwe jest bez ropy. Miałeś chamie złoty róg...

Dokładnie tak samo było i jest w Egipcie. Nadwyżka w produkcji ropy była sprzedawana za granicę w zamian za żywność. Obecnie Egipt jest w spadku wydobycia i więcej zużywa na własne potrzeby niż produkuje. Do przeszłości należy sytuacja, gdy Egipcjanie mieli sponsorowane jedzonko i mogli się rozmnażać jak stonka. Coś jak kolonia bakterii na szalce Petriego, gwałtownie się rozrastająca gdy pożywienia jest pod dostatkiem. To straszne i zabawne, ale ludzkość w sensie biologicznym ma ten sam rozsądek i kieruje się tymi samymi pryncypiami co kolonia bakterii. Żreć aż się wszystko zeżre a potem najwyżej się zdechnie.

I teraz drugi (wtórny) powód niepokojów- cięcie tego całego socjału, sponsorowanego przez ropę z Morza Północnego i zadłużanie kraju. Nowy rząd doszedł do władzy w UK pod hasłami cięcia socjału. Przywileje ma kilkanaście procent społeczeństwa, większość jest im przeciw, ale te kilkanaście procent, gdy jest odcinane siekierami od koryta, potrafi nieźle wierzgać. A strajk kilkunastu procent społeczeństwa potrafi nieźle skomplikować życie całej reszcie.

Rząd UK zdaje sobie sprawę, że są tylko dwa wyjścia – albo ciąć wydatki ‘do kości’ albo podzielić los Grecji. O to toczy się gra! Brytyjczycy są prawdopodobnie najbardziej inteligentnym społeczeństwem świata i nie chcą iść w ‘scenariusz południowy’. Oczywiście dobro kraju ma gdzieś te kilkanaście procent, którym poziom życia spadnie, i którym ‘bliższa ciału koszula’.

Warto też zwrócić uwagę, że UK to nie jest kraj typu ‘demokratycznego’. Demokratycznych krajów dziś już nie ma, są tylko kraje o fasadzie ‘demokratycznej’, czyli zwykłe oligarchie, w których rządzą politycy wybrani są dzięki pieniądzom oligarchów. Wyborcy są potrzebni tylko do oddania głosu w taki sposób, jaki został zareklamowany w TV, najlepiej na jedną z dwóch partii, gdzie obie są sponsorowane przez tych samych oligarchów. Tymczasem UK nadal jest monarchią i nadal istnieje poczucie odpowiedzialności za kraj.

Obecnie cały świat jest jedną wielką beczką prochu i obawiam się, że lont został już odpalony. To co się dzieje jest pewnego rodzaju laboratorium – poszczególne kraje objęte niepokojami społecznymi objęte są nimi z powodu lokalnych Peak Oil’ów. Wkrótce cały świat będzie miał ten sam problem (końca ropy) i doświadczać będzie tych samych zjawisk społecznych (bunt zbiedniałych a nawet wygłodniałych mas). A im więcej zasobów będzie zaangażowanych w scenariusz libijski, tym trudniej będzie znaleźć zasoby konieczne do wdrożenia rozwiązań koniecznych do przejścia do gospodarki post-oil’owej.

Share This Post
Categories
Ekonomia Polityka Ważny Wpis

Obama

Z dużą dozą niesmaku przyglądam się wizycie Obamy w Polsce. Co za żenada. Przede wszystkim rzuca się w oczy pogarda rządzących do tych, którzy ich wybrali i którzy łożą na ich wypłaty. Typowa bananowa republika odwiedzana przez możnowładcę – lokalny lennik usuwa plebs i pachołków z gościńców, aby gość nie musiał oglądać ich prostackich gęb. Polscy politycy takim zagraniem poniżają wszystkich obywateli swojego kraju. Jak ktoś z komentatorów zauważył, przypomina to wizytę w Afganistanie i brakuje tylko czołgów ochraniających pałac prezydencki.

Ciągle powraca temat wiz dla Polaków. Obama kręci coś w tym temacie i ściemnia, że ‘pracuje nad tym’. Obiecuje, że jeszcze będziemy kupować ciuchy z China na 5 Alei w Nowym Jorku… Cała ta żenująca sytuacja, wiele razy przeze mnie opisywana, dosadnie pokazuje jak żenująca jest polska polityka zagraniczna – sprowadza się do odbierania telefonów z centrali i wykonywania poleceń. Jeżeli się chce osiągnąć jakiś cel, to najpierw stawia się żądania a potem spełnia się prośby, np. ‘wyślemy chłopców do Afganistanu, jeżeli dostaniemy 10 000 zielonych kart rocznie dla Polaków. To jest jak najbardziej realne żądanie, istnieje program NACARA, który daje taki przywilej mieszkańcom Ameryki Centralnej i byłego Związku Radzieckiego. I dopiero po spełnieniu żądania lub jego części można wysyłać żołnierzy.

Oprócz mnie absurdalność tej sytuacji zauważył również prof. Kuźniara. Warto zapoznać się z wywiadem z nim, w którym wypowiada się bardzo dosadnie – w relacjach z USA czasem byliśmy jeleniami. Aż przyjemnie czytać słowa prawdy i fajnie jest widzieć, że choć jeden człowiek w Polsce rozumie, co tak naprawdę się dzieje. I tak jak w przypadku mojego bloga, gdy na przykład piszę o dymaniu Polaków przez kler, prawda w oczy kuje. W tym przypadku odezwał się Lis, który skrytykował ‘zbrodnię antyamerykanizmu’.

Co ciekawe, jak zwykle fenomenalnym instynktem politycznym wykazał się Wałęsa. Ten facet nie przestaje mnie fascynować jako przykład prostego człowieka, obdarzonego pewna formą daru. Wałęsa jest samorodnym talentem jak Himilsbach. Wałęsa powiedział: z tym człowiekiem nie było o czym dyskutować. Oczywiście! Obama jest czarną maskotką i marionetką oligarchów, tak został zdemaskowany przez Westa, faceta czarnego, ale z umysłem jak brzytwa (są tacy murzyni, osobiście takich spotkałem). West stawia dokładnie takie same zarzuty jak ja – że Ameryka nie jest już ani republiką ani nawet demokracją, lecz krajem rządzonym przez 500 najbogatszych rodzin via polityków, którym fundują kampanie wyborcze.

Istnieje ścisła hierarchia – kilkuset oligarchów, potem kluczowi politycy typu Obama czy Pelosi, reszta administracji, inne republiki bananowe typu Polska, ich administracja i na dole policja i tajne służby próbujące możliwie trzymać za pysk resztkę klasy średniej, przestraszonej utratą tych żałosnych resztek dobrobytu, jakie mieli parę dekad temu. Bajeczki o tym, że żyjemy w krajach demokratycznych, w których ludzie mogą zrzeszać się w partie polityczne i startować w wyborach dobre są dla bardzo małych dzieci. Tacy frajerzy legitymizują tylko cały ten system, bez wsparcia oligarchów są odcięci od mass mediów i jakiejkolwiek szansy na wybór do parlamentu. Ale można powiedzieć – chcesz, to weź i załóż swoją partię i startuj w wyborach.

Nie mogę przejść spokojnie wobec ostatniej dyskusji pod wpisem Adama o Bitcoinach. Adam pisze: Niestety, ale jesteś zakładnikiem fałszywego pojęcia wolności. Dla Ciebie jak widzę wolność to możliwość anonimowego uniknięcia podatków. Niestety taka działalność to po prostu cwaniacka kradzież. Ja wiem, że do Ciebie to nie dotrze, ale osoba uchylająca się bezprawnie od podatków to zwykły złodziej który żyje na koszt innych ludzi.. po prostu pasożyt. Unikasz podatków (bezprawnie) i nazywasz się orędownikiem wolności, ale korzystasz z kraju, w którym jest infrastruktura (przez to masz tańsza produkty w sklepach), korzystasz z systemu prawnego do ochrony Twojego biznesu, dzieci chodzą do szkoły czy przedszkola, korzystasz z policji i w razie wypadku wiesz że przyjedzie po Ciebie karetka.

To smutne, że ludzie naprawdę a to wierzą. Podatki dzielą się na dwie części. Jedna część to opłaty pobierane przez administrację rządową w postaci wszelkiego rodzaju podatków, na przykład podatek za deszcz spadający na dach obywatela. Pieniądze te przeznaczone są na obsługę aparatu państwowego, na socjał, nieco na utrzymanie pierdolnika w ruchu (łatanie lub zarybianie dziur w asfalcie) oraz na obsługę długu publicznego. Całość podatku PIT w Polsce idzie na odsetki od długu, a w większości ląduje w kieszeniach oligarchów.

Druga część podatku to bezpośredni podatek dla oligarchów. Oligarchowie w każdym kraju, czy to w Polsce czy w USA, mają znaczną część wszystkiego wartego posiadania, w tym przemysłu. Kupując alkohol oprócz VATu, akcyzy oraz podatku od dochodu koniecznego do zarobienia na flachę, płaci się również daninę na oligarchów – jest to zysk osiągany przez gorzelnie (należącą do oligarchy A), hutę szkła (należącą do oligarchy B) czy elektrownie i sieci energetyczne (należące do oligarchy C). Nawet pijąc samogon z Hansem Klosem płaci się ten podatek – od cukru wyprodukowanego przez cukrownie posiadaną przez oligarchę D.

Nie chcę, aby ten wpis brzmiał jak Manifest Komunistyczny, ale po ostrożnym przeczytaniu wpisu w Wiki, widzi się pewne analogie do czasów nam współczesnych. Podatki, których uczciwe płacenie jest tak ważne dla Adama, nie skutkuje budowaniem infrastruktury czy spadkiem długu publicznego, lecz tym, że oligarchowie akumulują jeszcze więcej kapitału i mogą kupić jeszcze więcej zasobów, za używanie których cała reszta społeczeństwa będzie musiała płacić coraz większą część dochodów.

Jestem stanowczym przeciwnikiem własności państwowej, ale śmieszy mnie grecki pomysł wyjścia z długów poprzez sprzedanie własności państwowej. To jakże często wykorzystywana koncepcja transferu publicznej własności w ręce oligarchów. Cykl wygląda w ten sposób, że oligarcha udziela kredytu (obligacja) rządowi, ten wydaje to na pensje administracji lub emerytury, kasa wraca z powrotem do rąk oligarchów (w opisanej wyżej formach – odsetek lub zysku za każdą flaszkę wódki). Następnie aby pokryć część długu oddaje się oligarchom infrastrukturę, za której korzystanie trzeba będzie płacić oligarchom, by mogli sobie kupić więcej fabryk, gruntów, infrastruktury czy polityków.

Prawdziwie sprawiedliwy system społeczny opiera się na demokracji bezpośredniej. Warszawy nikt by nie zamykał z okazji przyjazdu namiestnika, bo każdy obywatel w pewnym ułamku jest władcą, a nie służy li tylko do ‘dawania głosu’ w karykaturze wyborów. Jedyna sprawiedliwa struktura społeczna to taka, która opiera się na trwałej i obszernej klasie średniej, która to z natury rządzi w formie bezpośredniej krajem tak, by jak najwięcej ludzi było klasą średnią i korzystało z usług i towarów wytworzonych przez tą właśnie klasę średnią. Nie da się stworzyć trwałego państwa opartego na oligarchach chcących więcej i więcej, bo wcześniej czy później ulicą zawładną ludzie przez nich zrujnowani.

Share This Post
Categories
Ekonomia Ważny Wpis

Stress test

Owocem kilku ostatnich wpisów dotyczących zbliżającego się zawalenia rynku nieruchomości w Polsce był szereg komentarzy ze strony czytelników. Można nabrać przekonania, że wielu z nich ma na grzbiecie Franka na najbliższe kilkadziesiąt lat, bowiem wspólnym mianownikiem jest wzajemne poklepywanie po pleckach i zapewnianie, że w razie czego rząd nie zostawi podatników, i że w razie czego banki niechętnie będą przejmować nieruchomości, i że … Mnóstwo życzeniowego nastawienia do rzeczywistości. Tak nie będzie. Będzie tak, że rynek padnie na skutek wzrostu oprocentowania kredytów i zalania w panice wyprzedawanymi nieruchomościami, na których spłatę nie stać już kredytobiorców. Kredytobiorcy będą pozostawieni sami sobie na przeciw banksterom, którzy mają wszelkie narzędzia prawne do wyduszenia z obywateli ostatniego grosza.

