Categories
Ekonomia

Andrzej Szczęśniak – fałszywy ekspert rynku i paliw

Uwaga – wpis gościnny. Inne moje artykuły o zbliżonej tematyce:

Fałszywki Andrzeja Szczęśniaka – polski bilans handlowy

Fałszywka spadku ilości kilometrów przemierzanych przez Polaków

Andrzej “Kompromitująca niewiedza” Szczęśniak – ropa

Andrzej Szczęśniak – fałszywy ekspert rynku węgla

Sytuacja na światowym rynku paliw

Ostatni mój artykuł ukazał się w dwóch częściach jako wpis gościnny na blogu Trystero i w dużej części dotyczył kampanii dezinformacyjnej prowadzonej przez wiele lat przez Andrzeja Szczęśniaka na swoich blogach (tj. www.szczesniak.pl i www.prawica.net ) i w polskich mediach na temat kosztów wydobycia ropy naftowej na świecie.

Tym razem wpis tego samego rodzaju, w którym zajmę się inną kampanią dezinformacyjną powyższego autora – tym razem dotyczącą finansów Polski.

A. Szczęśniak bardzo ułatwił mi tu zadanie, ponieważ sam sporządził listę swoich artykułów, które się na tę kampanię złożyły.

W prawie wszystkich artykułach z powyższej listy ich autor prezentuje fascynującą mieszankę nieuctwa, wyznawania absurdalnych teorii spiskowych oraz czegoś co w Internecie nazywane jest “troll economics”, a oprócz tego w komentarzach pod artykułami autor prezentuje swoje chamstwo i buractwo, bo jacyś desperaci w kilku przypadkach próbowali szczęśniakowe brednie ekonomiczne korygować, w wyniku czego zostali przez naszego fałszywego eksperta obrzuceni wyzwiskami (a ich komentarze skasowano).

W powyższej grupie artykułów w mniej więcej co czwartym nasz fałszywy ekspert głosi w mniej lub bardziej otwartym stwierdzeniu, że zysk bądź strata w firmie (lub rodzinie) to różnica pomiędzy zakupami a sprzedażą (1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10, 11, 12, 13, 14, 15, 16, 17, 18, 19, 20) lub że saldo bilansu płatniczego w państwie to odpowiednik wyniku finansowego (zysku bądź straty) w firmie, po czym z tych absurdalnych twierdzeń wysnuwa różnorakie (najczęściej jeszcze bardziej absurdalne) wnioski na temat sytuacji finansowej Polski. Te absurdalne wnioski tym razem pominę, bo zająć chcę się jedynie brednią, z której zostały wysnute [że zysk bądź strata w firmie (lub rodzinie) to różnica między zakupami a sprzedażą]. Poniżej krótka historyjka, która lepiej tę sprawę wyjaśni niż przydługie wywody.

Grzybobranie

Mąż z żoną postanowili poświęcić sobotę na zbieranie grzybów w lesie – z samego rana zabrali kosze, trochę gotówki i na piechotę poszli z nimi do lasu, w którym spodziewali się znaleźć grzyby.

Szybko okazało się, że decyzja była słuszna: w lesie było grzybów “od zatrzęsienia” i już w godzinach popołudniowych mieli 4 wielkie kosze pełne prawdziwków. A w związku z tym, że aż tylu grzybów nie potrzebowali zamiast z lasu wrócić do domu poszli na miejski targ, gdzie dzięki dobrej cenie wszystkie zebrane grzyby sprzedali w sumie za 950 zł. Po sprzedaniu grzybów – wracając z targu do domu w drodze powrotnej mijali sklep jubilera, gdzie żona zauważyła złoty pierścionek, który bardzo jej się spodobał, mąż (między innymi dzięki zauważeniu że pierścionek kosztuje niewiele więcej niż wartość giełdowa złota w nim zawartego) uznał że go kupią – i tak też zrobili kupili go za 990 zł .

