Categories
Do Przeczytania Ekonomia Energia

Futurologia

Zdecydowanie moim najbardziej ulubionym futurologiem jest Orlov. Wynika to z faktu, że mamy podobne doświadczenia życiowe – najpierw byliśmy świadkami upadku kraju komunistycznego, a potem mieszkając w Stanach mogliśmy obserwować tamtą rzeczywistość. Analogie upadku nasuwają się same. Ponadto obaj jesteśmy dociekliwi i dogrzebaliśmy się do informacji bagatelizowanych przez ogromną większość społeczeństwa – jak kruche są podstawy współczesnej gospodarki i jak bardzo zagraża nam kryzys surowcowo-energetyczny.

Warto zapoznać się z arcyciekawym wywiadem. Tak jak wczoraj muszę przyznać, że tekst napisany dużo lepiej niż ja byłbym w stanie napisać. Nie oznacza to jednak bynajmniej, że nie mam tu do wtrącenia paru groszy.

Przede wszystkim Orlov nie dostrzega rysy w społeczeństwie amerykańskim, która przebiega wzdłuż podziału rasowego. To jest potencjalna beczka prochu. Zauważa, że kraj żyje wyłącznie dzięki drukowi dolarów. Ale gdy dolary czy kartki żywnościowe przestaną być wymienialne na żywność ludzie skoczą sobie do gardeł właśnie na linii podziałów rasowych. Wiadomo przecież, że za wszystko odpowiedzialni są murzyni, Latynosi, biali, Żydzi, Polacy, Cyganie (niepotrzebne skreślić).

Z drugiej strony Orlov niepotrzebnie dramatyzuje. ZSRR jako imperium upadło, ale Rosja gospodarczo całkiem nieźle sobie radzi. Wielka Brytania jest cieniem dawnego imperium, ale nadal jest całkiem fajnym krajem do mieszkania. Z Ameryką będzie podobnie. Osunie się nieco i znajdzie nowy, stabilny poziom rozwoju społeczno-ekonomicznego.

Nie przesadzałbym co do utożsamiania końca ropy z końcem świata. Ameryka i świat ma jeszcze całkiem sporo węgla, szczyt wydobycia (peak coal) przypadnie za około 10 czy 15 lat. Węgiel da się bardzo łatwo zgazować i przerobić na paliwa silnikowe. A to, że emisja CO2 jest ogromna nikogo nie będzie wzruszać, gdy alternatywą będzie kolaps cywilizacji. Ponadto można wiązać duże nadzieje z reaktorami opartymi na torze. Przy odpowiedniej porcji samozaparcia da się produkować na nich paliwa płynne.

Trudno zgodzić się z utożsamianiem upadku Ameryki z końcem świata. Kto wie, może świat będzie miał się lepiej po upadku Stanów, o ile tylko nie spowoduje to nadmiaru latających głowic nuklearnych. Państwa do tej pory eksportujące do USA w zamian za obligacje na pewno na tym zyskają. Obecnie Azja działa trochę jak w czasie wojny (gdy społeczeństwo ciężko pracuje, ale nie konsumuje wyprodukowanych dóbr). Koniec Ameryki to przestawienie się na konsumpcję we własnym kraju – i tu uwaga: taki proces pociąga za sobą bolesną recesję, gdy trzeba zredukować pracowników produkujących zbędne rzeczy (niech to będą śpiewające święte mikołaje lub pociski do czołgów), co skutkuje zmniejszeniem się popytu wewnętrznego na którym ma być przecież oparty nowy model konsumpcji.

Nie liczyłbym na koniec świata. Owszem, czeka nas detronizacja Ameryki i załamanie gospodarek opartych na długu i walutach papierowych. Przyszłość należy do Azji, z ich bazą produkcyjną i  pieniądzem kruszcowym.

Share This Post

12 replies on “Futurologia”

Jest tylko jeden problem. Keynesiści wierzą, że rozwiązaniem problemu kryzysu może być wojna światowa. Niewykluczone, że będą ją chcieli właśnie w tym celu rozpętać.

Swoje wnioskowanie opierają na przykładzie drugiej wojny, po której rzeczywiście skończył się Wielki Kryzys. Cóż, jedna obserwacja to żadna reguła, w dodatku poprawa wskaźników ekonomicznych wcale nie przekłada się na lepszą kondycję ludzi.

Ale keynesiści w to wierzą. I chyba właśnie to robią. Dobrze, że my tym razem nie jesteśmy w centrum.

@haael: Po wojnie skonczyl sie kryzys? Z opowiesci dziadkow wiem, ze byl smrod, brud, choroby, smierc z powodu braku podstawowych srodkow i meeega nedza. Jeden gowniany posilek dziennie to bylo cos. Ale fakt, ze kolejna WW zdecydowanie NIE jest wykluczona.

@P.Slomski: samemu kiedys pisales, ze USA ma kilka razy silniejsze sily zbrojne (konwencjonalne, atomowek pewnie kilkanascie razy wiecej). Raczej ot tak supremacji sie nie zrzekna

@pwoloszun Po 2 wśw w Polsce grasowały bandy szabrowników przez pierwsze 5 lat. Minimum pluton musiał jeździć na ziemiach odzyskanych, bo bandy likwidowały każdego urzędnika, ubeka czy nkwdziste to był dziki zachód w dosłownym słowa znaczeniu. Nędza była ale tylko w miastach, w małych miastach i wsiach ludzie sobie radzili. Teraz oni są bardziej przebiegli, wmówią ludziom, że to wina centralnych banków i namieszaja tak w głowach, wprowadza jakąs walute z linkiem do złota i na protesty nie będzie czasu, bo nastepni szabrownicy rzyca sie na rynek.

Hmm…, czy to nie ty Doxa wieszczyles rozpad Rosji na kilka częsci? 😉 Ale masz rację, takie odchudzanie, po kilku nieprzyjemnych latach działa ożywczo – Rosja trochę bardziej przypomina teraz cywilizowany kraj, można przynajmniej wyjechać i kupić produkty z zagranicy.

II wojna światowa to koniec kryzysu gospodarczego w USA (a tak naprawdę symptony wyjścia z wielkiego kryzysu pojawiły się jeszcze przed jej wybuchem, obecnie co raz częściej przyjmuje się, że New Deal tylko opóźnił wyjście gospodarki USA z kryzysu)

nie ma co porównywac Polski powojennej do tych realiów

sam koszt odbudowy równał się pięciokrotności PKB z 1938 r,

kraj został odcięty od pomocy z zewnątrz (odstąpienie od Planu Marshalla, przekazanie należnych repatriacji na rzecz ZSRR – a pomoc UNRRA była wyłącznie humanitarna: leki, żywnośc)

co ciekawe, odbudowę finansowano głównie drukując pieniądze lub zaciągając wewnętrzny kredyt bankowy (co wychodzi na to samo)

wpływy budżetowe w latach 1945-47 pokrywały średnio tylko 45 % wydatków państwa

i teraz pojawia się pozorny paradoks – uniknięto hiperinflacji (jak po I wojnie światowej) – mierzony wskaźnik inflacji wynosił 8 do 20 % w stosunku rocznym

niestety i to lekcja na dzisiejesze czasy, żeby uniknac hiperinflacji, państwo grabiło jak tylko mogło swoich obywateli – robiono to otwarcie i z podniesioną przyłbicą – stąd różnego rodzaju nowe podatki, stąd domiary podatkowe, stąd cała “bitwa o handel”, stąd reforma walutowa 50 r.

po prostu w ten sposób ściągano z rynku nadmiary pieniądza bez pokrycia

Niesamowite jest, że z jednej strony jest możliwy rozpad narodów, a z drugiej mamy pewnie z miliard ludzi co czekają z zapartym tchem na informacje no nowym iphonie.

Oderwanie społeczeństwa od rzeczywistości jest wprost niepojęte.

Kto wie, może to właśnie technologia, w tym robotyka oceli ludzi przed głodem.

Nie wyobrazam sobie USA w roli skruszonego gangstera /pasozyta. Przez dziesieciolecia placili zielona bawelna za Import a teraz z opuszczona golwa mieliby przysiegac poprawe i zmiane?
Takiego modelu w psychologi ni ma. Kiedys Byl Jacek Soplica, ale to pojednyczny przypadek…
Usiakom na przyszlosc przypisalybm raczej role desperakow.

Dziś, w cywilizowanym świecie, niemal każdy żyje jak król kilkaset lat temu – więcej zobaczy świata i dłużej pożyje, jedząc lepiej i więcej, śpi też w wygodniejszym łóżku i ma lepszą opiekę medyków.

Wiem, że Orłow to człowiek po dobrych studiach, ale niestety niejednego profesora na tym świecie widziałem kompletnie oderwanego od rzeczywistości.

Rozwój techniki, wydajność energetyczna, to są rzeczy, o których Orłow nawet nie wspomina. Oczywiście używamy paliw kopalnych, ale też jesteśmy na zupełnie innym poziomie niż wcześniej. Póki Słońce nie zgaśnie i nie dojdzie do apokalipsy atomowej, bądź w wyniku broni biologicznej, nie jesteśmy skazani na zagładę.

Odgrodźmy murem cywilizowany świat (UE + peryferia, USA z Kanadą, Japonię, Koreę Płd, ewentualnie Chiny, ale już niekoniecznie + kilka innych zaawansowanych krajów), a poza spadkiem poziomu życia, nie stanie się nic wielkiego. O ile byłby to proces w miarę stopniowy, a nie rewolucja. Np telefony bez Kongo będą bardzo drogie, ale po coś jest ten recycling.

Paliwa nie braknie z dnia na dzień, więc ten proces i tak będzie stopniowy.

A USA wraca z produkcją do siebie. To jest naprawdę duży sukces także Obamy. Niemcy wciąż produkują, a nie tylko projektują.

A że finansowo jest nieciekawie – nie potrzeba wojny, by wcisnąć na obligacjach przycisk reset.

Spadek poziomu życia wydaje się być nieunikniony, ale też rewolucja techniczna jeszcze się nie skończyła, w niej nadzieja na dostatnie jutro.

Wojna może być nie rozwiązaniem, lecz skutkiem problemów. Tak czy owak, przerywa bieg zdarzeń, unieważnia różne papiery i wprowadza nowe reguły. Oczywiście prawdziwa wojna, nie bombardowanie karawan czy mostów.
Wydaje mi się, że bez czegoś przełomowego po stronie aktyww (zasoby, technologie) lub pasywów (katastrofa, epidemia), wojna w tym półwieczu będzie nieunikniona.

Około roku 2040 skończy się ropa naftowa. Bez ropy możliwa do utrzymania populacja to około 1 miliarda ludzi. Co do tego czasu stanie się z 6 miliardami ludzi?

mTom – 01-06-2006 13:35 Chyba deputowanemu już całkiem odbiło! :oGrupa eurodeputowanych zaproponowała, by unijny budżet był zasilany podatkiem od sms-ów i e-maili wysyłanych przez obywateli Unii. Pomysł ten stanowczo nie podoba się Komisji EuropejskiejPomysł podatku europejskiego w wysokości 1,5 eurocenta od każdego wysłanego sms-a i 0,00001 eurocenta od e-maila wyszedł od francuskiego eurdeputowanego Alaina Lamassoura (prawica).W imieniu Parlamentu Europejskiego przygotowuje on sprawozdanie na temat reformy źródeł finansowania unijnego budżetu. Podatek europejski miałby zastąpić wpłacane obecnie do unijnej kasy narodowe składki, których wielkość zależy od dobrobytu danego kraju.Propozycję Lamassoura ostro skrytykowała Komisja Europejska, zwłaszcza odpowiedzialna za społeczeństwo informacyjne komisarz Viviane Reding.”Dobrym pomysłem jest reforma systemu finansowania Unii, ale absolutnie nie możemy pozwolić na to, by odbyło się to kosztem technologii telekomunikacyjnych” – powiedział PAP w poniedziałek jej rzecznik Martin Selmayr.”Komisarz Reding jest przeciwna temu pomysłowi, bo wierzy, że technologie telekomunikacyjne to klucz do konkurencyjności Europy na świecie” – dodał.Dlatego – zdaniem Komisji – wręcz przeciwnie, należy obniżać koszty łączności, o co Reding zabiega ostatnio m.in. w opłatach roamingowych.Ponadto nie wiadomo, kto miałby płacić podatek – konsumenci czy firmy telekomunikacyjne. W pierwszym przypadku karze się przemysł, w drugim konsumentów.Komisja przyznaje jednak, że system finansowania budżetu trzeba będzie zreformować w 2008/9 roku, do czego zobowiązali się na szczycie w grudniu unijni przywódcy przy okazji przyjmowania budżetu na lata 2007-13.Europejski podatek jest jedną z opcji. “Ale musiałby odzwierciedlać zamożność danego kraju” – mówią PAP źródła w KE. Ostateczna decyzja należy do krajów członkowskich, które muszą podjąć ją jednomyślnie.

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *