Categories
Survival

Przygotowanie

Nie za bardzo lubię pisać o przygotowywaniu zapasów żywności na wypadek ich przejściowych niedoborów. Większość osób stuka się w pustą głowę i zadaje ciągle takie same pytanie – po co kupować żywność na zapas, skoro można w każdej chwili ją kupić w sklepie. Nie chce mi się po raz setny przytaczać im historycznych przykładów wystąpienia takich niedoborów. Jeżeli ktoś nie wyniósł z lekcji historii nic oprócz kredy i jest zwyczajnie bez wyobraźni, to po prostu szkoda mojego czasu. Mało kto potrafi zrozumieć, że to co trzyma w portfelu to nie pieniądz, ale waluta, z której siła nabywcza potrafi ulecieć zdumiewająco szybko.

Temat przechowywania żywności awaryjnej jest bardzo obszerny. Można na ten temat pisać grube książki, notatka na tym blogu może tylko być drobnym przyczynkiem. W internecie są tysiące serwisów na ten temat, setki filmów na youtube i dziesiątki wyspecjalizowanych sklepów.

Wygląda na to, że temat przygotowania zapasów jest popularny głównie w Szwajcarii i USA, chociaż tam właściwie jest najmniej powodów do obaw. W Polsce, mimo tak dużego balastu historycznych tragedii, zdumiewająco często dochodzi do wspomnianego wyżej pukania się w głowę. Reszta UE przypomina Polskę – króluje przekonanie o niekończącym się dobrobycie i o krasnoludkach, które zawsze będą wystawiać żywność na półki marketów.

Dużym problemem w Polsce i niestety w całej UE jest zaopatrzenie się w odpowiednią żywność. To nie mają być francuskie specjały, przeciwnie, smak takiej żywności pozostawia dużo do życzenia. Ma za to posiadać inne cechy – być tania, odżywcza i jadalna przez 25 lat leżakowania na półce. W razie czego ma uchronić przed głodem.

Alternatywna szkoła tworzenia zapasów, obecna wszędzie ale szczególnie popularna w Polsce, sprowadza się do żonglowania puszkami. Konsumuje się produkty o kończącym się terminie przydatności, a na ich miejsce na półce kupuje się nowe konserwy. Nie każdemu to odpowiada, ponieważ nie każdy lubi żywność z puszek. Poza tym puszki mają stosunkowo krótki termin przydatności do spożycia, maksymalnie kilka lat. Wydaje się, że kilka lat to mnóstwo czasu, ale można się w pewnym momencie zorientować, że przy normalnym tempie zużywania zapasów schodzą one tak wolno, że trudno zużyć zapasy przed upłynięciem terminu przydatności do spożycia. Można się tu rozwodzić i wymądrzać, że ów termin przydatności do spożycia to tylko sugestia, że trzeba planować, zamrażać, etc etc.

Dlatego właśnie jestem w ograniczonym stopniu zwolennikiem ‘polskiej szkoły’ gromadzenia zapasów. Owszem, mam pewien zapas konserw pod zlewem, ale daleko mi do posiadania garażu wypełnionego konserwami i odżywania się wyłącznie tymi z nich, które wypadałoby już zjeść. Dużo bardziej atrakcyjna jest ‘szkoła amerykańska’, w której zestawy liofilizowanej żywności są już przygotowane dla wygody klienta, wystarczy je zakupić, wrzucić do garażu i zapomnieć o nich na następne kilkanaście lat.

Okazuje się, że żywność tego typu można kupić nawet w najzwyczajniejszym Walmarcie:

W dwóch popularnych hurtowniach również takie produkty są obecne. Mam tu na myśli Sam’s Club oraz Costco, oba miejsca niestety dostępne tylko dla posiadaczy płatnej karty członkowskiej.

Zakupów można dokonać nawet na Amazonie. Tu jest przykład sklepu wyspecjalizowanego w tego typu żywności w USA i podobna firma w UK. Niestety, w porównaniu z USA obszar UE to pustynia.

Są ludzie, dla których problemem jest zakup żywności na bieżąco na kilka dni przed wypłatą. Są też i tacy, którzy mają pewne zasoby gotówkowe. Inwestycja kilkuset dolarów w roczny zapas żywności może nie być taką złą inwestycją.

