Wielu z czytelników pamięta szalone lata 90te i początki puchnięcia bańki edukacyjnej. Jeszcze kilka lat po upadku komuny bezrobocie wśród magistrów wynosiło parę procent, gdy reszta populacji powoli poznawała smak beznadziejnego 20% czy 30% bezrobocia. Mówiło się wtedy skończ dowolną wyższą uczelnię, a o pracę nie będziesz musiał się martwić. Spotykałem się też z ciekawym powiedzeniem ucz się, a nie będziesz musiał pracować. W domyśle – przy łopacie lub na roli, jak tatko – takim ludziom siedzenie za biurkiem nie kojarzy się z ciężką pracą, tylko z wakacjami.
Całkowite szaleństwo nastało kilka lat później, gdy na rynek pracy zaczynały wchodzić roczniki wyżu demograficznego, a granice nie były jeszcze szeroko otwarte. Edukacja wydawała się jedyną formą ucieczki przed bezrobociem, a że nie każda głowa wytrzymywała nadmiar wiedzy technicznej, powodzeniem cieszyły się kierunki ‘humanistyczne’. Powstawały Wyższe Szkoły Tego i Owego, Akademie Lansu i Bounce’u, czy Podyplomowe Szkoły Ogrodnictwa i Naleśnictwa.
Zresztą gdyby nawet kadra naukowa była w stanie przerobić 100% maturzystów na inżynierów i tak by niczego to nie zmieniło. Rachityczna polska gospodarka nie była i nie jest w stanie wchłonąć wystarczająco dużo chętnych do pracy. I nie ma tu co wierzyć w bajki o braku wykwalifikowanych rąk do pracy. Byłem zaangażowany w wystarczającą ilość rekrutacji, by wiedzieć, że oferując przyzwoite wynagrodzenie da się znaleźć dowolnego pracownika. Płacz słychać wtedy, gdy chce się ‘oszczędzać’ i szuka się frajera na odpowiedzialne miejsce pracy. Niestety, wykwalifikowani pracownicy rzadko są frajerami i jeszcze rzadziej będą pracować za minimalne wynagrodzenie.
Najgorsze jest to, jak bardzo egoistycznie podeszła do tego problemu młodzież. Skoro zagrożenie bezrobociem jest zauważane masowo, to na tym fundamencie dałoby się zbudować ruch społeczny, który tak nacisnąłby na polityków i ich szefów, że podjęto by w końcu jakieś kroki zaradcze. Zamiast tego każdy stara się przepchać się jak najbliżej koryta, bez zważania na resztę. Aby dobrze to zrozumieć wyobraźmy sobie jakieś dobro, występujące w handlu w ilości niewystarczającej, jak na przykład kiełbasa w PRL. Można zrobić strajk czy dążyć do obalenia ustroju, a można się przepychać łokciami przed wejściem do sklepu mięsnego. Tylko ta pierwsza strategia może być skuteczna, druga absolutnie się nie sprawdza, niezależnie czy chodzi o deficytową wędlinę czy o deficytowe miejsca pracy. Winą w obu przypadkach jest chory system.
Widać pewne wyraźne podobieństwa amerykańskiego i polskiego rynku pracy. Najwyraźniej pewne procesy występują globalnie – niezależnie czy rozpatrujemy je jaki procesy społeczne czy zjawiska ekonomiczne. W Ameryce widać ten sam owczy pęd do ‘wiedzy’, jako efekt świadomości realiów i lęku przed bezrobociem.Widać te same absurdy ślepych uliczek edukacji – wypuszcza się absolwentów totalnie niezdatnych do jakiejkolwiek pracy (słynny kierunek studiów communication – bynajmniej nie telecommunication). Wypuszcza się też absolwentów w ilościach totalnie nieadekwatnych do potrzeb rynku pracy – można tu przytoczyć słynną masową produkcję bezrobotnych prawników.
Wszystko to podlane jest sosem konsumpcjonizmu i zadłużania się. Hollywood rocznie wypuszcza dziesiątki filmów pokazujących wyidealizowane życie studenta. Pokaże się trochę cycka, trochę pijackich imprez, życie w bractwach … Wszystkie te American pie, Legally blonde … to nie ma nic wspólnego z prawdziwym życiem. Jakoś żaden reżyser nie potrafi pokazać w śmieszny sposób, jak bardzo zadłużeni są absolwenci oraz jak się mają koszty edukacji na tle inflacji czy wynagrodzeń:
Może nie jestem na bieżąco z polskimi mediami, ale jakoś nie trafiłem na krytyczną ocenę tego stanu rzeczy w polskim Youtube. Jest za to sporo fajnych treści w amerykańskim Internecie, na przykład Peter Schiff pytający pracowników dzielnicy uciech Nowego Orleanu o posiadane wykształcenie wyższe:
Tak, to już koniec marzeń o wysokiej konsumpcji i życiu opartym na karierze w korpo. Nie ma przyszłości dla schematu liceum – studia – korpo – emerytura. Korpo nie przyjmuje już absolwentów jak w latach 70 w USA, to nie ten sam świat. Nie będzie też emerytur – korpo nie oferuje już emerytalnych programów pracowniczych, państwowe systemy rzężą ostatkiem sił, a obywatele zamiast oszczędzać na własną starość wydają kasę na podatki i odsetki od kredytów.
W niedalekiej przyszłości w wielkim stylu powrócą rodziny trzypokoleniowe. Jeżeli emerytury są niskie to dziadkowie nie są w stanie utrzymać samodzielnie nieruchomości. Z kolei zadłużeni rodzice nie mogą sobie pozwolić na finansowanie przedszkoli i jedzenie ‘na mieście’, skoro ledwo dopinają budżet domowy – tymi usługami tradycyjnie zajmowali się seniorzy. Najmłodsze pokolenie nawet po osiągnięciu dorosłości musi zostać z rodzicami – 50% bezrobocie młodzieży, staże czy prace za stawki minimalne nie dają możliwości usamodzielnienia się. To już widzimy na świecie, a jest to dopiero początek nadciągającej fali powrotu do przetrenowanego modeli rodziny.