Teraz kluczowe pytanie do powyższej historyjki:

Czy we wspomnianą sobotę wspomniana rodzina zyskała czy straciła (nadmienię, że żadne zmiany majątkowe poza wymienionymi w historyjce w tej rodzinie w tę sobotę nie zaszły).

Nasz fałszywy ekspert (albo podobny ekonomiczny nieuk) odpowie:

Zysk bądź strata to różnica między zakupami a sprzedażą. Rodzina sprzedała w tę sobotę tylko jedną rzecz: grzyby za 950 zł i tylko jedną rzecz kupiła: złoty pierścionek za 990 zł, czyli we wspomnianą sobotę rodzina straciła, a strata wyniosła 40 zł.

Ktoś jednak choć odrobinę inteligentny powie coś innego:

Zysk to po prostu przyrost majątku, a strata to jego ubytek. Rano rodzina miała pewien majątek X, a wieczorem miała majątek X minus 40 zł plus złoty pierścionek wart 990, majątek rodziny wieczorem był zatem o 950 zł większy niż rano, a zatem rodzina zyskała, a zysk wyniósł 950 zł

i będzie miał rację, bo zysk i starta to właśnie zmiana majątku i nie ma żadnego związku z wielkością różnicy między zakupami a sprzedażą.

Niejeden desperat próbował zresztą Szczęśniakowi to pod niektórymi z tych ignoranckich wpisów wyjaśnić, na przykład Pogromca z dyskusji poniżej:

komprZysk_html_51e4b113[Źródło: http://szczesniak.pl/2249#comment-14117]

… co skończyło się jak widać (kliknij na linku do źródła) tym, że został zwyzywany od dronów, a jego wyjaśnienia Szczęśniak skasował.

Przy okazji zaproponuję Szczęśniakowi zrobienie nowego wpisu na blogu – na wzór wpisu (w którym o dziwo prostujących błąd komentarzy nasz fałszywy ekspert nie skasował – a jedynie ograniczył się do wyśmiewania się z ich autora) Dwadzieścia lat strat operacyjnych – co to za firma proponuję analogiczny wpis pod tytułem Sto lat strat operacyjnych – co to za firma, który Szczęśniak zrobi na podstawie tego dokumentu rządu australijskiego, a w szczególności poniższego wykresu z tego dokumentu z historią australijskiego salda na rachunku obrotów bieżących od momentu powstania tego państwa (tj. od zjednoczenia australijskich kolonii w roku 1901):

komprZysk_html_c549428[Źródło: http://archive.treasury.gov.au/documents/1643/images/QUT_chart-6.gif ]

W końcu jeśli A. Szczęśniak nie może się powstrzymać od robienia z siebie pajaca, to niech chociaż robi go z siebie porządnie pokazując jaka to biedna jest dzisiejsza Australia i dzisiejsi Australijczycy w porównaniu z tymi sprzed 100 lat.

A teraz na poważnie. Zysk ma w finansach kraju swój bliski odpowiednik, jednak nie jest nim to, co Szczęśniak twierdzi w ignoranckich wpisach, do których linki podałem na początku – tym bliskim odpowiednikiem jest komponent zwany akumulacją (przyrostem majątku). Akumulacja to wartość niezwiązana z różnicą wartości eksportu i importu, ale równie jak ona ważna, gdyż obydwa te komponenty są składnikami PKB razem z komponentem trzecim i ostatnim – konsumpcją.

Co nieco na temat tego jak wyglądały te sprawy w polskim PKB w roku 2012 “Gazeta” zaprezentowała na wykresach w artykule ABC_makroekonomii___PKB , ale ja zaprezentuję to samo odnośnie Polski i kilku innych krajów świata w roku 2013 w lepiej przystosowanej do tematyki mojego artykułu formie (gdyż na wykresie “Gazety” nie pokazano na przykład co to takiego ten szary blok opisany jako “popyt zagraniczny”, a to po prostu nadwyżka eksportu dóbr i usług nad ich importem).

