Categories
Ekonomia

Łapy łapy, cztery łapy …

Niedawno spektakularnie zbankrutowały zakłady w Łapach. Postawiło to w tragicznej sytuacji pracowników i ich rodziny.Po bankructwie głównego pracodawcy w mieście, mieszkańcom dosłownie głód zagląda w oczy.

Nasuwa się kilka pytań. Jaki jest sens siedzenia w miasteczku, w którym zlikwidowano główne miejsce pracy? Racjonalne podejście polegałoby na rozsyłaniu CV/resume do wszystkich zbliżonych miejsc pracy w całej EU, lecz przegrywa z typową polską niemobilnością społeczną. Lud żąda – praca ma być w mieście i to najwyżej 5 minut piechotką od miejsca zamieszkania ! Urodziłem się Łapach, jestem Łapaninem i rząd ma mi zagwarantować miejsce pracy w Łapach !

Ciekawe jest też pytanie, kto jest odpowiedzialny na zaistniałą sytuację. Główny akcjonariusz Ryszard Ekiert wygląda na niezłego cwaniaka. Był w stanie wyczarować odpowiednią kupę pieniędzy, aby wykupić większościowy pakiet akcji. Zapewne pieniądze te pochodziły z oszczędności – przez kilkanaście lat pracy z ZNTK odkładał pewną część wypłaty i voila – uskładany kapitał akurat się przydał. Po prostu wziął gotówkę z materaca i kupił sobie prywatyzowaną firmę.

Niestety poziom sprytu okazał się zbyt niski by być w stanie prowadzić zarząd nad spółką. Firma nie przetrwała na WGPW nawet dwóch lat. Przekopanie się przez sprawozdania i nadal istniejącą stronę internetową spółki dostarcza wskazówek dlaczego tak się stało.

ZNTK była przedsiębiorstwem uzależnionym od monopolisty na rynku – PKP – obecnie w formie plejady spółek. Można podejrzewać, że zarządy tych spółek mogą być skorumpowane, i remontują swój tabor tam, gdzie dostają największą wziątkę. Spółka publiczna nie bardzo mogła dawać w łapę i Łapy zostały bez zleceń. Błędem prezesa było więc uzależnienie się od jednego, nieprzewidywalnego kontrahenta.

Drugim błędem było olewanie R&D. Przemył kolejowy jest niezwykle perspektywiczny. Tabor musi być stale wymieniany a zastępowanie samochodów szynobusami i szybką koleją wydaje się nieuniknione w okresie po Peak Oil.  Tymczasem prezes chwali się na stronie internetowej JEDNYM patentem, jak sądzę kluczowym dla przyszłego losu ludzkości, o nazwie ‘Komora mikrofalowego urządzenia grzejnego’. O nowoczesnych i lekkich szynobusach lub o energooszczędnych szybkich pociągach ani słowa.

Obawiam się, że procesy które doprowadziły do upadku prezesa (obecnie na emeryturze) należą do opisanego kilka dni temu typowo polskiego pogardzania pracą intelektualna. Domyślam się że prezes Ekiert gotował się gdy widział gości popijających kawę za jego pieniądze. Lepiej niech wezmą młotki i pójdą ponapierdalać nimi na hali, będą bardziej przydatni.

Share This Post
Categories
Ekonomia

Podejdź do płota!

Przez Internet przewaliła się masa komentarzy na temat wypowiedzi p. Pawlaka dotyczących ZUS i KRUS.

Na wstępie muszę pozwolić sobie na krótką wycieczkę osobistą w stronę Pawlaka. Dla mnie ten facet jest zwykłym szmaciarzem z wiejskiej remizy. Jest żenujące, że nie potrafi utrzymać swojego ptaszka w spodniach. Oczywiście, nikt nie jest święty, ale premier powinien jednak utrzymywać pewne standardy moralne, jak na przykład powstrzymywanie się od kurwienia.

Wypowiedz dotycząca KRUSu przez wielu odebrana została z dziecięcą naiwnością jako wyciągnięcie ręki prezesa Pawlaka do milionów rodaków uciskanych przez premiera i jego ZUS. W rzeczywistości jest to obrzydliwy, populistyczny oferowania Polakom to, co jest nierealizowane. Premier chce łatać budżet likwidując patologiczne, niesprawiedliwe przywileje, a Pawlak proponuje rozszerzenie tych przywilejów na cały naród.

Porażające jest to, że na Pawlaka ktoś w ogóle głosuje. Popieranie tego szmaciarza (podkreślam – szmaciarza) jest zwyczajnie niepatriotyczne i wyraża pogląd – niech to państwo szlag trafi, byle interesy wiejskich pastuszków były zabezpieczone. Nie będziem płacić żadnych podatków i danin na państwo, niech miastowe płacą. A Pawlak to nasz chłop i o nas się zatroszczy.

Pawlak stara się unikać konkretnych liczb, więc ja się poświęcę i przeprowadzę parę wyliczeń. Z danych ZUS za 2008 r – ostatnich dostępnych – wynika, że wpływy FUZ w 2008 wyniosły 82 mld złotych. Szacuję, że po obniżce składek do poziomu KRUS przychody spadłyby do poziomu 10 mld złotych. Suma ta obejmuje już wzrost ilości płatników, zachęconych promocyjną wysokością składek.

Wydatki FUZ w 2008 r wyniosły 135 mld złotych, z czego 33 mld złotych dotacji z budżetu państwa. Obcięcie składek spowodowałoby, że z budżetu trzeba by dopłacić o 72 mld złotych więcej. I tu właśnie zaczyna się kwestia, o której milczy Pawlak – skąd brać kasę na wypłaty świadczeń dla złośliwie żyjących emerytów?

Należałoby podnieść podatki. Chyba najprostszym byłoby podniesienie podatków pośrednich, z których najtrudniej uciec podatnikowi. W budżecie na 2008 planowano wpływy z VAT na 118 mld złotych. Aby opłacić taką reformę stawki podatkowe musiałyby pofrunąć wysoko – z 7/22 do 21/36.

Inną opcją jest obcięcie składek i jednoczesne obniżenie emerytur o 80%. Już widzę te barykady na ulicach i miliony pozwów do sądów. Ale o tym Pawlak też nie wspomina.

Populizm w goebelsowskim stylu polega właśnie na takim podaniu nierealnej informacji, by wyglądała ładnie i przekonująco, niczym szynka w hipermarkecie. Postulujemy obniżenie wszystkim składki na ZUS – rewelacja – ale przy tym pomijamy podniesienie podatków o 50 % – szmaciarstwo.

Share This Post
Categories
Ekonomia

Ron Paul

Jeżeli ktoś ma godzinkę czasu – proponuję obejrzeć wystąpienie kongresmena Rona Paula na spotkaniu Instytutu Misesa w Houston.

Share This Post
Categories
Ekonomia

Wesołe jest życie staruszka

Nawet gugiel zgadza się z tym stwierdzeniem. Szukając wyrażenia “american retirement” jako drugą znajdujemy taka grafikę:

Ocean i dwoje szczęśliwych emerytów – jak to pięknie upływa im życie w Ameryce.

Tymczasem dzięki Wielkiej Depresji 2.0 nieco szybciej doszło do sytuacji, gdy wpłaty do Social Security (amerykański ZUS) są mniejsze niż wypłaty. Przez lata SS był dostarczycielem gotówki do budżetu państwa, kupując specjalnie emitowane dla niego obligacje. Od dziś staje się obciążeniem, kolejnym sztywnym wydatkiem budżetowym. Przez dekady pieniądze emerytów marnowano i dziś nikt nie ma pomysłu skąd brać środki na wypłaty. Próba obciążania kogokolwiek przypomina procesowanie się z oceanem o zatopienie okrętu. Winni są wszyscy amerykańscy politykierzy od Roosevelta do Busha – każda administracja malwersowała pieniądze emerytów, by opłacić najróżniejsze wydatki budżetowe. Tak, lot na księżyc w roku 1969 został opłacony między innymi ze składki Smitha, który dziś jest na emeryturze. Wyprawa do Wietnamu i Korei też.

Rząd prawdopodobnie podniesie składki z obecnego 25 % do poziomu zbliżonego do rabunku w stylu polskim. To spowoduje kolejną falę zwolnień – po co zatrudniać jeszcze droższego pracownika w Ameryce, skoro można zatrudnić w Chinach, gdzie nie ma obowiązkowych składek emerytalnych. Wzrośnie szara strefa ludzi unikających podatków. Wpływy budżetowe spadną zamiast wzrosnąć.

Na bazie staruszków pasożytuje ogromny przemysł związany z ich obsługą. Szpitale uwielbiają staruszków – za ich leczenie płaci rząd. Miliony pielęgniarek i pielęgniarzy zajmują się prywatną opieką. Miliony młodych ludzi pchają się do tego zawodu, oczekując ogromnego wzrostu ilości klientów wraz z przechodzeniem pokolenia Baby Boomers na emeryturę. Wszyscy ludzie związani z branżą przeżyją ogromne rozczarowanie, gdy okaże się, że Social Security jest niewypłacalne, obligacje mają niższe oprocentowanie niż pożerająca je inflacja, a oszczędności dolarowe zamieniły się w makulaturę. Zawód pielęgniarki, z najbardziej pożądanego dziś w USA, zamieni się w zawód katastrofalnie dotknięty bezrobociem. Floryda, popularne miejsce zamieszkania amerykańskich emerytów, znajdzie się w katastrofalnym położeniu. Ludzie, którzy byli źródłem dochodu i zatrudnienia sami będą potrzebowali pomocy żywnościowej i opieki na koszt stanu.

Osobną kategorią są Polacy mieszkający w USA i liczący na emeryturę pozwalającą żyć jak dzisiejsi emeryci. Tak nie będzie – marzenia wyrażone na obrazku powyżej można odłożyć do bajek. Za kilka lat amerykański staruszek będzie szczęśliwy, jeżeli położy się spać najedzony.

Share This Post
Categories
Ekonomia

Wyjście z Euro

Przy okazji rozwijającej się Wielkiej Depresji 2.0 toczą się dyskusje na temat przyszłości ojro. Temat jest wielce ciekawy, ponieważ przy okazji tych rozważań można popuścić wodze wyobraźni i spróbować antycypować przebieg wydarzeń.

W długim horyzoncie wszyscy jesteśmy martwi a euro skazane jest na zagładę. Jest kilka czynników, które przesądzają o takim losie tej waluty:

1. Euro jest walutą papierową, nie przywiązaną do żadnego metalu. 5000 lat historii ekonomii uczy, że waluta papierowa to żart obliczony na naiwnych ludzi, wierzących w uczciwość rządzących. Prawda zwykle okazuje się inna i każda waluta papierowa traci z czasem wiarę, jej jedyny parytet. Wtedy wartość danej waluty powraca do wartości papieru, z którego jest ona wykonana. Nie inaczej będzie z euro.

2. Ojro jest walutą unii wielu państw, zatem destrukcyjne działania polityków nie są ograniczone do rządu jednego państwa, lecz do połączonych wysiłków politykierów z prawie 20 państw.

3. Trwająca Wielka Depresja powoduje szczególną sytuację – odczuwa się globalną tendencję do luzowania polityki fiskalnej celem walki z deflacją i wspieraniem konsumpcji. Działania te, polegające na utrzymywaniu niskich stóp procentowych i wysokiej podaży pieniądza w ostatecznym rozrachunku spowodują inflację.

4. Szykuje się wojna walutowa i wyścig kto szybciej zgnoi własną walutę. Słabnący dolar (i zapegowane do niego inne waluty, w tym chińska) powoduje zmniejszającą się konkurencyjność gospodarki europejskiej. Odczuwa się parcie na osłabienie waluty europejskiej celem ochrony eksportu.

5. Państwa europejskie mają wysokie deficyty budżetowe. Wraz z rosnącą trudnością z ich finansowaniem czy obsługą mogą pojawiać się pomysły na monetaryzacje długu lub wyinflacjowanie się z długu metodą dr. Helicoptera-Bena.

Istnieją trzy główne scenariusze dalszych wydarzeń.

A. Widząc konsekwencje społeczne upadku Ameryki kręcący pierdolnikiem dojdą do wniosku, że stabilna waluta ma kluczowe znaczenie dla utrzymania porządku społecznego. Wobec tego zapegują euro do srebra lub złota, co odsunie zagładę ojro być może na dekady. Ten scenariusz jest najmniej prawdopodobny.

B. Waluta europejska nadal będzie oscylować wobec innych łże-walut. Jej wartość będzie to wzrastać w odpowiedz na spadki dolara, to wzrastać w odpowiedzi na próby ratowania własnego eksportu. Ten scenariusz jest równie prawdopodobny jak scenariusz C.

C. Unia walutowa rozpadnie się w konsekwencji niemożności sfinansowania długu publicznego przez któreś z państw-członków. Dróg może być wiele, lecz wszystkie zaczynają się od objęcia władzy przez populistów, którzy dochodzą do władzy i postanawiają rozwiązać wszelkie problemy drukiem waluty (zaraz, czy to się nie dzieje obecnie w USA?). Wersja ‘na bezczela’ polega na zajęciu lokalnej drukarni i rozpoczęciu druku własnych euro. (I nie mówcie mi ‘niemożliwe’ – w ’39 niemiecka inwazja też była ‘niemożliwa’ wobec grożącej Niemcom Francusko-Brytyjskiej nawały).  Inna opcja to zwyczajna ustawa/dekret – przynieście wszystkie euro do lokalnych banków celem wymiany na nową narodową walutę. Oczywiście, cała masa euro zostanie zrabowana a nowa waluta błyskawicznie zeszmacona, mimo solennych zapewnień że ‘ależ żadnej inflacji nie będzie’.

Gdy pojedynczy kretyn zadłuża się celem konsumowania na którego go nie stać, przychodzi szeryf lub komornik i zabiera mu co tam ma w domu. Gdy całe społeczeństwo kretynów zadłuża się celem konsumpcji protesty pojawiają się w momencie, gdy trzeba odjąć sobie od ust by ten dług spłacić (z odsetkami). Mamy do czynienia z jakże dobrze znanymi wymachiwania rękoma i fruwającym brukiem.W takiej sytuacji rozwiązanie polegające na przysłaniu komornika nie wchodzi niestety w grę, a wierzyciele są w stanie wydrukować banknoty o nominale 1 miliarda euro i płacić nimi swoje długi.

Trzeba zdać sobie sprawę, że to nie tylko społeczeństwo jest winne całej tej syfozie wiszącej nad naszymi głowami. Jeżeli bankier udziela kredytu (dobrze nam znanemu ze skeczu) bezdomnemu murzynowi z Alabamy, musi mieć świadomość że może się to źle skończyć. Podobnie tworzenie sytuacji gdy deficyt danego państwa zbliża się do 100% dochodu narodowego jest oczywistym proszeniem się o niewypłacalność. Banksterzy sami proszą się o kłopoty udzielając państwom kredytów na dużą skalę.

Naszą odpowiedzialnością jako inwestorów jest niedolewanie oliwy do tego ognia. Należy pamiętać, że wszystkie obligacje rządowe są schematem Ponziego, piramidą finansować skazaną na zagładę. Niech lekcja płynąca z posiadania obligacji Rosji czy II RP będzie nauką dla wszystkich chętnych do ‘zysku bez ryzyka’.

Share This Post
Categories
Ekonomia

Obsuwa

Mieliśmy dziś do czynienia z reality check w wydaniu klasycznym. Okazało się, że ożywienie gospodarcze jest fikcją, cynicznym wymysłem rządowej propagandy – bezrobocie jest ogromne i będzie jeszcze większe.

W związku z zaistnieniem tej świadomości giełdy pikowały dziś w pięknym, epickim stylu. Warszawa była bliska paniki. Jednemu z krawaciarzy zarządzającym dużymi pieniędzmi puściły nerwy, w efekcie czego złożył absurdalnie niskie zlecenie sprzedaży akcji Tepsy. Zachwiało to rynkiem i może jutro spowodować kontynuację dzisiejszej paniki.

To co się dziś stało dowodzi mojej tezy, że czasem można przechytrzyć zawodowych graczy giełdowych, którzy zwykle mają nad nami miażdżącą przewagę informacyjną. Ta przewaga daje im możliwość ustawienia się po właściwej stronie tego zakładu, jakim jest gra na giełdzie. My, małe żuczki stukające w laptopa w sypialni, zwykle jesteśmy stroną przegraną – ale nie zawsze. Od miesięcy mówi się o wzrostach i ożywieniu. Wielu z poważnych inwestorów w to uwierzyło i zaczęło kupować akcje. Od początku mówiłem, że to ożywienie to farsa, ponieważ żadne ożywienie nie jest możliwe bez wzrostu zatrudnienia. Akcje trzeba sprzedawać, jako że globalna sytuacja ekonomiczna odbije się na spółkach giełdowych. Duzi gracze wierząc w akcje popełnili błąd, za który mocno bekną, my możemy ich przechytrzyć i zarabiać na spadkach.

Powróćmy na moment na polskie podwórko. Wielu frajerów kupowało akcje w czasie pęczniejącej bańki w latach 06-07. Część z nich trzyma nadal swoje akcje i jednostki funduszy. Gdybym to ja był na ich miejscu, dziś moje nerwy odmówiłyby posłuszeństwa i pozbyłbym się całej zawartości portfela.

Gdybym natomiast miał dziś wolne środki przeznaczone na średniookresową inwestycję, moimi typami byłby WIG 20 short i jakiś dolarowy fundusz obligacji.

Dla wierzących w zielone pędy gwałtownie rosnącej amerykańskiej ekonomii przygotowałem następujący obrazek:

Share This Post
Categories
Ekonomia

Zakup domu w USA część druga

Jeszcze jednym istotnym czynnikiem jest wysoka punktacja kredytowa. FICO jest odpowiednikiem polskiego BIK i dostarcza numer wskazujący jak rzetelnym kredytobiorcą jest dany osobnik. Kiedyś punktacja ta była jedyną informacją braną pod uwagę przez bank przy udzielaniu kredytu. Dziś taki liberalizm to odległa przeszłość.

Większość kredytów zawieranych jest dziś na 15 lub 30 lat, ze stałym oprocentowaniem w granicach 5-5,5%. To jest oprocentowanie nierealne gdziekolwiek w Europie i w moim uznaniu są to darmowe pieniądze. W takim horyzoncie czasowym mamy 100 % prawdopodobieństwa wystąpienia takiej inflacji, która wymaże kwotę zobowiązania. Jedyny problem polega na tym, że można stracić pracę, co oznaczać może również utratę domu.

Najchętniej wybieranym rodzajem kredytu jest produkt wspierany przez agencję rządową FHA. Jego atrakcyjność polega na tym, że pierwsza wpłata wynosi jedynie 3,5%. Warunkiem jest jednak, że dom musi spełniać warunki narzucone przez FHA i być zdatny do zamieszkania od momentu zakupu. Takiego warunku nie spełnia mnóstwo budynków na rynku, na przykład zdemolowanych przez eksmitowanych właścicieli. Takie domy są sprzedawane wyłącznie za gotówkę, co daje możliwość osiągania zarobku przez spekulantów dysponujących gotówką.

Jest kilka różnych dróg zakupu nieruchomości, z czego większość jest fikcyjna lub niemożliwa do przeprowadzenia 😉 Niespłacane i zadłużone nieruchomości są sprzedawane na aukcjach bankowych, ale na niby. Cena wywoławcza wynosi cenę zadłużenia i nikt naturalnie nie zakupi dziś mieszkania za cenę z 2005 roku. Takie mieszkanie wraca do ksiąg banku udzielającego kredytu lub obsługującego obligacje MBS, i powiększa stan bilansowy. Co ciekawe, nieruchomości są wyceniane na podstawie ich wartości z czasów bańki, co powoduje że utrzymywanie domu przez bank jest dla niego racjonalne. Strata pojawia się w momencie sprzedaży domu za cenę rynkową, połowę ceny sprzed paru lat.

Sporadycznie organizowane są aukcje nieruchomości. Banki niechętnie idą tą drogą, bo to sprzedaż z największą stratą. Nie znam nikogo, kto by kupił dom w taki sposób.

Czasem nieruchomość sprzedawana jest poprzez short sale. Kredytobiorca przestaje spłacać nieruchomość i za zgodą banku wystawia ją na sprzedaż za cenę mniejszą niż kwota zakupu. Banki są niechętne takiej procedurze i przewlekają ją latami. Jeszcze raz zachodzi ten sam proces – do momentu sprzedania domu bank liczy sobie jego wartość tak jak w momencie zawarcia umowy kredytowej, czyli fikcyjnie.

Zdarzają się sytuacje, gdy sprzedający chce dokonać transakcji poza rynkiem, aby zaoszczędzić 6% prowizji dla realtora. Tak wygląda przykładowa oferta sprzedaży poza oficjalnym rynkiem.

Głównym rynkiem na którym dokonuje się obrotu jest MLS. Jest to system otwarty, do którego dane sprowadzać mogą banki i agencje nieruchomości, i z którego czerpią dane różne strony internetowe, będące interfejsem pomiędzy MLS a Internautą. Oto przykład domku, który jest do kupienia za gotówkę. Ktoś wyłoży $76k na zakup i $30 na doprowadzenie domu do stanu akceptowalnego przez FHA i sprzeda nieruchomość za $120k.

Share This Post
Categories
Ekonomia

Zakup domu w USA część pierwsza

Chciałbym dziś nieco przybliżyć czytelnikom temat który mało znają, o ile mieszkają w Polsce – jak się dziś kupuje dom w USA.

Przede wszystkim kupujący w Stanach ma do dyspozycji gigantyczną ilość informacji, o jakiej Polacy mogą tylko pomarzyć. Po krótkiej chwili poszukiwań możemy dowiedzieć się o wysokości podatków od danej nieruchomości, ostatniej cenie transakcji, średnich cen domów w okolicy w ostatnich latach, do której szkoły pójdą dzieci i rankingu tej placówki, przestępczości w danej okolicy w ostatnich latach, pobliskich sklepach i usługach, przekroju etnicznym, dochodach i wykształceniu sąsiadów oraz wiele innych.

Kolejna zaleta jest taka, że nie ma mowy o przekrętach w polskim stylu – typu występowanie tego samego mieszkania w 10 pozycjach, z 10 cenami. Każdy dom ma swój unikalny numer i po prostu nie da się go wstawić do systemu MLS  jeżeli już tam jest. Nie jest możliwe również kilkukrotne sprzedanie tego samego domu, jak się zdarza w Katolandzie. W Polsce notariusz jest gwarantem bezpieczeństwa transakcji, za co pobiera kolosalne pieniądze, co nie dość że drogie to po prostu się nie sprawdza. W USA procedura sprzedaży zabezpieczana jest przez firmę wystawiającą akty własności, co po prostu działa.

W USA nie ma prawa ograniczającego zakup nieruchomości przez obcokrajowców. Dysponując gotówką nie trzeba nawet posiadać prawa pobytu. Jakoś nigdy nie słyszałem obaw przed najazdem Niemców czy Żydów, planujących wykupienie bezcennej amerykańskiej ziemi. Przeciwnie, każdy inwestor był i jest witany z otwartymi ramionami.

Jestem przekonany, że człowiek zdemoralizowany mieszkaniem w Stanach musi przeżywać gehennę próbując kupić jakąkolwiek nieruchomość w Polsce. Oczywiście w Rosji jest gorzej, można zostać bez pieniędzy i cieszyć się z prostego faktu, że nadal się żyje. Trzeba jednak równać w górę a nie pocieszać się, że to jeszcze nie Afryka.

Aktualnie zakup amerykańskiej nieruchomości na kredyt stanowi wyzwanie. Trzeba dysponować stałym miejscem zatrudnienia, co wykazuje się kilkoma ostatnimi czekami z wypłatą. Jako że Kodeks Pracy nie istnieje, nie ma również umów o pracę, zwykle jest to potrząśnięcie ręką i ‘przyjdź do pracy w poniedziałek’. (Jest wynalazek ‘letter of akceptance’ ale stosuje się go sporadycznie.)  W banku trzeba również przedstawić wyciągi bankowe i rozliczenie zeszłoroczne rozliczenie podatkowe. Zdolność kredytową liczy się w ten sposób, że zarobki z rozliczenia rocznego sumuje się ze spodziewanymi zarobkami tegorocznymi i dzieli na 24. Nasza zdolność ponoszenia wydatków na spłatę mieszkania, podatków i innych kosztów to 30 % tej wyliczonej sumy.

Przeciętna wypłata w USA wynosi $26 000. Dla małżeństwa zarabiającego takie pieniądze zdolność kredytowa wynosi $1300 miesięcznie. Pobieżny szacunek wskazuje, że para ta może sobie pozwolić na mieszkanie lub dom o wartości do $160 000.

Jutro cała reszta, proszę się nie gorączkować, że o czymś nie napisałem.

Share This Post
Categories
Ekonomia

Różnice kultury korporacyjnej

Kilka refleksji nad tym jak wyglądają różnice w procesie rekrutacji między naszymi zaprzyjaźnionymi krajami – USA i Polska.

Pomoc w załatwieniu pracy polega w Polsce na wsadzeniu kandydata na dane stanowisko. Pomoc w USA polega na załatwieniu rozmowy z rekruterem lub HR i poręczenie za niego – wynik rozmowy zależy od aplikanta. Oto różnica między nepotyzmem a referencjami.

Polskie firmy uwielbiają zastrzegać sobie w umowach zakaz konkurencji. Gdyby to było możliwe, zabraniano by pracować byłemu pracownikowi nie tylko w tej samej branży, ale nawet w branży zaczynającej się na tą samą literę. Każdy odchodzący z firmy jest zdrajcą zasługującym na pogardę. W Stanach zwalniający się pracownik otrzymuje od przełożonego życzenia powodzenia w nowej pracy i pisemne referencje. Bez kilku weryfikowalnych referencji niemożliwe jest znalezienie następnej pracy.

Bardzo trudno jest wyjaśnić amerykańskiemu rekruterowi patologii/różnicy kulturowej w takim jednym kraju za oceanem.

Share This Post
Categories
Ekonomia

Więzniowie

Czy pamiętacie mój wpis sprzed kilku tygodni dotyczący eksportu więźniów?

Oto Kalifornia proponuje wysyłkę 20 000 więźniów do Meksyku by zmniejszyć koszty ich utrzymania w Stanach.

Pewne rzeczy są proste do przewidzenia. Należy tylko mieć wyobraźnię i wyzwolić się z niewoli aksjomatów.

Share This Post