Skoro nie da się za wiele zmienić, można się chociaż trochę pośmiać:
54 replies on “Nauka to potęgi klucz”
Ale czy to źle?
W końcu model rodziny trzypokoleniowej jest sprawdzony przez wieki. Można by powiedzieć, że jest to całkiem naturalne. Tak jak naturalne jest to, że trzeba pracować aby żyć. Miło by było mieć pieniądze bez pracy, niektórym się to udaje, ale zawsze jest to stan tymczasowy, poza normą. I trudno mieć pretensje, gdy taka laba się kończy…
Oba wideo świetne, ale przy tej mamuśce zgubiłem nerkę ze śmiechu.
A tak poważniej. Skoro młodzi ludzie wchodzą w samodzielne życie z długiem i pracują w strip clubie za grosze, to świat jaki znamy się kończy. To beczka prochu, która eksploduje jak ktoś umiejętnie rzuci tam zapałkę. Przecież ci młodzi ludzie nie mają nic do stracenia.
drugi filmik jest swietny 🙂
@Azzie:
oczywiscie, to nie jest zle. Model rodziny trzypokoleniowej jest sprawdzony przez wieki, podobnie jak mieszkanie cala rodzina w jednej izbie, z klepiskiem i oswietlanie jej lampa naftowa oraz wyciaganie wody ze studni 🙂
Przeciez to calkiem naturalne, oszczedne, a jak zbliza ludzi do siebie!!!
Doxa, w jakich branżach prowadziłeś te rekrutację? Zapewniam cię, że znalezienie dobrego pracownika w przemyśle – to duża sztuka. Sam przez długi czas bujałem się w tym temacie i napiszę tylko tyle, że jeszcze rok temu bezrobocie to był mit. Konieczność dojazdu do pracy ok. 20 km (oczywiście proponowałem dodatek do pensji) powodowała, że praktycznie wszyscy wymiękali. – “no niby taak, ale wie pan, ale to trochę daleko, to zadzwonię później…” Kolejnym problemem jest alkoholizm wśród ludzi. Tak, sam miałem sytuacje, gdy w schowkach maszyn znajdowałem puste flaszki po wódce, pracownik w połowie zmiany chodził nagrzany i nie produkował a niszczył materiał, absencja po meczach czy w poniedziałek – standard, a zlecenia się bujają. Być może bawiłeś się rekrutację w stylu korpo, ale na poziomie szarego ludzika to istny koszmar.
Mnie zastanawia czy szal na studia nie jest przypadkiem slepa uliczka wolnego rynku.
Skoro bylo zapotrzebowanie spolecze (wtlaczane przez rodzicow z PRL gdzie osoba z wyzszym wyksztalceniem NIE MOGLA pracowac fizycznie – tak mi mowil moj tato) to uczelnie, w tym liczne prywatne, odpowiedzialy na to zapotrzebowanie.
No i teraz mamy.
Chcecie miec papier z czegokolwiek?
Spoko, otworzymy dla was uczelnie!!!
Pytanie do autora, co spowodowalo banke edukacyjna?
Wolny rynek, politycy, glupota ludzka?
Gratulacje Panie Przemku z okazji narodzin dzieciątka!
W polskim YT jest taki kanał Matura to bzdura, ukazujący wady polskiego systemu edukacji 😉
Przerobiłem 5 różnych uczelni (2 za granicą). Gdybym miał skumulować użyteczną wiedzę, jaką tam nabyłem to nie wiem czy byłby z tego semestr.
Tak jak pisze autor posta w ludziach wytworzyło się jakieś poczucie, że studia otwierają drzwi do lepszego świata. Kiedyś tak było, ale dzisiaj wygląda to zgoła odmiennie. Robię właśnie doktorat na jednej z naszych uczelni. Jest prikaz od dziekana, żeby nikogo nie wywalać. Tak samo wygląda to na innych uczelniach gdzie pracują moi znajomi. Przychodzą na statystykę typy po fizjoterapii (autentyk) I wyjścia nie masz, musisz puścić. Banda głąbów, których interesuje chlanie, a jak się spytasz o rezerwę cząstkową to każdy robi wielkie oczy i mówi “niemożliwe”. I to studenci ekonomii.
Przez długi czas pracowałem dla pewnej firmy, która zajmuje się badaniem rynku edukacyjnego. Kiedy byłem paem kerownikem działu analiz musiałem zatrudniać nowych ludzi. Po pierwszym etapie z oferty pracy usunąłem wszelkie wymagania co do kierunku studiów jaki ukończyli aplikujący. Okazuje się, że typ po zoologi ma więcej w głowie niż panna 5.0 po dwóch kierunkach.
Jest jednak światełko w tunelu. Pomimo niżu demograficznego obserwuje się wzrost chętnych do techników, gdzie 2 dni siedzisz w zakładzie, a 3 w szkole. Nie pamiętam dokładnie, ale wskaźnik zatrudnienia po takiej szkole wynosi około 95% w pierwszym miesiącu po skończeniu szkoły.
@Azzie
Zanim zaczniesz się zastanawiac czy to dobrze czy źle, weź pod uwagę to że model taki jest WYMUSZANY przez system ekonomiczny NARZUCONY przez socjalistyczny rząd. Rząd KIERUJE całą edukacją, tylko Polska jest za biedna żeby wprowadzić gwarantowane przez rząd pożyczki na studia, wtedy to juz system leżałby i kwiczał.
Dla niektórych jest to dobra wizja – dla nadopiekuńczych matek, dla niedojrzałych emocjonalnie 30+ . Wiążą się z tym jednak konsekwencje. Dla nadopiekuńczej matki – potomek jej nie pomoże na starośc bo nigdy nie mógł stać się odpowiedzialny – i dla niedojrzałych emocjonalnie 30+ – bo nigdy nie mogli stać się odpowiedzialni za siebie. Konsekwencje sa zawsze – oczywiście nalezy pozwolić ludziom je ponosić ale nie ZMUSZAĆ ich do takich zachowań przez takie regulowanie systemu ekonomicznego.