Pomocy nie będzie. W Polsce nie ma tradycji bailoutowania podatnika. Obywatel jest łupiony w czasach prosperity i również jest łupiony w czasach kryzysu. Gdy słyszę o ‘pomocy’ ze strony państwa, to zwyczajnie zaczynam się śmiać. Zresztą nawet gdyby rząd chciał pomóc, to zwyczajnie nie ma takiej możliwości – mówimy o sytuacji krachu, gdy spadają wpływy budżetowe, rosną wydatki, a budżet balansuje wokół progu ostrożnościowego. Zwyczajnie nie ma środków na pomoc dla milionów ‘ugotowanych’ dłużników, kraju na to po prostu nie stać.

Jest równie nierealne wierzenie w to, że banki nie będą skłonne przejmować nieruchomości. Od zawsze są skłonne, mają w tym celu odpowiednie narzędzia (BTE), więc czemu miałyby dobrowolnie przebaczać wierzycielowi i zmniejszać zyski? Przecież to tylko skłoniłoby kolejnych wierzycieli do zaprzestawania spłacania zobowiązań. Banki będą z całą surowością egzekwować umowy kredytowe, nawet jeżeli będzie to znaczyło całkowite zrujnowanie kredytodawcy, i ścigania go do końca życia. Każdy, kto twierdzi inaczej usłyszy ode mnie: ‘dzieciaku, obudź się i zobacz, na jakim świecie żyjesz’.

Proszę zwrócić uwagę na reakcje rządów i lobby bankowego w krajach dotkniętych już pęknięciem bańki nieruchomościowej, pamiętając, że są to kraje bogatsze, mniej skłonne do bezczelnego rabunku obywateli w stylu znanego z RP. Pomoc ograniczyła się do wysłania ‘czeków stymulujących’ oraz programu ‘gotówka za wraka’, co przy pomocy jaką uzyskały banki jest doprawdy kroplą w wiadrze. Rządy zrobią wiele, by ratować kolegów-banksterów, ale nie zrobią nic, by ratować podatników, którzy zapłacą podatkami lub inflacją za całe to ‘ratowanie’.

Warto tu zwrócić uwagę, jak odmiennie traktowany jest obywatel amerykański, z możliwością bankructwa osobistego, z wygasaniem niespłaconych długów po siedmiu latach, z stałą stopą kredytu hipotecznego w porównaniu do podatnika polskiego, który tych przywilejów nie ma. Naprawdę mało brakuje, by polski banster w ramach windykacji wykrawał kredytodawcy nerkę lub chędożył mu żonę. Liczenie na to, że bank jest po stronie obywatela i będzie go głaskał po głowie, jest tak naiwne jak wierzenie pięciolatka, że tatuś jest najsilniejszy i najmądrzejszy na świecie.

Ale cóż, widać to już nasza cecha narodowa, by wierzyć w rzeczy nierealne. Wrzesień 1939 jest dobrym przykładem, tłumy wiwatowały przed ambasadami Wielkiej Brytanii i Francji, na wieść o wypowiedzeniu wojny Niemcom, gdy rządy tych państw nie miały zamiaru nawet palcem w bucie kiwnąć.

Samo obserwowanie kolapsu w wydaniu polskim jest ciekawsze niż kolaps amerykański (2008), którego byłem naocznym świadkiem. W Polsce całe to zjawisko ma znacznie bardziej matematyczny mechanizm. Rata kredytu jest wypadkową zmieniających się stóp procentowych i kursów walut, gdy w USA kredyty w dużej części miały stałe oprocentowanie. Rynek kredytów o zmiennym oprocentowaniu (ARM) był ułamkiem rynku kredytowego, a w Polsce stanowi prawie całość. Amerykanina nie interesują ani zmiany kursu USD/CHF ani zmiany stóp procentowych. Potencjał krachu kredytów hipotecznych w Polsce jest kilka-kilkanaście razy większy niż w USA.

Ze skomplikowania sytuacji w Polsce wynika to, że trudno określić kiedy i jak dokładnie dojdzie do krachu. W Stanach sprawa była prosta – ceny oszalały i musiały spaść. W Polsce na razie rynek ‘mięknie’, to jest widać coraz więcej chętnych do sprzedaży i rośnie czas potrzebny do sprzedaży.

Podsumujmy jakie czynniki wpływają na polski rynek:

– Zaostrzenie kryteriów przyznawania kredytów (rekomendacje KNF). Ograniczenie kredytów walutowych i wymóg wyższego udziału własnego wycina ogromną ilość potencjalnych kredytobiorców.

– Zbliżające się wzrosty stóp procentowych spowodują wzrosty oprocentowań kredytów, czyli wyższe raty.

– Potencjał złotówki do spadków, szczególnie w czasie zaostrzenia kryzysu i paniki na rynkach, co zwiększa kwotę spłat rat dla kredytów walutowych.

– Wyższe raty po wyższych kursach walutowych skłaniają większą ilość kredytobiorców do wywrócenia się brzuchem i niewypłacalności. Zawsze będą mogli wyemigrować poza zasięg windykacji. Nieruchomości odbierane przez banki trafiać będą na licytacje, co zasypie ofertami rynek, pozbawiony kupujących.

– Wyższe raty będą oznaczać pewien odsetek kredytobiorców myślących: ‘nie stać nas na spłaty, pracujemy tylko na spłatę rat, pozbądźmy się tego wrzodu i wynajmijmy coś’. To czynnik powodujący większą podaż.

– Spadek can nieruchomości skłania do paniki i ‘ucieczki z rynku’, czyli wystawiania nieruchomości przez innych właścicieli, nawet nie posiadających kredytów. Muszą oni konkurować cenowo, czyli obniżać ceny, by zachęcić do kupna. To jest ogromna presja podażowa i to na rynku pozbawionego kupujących (rekomendacje KNF).

– Spadek cen spowoduje wstrzymanie się potencjalnych kupujących przed kupnem, co zabije popyt. Po co kupować, jeżeli wiadomo, że rynek jest w fazie spadkowej, i że ceny będą spadać. Ludzie będą woleli wynajmować i czekać na dalsze spadki cen.

– Rynek wydaje się nasycony. Ci, którzy mieli zdolność kredytową, już są opakowani w kredyt. Ci, którzy takiej zdolności nie posiadają, przy tych cenach muszą wstrzymać się od zakupu. Ilość nachalnych reklam wskazuje, że sprzedawcy są naprawdę zdesperowani w swoich poszukiwaniach nabywców.

Czas na małe podsumowanie. Ceny na każdym rynku, niezależnie czy mowa o gwoździach czy działkach amfetaminy, kształtowane są przez popyt i podaż. Potencjał do wzrostu podaży nieruchomości w Polsce jest ogromny, biorąc pod uwagę nieustających w wysiłkach deweloperów i zasilanie ze strony windykacji. Z kolei popyt jest mały i będzie nadal maleć. Oznacza to z całą pewnością – ceny będą spadać i to naprawdę boleśnie.

Przyszłość rynku w Polsce jest zupełnie jasna. Dołek osiągniemy za 2-3 lata przy cenach domów niższych niż wartość odtworzeniowa. Działki czeka przecena o 50-90%. Biorąc to pod uwagę, jestem przekonany, że będzie dało się wylicytować (nikt dobrowolnie nie odda własnego domu za 20% zapłaconej ceny) działkę budowlaną w okolicach miasta wojewódzkiego, w zasięgu komunikacji miejskiej, za 50k i dom na niej za 50k.

A ci, którzy się z tego śmieją, proszeni są o zajrzenie do archiwum bloga. Pisałem tam w 2006/7 co czeka ceny domów w USA. Budziłem tym barani śmiech, ale niestety okazało się, że miałem całkowitą rację.

Share This Post