Na “pierwszy ogień” Polska, która od niedawna ma przyzwoite nadwyżki eksportu:

komprZysk_html_798ccb8c[Źródło: www.cia.gov/library/publications/the-world-factbook/geos/pl.html część Economy]

Jako drugie – dla odmiany – państwo z nadwyżką importu nad eksportem – Wietnam, przy okazji też po to, aby rozwiać mit, że wysoki poziom eksportu to gwarancja nadwyżek eksportowych (Wietnam eksportuje w przeliczeniu na mieszkańca mniej więcej tyle co Chiny):

komprZysk_html_4a705c36[Źródło: www.cia.gov/library/publications/the-world-factbook/geos/vm.html część Economy]

I jako ostatni Hong-Kong – światowy rekordzista w wymianie handlowej:

komprZysk_html_m38f05c3a[Źródło: www.cia.gov/library/publications/the-world-factbook/geos/hk.html część Economy]

Przypadek Hong Kongu przeczy kolejnej szczęśniakowej bredni systematycznie pojawiającej się w wymienionym na początku cyklu artykułów demonstrujących nieuctwo ekonomiczne autora (1, 2, 3, 4, 5), że PKB to odpowiednik wysokości sprzedaży bądź obrotu w firmie – powyższy kraj jak widać ma bowiem eksport ponaddwukrotnie wyższy niż PKB.

Na koniec ostatni, najbardziej smakowity kąsek, bowiem omówię tu przypadek, w którym naszemu fałszywemu ekspertowi “słoma wyszła z butów” w całej okazałości. Wielokrotnie bowiem w swoich wpisach (1, 2, 3) Szczęśniak mylił koszt pracy przypadający na pracownika ze wskaźnikiem ULC – “unit labour cost”, będącym kosztem pracy przypadającym na jednostkę produktu – krótko i z pominięciem szczegółów wyjaśniając – jeśli fabryka komputerowych pamięci RAM mając w ubiegłym i bieżącym roku tę samą ilość pracowników z tymi samymi zarobkami w ubiegłym roku wyprodukowała łącznie 80 mln gigabajtów pamięci, a w bieżącym łącznie 100 mln gigabajtów pamięci to znaczy, że labour unit cost w tej fabryce spadł w ciągu roku o 20% (bardziej dociekliwi mogą poczytać o tym wskaźniku w niemieckiej wikipedii).

Znaleźli się oczywiście komentujący, którzy ten błąd zauważyli i próbowali skorygować, np. Jan, a później Dan, dyskusje Szczęśniaka z którymi prezentuję poniżej – w obydwu przypadkach początkowo nasz fałszywy ekspert próbował ich twierdzenia kwestionować, ale po krótkiej wymianie komentarzy stało się jasne, że tę dyskusję sromotnie przegrywa, więc (wyzywając przedtem od trolli) wszystkie ich komentarze wykasował (również te na które sam odpowiadał):

komprZysk_html_2ec31ba5[Źródło: http://szczesniak.pl/2152]komprZysk_html_m3c7dceea[Źródło: http://szczesniak.pl/2174]

Co ciekawe prawie dokładnie ten sam błąd (pomylenie płac z ULC) w podobnym czasie popełnił inny bloger – Adam Duda. Jemu też komentujący ten błąd wskazali, na co Adam Duda zareagował jak poniżej:

komprZysk_html_90cc42a[Źródło: http://www.adamduda.pl/2012/06/23/niemiecki-zysk/#comment-20908]

Wiele komentarza do tego chyba nie trzeba, może poza takim że mamy “na żywym przykładzie” pokazane, jak w sytuacji popełnienia niemal identycznego błędu zachowuje się normalny kulturalny właściciel bloga, a jak cham i burak.

Możemy w przypadku A. Szczęśniaka zaobserwować fatalne efekty nieuctwa (w tym przypadku akurat ekonomicznego) połączonego z wypowiadaniem się na tematy o których nie ma on bladego pojęcia, a wszystko to połączone z kolei z błędnym i narcystycznym postrzeganiem siebie jak osoby mądrzejszej od swoich rozmówców.

Share This Post

37 replies on “Andrzej Szczęśniak – fałszywy ekspert rynku i paliw”

@Staszek
Eksport może wynosić więcej niż 100% PKB ponieważ nie jest elementem PKB, elementem PKB jest nadwyżka eksportu nad importem.

A gdyby eksport wynosił np. 200% PKB, a import 50% PKB?
Nadwyżka eksportu w tym przypadku 150% PKB, a suma przyrostu majątku i konsumpcji ujemna (-50%), żeby PKB wynosił 100% PKB?
A my przykładowo eksportujemy wodór zrobiony z wody z wykorzystaniem energii słonecznej, majątku nam nie ubywa, więc to konsumpcja musi być ujemna.
Jak wygląda ujemna konsumpcja?

@al
Stawiasz wóz przed koniem. Import i eksport mają pewne wartości pieniężne, konsumpcja i akumulacja (czyli przyrost majątku) też mają pewne wartości pieniężne. Jak mamy te 4 wartości wyrażone w złotówkach (czy innej walucie obowiązującej w badanym kraju) to z nich wyliczamy: PKB = konsumpcja + akumulacja + eksport – import i stąd otrzymujemy wysokość PKB [za wiki: GDP (Y) is the sum of final consumption expenditure (FCE), gross capital formation (GCF), and net exports (X – M). Y = FCE + GCF + (X − M) ].
Jak już mamy tak wyliczony PKB wyrażony w złotówkach, to możemy wyliczyć ile procent PKB stanowi import, ile eksport, ile konsumpcja a ile akumulacja.

Miło, że ktoś wreszcie się zabrał za Szczęśniaka. Ten człowiek swoją twórczością i udawaniem eksperta naprawdę szkodzi. Choćby tym, że jest za takiego publicznie postrzegany. Ja sam przestałem go traktować poważnie od kiedy w jednym tekście pomieszał łupki roponośne i ropę łupkową (po polsku mylące w istocie), po angielsku oil shale i oil- bearing shale, pomimo podobnych nazw dwie kompletnie różne rzeczy. To mi wystarczyło. Ktoś mieniący się ekspertem po prostu musi tak relatywnie podstawowe pojęcia rozróżniać. Nie mam linka do tego i generalnie słabo mi się robi jak widzę jego wypociny, ale w razie potrzeby mogę przejrzeć garść jego wywodów energetycznych jeśli potrzeba.

Też to szczęśniakowe mylenie łupków roponośnych z piaskami roponośnymi pamiętam – potem z resztą podmienił tekst i pokasował komentarze (i chyba nawet pobanował ich autorów), w których wskazano mu te błędy.
Z resztą podobnych kompromitacji były niewyborażalne ilości:
* mylenie rezerw (economically recoverable reserve) z zasobami (resources) [różnica między jednymi a drugimi dobrze widoczna jest tu], a to mniej więcej tak jakby ktoś podający się za eksperta w dziedzinie sadownictwa mylił jabłka z jabłoniami (analogia niemal doskonała: bo jabłka to konumowalna część jabłoni, a rezerwy to “konsumowalna” część zasobów).
* twierdzenie, że węgiel jest w przeliczeniu na wartość energetyczną tańszy od uranu tu
* twierdzenie, że “rafinery processing gains” to dodatki do ropy

Ale oczywiście największą, jest moim zdaniem to, że Szczęśniak jako rzetelne źródła informacji podaje tabloidy (np. Daily Mail – brytyjski odpowiednik naszego “Faktu”) i świrów od teorii spiskowych w rodzaju Alex’a Jones’a (autora tego filmu demaskującego międzynarodowy spisek)

Fajny wpis – zero treści 🙂
Ale obrazki ładne – choć po prawdzie wolał bym dziewczyny.

@XXX
„Eksport może wynosić więcej niż 100% PKB ponieważ nie jest elementem PKB…”
„PKB = konsumpcja + akumulacja + eksport – import”

yyyyy bez komentarza.

„PKB = konsumpcja + akumulacja + eksport – import”
yyyyy bez komentarza.

I nadal nie rozumiesz jakim sposobem eksport może być >100% PKB jak np. w Hong-Kongu:
100% = 73.3% + 25% + 222.6% – 220.9%
[PKB] konsump. akumul. export import

Fajny wpis – zero treści 🙂 Ale obrazki ładne
A zrozumiałeś (choćby z tej historyjki o grzybobraniu), że zysk bądź strata nie ma żadnego związku z wysokością różnicy między zakupami a sprzedażą? Czy nie? Albo jakim sposobem Australia jest bogatym i jednym z najmniej zadłużonych krajów Zachodu mimo 100 lat ujemnego salda na rachunku obrotów bieżących?

“I nadal nie rozumiesz jakim sposobem eksport może być >100% PKB”
Nic takiego nie twierdziłem, śmiałem się jedynie z Twojego zdania:
“„Eksport może wynosić więcej niż 100% PKB ponieważ nie jest elementem PKB…”
Z którego wynika, że export nie jest elementem PKB 🙂

@Al. Różnica pomiędzy eksportem a importem z samego założenia nie może wynosić więcej niż 100% PKB 🙂 Więc przytaczany przez ciebie przykład procentowy jest błędny, na liczbach wszystko by się zgadzało. W przypadku tak dużej nadwyżki eksportowej w przeliczeniu na PKB mogłoby to być np. 100% do 20% ale już nie 120% do 19%.

Składniki bilansu handlowego mogą być podawane w 3 (Singapur, Hong Kong, Luksemburg) lub większej ilości cyfr. Oczywiście dopóki nie przekraczają maksymalnej różnicy. Np. exp 1230% PKB, imp 1200% PKB – ale wtedy musiałaby to być jakaś bardzo duża pralnia pieniążków.

Na stronach NBP jest napisane w danych tymczasowych ze mamy minus 9, 1 mld na saldzie obrotów handlowych z zagranicą.To mamy deficyt w obrotach czy zysk bo juz nic nie kapuję……a ucze sie z waszych blogów ekonomii i zaczynam sie gubic .Co to jest ten minus na saldzie obrotów handlowych z zagranicą ? To jest deficyt czy nadwyżka? i jak sie ma to do PKB?

@Robert
To o czym pisze NBP to saldo obrotu towarami według wykresu, który jest w moim artykule eksport towarów w 2013 wyniósł 642 mld PLN a ich import 658 mld PLN, czyli na na obrocie towarami mieliśmy minus 16 mld PLN – nawet więcej niż podaje NBP.
Natomiast oprócz towarów importuje się i eksportuje także usługi i w obrocie usługami mamy saldo bardzo dodatnie (w 2013 eksport usług: 120 mld PLN, import tylko 71 mld PLN, co nam daje na obrocie usługami plus 49 mld PLN). Sumując towary i usługi jesteśmy “na plusie” od roku 2012, chociaż “dodatnio” było też bodajże w 2009 i jeszcze którymś jednym roku.

A jak ma się to do PKB? Słabo się ma, bo główne komponenty PKB to w prawie każdym kraju świata to konsumpcja i akumulacja (tj. przyrost majątku), saldo handlowe to pojedyncze procenty albo ich ułamki i niewiele zmienia (żeby coś zaimportować z zagranicy trzeba tam wyeksportować coś o podobnej wartości, dlatego import nie może się zbytnio różnić rozmiarami od eksportu – chyba że jest się jakimś państwem upadłym żyjącym z pomocy międzynarodowej, ale to już temat na inną dyskusję).

Pan Szczęśniak nie przebiję niektórych “mędrców” ekonomii jak na przykład profesora Kołodkę. W telewizji w sposób natrętny pojawiają się rzekomi “ekonomisci” którzy lansują tezę – im będą większe obciążenia podatkowe, tym kraj nagle stanie się bogatszy, bo – oni, właśnie politycy wiedzą lepiej, jak te pieniądze wykorzystać. Oczywiście, praktyka pokazuje, że jest właśnie odwrotnie, ale od czego jest ta zgraja pseudo-ekonomistów, którzy znów się pojawiają i … tutaj nagle okazuje się, że ci geniusze intelektu w końcu znaleźli winnego. To wszystkiemu winien jest kryzys. Pan Szczęśniak jest tutaj takim samozwańczym “znawcą”, którego należy omijać!

@maczetaockhama
“sam przestałem go traktować poważnie od kiedy w jednym tekście pomieszał łupki roponośne i ropę łupkową (po polsku mylące w istocie), po angielsku oil shale i oil- bearing shale, pomimo podobnych nazw dwie kompletnie różne rzeczy”

Oba podane przez ciebie angielskie terminy to łupki – pierwszy człon to przymiotnik drugi rzeczownik – odpowiednio łupek bitumiczny i łupek roponośny. Ropa to może byc: ‘shale oil’, ‘oil-shale oil’, ‘tight oil’ itp. , zresztą z tymi określeniami jest zamieszanie:
The term “shale oil” is interchangeable, as it is used as well for crude oil produced from shales of other very low permeability formations. However, for avoiding the risk of confusion of shale oil produced from oil shale with crude oil in oil-bearing shales, the International Energy Agency recommends to use the term “light tight oil” and World Energy Resources 2013 report by the World Energy Council uses the term “tight oil” for the latter
http://en.wikipedia.org/wiki/Shale_oil

Zgadzam się z większością tego wpisu, ale też z jedną częścią wpisu Mr. Szczęśniaka (a przynajmniej tego w jaki sposób je rozumiem). Nie może trwać wiecznie trend w którym import przewyższa eksport (pomimo akumulacji majątku).

Biorąc na przykład skrajny przypadek: 0 eksport, duży import ropy za którą buduje się superowe plastikowe wieżowce w których ludzie żyją szczęśliwie. “Quality of  life” w kraju rośnie ale bez eksportu w pewnym momencie Ci co sprzedają nam ropę przestaną akceptować naszą walutę, a żeby kupić inną będzie trzeba wymienić się na coś… (czyli eksport)

@KermiDT
w pewnym momencie Ci co sprzedają nam ropę przestaną akceptować naszą walutę,
Sprawa nie wygląda tak prosto jak się na pozór mogłoby wydawać. Najprawdpodobniej, aby waluta była akceptowana wystarczy, aby majątek rósł szybciej niż zadłużenie.
Załóżmy że na przykład w pewnym momencie historii
* tj. w jakieś chwili T0 kraj ma 100 mld majątku i 20 mld długów,
* po 100 latach permanentnego deficytu, w chwili T1 ten sam kraj ma 1000 mld majątku i 100 mld długów,
* a po 200 latach w chwili T2 ma już 10 000 mld majątku i 500 mld długów
… łatwo zauważyć, że najprawdopodobniej nie tylko wierzyciele mimo 200 lat deficytu nie będą mieć nic przeciwko dalszemu “dawaniu na krechę”, ale mimo rosnącego długu “dawać na krechę” będą coraz chętniej (bo 200 lat temu zadłużenie było równe 20% majątku dłużnika, a dziś równe jest tylko 5% jego majątku).
Oczywiście w skończonym świecie nie może być nieskończonego wzrostu, więc i majątek nie będzie rósł w nieskończoność, ale póki będzie rósł wierzyciele mogą niczego nie żądać w zamian.

@Staszek
Eksport może być większy o 100% od PKB np. w sytuacji gdy przez dane państwo eksportuje się towary pochodzące z innego kraju. Dane państwo spełnia tutaj jedynie rolę pośrednika.
W tym przykładzie, w Hong Kongu znajduje się jeden z największych przeładunkowych portów świata, dokąd trafiają towary eksportowane z Chin na inne kontynenty.
Pozdrawiam

@Groch, odpowiedź na komentarz z blogu Szczęśniaka
http://szczesniak.pl/2672#comment-21567
Pan Slomski ma przed oczami zaciągnięcie 40 zł długu. Ma przed oczami, ale nie widzi.

Zarówno Słomski jak i ja xxx (bo to dwie różne osoby, a wpis jest gościnny) widzę, że rodzinie ubywa zadrukowanego farbą papieru.
Ale Pan Groch nie widzi, że pytanie było o to czy rodzina zyskała (wzbogaciła się) czy straciła (zbiedniała) w ciągu tego dnia.
Prawdpopodobnie Groch i fałszywy ekspert Szczęśniak uważają, że jeśli ktoś w chwili T0 nie miał długów a jakiś czas później w chwili T1 je miał to znaczy, że w międzyczasie zbiedniał.
Np. ja za czasów studiów żadnych długów nie miałem, a nawet miałem kilkanaście tysięcy zł na koncie.
A dzisiaj – dwadzieściakilka lat później – mam kilkadziesiąt tysięcy zł długu i w zasadzie puste konto.
Dla Pana Grocha, albo fałszywego eksperta te fakty to już niezaprzeczalny dowód, że przegrałem życie i przez dwadzieściakilka lat zbiedniałem.
Bo to, że teraz mam jednorodzinny domek (prawie już spłacony) i porządny samochód, których jako student nie miałem jest dla Panów bez znaczenia przy ocenianiu moich zysków i strat i ogólnie tego jak mi się przez te dwadzieściakilkalat powodziło.

Ewentualnie nie chce aby zobaczyła widownia, więc stara się bawić w iluzjonistę, który machając rękami odciąga uwagę od wrażliwej części tricku. Ja niestety widzę jak iluzjonista Slomski niezdarnie próbuje schować te 40 zł, jak mu banknot wystaje z rękawa. Rodzina, która przez kilka lat każdego dnia będzie robiła takie deale z grzybami i pierścionkami, wyląduje pod mostem

To jest tzw. 3 prawda według Tischnera. Po 1000 dni identycznych jak ww. “dealów” rodzina będzie miała o 1000 złotych pierścionów wartych 990 zł każdy więcej i o 40 000 zł mniej zadrukowanego farbą papieru. Nawet zakładając, że te 40 000 będzie debetem na koncie bankowym i że ze względu na odsetki zrobi się z tego 49 500 zł debetu – to hitoria skończy się tak, że bank zabierze rodzinie 50 pierścionków na pokrycie tego debetu. Pozostałe 950 pierścionów rodzina zachowa i pod żadnym mostem nie wyląduje, bo ciężko wylądować tam mając złoto warte 950*990 zł = 940 500 zł.

Tak się dzieje z narodami, które mają bilans ujemny “a jednak sobie radzą”

Jak rozumiem myśli Pan tu o Australii – która ma już od 100 lat ujemne saldo na rachunku obrotów bieżących http://archive.treasury.gov.au/documents/1643/images/QUT_chart-6.gif będąc w chwili obecnej jednym z najmniej zadłużonych w relacji do PKB krajów świata? To niech Pan pomyśli jeszcze raz.

PS: Proszę Grocha o komentowanie swoich wątpliwości tutaj – nie wyrzuciłem dotąd żadnego komentarza do moich tekstów, więc prawie niemożliwe jest bym wyrzucił Pański.

Bo Sz. Pan expert to z wykształcenia kulturoznawca … bez żadnego przygotowania
I wszystko jasne!

[…] Wspominany już przez mnie „ekspert” Andrzej Szczęśniak i jego teorie mogą być dość dobrą ilustracją tego problemu. Otóż od lat twierdzi on, że ceny ropy wynoszą powyżej 40 $/baryłkę wyłącznie wskutek działalności spekulantów i gdyby nie oni to właśnie takie by były. A wyższe ceny to jedynie chwilowa sprawa. To jest dość oczywista bzdura. Po pierwsze, żaden spekulant nigdy nie był w stanie utrzymać podwyższonych cen tak długo na tak dużym rynku. To niemożliwe. Po drugie ceny wynikają dość dobrze z fundamentów, którymi jest przede wszystkim marginalny koszt wydobycia i jak się ma do popytu.  Więcej na temat teorii i kwalifikacji p.Szczęśniaka w tekście autorstwa xxx na blogu kol. Słomskiego- tu link. […]

Drogi Panie Słomski, muszę przyznać , iż jest Pan jednym z niewielu żydów tak agresywnie odnoszących się do Polaków!
Co jest tego powodem?!