Swoją drogą to szeroki temat – jak to jest że człowiek idzie na studia i bierze na to dług gwarantowany przez rząd powodując windowanie ceny studiów i obniżenie jego poziomu, potem nie może znaleźć pracy bo praca jest obłożona podatkiem na finansowanie właśnie tej jego wcześniejszej edukacji. I ludzie sie na to godzą. Być może rzeczywiście jesteśmy w przeddzień wybuchu zamieszek mlodego pokolenia. A że ludzie w wyniku tego procesu są słabo wyedukowania – wprowadzą jakiś komunizm i skończy się znowu paleniem ludzi w piecach.
A kto ma duzo kluczy ten jest kim ..woźnym.
Znowu super-tekst. Ameryka nam się jawi jako kraj raju na ziemi… i nagle młodzi ludzie z dyplomami wykonują prace typu – “przynieś, podaj,pozamiataj”. U nas “dyplomanci” mają wybór – układanie towaru w Biedronkach,wystukiwanie na kasie itp. Wczoraj rozmawiałem z prowadzącym konwersacje w mojej szkole angielskiego,
z Amerykanem z Kaliforni o menelach mieszkających w motelach za zasiłki dla bezrobotnych. Opowiada o tym Jan Fijor z Kontestacji. Powiedział, że dla ludzi o wysokim morale kariera stoi otworem. Czy przyjmiemy do wiadomości, czy też nie – socjalizm zmienił ludzką mentalność. W roku 1989 niektórzy uwierzyli,że o to przyjdzie Europa i wszyskim da. Ja nie wierzyłem, zostwiłem dyplom inżyniera na kołku i założyłem firmę funkcjonującą do dziś. Oczywiście – jest to w naszym kraju droga przez mękę, ale mam chociaż wpływ na otaczającą mnie rzeczywistość. Pocieszjące jest, że jesteśmy w tamtych krajach dobrymi hydraulikami, dekarzami, układaczami płytek,murarzami, mechanikami samochodowymi. Polak potrafi…
Mam pomysl dla studentow i absolwentow kierunkow inzynierskich: chemiczny, budowlany, hyrdo i geotechniczny, geodezyjny, mechaniczny, …
Jesli nie macie roboty lub robota ktora macie nie spelnia waszych oczekiwan, nie boicie sie nowych wyzwan, znacie lub chcecie poznac jezyk angielski, to zainteresujcie sie przemyslem pertochemicznym. Teraz zaczyna sie ostry boom i bedzie trwal przynajmniej przez kolejna dekade. Wiele firm (male i duze korporacje) w Europie (UK, Norwegia) oraz na swiecie (USA, Canada, Middle East) szuka obecnie pracownikow rowniez z innych przemyslow (motoryzacyjny, budowlany,…) w celu przekwalifikowania ich. Polecam na poczatek stronki: http://www.rigzone.com, https://www.oilandgasjobsearch.com,
http://www.oilcareers.com
Dobrym pomyslem jest tez uderzac bezposrednio do firm.
Haslo klucz w google: oli and gas.
> Skoro zagrożenie bezrobociem jest zauważane masowo, to na
> tym fundamencie dałoby się zbudować ruch społeczny, który
> tak nacisnąłby na polityków i ich szefów, że podjęto by w
> końcu jakieś kroki zaradcze…
I jakież to “środki zaradcze” podjęliby politycy Twoim zdaniem? “Na bank” sypnęliby kasą protestującej grupie i równocześnie podwyższyli podatki reszcie społeczeństwa, żeby to “sypnięcie” skądś sfinansować – tak się przecież działo za każdym razem, gdy “ruch społeczny górników” przychodził pod Sejm z żądaniem podjęcia kroków zaradczych przeciwko brakowi pracy dla górników, wynikającym z tego, że wydobycie węgla w większości kopalń jest ekonomicznie nieopłacalne.
A ja napisze przewrotnie, ze dzis wlasnie trzeba duzo wiecej sie uczyc. Wiedza z dobrych studiow technicznych pomaga zdobyc, jeszcze na studiach, jakas gowniana, choc ambitna prace, ktora pomaga zdobyc doswiadczenie. I potem doszkalajac sie, i zmieniajac prace na coraz lepsza, juz po okolo biblijnych 7 latach mozna cos osiagnac (stabilizacje/bezpieczenstwo).
Jak ktos uwaza, ze studia dadza mu prace, to albo sie myli, albo praca bedzie kiepska. Inzynier, lekarz, prawnik, psycholog – te zawody znam i kazdy, ktory jest kims, duzo poza studiami musi robic i wiele sie uczyc.
Studia dziienne skonczylem 8 lat temu, a ostatni egzamin juz na kolejnej, amerykanskiej uczelni/organizacji, zdawalem w ostatnim pazdzierniku…
Jesli ktos nie jest pasjonatem, nie ma powolania itd, to nie ma winy zadnego systemu, iz kariery nie robi. Mamy motloch bez zainteresowan i to jest problem. Szukalem ciekawej strony popularnonaukowej po polsku – jako dziecko czytalem Mlodego Technika – i bylem ciekaw, czy nie ma jakiegos odpowiednika dla doroslych dzisiaj. Nie ma, albo sa strony, ktore maja newsa raz na miesiac.
Wiec pozostaje tylko specjalistyczna wiedza, albo gazeta.pl dla debili. Nic po srodku. Ale czy to wina systemu? To ludzie glosuja kliknieciami na majtki Dody. I potem im zle.
Wszystko święta prawda. Studia kiedyś gwarantowały pracę, bo ludzi z wyższym wykształceniem było mało, w sensie, że byli lepsi niż większość. Od kiedy wszystkim ustawowo przyczepia się naklejkę “magister”, tytuł ten stracił na znaczeniu.
Dzisiaj pracodawcy szukają ludzi “z doświadczeniem”. Nie zdziwiłbym się, gdyby rząd chcąc rozwiązać problem bezrobocia ustawowo nakazał dodawanie 5 lat doświadczenia każdemu, z urzędu. W końcu jak wszyscy będą mieli doświadczenie, to wszyscy znajdą pracę, nie?
Z jednym się tylko nie zgadzam. Otóż gospodarka jest w stanie “wchłonąć” wszystkich. To nie jest żadne dobro rzadkie, o które trzeba konkurować. Codziennie rodzi się nowy pracownik, nowy pracodawca i nowy klient. Chodzi tylko o to, żeby zachować równowagę, bo w obecnej chwili kształci się ludzi tylko na pracowników. W efekcie pracodawców jest za mało.
Hamal: Czy system wymusza rodziny wielopokoleniowe? Wg mnie jest zupelnie odwrotnie, system pozwalal na rodziny “jednopokoleniowe”.
Tam gdzie nie ma systemu, rodzina wielopokoleniowa jest naturalnym sposobem na radzenie sobie z zyciowymi przeciwnosciami. Tylko dzieki obecnemu systemowi wiele osob ma mozliwosc mieszkania samodzielnie.
Jest bardzo duza roznica miedzy “system wymusza abym mieszkal z rodzicami” a “system nie daje mi juz mozliwosci mieszkania samemu”. Roznica swiatopogladowa ale tez i podejscia do zycia 🙂
> Otóż gospodarka jest w stanie “wchłonąć” wszystkich.
Oczywiście – każdy towar znajdzie nabywcę jeśli sprzedający zaoferuje odpowiednio niską cenę. Ludzka praca to też towar i też za odpowiednio niską cenę zawsze znajdzie nabywcę, tylko, że w wielu wypadkach ta cena może być poniżej poziomu uznawanego za “godziwy”, poniżej progu ubóstwa, płacy minimalnej albo nawet minimum biologicznego.
@Antoni:
“Wczoraj rozmawiałem z prowadzącym konwersacje w mojej szkole angielskiego,
z Amerykanem z Kaliforni o menelach mieszkających w motelach za zasiłki dla bezrobotnych.”
Nie wiem, skad sie biora takie bzdetne wypowiedzi? Sama mieszkalam w Kalifornii przez 13 lat, 2 razy pobieralam zasilek. Tenze zasilek stanowi ok. 20% zarobkow z ostatnich 17 miesiecy – pod warunkiem, ze sie rzepracowalo 12. Oczywiscie istnieje gorny pulap. W efekcie tego np. osoba, ktora zarabiala rocznie (brutto) 100 tys USD dostanie zasilku ok. 1800 USD/mies. (od tego tez hyhyh Wuj Sam pobiera podatek dochodowy).
Ktos, kto zarabial 40 000 USD rocznie, dostanie odpowiednio mniej.
Wynajem gownianego studio w Kalifornii polnocnej to w tej chwili przynajmniej 1300 USD/mies.
Najtanszy gowniany motelik (w wyjatkowo zadupiastym miejscu) 35 USD/noc. (a oplaty pobiera sie z gory).
Jak niby z tego ma starczyc na zycie???? Skad sie ten geniusz z Kalifornii urwal???
Rzeczywiscie, to chyba jeden z tych pacanow, co o Ameryce duzo mowia, ale nigdy tam nie byli. Potwierdzam, taniej niz $35 / noc nie pospisz … W stanach Illinois czy New York znam miejsca typu hostel, ale nawet tam ceny sa zblizone do tej kwoty. Poza tym samo okreslenie ‘bezrobotni menele’ jest mylace. Nie kazdy bezrobotny to menel.
To i ja sie przylacze – w NYC pobieram zasilek dla bezrobotnych w zawrotnej kwocie $130 tygodniowo. Uwaga, od tejze kwoty jestem zobowiazana odprowadzic podatek dochodowy 😉 Smiac sie chce jak sie czyta, jak to mozna zyc z zasilkow w USA. Jesli nie chce sie dolaczyc do grupy zyjacej w tzw projects (bloki z wielkiej plyty, gdzie zgonione sa najgorsze menty i kryminalisci, ale za to panstwo placi za mieszkanie i doplaca do wielu innych rzeczy)to trzeba mocno kombinowac i miec leb na karku. A jesli chodzi o leb na karku, ta metoda sprawdza sie niezaleznie od szerokosci geograficznej.
Problem Polakow polega na tym, ze sa krótkowzroczni i nieprzyzwyczajeni do samodzielnego myslenia.
Kilka komentarzy z mojej strony.
Model rodziny trzypokoleniowej sprawdzał się i był możliwy jakiś czas temu i też nie wszędzie. Dobrze to znam z mojego rodzinnego Śląska. Podobnie też było na obszarach wiejskich.
Obecnie młodzi często muszą szukać pracy daleko od stron rodzinnych. Ja sam przez kilkanaście lat pracowałem w Niemczech, a w Polsce po kilka lat przebywałem w różnych miastach, do których nawiasem mówiąc z mojego miasta rodzinnego trudniej dojechać niż do Niemiec. Za komuny bardzo często ludzie nie pracowali do osiągnięcia wieku emerytalnego (znany proceder oszukiwania ZUSu), i dzięki temu 50-60 letni dziadkowie mogli się zajmować wnukami. Obecnie i dziadek i babcia haratają zawodowo do wieku grubo ponad 60 lat i nie mogą się zajmować wnukami, które też często rodzą się daleko od swoich dziadków.
To tyle odnośnie rodzin 3-pokoleniowych.
Co do wykształcenia młodych i bezrobocia, również mam kilka uwag. Na rynku poszukiwanych jest wiele zawodów. Począwszy od wykwalifikowanych zawodów nie wymagających wykształcenia wyższego jak spawacz, formierz, tokarz etc. a kończąc na programistach znających się na procesach real time (typowy przykład to oprogramowanie sterowania pershingiem, ale również call processing w centralach telefonicznych). Osoby posiadające takie wykształcenie, a co ważniejsze mające doświadczenie mogą przebierać w ofertach. Tyle, że ci pierwsi to dziadki wykształcone za komuny, którzy wymierają, a tych drugich jest jak na lekarstwo, bo studia bardzo trudne, a żeby być efektywnym to trzeba 2-3 lata bardzo trudnego wdrożenia.
