Osiągnięcie dochodu pasywnego jest Świętym Graalem inwestorów. Rzesze marzą o dniu, w którym zamoczą stopy w ciepłym morzu, a potem włączą komputer i na koncie bankowym zobaczą nowo zaksięgowane środki. Sprzedawcy produktów inwestycyjnych i autorzy poradników ekonomicznych mamią ludzi taką wizją. Tymczasem porównanie dochodu pasywnego do Świętego Graala jest o tyle trafne, że osiągnięcie zysków bez pracy jest tak trudne, jak odnalezienie Kielicha. Dla większości osób będzie to zupełnie nieosiągalne.
Jakoś nie widzimy wokół siebie zbyt wielu rentierów. Czy wynika to z krótkiego istnienia kapitalizmu w Polsce? Niekoniecznie. W krajach, gdzie w ogóle nie było sowieckiej okupacji, rentierów też nie jest zbyt dużo. Dlaczego?
Pomińmy na chwilę rozrzutność czy niskie zarobki, skupmy się na ludziach, są w stanie akumulować kapitał. Powodem trudności w osiągnięciu satysfakcjonującego dochodu pasywnego jest to, że jest tylko kilka możliwych dróg dojścia do tego celu, a każda z nich jest zawodna, może prowadzić do utraty kapitału i konieczności powrotu do pracy zarobkowej. Oto krótki przegląd istniejących możliwości.
1. Posiadanie złota w ogóle nie prowadzi do osiągnięcia dochodu, ponieważ złoto jest inwestycją, tylko bezodsetkową lokatą. Liczenie na dorobienie się na gwałtownym wzroście jego wartości to ryzykowna spekulacja. Owszem, złoto daje maksymalne zabezpieczenie – kapitał jest nie do ruszenia przez podatek inflacyjny, komorników, byłe czy aktualne żony – natomiast nie przynosi dochodu (odsetek). Zawsze można złoto wymieniać na aktualnie obowiązującą walutę i pokrywać koszty życia, ale wcześniej czy później wyda się całość posiadanego kruszcu.
2. Odsetki z lokat bankowych i obligacji nie pokrywają rzeczywistej skali inflacji. Po naliczeniu odsetek (i to jeszcze pomniejszonych o podatek kapitałowy) pieniądze mają mniejszą mniejszą siłę nabywczą niż przed założeniem lokaty. Dodatkowo posiadacze tego typu instrumentów ponoszą ryzyko upadku emitenta. Przypadek Cypru uczy, że takie zdarzenia są możliwe i w przyszłości będą się zdarzać. W mojej ocenie, na tą chwilę otrzymywane odsetki absolutnie nie kompensują ryzyka krachu systemowego, nie mówiąc już o kompensowaniu wspomnianej utraty siły nabywczej.
3. Akcje w obrocie publicznym rzadko wypłacają jakiekolwiek dywidendy, a jeżeli już są, to w skromnej wysokości. Giełda jest współcześnie nastawiona na dostarczanie zysku instytucjom finansowym, a nie drobnym ciułaczom.
Ciąg dalszy dla zarejestrowanych czytelników.
12 replies on “Dochód pasywny”
Emerytury będą, jak najbardziej, w wysokości nominalnie zgodnej z tym, co nam państwo obiecało.
A że te 2 000 PLN miesięcznie będzie kupować tyle, co teraz 200 PLN, to już zupełnie inna historia…
Niezniszczalne dochody pasywne przekazywane z pokolenia na pokolenie to katastrofa dla gospodarki. Każdy pasywny dochód to czyjeś obciążenie finansowe, od którego nie może uciec. Każdy trade ma dwie strony, nie?
Tak jest w Anglii – wysokie ceny nieruchomości oznaczają po prostu, że trzeba zapłacić “prywatny podatek”, czyli koszt wynajmu gruntu przekazywanego z pokolenia na pokolenie w małym gronie arystokratów. Większość ludzi ma dodatkowy koszt, a mała grupa rentierów – darmowy dochód. I nie chrzańcie, że landlord to jest ktoś, kto dostarcza jakieś usługi. Usługi może dostarczać firma budowlana, lub firma, która utrzymuje blok w stanie użyteczności, a nie – siedzący na samej górze łańcuszka – landlord. To jest koleś, który wynajmuje grunt na 99 lat, ktoś inny wystawia na tym budynek, potem – budynek się rozbiera, spadkobierca kolesia wynajmuje ten sam kawałek gruntu pod kolejny budynek itd. Stuprocentowy, gwarantowany dochód pasywny. Nie podobają się bieżące ceny gruntu? Wycofuje się go z rynku.
Taka sama sytuacja byłaby, jakby np. sprywatyzować pasma radiowe. Ten, kto by je posiadał, żyłby sobie z koncesji udzielanej np. na 20 lat, nie robiąc absolutnie nic.
Innymi słowy – typowe dochody pasywne to są prawa do jakiegoś monopolu.
PS. Nie czytałem w całości artykułu, tak sobie tylko komentuję.
Prawda jest taka, że ceny akcji na rynkach rozwiniętych są napompowane do granic możliwości. Obecna hossa trwa ponad 5 lat. Z miesiąca na miesiąc rosną środki na rachunkach funduszy inwestycyjnych, gdy coraz więcej ludzi korzysta z pomocy w postaci kartek na żywność. Jak to możliwe, że trwa hossa, gdy coraz więcej ludzi żyje w gorszych warunkach? To tylko kwestia czasu, gdy bańka na rynku akcji pęknie. Co nas wtedy czeka? Całkowite odejście od USD? A może jeszcze większy dodruk waluty ze strony USA?
Dla osób zainteresowanych obecną sytuacją na rynku akcji, polecam artykuł http://independenttrader.pl/227,rynek_akcji_na_antenie_ntv.html
Witam Serdecznie
A ja znam dużo ludzi którzy mają nieruchomości np w Polsce i je wynajmują wiele osób żyje tylko z tego. Niektórzy odcinają kupony z jednej, dwóch nieruchomości ale dalej pracują na etacie lub we własnej firmie.
Więc się da, ale droga daleka.
Z giełdy też ludzie żyją Akcje Firm w USA/ Day trading USA.
To jakie rozwiązanie? Bo narzekać każdy potrafi. Znacjonalizować wszystkie grunty, czy od razu grunty i nieruchomości?
Monarchia to rodzaj dochodu pasywnego 🙂
Arystokracja to rodzaj dochodu pasywnego 🙂
Nomenklatura to rodzaj dochodu pasywnego 🙂
.
.
.
.
itd
Każda forma rządów to jakiś rodzaj dochodu pasywnego.
Zmieniają się tylko jego odbiorcy i o to się cały czas na świecie wojna toczy.
aha, i jeszcze zanim ktoś wyskoczy z genialną poradą z Kyosakiego typu “przecież jest wolny rynek, sam sobie kup ziemię lub dom” – podpowiem: w cenę jest wliczone właśnie prawo do niepłacenia lub pobierania czynszu w nieskończoność zdyskontowane na chwilę obecną po bieżącej cenie kredytu. czyli, zamienił stryjek siekierkę na kijek. do tego sprowadzają się porady genialnych guru nieruchomościowych: zapożycz się na maxa, kup prawo do czynszu (ziemię, mieszkania, domy) i licz na to, że w najbliższym ćwierćwieczu cena obsługi kredytu będzie niższa niż obecnie przewiduje rynek (implicite wyceniając właśnie prawa własności gruntu).
szymonwoj@gmail.com —> znacjonalizować grunty oczywiście, jak w Singapurze lub Hong Kongu. To tak w skrócie myślowym, bo w praktyce to “nacjonalizacja gruntów” to przesunięcie opodatkowania z VATu i podatku dochodowego na gruntowy. Jeśli masz grunt, to lepiej wtedy go używać lub wydzierżawić, bo czy go używasz czy wycofujesz z rynku, obciążenie podatkowe jest takie samo. Nie ma możliwości manipulacji podażą przez wycofywanie gruntu z rynku.
Jest to mało prawdopodobny scenariusz w jakimkolwiek kraju, w którym parlamentarzyści są rentierami gruntowymi, czyli prawie wszędzie.
“narzekać każdy potrafi” – nie sądzę. narzekają, ale nie potrafią. mało ludzi dostrzega *właściwe* problemy czy źródła problemów. w tej konkretnej sytuacji ludzie mylą inwestycje kapitału z kupowaniem prawa do monopolu.
Są ludzie, którzy dla chwilowego zysku oddadzą przepływ pieniężny w przyszłości. Są też ludzie, którzy dla przepływu pieniężnego w przyszłości oddadzą chwilowy zysk. Jeżeli dwóch takich ludzi się spotka, to zawrą ze sobą transakcję, z której obaj będą zadowoleni (przynajmniej na początku).
Ten pierwszy typ ludzi nazywa się niewolnikiem. I możemy się zżymać, ale nic na to nie poradzimy – niewolnicy byli, są i będą i nigdy to się nie zmieni, bo to jest ich własny wybór. Zamiast ciskać gromy, lepiej po prostu stworzyć taki system ekonomiczny, który ten fakt uwzględnia.
Drugi typ człowieka można nazwać panem, kapitalistą, właścicielem czy inwestorem. Kapitalistom jest w życiu lepiej, niż niewolnikom. Niektórym ludziom się to nie podobało i historycznie były 3 drogi ku zmianie tego stanu rzeczy:
1. Kompletnie pozbyć się kapitalistów. Tak było w ZSRR i okazało się to kompletną katastrofą, bo jednak niewolnik bez pana po prostu umrze z głodu.
2. Różnymi złośliwościami sprawić, żeby kapitalistom żyło się gorzej, co wyrówna różnicę do niewolników. Tak się obecnie robi w Europie a także w Polsce. Droga jest całkiem skuteczna – kapitalistom rzeczywiście jest gorzej, tyle że skutek uboczny jest taki, że niewolnikom jest jeszcze gorzej. Okazuje się, że krzywda kapitalistów wcale nie powoduje szczęścia niewolników.
3. Można w końcu postąpić tak, jak Szwajcaria, Singapur a kiedyś także USA – pozwolić kapitalistom robić swoje a niewolnikom robić swoje i pilnować tylko, żeby zawsze istniała jakaś droga, żeby wyjść z niewolnictwa. Najskuteczniejszą historycznie sprawdzoną metodą ku temu jest edukacja. Niestety, fakty są takie, że debil nigdy nie będzie bogaty. Problem jest tylko taki, że nie każdego da się wyleczyć z debilizmu, ale zawsze lepiej próbować niż się poddać.
– Doxa
” Ilość takich beztalenci jak Borysewicz, Kozidrak, Krajewski, Cugowski czy Staszczyk, którzy zawodzą codziennie w każdej polskiej stacji radiowej, wynosi w skali kraju maksymalnie kilkadziesiąt osób”
Jak już masz czelność oceniać nawet talencia lub beztalencia muzyczne,tzn. że musisz być sam wszechstronnie utalentowany,bo znasz się na każdej dziedzinie.. Z podobną dozą pewności siebie wypowiadałeś się kiedyś o sporcie,teraz o muzyce – brawo..
Wygląda na to że jesteś bezbłędny gość znający się na wszystkim – alfa i omega,gratulacje.
@Piotr:
> Niezniszczalne dochody pasywne przekazywane z pokolenia na pokolenie to katastrofa dla gospodarki. Każdy pasywny dochód to czyjeś obciążenie finansowe, od którego nie może uciec. Każdy trade ma dwie strony, nie?
No co Ty nie powiesz. Własnymi rękami zbudowałem firmę, przynoszącą pasywny dochód. Dla kogo ów pasywny dochód jest “obciążeniem finansowym, od którego nie może uciec”? Dla kogo “obciążeniem finansowym…” etc. są tantiemy [abstrahując od ich zasadności]?
Last but not least – dlaczegóż to pasywny dochód jest “katastrofą dla gospodarki”? Primo – to akumulacja kapitału w najczystszej formie. Secundo – nawet pasywny dochód wymaga czujności, a dzieci rozpieprzające krwawicę życia rodziców w drobny mak wcale nie należą do rzadkości. Mam wrażenie, że to nie tyle “katastrofa dla gospodarki”, ile za przeproszeniem butthurt dla tych, których razi fakt, że inni mają na starcie pozornie łatwiej…
Wypracowanie dochodu pasywnego można najprościej uczynić na nieruchomościach. Jest to temat, który korci wiele osób (w tym także i mnie). Szkoda tylko, że mało osób nie posiada kapitału potrzebnego do zakupu pierwszej nieruchomości (chociażby kawalerki).
Leon.