Share This Post

51 replies on “Przygotowanie”

No niestety, u nas jest problem z kupieniem taniej żywności liofilizowanej. Bo wszystkie liofilizaty są cholernie drogie. Ale sądzę, że to się jeszcze zmieni. Po tym kryzysie pewnie…

Pewien Niemiec otworzył po 70 latach słoik z mięsem. I było jadalne. Także nie dorabiać imperialistów! Mięso pakować w słoiki i zakopać w ogródku. Witamin dostarczy herbatka z igieł sosnowych i sałatka z mniszka lekarskiego. I nauczyć się zbierać grzyby.
To tyle słowa na niedzielę.

Czemu nie? Jeśli rzeczywiście roczny zapas żywności która może leżeć 25 lat kosztuje kilkaset $ i będzie to można kupić w PL to wygląda zachęcająco.

P.S. – sklep nie działa prawidłowo, nie można odwiedzać stron podkategorii.

Przemku, fajnie że to napisałeś. Wprawdzie zostało nam w Polsce jeszcze 17 miesięcy do kryzysu, ale myślę że warto byłoby już teraz o tym pomyśleć. Myślę że teraz branża nakręca ceny pod “koniec świata 26.12.2012” ale od stycznia ceny znacznie spadną i pojawi się okazyjna cena.
Najbardziej zainteresował mnie pakiet roczny:
http://www.survival-warehouse.com/food/long_term/1-Year_premium.htm
Jeśli zorganizujesz taką sprzedaż, zamieszczę informację dla Czytelników na swoim blogu, no i oczywiście sam skorzystam.

ja również jestem zainteresowany zestawem “emergencyfood” na 25 lat o ile cena będzie w miarę porównywalna do amazona

Jeżeli zaproponujesz kilka różnych zestawów (na msc, 3 msc, rok) to pewnie będę zainteresowany i coś wybiorę. Pomysł ok.

Pomysł interesujący. Gdybyś jeszcze z tego kontenera przepakował w jakieś zestawy “demo”, tak żeby przed kupnem większej ilości spróbować, to czemu nie?

Panie Przemku, szanuję Pana, ale po co Pan takie bzdury głosi. Niech Pan pisze o ekonomii, a nie takie wymysły. Niech mi Pan przypomni kiedy US albo Swiss potrzebowali puszek ??? Chyba z 230 lat temu, a UE ponad 60 lat temu. Błagam o zdrowy rozsądek i niepoddawanie się nakręcaczom food markets. Mam nadzieję, że ma Pan odwaga puścić mój komentarz do dalszej dyskusji.

@Michu

Moze i bzdury, ale co komu szkodzi miec 50 kg ryzu na wszelki wypadek? Koszt jakies 150-200 PLN, a w razie draki mozna i 2 miesiace na takich zapasach ciagnac. Ja na biezaco skarmiam ryzem psa i uzupelniam zapas. Nie chodzi o to, ze przewiduje armageddon, ale jakas 2-3 tygodniowa przerwa w zaopatrzeniu moze sie zdarzyc. Wystarczy draka na linii Iran-Izrael + kilkuset procentowy wzrost cen benzyny + kilku tygodniowa przerwa w dostawie ropy przez Rosje i zapasy moga sie przydac. Uwazasz, ze taki scenariusz to bzdura?

Masa ludzi uważa, że taki scenariusz to bzdura. I wcale mnie to nie dziwi, ot mechanizm obronny mózgu, żeby nie zwariować ze strachu. Lepiej wyprzeć ze świadomości możliwość jego wystąpienia, niż nie spać po nocach, bojąc się o jutro.

Bo przecież choćby próba przygotowania się na gorsze czasy jest niemożliwa.

srutu tutu gacie z drutu, ja tam żadnego kryzysu się nie obawiam i zamiast inwestować kasę w takie żarcie inwestują tą kasę w szkołę walki nożem, w MMA i w sport, jestem pewny, że jak dojdzie do takiego kryzysu o jakim piszesz to sobie zwyczajnie wezmę to żarcie od nieudaczników!! będzie prawo dżungli, kto silniejszy ten zwycięża!

Większość ludzi po prostu nie ma wolnej gotówki na żadne tego typu zapasy. A ci, którzy mają, a ich nie robią, moim skromnym zdaniem nie robią ich nie z lemingizmu, ale poprostu z preferencji czasowej – wolą jechać w fajną podróż, kupić nowego srajpada itd, niż te pieniądze w taki czy inny sposób odłożyć/zainwestować. Nie mnie to oceniać, ale faktem jest, że na świecie generalnie to działa, a parotygodniowy kryzys idzie przetrwać nawet bez 50-kilogramowego worka ryżu. W jakimś sensie więc to zachowanie jest sensowne. Poza tym – ludzie przed II WŚ też nie przygotowywali się w PL jakoś mocno, a generalnie jakoś z żywnością dali radę poza paroma epizodami gdzie ewidentnie ktoś chciał ich wybić głodem (powstanie warszawskie, getto). Myślę więc, podsumowując mój tradycyjnie nudny komentarz, że należy się zastanowić, spróbować przeliczyć, czy tego rodzaju przygotowania na “umiarkowane” kataklizmy mają sens strategiczny.

tez byłbym zainteresowany zakupem takiej żywności, ale ponieważ to dla mnie nowy temat, w sensie nie znam cen etc, proszę o dokładne info jaki koszt etc. Mogę zapłacić z przedpłatą

@panika2008

Ludzie na wojnie mieli żywność, bo mieszkali na wsi i mieliśmy rolnictwo. Po wojnie ogromna ilość ludzi przeniosła się do miast a liczba samowystarczalnych rolników się zmniejszyła. Dlatego zapasy się przydadzą.

Ja zdecydowałbym się najprawdopodobniej na 3 miesięczny zestaw. Zależy jaka byłaby cena i kiedy dostawa.

W tej chwili trzymam puszki z fasolą. Jeśli chodzi o trwałe i łatwo przyswajalne źródło energii to chyba nie ma nic lepszego jak miód. Ostatnio znaleziono w egipcie z czasów faraonów i badania wykazały że raczej byłby jadalny.

@Panika2008

Poza tym – ludzie przed II WŚ też nie przygotowywali się w PL jakoś mocno, a generalnie jakoś z żywnością dali radę poza paroma epizodami gdzie ewidentnie ktoś chciał ich wybić głodem (powstanie warszawskie, getto).

Tak. Tylko, ze w tzw. miedzyczasie sie pozmienialo i w tej chwili gospodarka i rolnictwo pracuja w duzej mierze w oparciu o nosniki energii typu ropa/gaz, a nie w oparciu o owies, jak kilkadziesiat lat temu ;-). A widziales gdzies jeszcze ostatnio na wsi konia orzacego pole? Przed WWII kilkumiesieczna przerwa w dostawie ropy/gazu byla do przezycia lub nawet mogla by zostac niezauwazona. Teraz bylaby katastrofa, bo na wsi nie ma tylu ludzi i koni, zeby zaorac pola, a zywnosc do miast jest czesto dostarczana z odleglosci wielu dziesiatek/setek kilometrow. Tez z uzyciem ropy/gazu. Zanim obecny tryb gospodarowania by sie przestawil na poprzedni, to by potrwalo i nie przeszloby to gladko. Zrobienie rezerwy nie wymaga czasu, ale systematycznosci. Ja po prostu co tydzien kupowalem o 1-2 worki ryzu wiecej niz zuzywalem i nabudowalem rezerwe stopniowo. Ten sposob robienia zapasow pozwolil tez uniknac usmiechow politowania ze strony kochanej rodzinki. Aktualnie rozgladam sie za tania beczka metalowa 200 litrowa, choc tym razem bez usmiechow politowania sie pewnie nie obedzie 😉

Super pomysł! Ja kupiłbym chętnie roczny zapas w wersji “basic” lub “premium” (w zależności od ceny). Generalnie roczny zestaw dla jednej osoby do 8kPLN chętnie przygarnę. Akurat będzie okazja sprzątnąć piwnicę ze starych śmieci zwanych “przyda się” i przechować coś wartościowego. Czekam na informację jak złożyć zamówienie.

A teraz pytanie – ile człowiek jest się w stanie odżywać taką bombą chemiczną? Bo nikt mi nie powie, że żarełko bez konserwantów wytrzyma 20 lat. Ja wiem, że już teraz prawie każde jedzenie jest nieźle naszprycowane, ale mimo wszystko nie tak jak te puchy, no i jednak trochę świeżych rzeczy też na codzień każdy zjada.