Niestety polskie firmy niewiele robią, aby takich pracowników pozyskać i wykształcić. Nie znam firm (nawet zagranicznych korporacji), które oferowałyby swoim najlepszym pracownikom płace, które zatrzymałyby ich w kraju. A w sumie nie mówimy o zarobkach szwedzkich, czy nawet niemieckich. 50% średniego poziomu pensji zachodnich wystarczyłoby moim zdaniem, żeby zatrzymać 90% chętnych do wyjazdu z Polski. Oczywiście działy HR spekulują, że młodzi ludzie są jakoś związani, czy to rodzinnie, czy sentymentalnie, ale na dłuższą metę jak wiemy “byt określa świadomość” .
Co do zmniejszania bezrobocia i uaktywniania zawodowego młodych to mam pomysł, który mi wpadł do głowy, gdy pracowałem w Niemczech. Otóż w Niemczech w dużych korporacjach jest system taryfowy, który premiuje długi staż pracy w danej firmie. Ma on swoje wady i zalety. Zaletą jest to, że młody pracownik ma (a przynajmniej miał, gdy ja pracowałem) zagwarantowane, regularne coroczne podwyżki, dzięki którym po kilku latach całkiem przyzwoicie zarabiał. Wadą tego systemu było to, że jako pracownik z 3-4 letnim stażem i tak zarabiałem dwa razy mniej niż pracownik ze stażem 25 letnim, ale byłem od tego pracownika dwa razy bardziej wydajny. Mój pomysł to zmodyfikowanie tego systemu w ten sposób, aby oferować starym pracownikom (powiedzmy po 50’ce) zmniejszony czas pracy i wynagrodzenie, a zatrudniać młodych, którzy będą się wdrażać pod okiem doświadczonych kolegów. Jeżeli mam już dom, dwa samochody i żadnych kredytów, to po co mi 18tys. Pln pensji ? Wystarczy 8 tysięcy i trzy dni wolnego w tygodniu, a dwóch młodych niech ma pracę na początku po 5k Pln. To wygląda nieco naiwnie, ale jestem pewien, że wielu starszych pracowników jak ja poszłoby na to. A rzeczywistość jest taka, że będę musiał sobie radzić z nakładem pracy ponad siły, dostanę zawał przed osiągnięciem wieku emerytalnego, a dwóch młodych nie znajdzie pracy.
@Nina&Słomski
Ostatnio, 2-3 audycje temu Fijor opowiadał w Kontestacji, że taki proceder jest bardzo powszechny, szczególnie w Kalifornii właśnie. Tylko, że ci ludzie nie mieszkają tam dzień w dzień. Poprostu raz na kilka dni biorą sobie pokój w hostelu żeby zrobić pranie, wykąpać się itd a na codzień mieszkają np w samochodzie. Jest o tym cała audycja.
@Azzie
“Czy system wymusza rodziny wielopokoleniowe? Wg mnie jest zupelnie odwrotnie, system pozwalal na rodziny “jednopokoleniowe”.”
Bzdura jakaś, jak to system pozwala ? jeśli człowiek nie chce mieszkać z rodzicami a musi – to jest to spowodowane ingerencją rządu w gospodarkę – czyli socjalizm.
——-
“Tam gdzie nie ma systemu, rodzina wielopokoleniowa jest naturalnym sposobem na radzenie sobie z zyciowymi przeciwnosciami. Tylko dzieki obecnemu systemowi wiele osob ma mozliwosc mieszkania samodzielnie.”
Nie rozśmieszaj mnie, jak mają możliwość mieszkania samodzielnie ? jest odwrotnie – ja kupowałem mieszkanie w Warszawie po 2500 zł za metr, bez kredytu, socjalizm był wtedy w Polsce dużo mniejszy niż dzisiaj, a dzisiaj – jak sobie młodzi radzą z gigantycznym długiem na karku ? nie rodzą dzieci – para bezdzietna pracująca jeszcze zniesie to obciążenie. Ostatecznie zdecydują się na jedno przed czterdziestką.
———
“Jest bardzo duza roznica miedzy “system wymusza abym mieszkal z rodzicami” a “system nie daje mi juz mozliwosci mieszkania samemu”. Roznica swiatopogladowa ale tez i podejscia do zycia :)”
To jest to samo, przemyśl jeszcze raz te stwierdzenia po kątem logicznym. System ma nic nie dawać – i nic nie zabierać i to wystarczy. Bo to co system daje – najpierw musi komus zabrać.
@cracko:
aaaaa czyli klasyka gatunku, jak w radiu Erewań 🙂
Nie menele, tylko bezrobotni albo pracujacy dorywczo (np. za minimalna stanowa czyli teraz chyba 7.60 usd/h); nie codzien, a co pare dni w celu wziecia prysznica (pranie to sie robi w publicznym laundromacie, w motelach na ogol nie ma pralni).
A ludzi zyjacych w samochodach rzeczywiscie jest sporo, bo jesli ktos straci prace, ma credit rate gowniany, to nikt mu komercyjnie nic nie wynajmie (wymagane jest zaswiadczenie o zarobkach w odpowiedniej wysokosci, referencje i dobry credit score).
Czyli – jak zwykle, gluchy telefon.
Fakty: ludzie, ktorzy stracili dobrze platna prace, wypadaja z klasy sredniej. Najczesciej sa foreclosed, wyprowadzaja sie do rodziny/znajomych a jak nie maja tam, gdzie JAKAS praca jest, to zyja w samochodzie i od czasu do czasu kupuja noc w motelu, zeby chociaz sie porzadnie umyc.
Wyobrazenie o zyciu bezrobotnych w Kalifornii: bezrobotni menele mieszkaja sobie z zasilkow w hotelach.
Zajebiozka 🙂
30 dolców za nockę to sporo. Być może warto byłoby pomyśleć nad inwestycją w tanie czynszówki dla meneli/bezrobotnych/kogokolwiek, gdzie czynsz byłby niższy. To się nie opłaca gdy człowiek przyłazi na nockę lub dwie ale gdyby miał mieszkać np. miesiąc to już ma sens. Z różnych lektur dotyczących wielkiego kryzysu pamiętam, że takie rozwiązania były powszechne swego czasu u wielkiego brata zza oceanu 🙂
@knecht_uprecht
Haha, rozśmieszyłes mnie do łez. Po pierwszym sensownym akapicie drugi akapit to już masakra. Proponujesz komunę w czystej postaci. Niektórzy nawet określiliby Twoją propozycję mianem faszyzmu. To mało jeszcze tego socjalistycznego bagna dookoła że takie propozycje rzucasz ? “Po co komu 18 tyś pensji ? wystarczy 8” haha , czysty faszyzm.
Jeszcze tak odnośnie tego wyżycia meneli w USA za 1800 dol, od razu mówię że nie mieszkam w USA ale nie rozumiem dlaczego w komentarzach podajecie tu że niemożliwe jest wyżycie za to bo wynajem kawalerki to 1300 dol.
Otóż w Warszawie wynajem kawalerki to ok 1500 zł a menelstwo za zasiłek dla bezrobotnych + zasiłek z opieki społecznej razem mniej niz 1500 zł żyje sobie naprawdę dobrze co sam widzę codziennie idąc do pracy na stację kolejową jak co rano obalaja alpagę w krzakach. Więc takie porównanie wcale nie mów że nie da się wyżyć w USA za taką kwotę.
Do tego kiedyś oglądałem program o ludziach żyjących z kuponów w USA i pokazali babkę która po opłaceniu wszystkich rat kredytów za dom, samochód zostawało jej 300 dol na miesiąc na jedzenie i jechała na jakichś kuponach z do marketów i dawała radę i cała piwnica zapasów była.
Przeciez menele maja mieszkania z kwaterunku i placa po 200 zet miesiecznie.
Jeżeli chodzi o PL koszty edukacji nie są wysokie ja za licencjat płaciłem 300 zł za miesiąc w Wawie. Magisterskie na sgh to był koszt około 3 tyś za semestr. Oczywiście cały czas na studiach pracowałem i uważam że mimo wszystko studia warto zrobić a to że ktoś bimba sobie na dziennych i doznaje szoku na rekrutacji że nikt nie weźmie ich na prezesa
@Hamal:
ale co ty porownujesz? Kraj, w ktorym caly czas masa ludzi mieszka w mieszkaniach komunalnych za grosze, a nawet jak przestana placic, to nie mozna ich tamtad wywalic latami z Kalifornia, gdzie mieszkan komunalnych nie ma?
Owszem, jest jakis tam smieszny procencik subsydiowanego housing, ale kolejka jest na lata i trzeba najpierw udowodnic, ze sie jest przydatnym dla local community np. pracujac jako nauczyciel, pielegniarka etc.
dlugotrwale bezrobotnych i meneli to mozna spotkac np. na ulicach San Francisco. Ci, ktorzy przestali placic za wynajem sa wywalani na bruk w ciagu miesiaca. Tu nie Polska.
@Hamal:
poza tym nie chcialo ci sie przeczytac uwaznie mojego wpisu. 1800 USD brutto za miesiac zasilku to jest najwyzsza kwota. Dostaje ja bardzo nikly procent pobierajacych zasilki – wiekszosc ma mniej/wiecej tyle, ile podala goodgirl.
@hamal
Proszę o czytanie ze zrozumieniem. Ja nie napisałem, że starszym pracownikom mają być obcinane pensje. Ja napisałem, że wielu starszych, doświadczonych, dobrze zarabiających pracowników zgodziłoby się na obniżenie pensji przy skróceniu ich czasu pracy. To zawsze lepsze niż wylecieć z roboty, bo już się nie daje rady 12 godzin dziennie i dodatkowo w weekendy. Poza tym co Ty wiesz o faszyźmie ?
Ja wiem sporo z przyczyn rodzinnych.
Jeśli masz na myśli ustawę kominową Hitlera (wątpię, że o niej słyszałeś) to moja propozycja nie ma z tym nic wspólnego, bo jest na zasadzie dobrowolności.
@knecht_ruprecht
Napisałes że chcesz zmienić system. Otóż pragne zauważyc że to co chciałbyś wprowadzić jest obowiązujące obecnie w Polsce. Nikt nikumu nie broni zatrudnić się na 5/8 etatu albo na 3/4 etatu albo na 0,025 etatu albo dowolnie za odpowiednio mniejszą kwotę. Więc dogadaj się ze swoim pracodawcą i już. Do czego ci potrzeba zmiana systemowa ? I co na to odpowiesz ? Dlaczego tego sam nie zrobisz ? Czyżby przeszkadzała Ci w tym konkurencja – inni pracownicy – więc trzeba zmienić systemowo – czytaj ZMUSIĆ innych.
Szczególnie końcówka tego co napisałeś jest dziwna – że bez tej systemowej zmiany będziesz musiał tyrać i dostaniesz zawału – jeśli nie pasuje to zwolnij się – chyba jeszcze na razie wolno – i zatrudnij przy czyms lekkim – np w kiosku sprzedając gazety. Przecież mając dom i dwa samochody i żadnych kredytów nie będzie problemu ?
Napisałeś że chcesz zmieniać system. System zmienia się zmieniając prawo. A każde wprowadzanie prawa wiąże się z wykorzystaniem państwowego monopolu na PRZEMOC. I prosze to dobrze zapamiętać.
Faszyzm – dlatego że znowu ktoś – jakiś wieki brat – ma decydować ile ludzie mają zarabiać ile komu wystarczy a komu nie.
Zastanów się dobrze co chciałbys zmienic w systemie.
@Hamal. W teorii dobrze mówisz. W rzeczywistości nie masz racji, system zaproponowany przez @knecht_ruprecht jest naprawdę dobrym pomysłem. I funkcjonuje przynajmniej w jednym zakładzie który znam. Pojawił się “sam z siebie”, starzy wyjadacze są niezbędni w tym miejscu a że większości nie chciało się pracować po przejściu na emeryturę zaproponowano im niski wymiar godzin. Działa to wzorcowo.
Wnioski plynace z artykulu sa takie jak z wielu dziedzin zycia. Masa nie mysli a daje sie adnie sterowac. I tylko Ci co dobre umieja ta masa sterowac odnoszac z tego korzysci potrzebuja demokracji. Z dobrem ogolu nie ma to nic wspolnego. Ot takie zycie.
“Wszystko święta prawda. Studia kiedyś gwarantowały pracę, bo ludzi z wyższym wykształceniem było mało”…
A no tak! W 1920 roku w rok po połaczeniu części ziem Polskich pod zaborani i nazwaniu tak powstałego tworu (Druga) RP w Wlkp (d, zaborze Pruskim) gdzie odsetek ludzi z wyzszym wykształceniem był najwiekszy a analfabetyzm najmniejszy było – słownie: stu kilkunastu! ludziz wykształceniem magisterskim (łącznie techniczne [inż.mgr i inne]). Na koniec 1938 roku wg danych urzedu statystycznego IIRP w całej RP było 40% analfabetów. PO 20latach obowiazkowego nauczania do ukończenia 7letniej szkoły powszechnej. [Wg tych samych statystyk na koniec 1937r. było w IIRP 42%!! bezrobotnych -kiedy cała Europa szykowała się – praca także – do IIWW].
Ech`hh Dajcie sie Poalkom rządzić a sami sie wykoncą!
miałem ostatnio interview na stanowisko inżyniera … w Polsce. Wszystko ok, nie będę komentował pytań,ale ostatnia część była najlepsza:
Firma – ile chce pan zarabiać?
ja – w Polsce panują troszeczkę dziwne zwyczaje nie informowania o widełkach płacowych i trudno mi “zgadnąć” ile miałbym zarobić.. Przez ostatnie 5 lat przywykłem do tego iż wiem na ile mogę liczyć i wpasowuje się w ofertę.
F – ale tu jest Polska i musi się pan dostosować!
.. i wtedy doszło do mnie, że ten kraj jest wciąż na mnie nie gotowy. W sumie złożyłem CV tak z ciekawości, aby zobaczyć ile są warte moje studia i doświadczenie “z zagranicy”. Wygląda jednak na to iż się nie dowiem, bo obowiązuje konkurs kto krzyknie mniej i zmowa milczenia co do zarobków.
Jeśli mi odpowiedzą negatywnie to zapytam się czy powodem była moja wiedza czy też oczekiwania finansowe (dużo niższe niż mógłbym dostać 200km na zachód od tego miejsca).
Tak się tylko zastanawiam dlaczego ludzie w Polsce się godzą na “takie” warunki, gdy granica otwarta i już za Odrą jest tysiące ofert pracy.
W Polsce wykształcenie wyższe ma niestety coraz mniejsze znaczenie. Nawet pewien trend dotyczący robienia dwóch kierunków jednocześnie słabnie (oczywiście w wyniku zmian rządowych, ale mam wrażenie, że nie tylko). Poziom nauczania w szkołach – nawet tych z czołówki rankingów – także pozostawia wiele do życzenia. Sama jestem studentką takiej szkole i jedyne, co się nasuwa na myśl to – prowizorka.
Najgorsze jest to, że studia (mówię tu o studiach nie technicznych) w ogóle nie przygotowują człowieka do pracy w prawdziwym świecie biznesu. Zbyt mało jest zajęć praktycznych, za mało pracy w grupach i pracy na prawdziwych przykładach, a za dużo operowania teoriami i modelami, które są mega uproszczone i nigdy nie uwzględnią wszystkich zmiennych. To jest największa bolączka i w tej kwestii powinniśmy jak najszybciej dogonić zachód, gdzie studenci ciągle pracują na projektach dotyczących prawdziwych firm.
Mały spam z mojej strony:
http://demotywatory.pl/4028675/Komornik-zabral-oszczednosci-zycia-chorej-kobiecie
Przestroga dla ”fanów” banków,zamieszkujących ten nasz kochany,lecz okupowany przez bandę czworga kraj..
Panie Przemku, proponuje zająć się tym tematem w jednym z kolejnych wpisów:
m.interia.pl/biznes/news,1881695,4199
Źródło nie jest może najwyższych lotów ale przytacza w artykule wiele ciekawych wyliczeń, które wydają się być niestety realne. Z pewnością artykuł daje do myślenia i aż włos mi się na głowie zjeżył po przeczytaniu. Chętnie przeczytałem Pański punkt widzenia tej kwestii. Pozdrawiam
@Jacek
“Tak się tylko zastanawiam dlaczego ludzie w Polsce się godzą na “takie” warunki, gdy granica otwarta i już za Odrą jest tysiące ofert pracy.”
Bardzo prosta odpowiedz, braki jezykowe.
A na interview bardzo dobrze odpowiedziałeś, chociaz taka odpowiedz nie wrozy dobrze w kwestii otrzymania wakatu.
Nie wiem czy to byla jakas duza korpo, czy jakas mniejsza firma. Moim zdaniem placa powinna byc taka aby pracownik zarobił na swoja wyplate brutto + wypracowal min 20% wiecej dla firmy, 50-50 byłoby optymalnie uczciwe dla obu stron zapewniajac bufor w przypadku spadku koniunktury, he he marzenia
Lepiej stworzyc swoja dzialanosc, wtedy calasc wyplaty zalezy tylko od tego jak efektywnie pracujemy, jak nie bedzie na wyplate to przynajmniej wiadomo gdzie szukac winnego :). Pozdro
Sytuacja będzie się jeszcze pogarszać. Obecnie jest moda na robienie doktoratów. Co dopiero będą robić odoby z tytułem doktara i zerowymi umiejętnościami praktycznymi.
@jacek
Sluchaj. Mialem podobnie. Z tym ze mnie w ktoryms momencie Personalberater niemiecki uswiadomil jak sie takie zjawisko nazywa dla rekrutujacych w danym kraju. W Niemczech “Auslandsverdorben” w wolnym tlumaczeniu “zepsuty zagranica”. Czyli np. Niemiec, ktory troche lat pracowal nawet jako inzynie za granica ma problem sie zpowrotem zintegrowac. Wiec nie ma sie co diwic. Ze my w stosunku do Polski to ze szczegolna jaskrawoscia widzimy. Kazdy kraj ma swoje reguly gry, Polska ma takie a nie inne. Nam sie moga nie podobac, tym niemniej watpie czy tacy jak my dwaj za naszego mlodego zycia jestesmy w stanie je zmienic.
@satyr: 10/10
Wzglednie juz tera jakoakolwiek rozmowa biznesowa z takimi doktorami ma znikomy sens, jezeli juz ma dojsc do wspolpracy uczelni z przemyslem.
@Jacek
niestety, ale odpowiadajac w ten sposob pokazales, nie jestes doswiadczonym profesjonalista. Agenci rekrutacyjni i HR-owcy takich zjadaja na sniadanie. Nie szkodzi, ale za nastepnym razem zagraj tak:
jesli firma, do ktorej aplikujesz ma dobra renome (Microsoft, Google, KPMG etc), to odbijasz pytanie mowiac, ze o stawce porozmawiacie dopiero jak firma zadecyduje, ze to Ty wygrales rekrutacje.
jesli Ci na firmie nie zalezy, to im podajesz wysoka stawke. Taka sama jaka sie placi na zachodzie. W Wawie znajomi zarabiaja juz od paru lad zachodnie stawki.
dla reszty, ktorym sie wydaje, ze wyksztalcenie sie nie oplaca…. poczytajcie o contractingu.
@magnum: próbowałem tego wybiegu. Rekrutujący odpowiedział “ale coś muszę wpisać”. Powiedziałem, żeby wpisał swoją pensję. Pośmialiśmy się trochę, a potem pytanie wróciło.
W końcu podałem kwotę, która wówczas wydawała mi się niezła. Na następnym etapie rekrutacji usłyszałem, że tyle co podałem, to oni premii płacą (bzdura swoją drogą, bo od kiedy mnie zatrudnili były może dwie premie, wszystkie sporo niższe niż moja pensja). Trochę się zirytowałem i powiedziałem, żeby w takim razie zmienił moją pierwotną stawkę. Wtedy usłyszałem, że już papiery już poszły do Warszawy i nie można tego zmienić.
Takie gadanie od rzeczy. Mimo tego zatrudniłem się u nich. Krótka rozmowa z szefem (pierwszego dnia) i umówiłem się na docelową stawkę po okresie próbnym.
Powiem Wam tyle, że w moim zawodzie bez ukończonych studiów to można sobie pomarzyć o pracy. Kilka lat temu było inaczej – brali nawet studentów 4 roku. Teraz musi być mgr lub inż i koniec.
Istnieją różne rynki i zawsze są dwie strony równania. Jeśli na polskim rynku inżynier zarabia X to żądanie płacy 5xX zostanie przyjete najwyżej z politowaniem. Bo sa inni inżynierowie których można zatrudnić. Poziom płacy ustala rywalizacja pomiedzy pracownikiem który chce najwięcej a pracodawcą który chce dac najmniej i ustalają to na bazie rynkowej – jaka jest konkurencja pracowników i jaka konkurencja pracodawców oraz oczywiście sytuacja koniunkturalna no i nie wspominam tu o socjalistycznym państwie które psuje rynek podatkami od pracy oraz płacą minimalną i kodeksem pracy.
Oglądałem ostatnio program na Discovery gdzie niemiecki przedsiębiorca wizytował swoją fabryke w Indiach i powiedział że koszt pracy inżyniera w Indiach równy jest mniej więcej kosztowi pracy spawacza w Niemczech. (całkowity koszt – pensja + podatki). To sa rózne rynki. Nie każdy może zmienić rynek migrując na inny. Tak więc nie ma sie co dziwić że wraca ktoś z Niemiec do Polski i nie rozumie że zmienił rynek na inny.
Ba nawet w obrębie jednego państwa są rózne rynki – inny rynek pracy jest w Warszawie – inny w Białymstoku itd.
jeszcze dodam do poprzedniej wypowiedzi:
Różnica w rynkach jest tylko taka że w ramach jednego państwa obciążenia wynikające z podatków, płacy minimalnej i regulacji typu kodeks pracy będą z reguły takie same.
Ktoś wie co się dzieje z golblogiem? Ani nowych wpisów, ani nowych komentarzy? Mam nadzieję że nie dopadł go jakiś samobójca….
@Paweł
Znacznie łatwiej mają osoby pracujące w zachodnich koncernach mających duże filie w Polsce.
Ja przeniosłem się z Niemiec do Polski 12 lat temu i wynegocjowałem (ze stroną niemiecką oczywiście) bardzo dobre warunki transferu. Opłacona przeprowadzka, pensja na poziomie około 70% pensji niemieckiej (netto).
Sam wielokrotnie przeprowadzałem rekrutację i zdarzały się osoby ze stażem zagranicznym. Jednak oczekiwania finansowe mieli bardzo różne. Od porównywalnych z polskimi pensjami po jakieś kosmiczne oczekiwania. Z reguły koncerny mają widełki płacowe zależne od stażu i stanowiska (w mojej firmie są one jawne dla każdego pracownika dla jego obecnego stanowiska, ale i tak wszyscy wiedzą jakie są widełki aż do poziomu blisko zarządu). Jeśli ktoś przychodzi z ulicy, to nawet jeśli ma super wiedzę i zagraniczny staż to i tak musi zostać “wciśnięty” w jakieś widełki i nie ma na to siły, bo takie są procesy HRowe. Jeśli ktoś przenosi się wewnątrz firmy z zagranicy to jest nieco inaczej. Ja dla przykładu mam pensję z widełek o dwa poziomy wyżej. Ludzie przenoszący się z Chin, czy Filipin mają u nas znacznie wyższe pensje niż mieliby u siebie, bo firma na szczęście dla nich nie równa w dół.
@magnum
mówiłem to na 1. rozmowie i próbowałem to powiedzieć teraz.. Ale co zrobię? złożyłem cv’ke, aby sprawdzić ile jestem warty. Chyba jednak się nie dowiem.
btw..
teraz szukam pracy anglojęzycznej w niemczech, bo u mnie ciągle pada i mam dość wysp. zobaczymy.
@jacek
A w jakiej branży szukasz?
Może będę mógł coś doradzić.
@knecht_ruprecht
Czyli nic nowego. Dokładnie to samo mi powiedzieli znajomi rekruterzy czy to polscy czy niemieccy.
@pawel
elektronika lub software
@Jacek
Proponuję na priv.
Nie chcę gospodarzowi tu robić kącika porad. Ale o przekazanie namiarów bym poprosił.