Categories
Ekonomia

Menu restauracji jako wskaźnik inflacji

Ceny w restauracjach są doskonałym wskaźnikiem inflacji. W cenie danej potrawy są zawarte wszystkie koszty jakie boleśnie ponoszą zwykli ludzie: podstawowe produkty żywnościowe, płace, czynsze i energia.

To nie koszt chleba czy masła jest wskaźnikiem szmacenia waluty, lecz koszt podanej konsumentowi pizzy czy hamburgera.

W menu restauracyjnym są ujęte te składniki naszych koszyków zakupowych, które są starannie usuwane z koszyków inflacyjnych wszystkich rządowych instytucji na całym świecie. Każdy rozgarnięty człowiek zdaje sobie sprawę, że rządy nie chcą przyznawać się do wysokiej inflacji (czy choćby bezrobocia), wolą je zaniżać.

Restauracje obnażają te manipulacje. Dzięki Google Maps mamy możliwość zapoznania się z bieżącymi i historycznymi menu restauracji. W przypadku USA moje obserwacje wskazują, że inflacja “restauracyjna” wynosi obecnie około 8%. W przypadku Polski jest to zdrowo ponad 10%. Zachęcam do samodzielnej zabawy.

Tymczasem aktualny odczyt “wykastrowanej” inflacji wyniósł właśnie w USA 2,7%. Nieźle się tam musieli napocić, aby wyszła im tak absurdalnie niska wartość.

Jest to wzrost w stosunku do ubiegłego miesiąca. Ekonomiści spodziewają się też dalszego wzrostu, typowego dla początku roku. Zatem inflacja, nawet ta oficjalna, odjeżdża od celu inflacyjnego FED, wynoszącego 2%

W takich okolicznościach przyrody FED planuje kolejna obniżkę stóp procentowych Spowoduje to dalsze oddalenie od celu inflacyjnego.

Rynek doskonale wyczuwa rozbiegającą się inflację, windując odsetki obbligacji USA. Złoto i kryptowaluty drożeją, jako aktywa będące hedgem antyinflacyjnym.

Obstawiam, że FED popełnia największy błąd w swojej historii. Jedyna nadzieja w Musku, który może przywrócić dyscyplinę finansową w USA, stanowiącą fundament niskiej inflacji w gospodarce.

Share This Post

7 replies on “Menu restauracji jako wskaźnik inflacji”

Na ciekawy opis zjawiska zostałem naprowadzony.
W USA przy wynajmie mieszkań zaobserwowano ciekawy mechanizm, że jest taki pośrednik – firma dostarczająca oprogramowanie do zarządzania wynajmem i ustalania cen. Oni zbierają dane o cenach najmu od różnych właścicieli nieruchomości i sugerują im, jak ustawić cenę, żeby wycisnąć z rynku jak najwięcej. Co ciekawe, bardzo tego pilnują – jeśli jakiś właściciel obniży cenę poniżej tego, co system sugeruje, to dostaje reprymendę za psucie rynku. W efekcie firma praktycznie wyeliminowała konkurencję między właścicielami, bo ceny są tak naprawdę ustawiane przez tego pośrednika. Cały rynek jest sterowany z jednej ręki, dosłownie. I mamy sztuczny, a zarazem prywatny generator wzrostu kosztów życia.

https://www.thebignewsletter.com/p/up-to-a-quarter-of-rental-inflation

W Polsce ceny w restauracjach ida do gory , czesto oderwane od kosztow. Po prostu jest na to przyzwolenie i utrwalenie przekonania “wszystko rosnie” przez konsumentów. Oczekiwania inflacyjne zostały mocno zabudowane. To sa pułapki myślenia. Jak cos rosnie, to trabia w tv o tym, lecz jak cena spada to jest cisza, przez co do ludzi docieraja tylko sygnały o drozyznie części produktów.

… ale przecież oni nie spłacą tego długu i chcą go przepalić inflacją. Przecież nikt nie będzie oszczędzać. Bogaci się zabezpieczą przed upadkiem dolara, a biedaki zapłacą, jak zawsze w historii. Jakby robili coś nowego. Nihil novi sub sole. To już było.

musk dostanie kopa tydzień po zaprzysiężeniu
chyba nie myślisz, że reformy państwa to na prawdę będą robić
bez jaj!

Porównajcie sobie to, co zapowiadał Ronald Regan z zapowiedziami Trumpa. Też miał wywrócić stolik. Tak wywrócił właśnie, jak Trump wywróci.

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *