Dziś kolejna porcja hejtu i pochopnego rzucania oskarżeniami o oszustwa.
Przez Internet regularnie przetaczają się apele o pomoc dla osób śmiertelnie chorych, takie jak ten. Ktoś zapada na raka i nagle okazuje się, że człowiek w kwiecie wieku i z małym dzieckiem staje w obliczu rychłej śmierci. Leki innowacyjne kosztują fortunę, a że większość Polaków nie ma kompletnie żadnych oszczędności, to jedynym źródłem funduszy na zakup drogich leków jest zbiórka publiczna przez Internet.
Tu są aktualne dane epidemiologiczne o nowotworach w Polsce. 155 000 zachorowań rocznie, z czego 5 lat przeżywa tylko 37% mężczyzn i 53% kobiet. Rak to plaga w Polsce, co wynika z zasyfionego środowiska, palenia papierosów i zatrutego, taniego jedzenia. Statystyczny Krakus umiera o rok wcześniej ze względu na dym w powietrzu ! Niestety od zaistnienia czynnika kancerogennego do wystąpienia raka upływa sporo czasu, nie przypomina to natychmiastowego efektu jak przy uderzeniu młotkiem w palec. Dlatego głupcy (90% populacji) nie dostrzegają istnienia zależności: zasyfione środowisko => ludzie umierają. Tu można się zapoznać jak w komentach wypowiadają się wspomniani głupcy, dla których liczy się tylko to, żeby było ‘po taniości’. Założę się, że sporo z nich można było spotkać w okolicznych lasach, gdy wywalali tam swoje śmieci.
Przed rakiem trudno się ochronić, poza badaniami kontrolnymi, ale można się zabezpieczyć przed sytuacją braku pieniędzy, w której znalazł się p. Mariusz z linku. Mając 29 lat podpisałem umowę ubezpieczenia na życie. Polisa stanowiła, że kwota ubezpieczenia stanowi 250 000 USD, okres trwania umowy 15 lat, składka roczna 132 USD. [Dane podaję po to, aby każdy mógł sobie je porównać z ofertą dostępną w swoim kraju.] W przypadku choroby terminalnej miałbym prawo do wypłaty połowy sumy ubezpieczenia, i nie jest to żadna łaska ze strony ubezpieczyciela, tylko wynik działania wolnego rynku. W USA powstał przed wieloma laty rynek polis ubezpieczeniowych ludzi śmiertelnie chorych – inwestorzy wykupywali prawa do wypłaty odszkodowania od umierających ludzi, a ci mogli wydać te środki choćby na leczenie i próbę ratowania życia. Po pewnym czasie inwestorzy zgłaszali się po wypłatę polisy do ubezpieczyciela lub księgowali to co wydali na poczet strat, jeżeli choremu udało się jednak przeżyć. Stąd ubezpieczalnie, idąc po rozum do głowy, same zaczęły oferować wcześniejsze wypłaty ubezpieczeń.
Pan Mariusz popełnił poważny błąd nie ubezpieczając się na życie. Tłumaczyć może to niedojrzałość rynku ubezpieczeń na życie w Polsce. Podejrzewam, że ubezpieczenie tego typu w Polsce jest wielokrotnie droższe niż na Zachodzie. Aby się o tym przekonać wystarczy wejść na porównywarkę ubezpieczeń, jak ta. W Polsce takich porównywarek brak – klient nie ma przeglądu ofert, konkurencja jest mniejsza a ceny wyższe. Z drugiej strony mamy nachalne reklamy w polskiej TV, na przykład pokazujące ubezpieczenia na życie za złotówkę dziennie, ale obejmujące tylko nieszczęśliwe wypadki. Przeliczając to na dolary wychodzi, że klient płaci tyle samo co ja, ale ubezpieczenie jest na ułamek kwoty mojego ubezpieczenia, i chroni tylko od ułamka ryzyk, od którego chroni moja polisa – śmierci w wypadkach to tylko kilka procent zgonów. Cholerni oszuści, ich zawsze stać na reklamy w TV.
Może p. Mariusz nie ubezpieczył się, właśnie dlatego, że obawiał się oszustów takich jak PZU? Jak pamiętamy ta firma wymyśliła sobie swoją własną definicję zawału serca. Według nich kto nie miał ‘załamka Q’ na wydruku EKG, ten nie miał zawału serca. Sprawa oparła się o wszystkie instancje sądów w Polsce oraz o UOKiK, która ukarała PZU kwotę 3 000 000 zł. Najwyraźniej ktoś w firmie doszedł do wniosku, że bardziej opłaca się stracić paru klientów i zapłacić parę kar, niż uczciwie wypłacać kwoty odszkodowań. W normalnych okolicznościach przyrody, w normalnym społeczeństwie świadomych konsumentów, nikt u tych oszustów nic by nie ubezpieczył. A w Polsce nadal są głównym graczem na rynku. A kreatywność macherów z PZU przekracza to, co są w stanie wymyślić kabareciarze – ‘załamek Q’ jest dużo bardziej odkrywczy niż aligator:
Inna pospolitą formą oszustwa są polisy ubezpieczeniowe z elementami inwestycyjnymi. To się nigdy nie opłaca klientowi, ale bardzo opłaca się operatorowi, który przez pierwsze parę lat całość składek ofiary przeznacza na reklamy w TV i potrzeby prezesów, takie jak kokaina, jachty czy dziwki. Stąd w Stanach takie produkty są obwarowane szeregiem regulacji, takich jak na przykład możliwość odstąpienia od umowy po spokojnym zapoznaniu się z umową i jej przemyśleniu.
Spodziewam się, że wcześniej czy później ten rynek się ucywilizuje. Oszuści zostaną wyeliminowani z rynku, pewnie prędzej przez świadomość konsumentów niż działania biurokratów. Pojawią się serwisy internetowe porównujące oferty i umożliwianie się dzieleniem komentarzami przez klientów. Firmy będą musiały oferować uczciwe, niskomarżowe produkty. Dzięki uczciwym produktom rynek znacznie się zwiększy, będzie się dało prowadzić uczciwą działalność gospodarczą. Oby tylko nie zabrało to kolejnych 25 lat.
20 replies on “Ubezpieczenie na życie”
Pytanie do autora – czy szaraczek będący obywatelem polskim ma możliwość wykupienia ubezpieczenia za granicą (US/UK/CH…?) ?
Od pewnego czasu zastanawiam się nad ubezpieczeniem na życie, ale nie chcę topić pieniędzy w kolejny przekręt.
Pani z ING proponowała mi ubezpieczenie na życie za jedyne 150zł miesięcznie, przy czym była to kwota minimum i mogłem za to ubezpieczyć nawet 10 osób (nie muszę dodawać, że wtedy kwota odszkodowania starczyłaby na przysłowiowe waciki). Swoją drogą pani z ING twierdziła, że studiowała matematykę, a nie wiedziała co to jest ciąg geometryczny (bo z jej tłumaczenia taka była idea składek jednak nie będę w to wchodził by oszczędzić jej wstydu).
Powiedzmy, że za 150zł miesięcznie względnie ubezpieczyłbym 2 osoby. To około 25 dolarów na osobę. Na rok wychodzi 300 dolców, a kwoty odszkodowania podejrzewam, że są u nas niższe.
“… rynek się ucywilizuje”.
Same to się sieją i rosną chwasty.
Dla mnie wystarczyło by takie prawo, że jeżeli przez kogoś zostanę okaleczony, zraniony, czy wyląduję na wózku, to ten płaci za wszystko, nawet jak ma się zadurzyć (ewentualnie może się ubezpieczyć, jak są takie ubezpieczenia?). A choroby? Większość ludzi sama się zabija i to dobrowolnie, niestety też myślę że ubezpieczenie na życie może się przydać (w przyszłości może nawet nie będzie wyboru), i to nie przez palenie węglem itp. bzdurami. Tylko że normalnego jedzenia już nie będziemy mieli za sprawą GMO, po za tym polska to chyba jakiś, taki kraj w którym pseudo jedzenie są produktami numer jeden w sklepach. Mieszkam w Krakowie i tragedii nie ma, według mnie – Kraków został po prostu wytypowany aby przetestować reakcję tutejszych Indianin, na zakaż palenia węglem. A to że polska jest bogata w węgiel nie ma nic do rzeczy, 90% węgla sprowadzamy.
Racja, polisy w Polsce są wielokrotnie droższe niż na Zachodzie. Wiadomo, jesteśmy dla nich bantustanem, a nie partnerami, ale nie musimy się na to godzić. Przemku, dołączam do pytania Chyżego Ruja, czy można kupić ubezpieczenie na życie w USA mieszkając w Polsce? Pytam, bo brytyjska ubezpieczalnia odpowiedziała na takie pytanie, że ubezpieczają tylko “brytyjskich rezydentów”. Pytanie, co dzieje się z polisą, jeśli brytyjski ubezpieczony relokuje się do Hiszpanii czy na Cypr? Czy to może być klauzula, dzięki której towarzystwo wymiga się od wypłaty ubezpieczenia?
Trzeba byc rezydentem danego kraju by sie w nim ubezpieczyc. Trzeba miec lokalny numer podatkowy oraz adres. Czasem konieczne jest spotkanie z pielegniarka celem pobrania krwi i moczu, poniewaz dobra oferte dostaje sie po przebadaniu. Tak wiec trzeba miec pewne zaczepienie w danym kraju. Oczywiscie warto znac tez jezyk.
Wszystkie przypadki szczegolne – typu przeprowadzka – zaleza od poszczygolnych ubezpieczycieli. W przypadku mojej polisy wymagano zebym mieszkal w US przez ostatnie dwa lata i mial zamiar mieszkac przez kolejne dwa.
Nie da sie wykupic ubezpieczenia w kraju A siedzac na kanapie w swoim rodzinnym kraju B.
Trudno powiedziec, czy firmy maja zwyczaj wymigiwac sie od wyplaty, o ile rzeczywiscie jest to wymagalne. Numer z ‘zalamkiem Q’ przechodzi tylko w calkowitej dziczy. W normalnym kraju takie firmy ida do piachu.
Ten wpis Doxy to kolejny dowód na zupełną odporność na fakty zahaczające o debilizm i fanatyzm (co na jedno wychodzi) zwolenników tzw “taniego państwa” i nieograniczonego wolnego rynku a la JKM, Balcerowicz czy Gowin.
Duże podmioty gospodarcze są na zdecydowanie uprzywilejowanej pozycji w stosunku do szeregowego konsumenta pozbawionego silnego wsparcia ze strony państwa. Tylko niezależny, państwowy organ nadzorczy, obojętnie jak on by się nazywał, jest w stanie okiełznać chciwość i żądzę zysku za wszelką cenę róznych prywatnych firm, sprzedających wędliny z padliny, banksterów z dziesiątkami haków w umowach pożyczkowych czy właśnie wymienionych ubezpieczycieli, przymilnych w czasie podpisywania umowy a przy próbie skorzystania ze świadczenia oferujących g.. w ładnym opakowaniu (bardzo nam przykro, ale po 20 latach składek nie wypłacimy ani złotówki bo nie było Q w wykresie… )
Rynek się nie ucywilizuje, dopóki mamy ustawowy _obowiązek_ zawierania umów z ubezpieczycielami. Ileż jest przymusowych ubezpieczeń, OC i innych takich? Dopóki ubezpieczalnie mają darmowy dopływ kasy wynikający z legislacyjnego przymusu, nie mają po co konkurować ceną i jakością.
@tower
Dziwne to, co piszesz, bo gołym okiem widać, że to Twoje ukochane państwo właśnie pomaga najgrubszym rybom umacniać monopole i trzepać szaraczków bez opamiętania (np. BTE).
W normalnym kraju takie mastodonty upadają pod własnym ciężarem i są skubane bezlitośnie przez mniejsze firemki.
Nie ma czegoś takiego jak “… niezależny, państwowy organ nadzorczy …”, bo prędzej czy później ktoś posmaruje i już nie będzie taki niezależny. Nie wspomnę o tym, że najczęściej taki organ jest zbyt zajęty napychaniem swoich własnych, prywatnych kieszeni.
@tower
Obecnie mamy w Polsce do czynienia z polityką drogiego państwa i braku nieograniczonego wolnego rynku i co jest lepiej? Jest tak samo jak napisałeś tylko dodatkowo mamy brak wolnego rynku i bardzo drogie państwo w utrzymaniu.
Państwo czego się nie dotknie to sp…li,no ale jak się ma biurwy w rodzinie lub samemu się nią jest…..
@ Ptasiak
Dane GUS za 2012 r. :
Całkowite zużycie węgla w PL: 75,16 mln ton
Import (2012 r): 10,1 mln ton
Czyli import to ok. 15%
@tower
Żeby nie być gołosłownym, to osoba z mojej rodziny pracuje w “niezależnym, państwowym organie nadzorczym” i wszyscy tam napychają sobie kieszenie na całego. Począwszy od wynoszenia z biura wszystkiego, co da się schować do torby na zakupy, a skończywszy na wannie z hydromasażem (!), jaką sprawił sobie za pieniądze podatnika prezes. Ruki grabią zawsze “do siebie”.
Picie herbaty i procedury zajmują większość czasu i na “prawdziwy niezależny nadzór” czasu nie starcza…
Spora część “pracowników” to baby blisko wieku emerytalnego, które nawet PC-ta nie potrafią włączyć, liczące dni do emerytury, unikające jakiejkolwiek odpowiedzialności i przerzucające “obowiązki” na młodszą “kadrę”.
Wykonajmy inżynierski ‘bullshit test’ na informacjach podawanych przez Doxę.
Tu mamy tabelkę dla USA z aktuarialnymi statystykami dotyczącymi prawdopodobieństwa śmierci w każdym roku życia:
http://www.ssa.gov/OACT/STATS/table4c6.html
Patrzymy na wartości dla mężczyzn.
No i wychodzi nam że prawdopodobieństwo przeżycia 15 lat życia w przypadku 30-latka wynosi 0,970576725 (czyli prawdopodobieństwo śmierci przed osiągnięciem 45 roku życia wynosi 2,94%).
Weźmy wartość oczekiwaną, tzn zakładając że firma ubezpieczeniowa musiała by w przypadku śmierci p. Słomskiego przed 45 rokiem życia wypłacić 250 000 $ dostajemy
2.94% * 250000 = 7355$
Wartość oczekiwana wynosi 7355 dolarów, a tymczasem ubezpieczyciel zgarnia 15 * 132 dolary, co daje 1980$
Co oznacza że już na wejściu firma ubezpieczeniowa jest w plecy 5000 dolarów – to na podstawie oszacowania prawdopodobieństwa śmierci, nie uwzględniając nieuleczalnych chorób i innych nieszczęść które nie skutkują śmiercią, na dodatek nie nie biorąc pod uwagę kosztów funkcjonowania firmy i kosztu obsługi ubezpieczonego przez te 15 lat.
Czyli na mój rozum gdzieś tu mamy bullshit. Zakładając że Gospodarz pisze prawdę, to ściemnia jego firma ubezpieczeniowa i pewnie zakłada że tych 250 kawałków nigdy nie wypłaci. No cóż, nie życzę Ci Doxa żebyś musiał się u nich w kolejce ustawiać po odszkodowanie. Jesteś ekonomistą to pokaż czy pomyliłem się ja, matematyka, czy Ty uważając że dostajesz prezenty od ubezpieczyciela?
To dziwne – jestem ubezpieczony w firmie zagranicznej (poprzez własna firmę) na warunkach conajmniej o rząd wielkości lepszych niż krajowi ubezpieczyciele.
Płacę coś 36 Euro + pracodawca 58 Euro. Gdybym kipnął to 210 000 Euro dla rodziny a gdybym miał 100% inwalidztwa (nie wiem co to znaczy) to 240 000 dla inwalidy. Procenty przy trwałym kalectwie po 2100 Euro za %. Jestem ubezpieczony również w PZU na jakąś śmieszną kwotę.
Ubezpieczenie za granicą jest chyba jednak możliwe…
pozdrówka
P.S. @Ptasiak – faktycznie jest tak, że jak sie gościu zadurzy to nie myśli o odszkodowaniu 😉
Cholera. Ja bardzo ale to bardzo nie lubie pisac o sobie (better paranoid then dead zreszta moim zdaniem paranoja to nie zaden ewolucyjny bug tylko ficzer i to dobry 😉 ale ze temat wazny to niech tam. W UK to jest tak, polisa na 100 000 funtow (100%, w przypadku utraty palca u nogi wyplacą odpowiednio mniej) dla singla po 30tce. Ubezpieczyciel powazany, w przypadku raka (wszystkie wredne i niektore lagodne odmiany, ogolnie wszystkie wymagajace leczenia poza jakimis pierdami o ktorych pierwszy i ostatni raz czytalem przy sprawdzaniu polisy a jedyne co o nich znalazlem to ze ich szkodliwosc jest zadna) wyplacaja 100% po potwiedzeniu diagnozy. 33 funty miesiecznie.
no dobra, wiem chyba gdzie leży mój błąd w oszacowaniu
Chodzi o to co jest w umowie ubezpieczenia, zapewne odszkodowanie nie jest wypłacane w przypadku śmierci samobójczej ani ‘z przyczyn naturalnych’, cokolwiek by te przyczyny naturalne oznaczały. Czyli zostają nieszczęśliwe wypadki oraz ewentualnie jakieś choroby, chociaż tu pewnie lista wykluczeń jest długa a odszkodowanie niepewne. No cóż, lepiej płacić i się nie przekonać.
Czytam wasze komenty i przychodzi mi na myśl jedno napisać:
Sprawdzam jak jest w rzeczywistości.
Poproszę szanownych kolegów o wskazanie ich zdaniem najlepszego krajowego ubezpieczenie na życie dostępnego dla każdego.
Zobaczymy kto przepłaca a kto ma najtaniej.
Proszę uczciwie pisać.
Sam zacznę. Wiem, że przepłacam ale na razie nie mam głowy do szukania tańszych pewniejszych ofert.
AVIVA – jeszcze w ramach resztkowego 3 filara (na razie zlikwidowałem oszczędzanie na emeryturę):
1. Ubezpieczenie uniwersalne Nowa Perspektywa: 108tys. za 1160zł /rok
2. Dodatk. śmierć wskutek nieszczęśliwego wypadku SNW: 130tys. za 240zł/rok
3. Kalectwo wskutk NW (KNW): 130tys. – 202zł/rok
4. Niezdolność do pracy (NP): 56,5tys za 272/rok
5. Poważne zachorowanie wersja standard (PZ): 98tys. za 850zł/rok
6. Dodatk. (SNPK) śmierć albo Niezdolność do Pracy wypadek komunikacyjny: 144tys. za 260zł/rok
Uważam, że to dużo za dużo.
Chwalcie się jak macie.
Najlepiej zostać mundurowym pasożytem. Wtedy mamy w razie zachorowania najlepsze możliwe leczenie, co więcej nie płacąc na to w ogóle składki.
To nic, dostaniemy też zupełnie za darmo, bo nie płacimy składek, chorobowe 100% i wysoką rentę gdy okaże się, że chociaż minimalnie utraciliśmy sprawność sprzed choroby.
Taki wspaniały kraj mamy, a wy narzekacie.
Ja mam ubezpieczenie na życie w Anglii i gdy ubezpieczenie zakładalam to spytalam się czy jak do polski wrócę to mogę dalej płacić i czy będzie ważne powiedziano mi że tak mogą dalej kontynuować w Polsce.