@Hauk – tu mowa o zywnosci liofilizowanej, a wiec z grubsza suszonej i mrozonej jednoczesnie (cos jak mumie w Peru – zimne suche powietrze a zobacz jak konserwuje. Co prawda nikt nie jadł tych mumii, ale się trzymają). Przykłady masz w każdej prawie zupce instant w kubku – to sa te małe suche kawałeczki. Taka żywnośc od dawna jest dostępna dla alpinistów – bo lekka, a do przygotowania jakiejś brei wystarczy stopić snieg. Konserwantów tam jest znacznie mniej, niż się można spodziewać.
@Krzysztof Lis – słusznie. Nauka chodzenia tutaj się kłania – bo to również przykład wyparcia jak nic.

Nie bedzie zadnego problemu z jedzeniem w sklepach, moze byc natomiast problem z pieniedzmi za ktore moznaby to jedzenie kupic. Znaczy bedzie wszystko na polkach sklepowych, ale Ty bedziesz chodzil glodny. Dlaczego?

@Hauk
To nie jest żarcie na codzienne obiadki tylko na wypadek kataklizmu czy innej awarii a wtedy albo jesz to albo nic, łatwy wybór jak chcesz przezyć.

@Takie Jeden Łoś

Beczka 200 litrów na samogon?
Nierdzewna byłaby tu zalecana 😉

Fajny pomysł z tym kontenerem. Byłbym zainteresowany zakupem małego zestawu na czarną godzinę.

Sprowadzaj, sprowadzaj. Ja też coś wezme, a jak Ci zostanie, to na klientów możesz czekać spokojnie 25 lat ;).

Pomysł z wersja demo za grosze to podstawa biznesu. Malo kto kupi wór 25 kg bez mozliwosci uprzedniego sprobowania przysmaku.

Ja też jestem zainteresowany zapasem na minimum 2 mies.

Chcę jeszcze zwrócić uwagę na jedno – woda. Wystarczy poważna awaria prądu i nie ma wody.
W czasie II wojny w Warszawie istniały studnie na podwórkach kamienic i to stamtąd mieszkańcy brali wodę w czasie powstania. W tej chwili już ich nie ma, zostały zasypane. Wodę można zdobywać w różny sposób, ale dobrze mieć jakiś zapas, choćby 20 litrów.

“Wygląda na to, że temat przygotowania zapasów jest popularny głównie w Szwajcarii i USA, chociaż tam właściwie jest najmniej powodów do obaw”

— no nie zgodze sie. USA to kraj obfitujacy w skrajne warunki klimatyczne. W Kalifornii bardzo duzo rodzin ma skladowane zapasy na wypadek trzesienia ziemii – oczywiscie to nie sa roczne zapasy, ale maja sens jak najbardziej. Podobnie ludzie, ktorzy mieszkaja w gorach czy z daleka od cywilizacji a maja jedna droge, ktora moze zalac, zniszczyc lawina albo powodz.

ja również jestem zainteresowany ale na minimum 10lat!! a co mi tam, co będę wydawał kasę na wakacje, zwiedzał fajne miejsca na świecie, kupował lepsze auto czy też lepszego kompa, co tam od dzisiaj nie będę inwestował bo to nie ma sensu olał to wszystko ale chcę mieć w piwnicy żarcia na 10lat!!

Ad. “żarełko bez konserwantów nie wytrzyma 20 lat”. A nasze swojskie weki, szanowny Panie? Pierwszymi konserwantami była sól i cukier. Soliło się mięso i ryby. Weki z cukrem, czyli dżemy, marmolady itp. z owoców i warzyw, też można zrobić i przechowywać latami. Orzechy też się w miarę dobrze przechowuje a zawierają ok. 50% tłuszczów. To wszystko może być alternatywnym pomysłem dla jedzenia z USA pod warunkiem, że nie planuje się ewakuacji (sloiki sa ciężkie i nieporęczne).

Posiadanie żywności z 25-letnim terminem ważności byłoby sensowne jakby się miało zapasy na 25 lat 🙂 Żywność liofilizowana jest dobra jako wyposażenie ekspedycyjne, gdzie liczy się niska waga. W warunkach domowych gdzie nie przewidujemy konieczności przemieszczania się żywność taka potrzebna nie jest i się zwyczajnie nie kalkuluje bo więcej i lepiej można kupić normalnej żywności.

System rotacyjny nie oznacza, że się wcina puszki, można równie dobrze zgromadzić zapasy dowolnego innego pożywienia i je stopniowo zużywać. Ba, jest to nawet wskazane, bo puszki to paskudztwo. U mnie w domu funkcjonuje to w ten sposób, że robimy bardzo duże zakupy produktów, których faktycznie używamy (choćby ryż, mąka itp. żadnych mięsnych puszek, tylko rybki, które nie są dostępne w innej formie), dzielimy to w spiżarni na 2 części i stopniowo zużywamy. Jak zużyjemy połowę danego produktu to dokupujemy. Tym sposobem rotacja jest zapewniona i je się smacznie, bez żadnych puszek i innych wynalazków, a zapasy są, i to konkretne. Długie terminy ważności nie są mi potrzebne bo nie ma takiej rzeczy, która by leżała dłużej niż pół roku – rok, a jakby była to i tak oznacza, że powinna wylecieć ze spiżarki. Nie sądzę by kiedykolwiek zaszła realna potrzeba zużyć całe te zapasy w jakimś kryzysie ale dmucham na zimne. Poza tym taki system, w przeciwieństwie do liofilizatów itp. ma uzasadnienie ekonomiczne – jest zwyczajnie taniej. Zapasy uzupełniam w promocjach albo przynajmniej w półhurtowniach w stylu Makro. Jak się pojawia sensowna promocja to nie biorę jednego lub dwóch opakowań tylko skrzynkę lub dwie. Realne oszczędności na takim systemie to pewnie jakieś 10%, nie jest to dużo ale mam lepsze pomysły na wydawanie własnej kasy niż sponsoring okolicznych sklepikarzy. Zakup gotowych racji żywnościowych, żywności ekspedycyjnej itp. ma sens tylko i wyłącznie, jeżeli planujemy konieczność przemieszczenia w czasie hipotetycznego kryzysu się z miejsca zamieszkania do jakieś bezpieczniejszej mety i tylko na czas tej podróży (w praktyce do 2 – 3 dni bo dalej można już nie dojść, zresztą sami wiecie najlepiej 😉 ), z pewnością jednak nie na rok 🙂

odnośnie braku wody to może faktycznie być problem, pewnym rozwiązaniem są źródła wody oligoceńskiej ale na potrzeby tak dużego miasta jak Warszawa to za mało

Jedyna wada to to, że taka jedzenie jest BARDZO DROGIE.

Koszt rocznego jedzenie dla 1 osoby to: 7.000 zł + vat.
Dla rodziny 4 osobowej: 28.000 zł + vat.

Czyli 1 porcja jedzenia to 10 zł.
To dużo, biorąc po uwagę, że jedna porcja to tylko koło 300 kalorii.

Za 10 zł można kupić 2 kg ryżu o wartości odżywczej 3000 kalorii.

Oczywiście rozumiem, że ryż, puszki itd ciężko się przechowuje, ma krótki termin ważności itd.

Ale nie zmienia to faktu, że nadal takie jedzenie jest 10 razy tańsze od jedzenia liofilizowanego.

Taniej i bezpieczniej jest kupić ryż, puszki itd i tego co się nie zje to wyrzucać co 2 lata.

Będzie nas to kosztowało na przestrzeni 25 lat tyle co jedzenie liofilizowane, a dodatkowo zyskujemy, że nie trzeba dużej ilości gotówki wkładać na raz.

Panie Balawejder, widzę, że i tutaj się Pan odnalazł. Jak idą prace z Pana sklepem, i oddawanie długów spółki MBBC?
Czy któregkolowiek z klientów ulubiony.pl Pan spłacił?

Nie uczyli Pana, że długi się spłaca?

Jesli takowy czarny scenariusz mial by sie sprawdzic w praktyce to inwestycje w kruszce nie maja zandego sensu lepiej kupic hurtowo zestaw narzedzi rolniczych i z tuzin maczet i schowac w piwnicy. Jesli brakoby w miastach zywnosci w okresie dluzszym niz miesiac to bylby scenariusz ‘zombii’ – totalna anarchia, ludzie by sie zjadali nawzajem z glodu – sporo przykladow w historii samej europy podczas glodu tylko skala inna.
Scenariusze fantasty oklepane juz przez holywodzkich bajkopisarzy.

Mając do wydania 8k PLN na roczny zestaw zapasów żywności, lepszym wyborem może być zakup dobrej, lekkiej iliofilozowanej żywności na maskimum tydzień, ok 50 unicji srebra oraz jakiegoś środka obronnego, najlepiej pistoletu, na takich pasożytów jak @Leoncio. Ewentualnie dodtakowo z 10 kilo ryżu i kaszy oraz trochę tłuszczów i witamin.
Cena całości podobna, a dopadają problemy z przechowywaniem, starzeniem się zapasów oraz jest możliwość (w razie nagłej potrzeby) zabranie tego wszystkiego na plecy.. i w drogę. Ponadto srebro jeść nie woła, a można go wykorzystać na inne potrzeby, gdyby kryzys żywnościowy nas nie dotknął.

@tower Pistolet to jedna z rozsadniejszych pozycji na taka ewentualnosc ale musisz miec swiadomosc, ze kupa ‘pasożytów’ tez bedzie takowa bronia dysponowac. Pozatym ujawnienie ze sie takowe precjozum posiada, moze miec odwrotny skutek od pozadanego i zamiast odstraszyc potencjalnych napastnikow, moze przyciagnac ich wiecej. Bo bedzie to bardziej wartosciowy przedmiot od tych 50oz srebra…

…trzeba raczej jakąś w daczę zainwestować i zamiast zagramanicznych wakacji spędzać wolny czas na działce ucząc się uprawiania…zobaczcie jak jest/było na Ukrainie, ludzie nawet z bloków żyjący uprawiają sami sobie żywność, nawet na osiedlowych ogródkach…czyli wracamy do czasów komuny: ziemniaki w piwnicy, weki itd…poza tym taka działka z dala od mista to spokój…zastanawialiście się co będzie jak prądu w mieście nie będzie kilka dni?…przypomnijcie sobie co się stało jak na centralnym dworcu w wawce światlo zgasło, na kilka chwil…a co będzie jak w miastach rozpocznie się bezprawie???…trza spieprzać na wieś, jak we wojne było…a jak my sobie damy radę bez netu to już sam nie wiem, co my wtedy zrobimy…

Panowie pogadali? Pogadali. A teraz do konkretów. Doxa, podtrzymujesz ofertę sprowadzenia kontenera? Myślisz, że to wypali? Orientowałeś się w kwestii ceny dla ostatecznego klienta?

Nie jestem lekkoduchem, ale zastanawiam sie czy te cale zabezpieczanie sie na gorsze czasy to nie jest tylko nabijanie kieszeni producentom. Doxa ile juz wydales na te wszystkie survivalowe przygotowania? Ile razy Ci sie to przydalo? Czy jakbys podliczyl to wszystko to nie lepiej byloby kupic cos materialnego za ta sume (wegiel, cukier, czy nawet srebro, zloto) co w razie czego mozna byloby wymienic na zywnosc? Nie wiem czy jest sens magazynowanie tego typu rzeczy, jesli pieniadz straci na wartosci, to ludzie wroca na wies, gdzie mozna hodowac zwierzeta, uprawiac warzywa – swinka, ziemniaczki i ogoreczki beda chyba lepszym zabezpieczeniem niz jakies konserwy czy zywnosc liofilizowana w folii… Osobiscie uwazam, ze lepiej miec kogos znajomego na wsi, gdzie w ostatecznosci mozna uderzyc po zaopatrzenie. W razie takiej apokalipsy w miescie i tak nie bedzie sie dalo siedziec, mieszkania beda pladrowane, wiec i magazynowanie zapasow na dlugo nie ma sensu…

@doxa:

Miesiąc minął więc odgrzewam kotleta. Coś więcej wiadomo, czy tylko, że płynie?

@silverman:

Kamizelki kuloodporne to w większości przypadków nabijanie kasy producentom. Żeby było śmieszniej to każdy kto ją wkłada modli się* o to, żeby mi się nie przydała.

* – no dobra, część “ma nadzieję” 😉

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *