Od dłuższego czasu w mediach porusza się temat rosnącego napięcia na styku Izrael – Iran. Można mieć wrażenie, że przygotowuje się opinię publiczną na sytuację kolejnej wojny. To co się dzieje w mediach przypomina mi stopniowanie napięcia jak przed najazdem na Irak czy Serbię.
Warto nadmienić przy tej okazji, że z perspektywy czasu obalenie Saddama było politycznym i strategicznym. Źle zdefiniowano najgroźniejszego wroga i źle alokowano siły zbrojne, ograniczone przecież ilościowo. Owszem, Saddam był krwawym dyktatorem winnym śmierci setek tysięcy ludzi i każdy myślący człowiek powinien odczuć satysfakcję oglądając jak zawisł na szubienicy. Ale z drugiej strony takich satrapów na świecie są dziesiątki, a zlikwidowano akurat tego. Myśląc jak szef sztabu trzeba dojść do wniosku, że dużo lepiej byłoby najechać Iran, którego społeczeństwo w dużej mierze, w odróżnieniu od irackiego, ma nastawienie prozachodnie. Po Saddamie wiadomo było, czego można się spodziewać, gdy tymczasem Iranem rządzą nieracjonalni i nieprzewidywalni religijni szaleńcy. Po zniszczeniu irackiego programu atomowego w ramach Operacji Opera wiadomo było, że nie będzie irackiej broni atomowej, gdy tymczasem program irański rozwija się bardzo szybko. Samo położenie przysłowiowej ‘łapy’ na ropie też nie tłumaczy ataku na Irak – w Iranie też jest co zagrabić.
Jestem przekonany, że bardzo prawdopodobna czy wręcz konieczna jest izraelska interwencja zbrojna w Iranie. Być może jedyną rzeczą powstrzymującą Izrael są zbliżające się wybory prezydenckie w USA – generałowie nie chcą brać na siebie odpowiedzialności za wpłynięcie na wynik wyborczy. Moje przekonanie wynika z tego, że Izrael jest zwyczajnie postawiony pod ścianą i nie ma żadnego wyboru oprócz ataku. Dopuszczenie do posiadania przez ajatollahów broni atomowej oznaczałby początek końca Izraela. Te malutkie państewko zamieszkuje tylko 7,5 miliona ludzi. Aby zetrzeć je z powierzchni Ziemi wystarczyłyby 3-4 atomówki. Pokusa dla Iranu by zniszczyć ‘Szatana’ jest duża i na takie ryzyko rząd Izraela nie może sobie pozwolić.
Sam atak jest niezwykle skomplikowany, co widać gdy popatrzy się na mapę Bliskiego Wschodu. Aby zaatakować Irak z Izraela trzeba przelecieć przez Arabię Saudyjską lub Syrię. W przypadku zaatakowania Iranu trzeba przelecieć nad Arabią Saudyjską lub Syrią oraz następnie nad Irakiem, w efekcie czego podróż robi się dwa razy dłuższa. Korzystanie z przestrzeni powietrznej kontrolowanej przez USA pociąga konsekwencje dyplomatyczne – Iran może uznać taki atak za rozpoczęcie wojny przez sojusz Izraelsko – Amerykański.
Izraelscy wojskowi nie są głupcami. Wiedzą dobrze, że dotarcie do obiektów irańskich jest trudne, tym bardziej że Irańczycy nie opalają się na leżakach, tylko zagrzebali się kilkadziesiąt metrów pod powierzchnią, oraz nie będą czekać z kwiatami, tylko z rakietami przeciwlotniczymi. Być może dojdzie do rozwiązania alternatywnego, mówi się na przykład o zniszczeniu sieci energetycznej. Wirówki zużywają ogromne ilości prądu i taki atak miałby sens.
Wyspiański był uprzejmy skompromitować się stwierdzeniem Niech na całym świecie wojna, byle polska wieś zaciszna, byle polska wieś spokojna. Już od kilkuset lat trudno zachować spokój w Polsce, gdy na świecie wojna, a wszelkie próby kończyły się wizytą obcych wojsk. W przypadku konfliktu o którym tutaj mowa konsekwencje dla Polaków będą bardzo poważne. Można sobie poczytać nieco danych które publikuje CIA. Wynika z nich, że Iran jest trzecim eksporterem ropy na świecie, dostarczając światu 2 523 000 baryłek dziennie. Gdyby zlikwidować system zaopatrzenia w energię elektryczną eksport spadłby do zera. Dla świata oznaczałoby to koszmarny kryzys energetyczny – nie ma takich zapasów mocy produkcyjnych u innych eksporterów, które pozwoliłyby na zastąpienie dostaw irańskich.
Cena paliw w Polsce zależy głównie od cen ropy razy kurs USD/PLN. Wiemy już, że kichnięcie w Barcelonie powoduje, że złotówka osłabia się o 5 %. Co stanie się, gdy dojdzie do poważnej zawieruchy? Jeżeli cena ropy wzrośnie 2-3 razy a złotówka zeszmaci się o kilkadziesiąt procent, ile będzie kosztować litr benzyny na stacjach? Być może to nie złoto jest najlepszą inwestycją roku 2012, tylko kilka karnistów w garażu.