@Przemysław Słomski
To mój artykuł, więc nie mamy pewności o którego z nas dwóch Mariuszowi chodziło. Poczekajmy – może doprecyzuje.
Zauważę jednak, że bohater tego artykułu – Andrzej Szczęśniak – odkrył w swej przenikliwości, że jestem na payrollu Sorosa
https://twitter.com/SzczesniakA/status/921631697317318656
… a stąd już przecież tylko mały krok do bycia Żydem.

Mariusz Chmielewski wyraznie zwraca sie do mnie. I chyba nie tylko ma na mysli Szczesniaka, ale wszystkich Polakow. Pewnie w ogole nie zauwazyl, ze jestes autorem tego cyklu wpisow. Ale to mnie nie dziwi, antysemici maja generalnie slaby aparat pojeciowy.

Z tym, że nie zauważył, że nie jesteś autorem się zgodzę. Ale Twoja hipoteza nie wyjaśnia po diabła Mariusz zamieszcza swój komentarz pod wpisem sprzed ponad 4 lat.
Ja mam alternatywną: od paru dni jest sporo wejść na moje artykuły o Szczęśniaku z Facebooka – gdzieś na Facebooku toczy się o nich dyskusja i Mariusz trafił tutaj z tej facebook’owej dyskusji.
A w takim razie chodziło mu o autora tych anty-szczęśniakowych tekstów, czyli o mnie, ale ze względu na słaby aparat poznawczy błędnie uznał, że autorem jest właściciel (czyli Ty) – i dlatego zwrócił się do Ciebie zamiast do mnie.

Mnóstwo jadu i rozmytego bełkotu. Czy wy żydzi nie potraficie pozbyć się swoich obsesji?

@Mariusz Chmielewski

Mnóstwo jadu i rozmytego bełkotu

A więc nawet proste pytanie o to, o którego z nas dwóch – o autora aurtykułu czy o właściciela witryny, na której artykuł jest opublikowany – Ci chodziło wydaje Ci się “rozmytym bełkotem”.
Potwierdzasz tym samym nasze spostrzeżenia – że masz ekstremalnie słaby aparat poznawczy i pojęciowy.

Całkiem możliwe, że tak słaby, że poza jego zasięgiem jest wygenerowanie odpowiedzi na pytanie o którego z nas dwóch chodziło.

Czemu czytam? Ze zwykłej ludzkiej ciekawości! Jednak stwierdzenia typu – “Potwierdzasz tym samym nasze spostrzeżenia – że masz ekstremalnie słaby aparat poznawczy i pojęciowy.” – pokazują narastanie poziomu agresji i zacietrzewienia w wypowiedziach.
To prowadzi do jednego wniosku-tę dyskusję należy skończyć, bo jak rzekł Stanisław Jerzy Lec “Nigdy nie dyskutuj z głupcem-ludzie mogą nie zauważyć różnicy!”
Pozdrawiam i wracam do polskiej prasy patriotycznej!

“Potwierdzasz tym samym nasze spostrzeżenia – że masz ekstremalnie słaby aparat poznawczy i pojęciowy.” – pokazują narastanie poziomu agresji i zacietrzewienia w wypowiedziach.
To prowadzi do jednego wniosku-tę dyskusję należy skończyć,

To prowadzi też do drugiego wniosku:
że masz ekstremalnie słaby aparat poznawczy i pojęciowy, tak słaby, że proste pytania jak “o którego z nas dwóch Ci chodziło” czy “jak odkryłeś żydowskie pochdzenie tego z naszej dwójki o którego Ci chodziło” są dla tego Twojego aparatu “rozmytym bełkotem”.

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *