Categories
Ekonomia

Lokale socjalne

Nie ma chyba bardziej kontrowersyjnego tematu niż lokale socjalne. Większość czytelników niniejszego bloga to zwolennicy brania odpowiedzialności za własne życie i stanowczy przeciwnicy nagradzania obywateli za podejmowanie złych decyzji życiowych (hazard moralny).

Nie znajdzie się tu ludzi pokroju Ikonowicza, chcących ‘pomagać’ w ten sposób, że wydają pieniądze wyjęte nie ze swojej, lecz z cudzej kieszeni. Taka mentalność funkcjonuje dziś w głowach większości członków społeczeństwa jako spadek po PRLu. To jakieś abstrakcyjne państwo ma ‘dawać’ pieniądze. Prawie nikt nie rozumie, że państwo nie ma nic oprócz długów. Wszystko czym dysponuje pochodzi z portfeli obywateli lub pożyczek.

Nie oszukujmy się, większość mieszkańców mieszań socjalnych to patologia w książkowej postaci. Najróżniejszy męt społeczny: alkoholicy, narkomani, damscy bokserzy, kryminaliści. Większość nie splamiła się jakąkolwiek uczciwą pracą przez całe swoje życie. I do tego parę osób rzuconych tam życiową tragedią: bezrobotni i inwalidzi. Legitymizują oni tezy stawiane w prasie ‘Kowalskiemu powinęła się noga, został wyeksmitowany do lokalu socjalnego i trafił do piekła – znalazł się w sytuacji w której nikt mu nie chce pomóc’. Jaka piękna medialna historia, można się wzruszyć i zapłakać z tej tragedii.

Pożyteczni idioci próbują rozwiązywać problem poprzez redystrybucję. Choć przypadki jednostkowe temu przeczą zwykle jest tak, że jakakolwiek pomoc tym ludziom jest skazana na porażkę.  Kończy się to najczęściej tak, że pomoc jest zamieniana na wódzię i konsumowana. Po roku takiego pomagania w rodzinie jest o jedno dziecko więcej, dorośli są skacowani i jeszcze bardziej potrzebują kasy lub fantów łatwych do opchnięcia.

Jakakolwiek decyzja dotycząca tej sfery jest natychmiast brutalnie krytykowana:

– Można nic nie robić, co dla urzędnika jest najprostsze i medialnie najmniej ryzykowne. Przez to całe dzielnice miast są dziś nasycone są budynkami na granicy zawalenia, ponieważ menele nie płacą czynszów i fundusze remontowe są puste. Strach się tam zapuszczać ponieważ można być zwyczajnie zabitym za kilka złotych. Oczywiście zastrzelić gnojów nie można nawet w samoobronie, ponieważ jest to niemedialne. Okazuje się, że życie człowieka ma ogromną wartość medialną gdy śmierć bandyty powoduje kula, a małą wartość medialną gdy śmierć dotyka przechodnia i spowodowana jest przez ostrze noża należącego do jakiegoś dresiarza.

– Można działać stanowczo, o czym przekonali się nasi rodacy pryskający do Skandynawii. Tam menelstwo jest tępione bardzo ostro, dzieci z patologicznych rodzin są odbierane, co i tak jest złagodzeniem obyczajów. Zdarzały się przypadki ubezpłodniania kobiet nie potrafiących stworzyć funkcjonalnej rodziny. Przez obserwatorów z innych krajów taki system bywa nazywany ‘faszystowskim’, a jego ofiarą staje się pewne grono niewinnych rodziców nie zdających sobie sprawy z różnicy kulturowej między Polską a tamtejszymi krajami.

– Są kraje (i większość stanów w USA) gdzie osobników nie płacących czynszu wystawia się po prostu na bruk. Można pić i ćpać dalej, z tym, że już na świeżym powietrzu.

– Można usuwać męty ze społeczeństwa poprzez gromadzenie ich na osiedlach mieszkań socjalnych. Plus jest taki, że zwalniają miejsca dla ludzi chcących normalnie funkcjonować w społeczeństwie i eliminuje się jednostki robiące swoim sąsiadom piekło z życia. Niedogodnością jest ‘gettyzacja’ pewnych rejonów miasta. Tu taki spór jest opisany. Niestety, dla mnie tworzenie lokali socjalnych ma dla mnie wymiar moralnego hazardu. Normalny człowiek wypruwa sobie flaki żeby kupić mieszkanie i spłaca 30 letni kredyt. Pijak ma wszystko gdzieś i zostaje nagrodzony przeniesieniem do darmowego mieszkania.

– Można zarzucić problem pieniędzmi, jak to się robi w państwach mających dostęp do łatwych pieniędzy. W USA section 8 ‘rozwiązuje’ problem mieszkań a food stamps ‘rozwiązuje’ problem co do gara włożyć.

Życie to nie bajka. Nie da się stworzyć społeczeństwa idealnego, ponieważ ludzie są z natury dalecy od ideału. Właśnie dlatego życie społeczne stawia przed nami niełatwe wybory. Niestety niekiedy trzeba być bardzo stanowczym i niemiłym wobec naszych współobywateli.

Share This Post

21 replies on “Lokale socjalne”

Wiele problemów z brakiem miejsca do zamieszkania dla porządnych, acz biednych ludzi, rozwiązałoby rozluźnienie przepisów budowlanych. Gdyby budowa domu kosztowała nie 200 000 PLN, a 10 000 PLN i kilka miesięcy własnej pracy, to ludzie autentycznie biedni, ale uczciwi, mogliby sobie takie domki stawiać. Jestem przekonany, że masa ludzi, którym rzeczywiście WARTO pomagać, wolałaby mieszkać jak Waldemar Deska (w szopie zbudowanej własnymi rękami), niż w bloku z menelami i ich potomstwem.

A reszta? Jak dla mnie może mieszkać pod mostem z dzikimi zwierzętami.

Za 10k to rzeczywiście musiałaby być szopa bez prądu, gazu, bieżącej wody. Niestety podłączenie tego wszystkiego + chociaż murowany mały domek z dachem, który się w kilka lat nie zawali bez piwnicy wyjdzie bliżej 80-100k. Oczywiście nasze prawo dorzuca na każdym kroku wymagany papier, zgode urzędnika i pare stówek na każdym kroku żeby załatwić najprostsze rzeczy.

Sprawa nie jest taka prosta. Menelstwo i margines to jedno – ale w czasach kryzysu coraz wiecej zwyklych, uczciwych ludzi w USA laduje na bruku MIMO posiadania pracy (tyle ze ta praca zbyt malo platna a i nikt komercyjnie im nic nie wynajmie: trzeba miec historie kredytowa, zaswiadczenie o zarobkach, referencje..section 8 nic a nic im nie pomaga).

I teraz. Zgadzam sie z Krzysztofem Lisem – ci ludzie mogliby sobie normalnie zyc, gdyby zmienic durne przepisy. Pisalam juz kiedys o tym problemie:
http://futrzak.wordpress.com/2012/08/04/uswiecone-prawem-marnotrawstwo/

To na gruncie USA. Ale Polska wcale nie jest lepsza. Zbudowanie domku technologia straw-bale albo earth-bags jest smiesznie tanie i mozna to zrobic silami wlasnymi i rodziny. Kibelek kompostowy nie wymaga podlaczenia do zadnej kanalizacji, zreszta wlasne szambo to zdaje sie tez majatek nie jest. Jesli odleglosc do najblizszego slupa nie jest zabojcza, podciagniecie kabla z elektrycznoscia to tez nie tragedia. Gaz mozna miec z butli – moja rodzina zyla tak przez kilkadiesiat lat i jakos nie zmarla..podobnie z woda – water tank plus zbieranie deszczowki rozwiazuje problem i nie trzeba byc przylaczonym do sieci.
ALE – tego wszystkiego w Polsce nie da sie zrobic wlasnie ze wzgledu na pop**e przepisy!!! Ile kosztowalby projekt domu straw-bale zatwierdzony oficjalnie przez architekta??? I to jeszcze taki, ktory pozwala byc calkowicie “off-grid”??

I pomyslec, ze sa kraje, gdzie rzad za darmo rozdaje pare podstawowych projektow najtanszych domow dostosowanych do lokalnych klimatow.

Nina, generalnie się zgadzam, tylko że:
1. nigdy nie spotkałem się w Polsce z czymś takim jak szczelne szambo, bo albo się przepełniało albo było opróżniane na działkę sąsiada, który akurat nie patrzał. Część szamb zwyczajnie przeciekała, niektóre miały dziurki prosto w glebę (niefabryczne ;).
2. Prąd do dziś podłącza się “niezależnie” od zakładów energetycznych i nazywa to się kradzież. Jeśli chodzi o własne solary, to tylko chcę przypomnieć, że Polska to nie Afryka i tu się ze słońca nie da napędzić nawet lodówki tak, żeby to miało jakiś sens ekonomiczny (drogie akumulatory). Można by natomiast jedną ustawą umożliwić ludziom bilansowanie kosztów energii elektrycznej poprzez jej sprzedaż do sieci właśnie z solarków lub wiatraczków.
3. Wodę ze studni w Polsce ma bardzo wiele osób. Kłopoty sprawia tylko parę zanieczyszczeń, które trzeba filtrować w przydomowej hydroforni. Czy to się opłaca? Nie wiem, ale o wolności można zapomnieć, bo do jej napędzenia potrzeba prądu (z solarów?) oraz serwisowania. No chyba, że mówimy o studni z wiadrem 🙂
4. Gazu butlowego nie można mieć w Polsce? Mój wujek cały czas ciągnie na nim, chociaż ma sieć gazową za płotem i nikt go nie zmusza na przyłącze. Czegoś nie wiem?
5. Zbieranie deszczówki – Polska to z kolei nie równik i tutaj deszcz potrafi nie padać w wystarczających ilościach przez pół roku. Interesowałem się tematem, więc wiem. Poza tym cysterna na własnej drogiej działce wygląda partyzancko 😉

Zgadzam się jednak z Tobą w jednej rzeczy, mianowicie budowy domów jako takich. Do tej pory nie doczekaliśmy się regulacji państwa odnośnie wspierania małych, ciepłych domów z oszczędną wentylacją. Architekci projektują domu najgorzej jak sie tylko da pod względem energetycznym tłumacząc to normami: normy każą robić domy o zapotrzebowaniu nie większym niż xx kwh/m2/rok i architekci dobierają parametry izolacji term. tak, aby wyszło na styk. Nie ma też wymogu odzysku ciepła z powietrza po wentylowaniu pomieszczeń, co jest zaprzeczeniem wymogu odpowiedniej izolacji termicznej (czysta głupota, bo “wywiewa” się ciepłe powietrze).

A co do rozdawanych projektów: rząd Norwegii rozdaje za darmo całe know-how budowy domu jednorodzinnego! A Polska? Dziki kraj i tyle.

Ja jestem zdania, że nawet gdyby gotówka rosła na drzewach (pomijając wypływ takiej podaży pieniądza na gospodarkę), to i tak te 10% populacji żyłoby jako tzw. margines. Nie da się stworzyć utopii, w której wszyscy będziemy równi i szczęśliwi. Ewolucja już to tak przygotowała.

@Krzysztof Lis
Czy te “domy” miałyby wisieć w powietrzu, czy też działki miałoby dawać państwo? Jakby to drugie, to chętnie sprzedam swoją działkę państwu za 200k, a nich oni dadzą ją jakiemuś gołodupcowi za darmo.

@lokale socjalne = menele & patologia
Mamy jakieś solidne i uczciwie zebrane dane na popracie powyższej tezy (będącej jednocześnie podstawą wpisu) czy też to jedynie obserwacje autora i anecdata?

Pozdroviny

@Nina, to się da zrobić, niestety wymaga to dość sporego “hackowania” prawa i łażenia po urzędnikach, odwoływania się od odmów itd – trochę męczące, ale do ogarnięcia. Aktualnie zacząłem taki właśnie projekt realizować na totalnym zadupiu, działce rolnej (pod lasem, ładnie mam, heh).

@Jacek, koszt dodatkowego filtra w hydroforni to 2-5 tys (u mnie niestety 5). Jest sporo miejsc, w których nie jest potrzebny – mocno zależne od rodzaju gleby. Jak w okolicy nie masz przemysłu ani chlewni, to generalnie nie powinno być w wodzie głębinowej żadnych toksyn, jedyne, co często trzeba korygować, to żelazo i mangan (dla gleb gliniastych) oraz wapń i magnez (w wielu miejscach – twardość), gdzieniegdzie chlorki i fluorki.

@panika2008

Bo może przeczytał akurat pare artykułów, albo przechodził obok takiego sąsiedztwa, gdzie zaczepili o pieniążka i wprdl 😉

@panika2008

A jak rozwiązałeś problem ścieków? Oczyszczalnia czy szambo i wóz asenizacyjny? Napisz coś więcej 🙂

@Jacek K:

Problem z punktu pierwszego rozwiazauje sie sprawnie dzialajacymi sądami, a nie narzucaniem kolejnych przepisow – w Polsce jak widac przepiekne przepisy nic nie daja, a sądy są kompletnie niesprawne, stad sąsiad, ktory wylewa szambo na dzialke sąsiada jest zupenie bezkarny.
Od tej strony to tak, Polska dziki kraj.
Plany budowlane rozdaje tez rzad za darmo w Argentynie.

artur:
takie dzialki zwykle w krajach, gdzie pomoc jakos dziala, nie sa dawane za darmo ale dzierzawione za niewielkie pieniadze. Na takich terenach w USA powstawaly i sa dalej osiedla mobile houses (chociaz dzis niestety miesieczne oplaty w niektorych miejscach zostaly wywindowane do chorego poziomu).

@panika:
a dlaczego szambo a nie kompostowy kibel?

Kibel kompostowy? Chyba musiałby być duży, żeby mógł przyjąć 10 m3 ścieków miesięcznie 😉 Bo przecież tu nie chodzi tylko o odchody, ale też szarą wodę po myciu, ze zmywarki itd itp. Może chodzi Ci o tzw. “oczyszczalnię ekologiczną”, czyli szambo z osadnikiem i rozsączeniem? A tego nie mam ze względu na 1) zakaz prawny 2) realia glebowe, z których zresztą ten zakaz wynika – ciężka, ciężka glina. Chociaż ostatnio jeden znajomy przekonywał mnie, że wg jakiegoś jego znajomego, szpeca-praktyka w temacie, to w sumie nie jest ograniczenie, tyle tylko że rozsączenie trzeba zrobić dużo, dużo bardziej rozległe i nawet na najgorszej glinie da radę, ale chyba wolałem nie ryzykować.

Cena za m2 fajnego domu to jakieś 3k/m2. Jeśli potrafi się samemu zrobić projekt, zna się technologie, ma sprawdzonych, tanich fachowców może dałoby się zbić do 2k/m2. Jakby samemu zasuwać na budowie to może i jeszcze niżej, ale 10k za dom? Żart?

I tu nie chodzi o ‘głupie przepisy’, ale kto Ci kolego przyjedzie wykopać dziure pod fundament za 200 zł? Chyba, że chcesz to ręcznie robić. Tylko wtedy i tak większą kwotę zarezerwuj na sprzęt (łopaty + taczka).

@panika:
kibelek kompostowy w zupelnosci wystarcza, szara woda to odrebna sprawa. Jesli do mycia naczyn i siebie uzywa sie biodegradowalnych srodkow, to szara woda mozna spokojnie podlewac ogrodek.

@bart:
jesli budujesz w technologii straw-bale to nie potrzeba ci fundamentow, a cala robote mozna zrobic w 3 osoby w ciagu tygodnia.

@Nina, w szczegółach to jest skomplikowane, dlatego w praktyce jedynym sensownym rozwiązaniem jest “przydomowa oczyszczalnia” – szeroko stosowane w PL, ze zbiorczym odpływem i rozsączeniem, niestety u mnie nie ma ze wzgl. na to co pisałem wyżej. A przecież nie będę robił osobnego systemu na recykling szarej wody, osobnego na odchody – kiedy by mi się to zwróciło, pomijając szczegół że nadzór by mnie zjadł na śniadanie 😉

Dom bez fundamentów w kraju, gdzie ziemia przemarza na 40-50 cm, a pod spodem są np. gleby wysadzinowe… pomyślmy, what could go wrong? 😉

Poza tym wiesz, ściany, niezależnie od technologii, to tylko ułamek całkowitego kosztu. Kabli do prądu, rur do wody, okien czy podłogi ze słomy nie zrobisz 😉

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *