Jeszcze kilkanaście lat temu kredyty hipoteczne były w Polsce prawie nieznane. Nie dlatego, że banki nie znały tego typu produktów lub gardziły zarobkiem z takich kredytów. Po prostu w środowisku wysokich stóp procentowych (na przykład WIBOR 20% w 2000 roku) odsetki byłyby tak wysokie, że prawie żaden kredytobiorca nie byłby w stanie obsłużyć kredytu na mieszkanie.
Jakie przykre konsekwencje ma próba sprzedawanie kredytów hipotecznych w takich warunkach można przekonać się wspominając kredyt Alicja oferowany przez PKO BP od 1995 roku. Bank zakładał, że stopy WIBOR niedługo spadną, więc kredytobiorca spłacał tylko część odsetek, a reszta dopisywana była do sumy kredytu, który puchł jak balon. Kwota niespłaconego kredytu gwałtownie rosła, ponieważ niespłacone odsetki kumulowały się wraz z kolejnymi odsetkami od odsetek… Ot, magia procentu składanego. A ponieważ stopy procentowe mocno spadły dopiero w okolicy roku 2003, to wielu kredytobiorców stało się ‘posiadaczami’ ogromnego i niespłacalnego długu wobec PKO.
A skoro już jesteśmy przy roku 2003, to warto przypomnieć sobie dwa wykresy:
Jest widoczna korelacja. W 2003 roku WIBOR osiągnął niski poziom 5% i banki dostrzegły możliwość szerokiego wprowadzenia kredytów hipotecznych do swoich ofert. Zaczęły ich udzielać i popyt na nieruchomości gwałtownie zaczął rosnąć. W efekcie mieliśmy gwałtowny wzrost cen i bańkę hipoteczną.
I drugi wniosek – mamy obecnie ekstremalnie niski poziom WIBOR, który raczej niżej nie spadnie, i który raczej będzie rósł śladem zbliżającego się wzrostu stóp procentowych w USA.
Kredyty hipoteczne w Polsce są sfinansowane krótkoterminowymi lokatami i środkami zalegającymi na kontach osobistych. Ich oprocentowanie może zmienić się bardzo szybko i najprawdopodobniej będzie rosło. Banki nie chcą podejmować ryzyka tego, że za depozyty trzeba będzie płacić więcej niż będzie przynosić kredyt, więc banki oferują wyłącznie kredyty o zmiennym oprocentowaniu. Pisałem już o tym kilka razy – to jest tykająca bomba ekonomiczna, o której prawie nikt nie wie, zarówno kredytobiorcy jak i sprzedawcy kredytów. Skala problemu jest duża, ponieważ kredytów hipotecznych w złotówkach mamy dwa razy więcej niż we franku, mowa jest o 200 miliardach złotych.
Brak kredytów o stałym oprocentowaniu wynika z kilku faktów. Złotówka jest walutą wysokiego ryzyka i nikt rozsądny nie chce zamrażać kapitału w lokaty na 20 czy 30 lat bo może go dotknąć scenariusz ‘od pucybuta do milionera’, ale w polskiej wersji. Różnica jest taka, że w Ameryce ludzie dorabiają się od zera do miliona, a w Polsce milioner bardzo łatwo może zostać pucybutem (w wersji optymistycznej) albo być rozstrzelanym (w wersji pesymistycznej).
Poza tym do ludzi przemawiają liczby. Kupując kredyt w banku nikt nie pyta o hipotetyczne ryzyko wzrostu WIBORu, tylko o wysokość miesięcznej raty na daną chwilę. I tak skoro długoterminowa obligacja RP płaci dziś 4,3%, to list zastawny będący finansowaniem dla hipotek musiałby płacić 5,3%, czyli kredyty o stałym oprocentowaniu musiały by być po 6-7%. Zamiast tego mamy kredyty o zmiennym oprocentowaniu w wysokości powiedzmy nieco ponad 4%. I tak dla kredytu 300k / 20 lat kredyt może kosztować przy 2200 zł miesięcznie przy stałym oprocentowaniu lub 1800 zł miesięcznie przy zmiennym.
Większość ludzi wybierze zmienne oprocentowanie nie zdając sobie sprawy z tego, że jeżeli WIBOR wyskoczy na 20% to miesięcznie przyjdzie im do zapłaty 5300 zł… Która rodzina będzie w stanie to udźwignąć? A w perspektywie 20 lat mamy taką sytuację pewną jak w banku, to nie jest ‘jeżeli’ a ‘kiedy’. Wystarczy tylko przypomnieć sobie o ciągle rosnącym zadłużeniu państwa, o chwiejącej się UE, o niedofinansowanym ZUSie. Każde duże tąpnięcie skutkować będzie natychmiastowym wystrzałem WIBORu. I w takiej sytuacji państwo polskie będzie zajęte ratowaniem samego państwa, a nie ratowaniem kredytobiorców, nawet jeżeli jest ich parę milionów. Przerzucić tego ciężaru nie da się na banki. One po prostu nie wytrzymają kapitałowo sytuacji, w której będą musiały płacić rynkowe stawki za depozyty i nie będą mogły tego przerzucić na kredytobiorców hipotecznych.
Z tego zagrożenia zdaje sobie sprawę KNF. Proszę zapoznać się z dokumentem w tej sprawie.
Trzeba nadmienić, że cały ten problem nie istniałby w systemie pieniądza złotego. W takim reżimie kredytodawca może być spokojny o siłę nabywczą deponowanego kapitału i żąda za niego jakieś 3%. Nie zdarzają się wzrosty oprocentowania, ponieważ w takim systemie nie ma inflacji. Banki mogą udzielać kredytu nawet na 20 – 30 lat bez obaw o wzrost odsetek. Tak to działało w USA przez 150 lat, do połowy XX wieku.
Gdy dojdzie do takiego gwałtownego wzrostu WIBOR zobaczymy odwrotne ruchy na obu powyższych wykresach. Gdy WIBOR pójdzie w górę, to dostępność kredytów spadnie w okolice 0. Podaż mieszkań gwałtownie wzrośnie ponieważ większości kredytobiorców nie będzie stać na spłatę całości kredytu ani na spłacanie rat w kwocie 2 – 3 razy większych. Równowaga podaży i popytu na nieruchomości odnajdzie się na zupełnie innym poziomie, ceny gwałtownie spadną. Wcale nie wykluczam spadku cen o połowę w ciągu 2 lat od zaistnienia problemu.
Jeżeli rząd nadal nie będzie pozwalał bankrutować kredytobiorcom to będziemy świadkami śmierci cywilnej dla milionów Polaków i kolejnej fali emigracji. Jeżeli pozwoli, to spadki cen będą jeszcze większe, nasilone masowym wysyłaniem kluczy do mieszkań bankom.
Narastające zadłużenie wielu państw świata i ogromna skala dodruku walut zbliżają nas do tego momentu. Fala podwyżek stóp procentowych już się zaczęła w USA. Powoli zbliżamy się do tego momentu. I jak zwykle dowiemy się z prasy, że nikt tego nie przewidział.
29 replies on “WIBOR a miesięczna rata kredytu hipotecznego”
Ale przeciez mozna w Polsce juz bankrutowac i coraz wiecej osob korzysta z tej mozliwosci.
Masz rację i nie masz racji.
Masz rację, że oprocentowanie kredytów hipotecznych kiedyś wzrośnie. Z tym że taki tekst to słychać od kilkunastu lat. Przez ten czas Wziąłem kredyt, kupiłem mieszkanie, spłaciłem mieszkanie, sprzedałem mieszkanie, kupiłem nowe mieszkanie (za gotówkę). Gdybym słuchał takich jak Ty byłbym w punkcie startu, tj. siedział w upadającym mieście, pracował w upadającej firmie i cieszył że udało mi się kupić komputer na raty. Problem z takimi “analizami” polega na tym, że analizują inny czynnik i zakładają że nic innego nie zmieni się w przyszłości. Świat jest pełen ujemnych sprzężeń zwrotnych (dlatego tak trudno cokolwiek zmienić). Jak zmieni się jeden czynnik to środowisko odbije w drugą stronę. Nie będzie słodko ale końca świata też nie będzie.
Było:
analizują inny czynnik
Powinno być:
analizują jeden czynnik
Jak to robią w UK, że mają stopy w okolicach zera od 2008?
Do Piotr34:
można bankrutować, ale pod pewnymi warunkami.
I czasem sąd nie pozwala na bankructwo osobie fizycznej.
Nie ma natomiast możliwości odesłania kluczy do banku, co w normalnym świecie oznacza, że to bank ma teraz problem.
Ale może chodzi o to, by wszystkich obywateli doprowadzić do stanu bankructwa (niewolnictwa).
Ło Matko z córką! Wszyscy zginiemy.
(w domysle wyskakuj z kasy szaraczku bo straszne czasy idom)
pffff w japoni maja stopy w okolicy zera juz od 20 lat
jasne ze kiedys stopy pojda do gory, ale wieszczenie konca swiata to troche przesada
np w takiej Grecji albo Hiszpanii mnostwo osob mialo problem z zaplaceniem hipotek, ceny mieszkan spadly o 50% i co ? no i nic , swiat dalej jest
w naszym przypadku bardziej prawdopodobne jest zeszmacenie zlotowki w stosunku do zachodnich walut niz kosmiczne stopy procentowe
Trzeba nadmienić, że cały ten problem nie istniałby w systemie pieniądza złotego. W takim reżimie kredytodawca może być spokojny o siłę nabywczą deponowanego kapitału i żąda za niego jakieś 3%. Nie zdarzają się wzrosty oprocentowania, ponieważ w takim systemie nie ma inflacji. Banki mogą udzielać kredytu nawet na 20 – 30 lat bez obaw o wzrost odsetek. Tak to działało w USA przez 150 lat, do połowy XX wieku.
Czy to żart? W takim systemie następuje w chwili kryzysu drastyczny spadek pensji/dochodów i kredytobiorcy są w takiej samej czarnej d..pie, bo co prawda mają tyle samo (złota) do spłaty, ale zaczynają kilka razy mniej go zarabiać. Tak to zadziałało w USA w latach 1929-1933 – podczas Wielkiego Kryzysu, kiedy to banki masowo licytowały zadłużonych amerykańskich farmerów: ze względu na spadek ceb i wielkości dochodów farmerzy nie byli w stanie spłacać rat zaciągniętych przez Kryzysem kredytów, w wyniku czego bankrutowali tracąc domy i ziemię na rzecz banków – równie masowo zresztą bankrutowały banki, bo domy i ziemia też w Kryzysie kilkakrotnie potaniały, a właścicielom oszczędności banki były winne nadal tyle samo.
Powyższa sytuacja była z resztą głównym powodem wydania słynnego executive order 6102 i konfiskaty złota obywatelom przez amerykański rząd – w ten sposób ograniczono wartość zgromadzonych w bankach oszczędności i wartość zadłużenia obywateli w bankach, co zmniejszyło skalę bankructw tych pierwszych i tych drugich.
Farmerzy mieli inna przyczyne problemow, susze i kleske nieurodzaju. Dust bowl.
Zerwanie parytetu zlota bylo nie po to by kogokolwiek ratowac tylko by tworzyc walute papierowa z powietrza i finansowac pomysly politykow.
@Doxa
Dust bowl zaczęły się później – pierwsza z nich była w 1934 ( https://en.wikipedia.org/wiki/Dust_Bowl ).
Farmerzy wpadli w kłopoty z powodu deflacji – żywność staniała kilkakrotnie, a kwoty zaciągniętych przez nich przed kryzysem kredytów i tym samym wysokości rat pozostały takie same. Do tego doszły problemy z eksportem: w 1930 USA ponakładały wysokie cła wwozowe na produkty z innych krajów ( https://en.wikipedia.org/wiki/Smoot%E2%80%93Hawley_Tariff_Act ), co postuktkowało tym, że dotknięte tymi cłami kraje ponakładały w odwecie cła na amerykańską żywność, co w zazadzie zniszczyło możliwość jej eksportowania.
Poprzez zmianę przelicznika z $20,67 na $35 za uncję złota po prostu zredukowano wszelkie długi i depozyty w gospodarce o 41% (odebrano 41% oszczędności ich właścicielom i przekazano je każdemu kto miał dług – w tym także największemu istniejącemu wtedy dłużnikowi – czyli rządowi USA).
Nie wiem po co skupiasz sie na tych farmerach. Juz wtedy zdawano sobie sprawe, ze rozdrobnione rolnictwo jest drogie/nieekonomiczne.
Faktem jest to, ze inflacja czy zdewaluowanie waluty nie rozwiazuje zadnych problemow, natomiast prowadzi do zubozenia spoleczenstwa. Najbardziej poszkodowani sa ludze zyjacy ze zgromadzonego kapitalu, w tym emeryci. Deflacja jest duzo lepsza, zarabia sie tyle samo, kupuje sie coraz wiecej bo ceny spadaja wraz z wzrostem wydajnosci pracy.
Deflacja w USA trwala tylko 3 lata, 1930-2 -6,4 -9,3 -10,3. Stratni byli utracjusze, ktorzy nie mieli zadnych oszczednosci i zyli z dnia na dzien. Ludzie z oszczednosciami byli do przodu, bo mogli kupic wiecej towarow za mniej kasy. I zostali okradzeni w ramach wycofania zlota z obiegu i dewaluacji waluty.
No niestety.
Ludzie pobrali kredyty na ktore mysla, ze ich stac i napompowali ceny nieruchow do jakis smutnych wartosci.
Jak ktos mysli, ze w Polsce mamy banie, to zapraszam do UK. Tutaj dopiero jest bania.
Niestety pogon za marzeniem 4 katow przeslonila zdrowy rozsadek.
W polsce najwieksza jazda bedzie w momencie jak SNB zacznie podwyzszac stopy %.
Co prawda SNB pewnie jako ostatni zacznie podwyzszac stopy, ale jak juz to zrobi….
Frank moze byc i po 6pln i ludzie jakos dadza rade. Wzrost stop o 2-3% zabije 90% kredyciarzy.
@Doxa
http://biznes.interia.pl/finanse-osobiste/news/szykuje-sie-rewolucja-w-kredytach-hipotecznych,2486364,4141
“Deflacja jest duzo lepsza, zarabia sie tyle samo, kupuje sie coraz wiecej bo ceny spadaja wraz z wzrostem wydajnosci pracy.”
To nie do konca prawda.Z tego co kiedys czytalem tylko pracownicy na panstwowych etatach utrzymali ZAROWNO wysokosc swoich pensji jak i same etaty podczas Wielkiego Kryzysu(co spowodowalo ze tacy nauczyciele czy policjanaci nagle zostali lokalnymi “krezusami”).W firmach prywatnych probowano podobnej polityki ale po paru latach(podczas ktorych wygenerowano w sektorze prywatnym bezrobocie rzedu 30%)pensje i tak w koncu zaczely spadac.Znowu podczas kryzysu w 1921 bezrobocie wzroslo tlyko do 11% ale za to pensje spadly o 20% niemal natychmiast.Ja rozumiem slabosci waluty papierowej ale jak widac waluta oparta o zloto to nie zadne cudowne panaceum na wszystko.
@Doxa
“Nie wiem po co skupiasz sie na tych farmerach.”
To była największa grupa społeczna w USA w 1930, 44% mieszańców USA mieszkało wtedy na wsi – i była to jedna z grup, która najbardziej “oberwała” kryzysem: od 1929 do 1932 średnie dochody na wsi (liczone w dolarach) spadły o ok. 60%
Deflacja jest duzo lepsza, zarabia sie tyle samo, kupuje sie coraz wiecej bo ceny spadaja wraz z wzrostem wydajnosci pracy.
No właśnie nie zarabia się tyle samo, co niezbicie wykazały czasy Wielkiego Kryzysu.
Wspomnianym rolnikom zarobki spadły o 60%, w miejskich zawodach było lepiej, ale też były poważne spadki: zarobki w fabrykach spadły o 33%, w kopalniach metali o 45%, na kolei o 17%. Był właściwie tylko jeden zawód, w którym zarobki nie spadły – wiesz jaki? Bingo! Urzędnika państwowego. “Prywaciarze” dawali swoim pracownikom ultimatum (z resztą nie mieli innego wyjścia, ceny ich produktów spadały, więc bez obniżenia pensji sprzedawaliby je poniżej kosztów): godzisz się na niższą pensję, albo cię zwalniam, była deflacja (zwłaszcza na żywności) i wysokie bezrobocie, więc pracownicy się na obniżki zgadzali. Rząd w żadnym momencie się nie zdecydował swoim pracownikom (czyli urzędnikom) takiego ultimatum postawić.
Stratni byli utracjusze, ktorzy nie mieli zadnych oszczednosci i zyli z dnia na dzien.
Stratni byli wszyscy, którzy mieli długi (za wyjątkiem urzędników – bo im zarobki nie spadły). Zarobki się obniżyły, a dług do spłacenia pozostał taki sam. Więc nie tylko “utracjusze” ale i np. właściciele firm, którzy wzięli kredyt na inwestycje czy farmerzy, którzy zapożyczyli się na zakup maszyn rolniczych (inna sprawa, że część problemów farmerów wynikła z tego, że rząd USA ponakładał w 1930 cła na zagraniczne produkty, a dotknięte tymi cłami państwa w odwecie ocliły amerykańską żywność uniemożliwiając jej eksport).
Ludzie z oszczednosciami byli do przodu, bo mogli kupic wiecej towarow za mniej kasy. I zostali okradzeni w ramach wycofania zlota z obiegu i dewaluacji waluty.
Oczywiście – tego nie kwestionuję.
Zauważę jednak, że kiedy jest kryzys i wszystkim jest ciężko, a mimo tego kryzysu “ktoś jest do przodu” to powstaje potężne oczekiwanie społeczne, aby rząd tego kogoś okradł i jeśli rząd to zrobi to zapewni sobie długoletnie poparcie w narodzie. Między innymi dzięki skonfiskowaniu oszczędności Roosevelt miał tak wysokie poparcie, że był potem prezydentem przez 4 kadencje – mimo że dozwolone były tylko dwie (a pewnie byłby jeszcze dłużej gdyby nie umarł w 1945).
Moe rozwiazaniem na ten stan rzeczy jest inwestycja w produkty strukturyzowane oferowane przez banki ( stawka WIBOR + stala rata odsetki powiedzmy 1.5% ) ?
Kilka miesiecy temu Alior oferowal cos takiego. Jesli WIBOR wzrosnie do 10% to inwestycja z automatu ma 11% zysku. Znacznie wiecej od “rynku”.
Myślę że zarówno niewielka deflacja ( 1-3%) jaki i inflacja (2-5%) nie są złe i nie ma sensu z nimi walczyć choć z różnych powodów.
Jeśli te poziomy są przekroczone istotnie to powstej problem.
W Polsce jak i w większości krajów “cywilizowanych” lepsza jest inflacja z jednego powodu – przerośniętej kasty urzedników którzy sątrudno zwalnialni i jak opisano wyżej na deflacji to oni zarabiają najwięcej ( jako grupa)
@Przemek
Jestes pewien, ze na “rynku” miedzybankowym na ktorym wszyscy wieksi gracze zostana zrenacjonalizowani, WIBOR rzeczywiscie wystrzeli do 20%?
Jest takie ryzyko. Zobacz na wykresach, jak blisko skorelowany jest WIBOR ze stopami NBP. Stopy NBP moga zostac podniesione w pewnych okolicznosciach – na przyklad zeby sciagnac kapital do kraju w sytuacji grubego krachu. I wtedy WIBOR poleci automatycznie w gore.
Zobacz sobie jak to wygladalo na Ukrainie. https://gyazo.com/b0b213718d3c4bf545a53c7ff3bf4896 Wszystko fajnie i nagle buch na 30% i pare milionow ludzi od razu wyjezdza za granice. Wedlug mnie naplyw Ukraincow ewidentnie wynika z tego wykresu i innych procesow dziejacych sie w gospodarce, a to z kolei wynika z zatargu z Rosja.
A tu masz efekt wzrostu stop procentowych na ceny nieruchomosci. http://www.globalpropertyguide.com/template/assets/graph_images/202_graph1.jpg Jest tak jak mowie – w takim scenariuszu wszystkie ceny spadaja o polowe.
I dokladnie tak bedzie w Polsce – kwestia tylko tego, kiedy dojdzie do dynamicznego wzrostu WIBOR – za rok czy za 10 lat.
Chcialbym jeszcze dodac, ze pojecie deflacji bywa mylace.
W systemie zlotym deflacja jest kwestia prosta. Po prostu ceny spadaja i od razu wiemy, ze mamy deflacje.
W systemie waluty papierowej podczas wysokiej inflacji tak naprawde mamy jednoczesnie deflacje. Ceny i wynagrodzenia niby rosna, ale nominalnie, wyrazone w papierze. Jezeli przeliczy sie to na zloto, czyli ‘ostateczny pieniadz’, to okazuje sie, ze ceny spadaja, a wynagrodzenia nawet szybciej niz ceny.
Dlatego wlasnie system papierowy jest duzo gorszy niz zloty. Ludzie biednieja duzo mocniej w systemie papierowym, wynagrodzenia zawsze rosna wolniej niz ceny, a oszczednosci sa zerowane.
@Przemek
Jest takie ryzyko. Zobacz na wykresach, jak blisko skorelowany jest WIBOR ze stopami NBP.
To jest slaby punkt rozumwania. Tak jest, kiedy NBP i banki centralne maja roznych wlascicieli. Bo oczywiscie zaden bank komercyjny nie pozyczy drugiemu na duzo mniejszy procent , niz NBP. Natomiast nie jestem pewien, czy tak musi byc, jesli wlascicielem wszystkiego bedzie panstwo i regulujac WIBOREM i stopami bedzie chcialo uzyskiwac rozne cele polityczne. Wtedy stopy moga sobie strzelac w gore, a WIBOR pozostac na niskim poziomie wlasnie po to, zeby nie dobic kredytobiorcow, ktorzy maja kredyty indeksowane do WIBORu. Ale to sa moje gdybania, bo nie znam sie na biznesie bankowym na tyle, zeby byc pewnym tego co napisalem. Po co jednak panstwo w tej chwili renacjonalizuje banki, jak nie po to, zeby chronic kredytobiorcow?
Świat staje na głowie: https://79element.pl/oferta-dla-konkurencji
Panie Przemysławie o co chodzi? Już nawet Pan nie wierzy w ten biznes?
To oferta skierowana do konkurencji z Zachodu. Zamiast wydawac milion euro na otworzenie nowej marki w Polsce mozna przyjsc do mnie.
Konkurencja z zachodu czytająca po polsku blog w lokalnym języku? W tej branży przeważają firmy rodzinne, które są na tyle hermetyczne, ze nie zatrudniają obcojęzycznych konsultantów do badania rynku. Tu nie ma czego badać, jeżeli ma sie kapitał to sie przejmuje rynek. Wystarczy 50 milionów euro kapitalu i polski rynek złota i srebra jest zaorany w ciagu 6 miesięcy. Tylko, ze to sie mie opłaca mając biznes w zachodnim kraju, bo tym kapitałem tam sie zrobi lepszą marżę. Dlatego tu jeszcze nie wezedł żaden poważny gracz.
LOL 1
Komentarz odnosil sie do informacji zamieszczonej na stronie sprzedazowej. Po takich stronach chodzi konkurencja.
LOL 2
Pracowalem dla niemieckiej firmy jako konsultant w Polsce.
LOL 3
Wiekszosc firm z branzy, ktore znam z zachodu, sa zwyklymi spolkami i nie maja rodzinnych tradycji.
LOL 4
Zawsze wchodzac na jakis rynek zaczyna sie od sprawdzenia, czy nie mozna kogos przejac. To jest tansze i szybsze niz budowanie biznesu od zara. Tylko janusze – cebulaki mysla ‘a co ja tam bede placil milijona, sam se otworze taka firme za darmo’.
Usmialem sie, szczerze. Rzadko zdarza sie taki komentarz, w ktorym kazde zdanie pokazuje totalna nieznajomosc tematu.
20% WIBOR to chyba raczej opcja z kategorii niemożliwych. Rozumiem, że miał to być argument na rzecz stałego oprocentowania, ale trochę zbyt katastroficzny moim zdaniem. Zbyt dużo na polskim rynku się unormowało, mamy 20% wkładu własnego, stabilną sytuację finansową, malejące bezrobocie(wskutek czego to inna sprawa, ale jako czynnik makroekonomiczny raczej dobrze wpływający na sytuację banków i kredytobiorców)więcej jest specjalistycznych serwisów, które w porę ostrzegają i dają sporą wiedzę (https://hipoteki.net/wiedza/poradniki-o-kredytach-hipotecznych/). Budowa mieszkań też raczej będzie się zwiększać, deweloperzy w tamtym roku odnotowali przecież wzrosty. Może nie będzie tyle mieszkań co zakłada rząd, czyli nie dobijemy do średniej unijnej, ale nie widzę powodów, żeby stopy procentowe poszybowały tak w górę.
W kwestii stóp:
NBP coraz bardziej pod butem władzy. Wzrostu szybkiego lub dużego stóp chyba nie będzie. Na stronach NBP “cel inflacyjny” wciąż 2,5(+/-1)% i to od 2004r! Keynesiści, zwłaszcza a’la PiS nie dadzą zginąć inflacji. Tym bardziej, że ostatnio oficjalnie było poniżej celu.
“Renacjonalizacja” zatrzymała się chyba na ok. 50% to może WIBOR-em nie da się dowolnie manipulować.
Z innej beczki: są lokaty oparte o WIBOR ale i o WIBID. Czy banki zaproponują kredyty oparte o WIBID?
W Warszawie jest firma [ciach]. Lokalizacja Nowy Świat cena za wynajem metr2 ok 120 euro. Na oko maja 100 metrów. W bramie portier, w środku barokowo. Zarabiają na czynsz i ka personel. Właściciel Kamil jeździ Porshe Cayenne za 800tys. Żyja z obrotu i kapitału.
To jest biznes dla ludzi, którzy dysponują kapitalem obrotowym, takiego biznesu się nie odkupuje tylko wchodzi ma rynek z towarem. Pan Panie Przemku zapewne działa na lewarze i komisie. A oni w Warszawie maja towaru za 10 mln zł.
Ale co ja wiem, cebulka jestem.
No właśnie, prawo piszesz, że cebulka jesteś. Firma działa na zasadzie ‘odroczonej 2 miesiecznej dostawy’. Czyli nie ma kapitału, a tylko opiera się na spekulowaniu kapitałem klientów. Nie wiadomo jak to się skończy, oby nie tak jak w przypadku Hyatha.
Poziom 20% jest mało możliwy. Na Ukrainie w tym momencie jest a poziomie 13%. Przypominam że tam wojna, inflacja szaleje, rynek pieniężny jest banalny dla manipulantów. Polska to zupełnie inna sytuacja. Wzrost jest nieunikniony, ale zachowajmy umiar w poziomach o których rozmawiamy. Przypominam, iż wzrostowi sto towarzyszy wzrost wynagrodzeń.