Można pisać dziesiątki stron rozważań ekonomicznych o kondycji w jakiej znajduje się Polska. Zamiast tego lepiej spojrzeć na wykresy, jakich co jakiś czas dostarcza nam rzeczywistość. Oto jeden z nich:
Nic się nie stało, Polacy, nic się nie stało, chciałoby się zacytować klasyka. Żadnych gwałtownych ruchów na rynkach, żadnych krachów. A tu trzask-prask i po wszystkim, w parę dni złotówka leci na pysk o kilkanaście groszy na euro. Istne szaleństwo, bo czy nie można nazwać szaleństwem tak dużego ruchu bez większego uzasadnienia?
Można zadać sobie pytanie się może stać w momencie, gdy naprawdę do ‘czegoś’ dojdzie. 100 złotówki mogą mieć swój lekko zgniłozielony kolor nie bez przypadku, może mogłoby przypominać liście spadające z drzew?
Widać dziś pewne podobieństwa z końcówką Gierka. Kraj żył na kredyt, sklepy wypełniały towary z importu (jak dziś). Za pożyczone pieniądze sporo się budowało (kiepskie fabryki zamiast kiepskich stadionów). I najważniejsze – gospodarka nie była w stanie wyprodukować niczego na tyle innowacyjnego, by można to było sprzedać za granicą, aby zrównoważyć zakup towarów konsumpcyjnych (identycznie jak dziś). Tu jest sedno problemów trawiących polską gospodarkę – słabiutki eksport.
Czy znasz kogoś kto żyje z eksportu, kto korzysta ze wzrostu cen walut? Może pojedyncze osoby, bo nawet pracownicy firm produkujących 100% na eksport nic nie mają z umocnienia złotówki. A czy znasz kogoś, czyje życie zależy od importu? To każdy z nas, używający paliw gazowych i płynnych, płacący w podatkach koszt obsługi zadłużenia w EUR/USD, kupujący odzież i inne wyroby z Azji czy w końcu jedzący pokarm, którego ceny zależą od cen na giełdach razy kurs EUR/USD do złotówki. Na takich osłabieniach jak widzimy tracą wszyscy Polacy, a zyskuje wąskie grono oligarchów posiadających zakłady produkujące na eksport.
Od lat na próżno tłumaczę wszystkim chcącym mnie jeszcze słuchać – najsensowniejszym sposobem zarobienia w Polsce kasy jest produkcja eksportowa. Każdorazowa fala zeszmacenia złotówki, które będzie Polskę regularnie dotykać w najbliższych latach, będzie prowadzić do wzbogacania się przedsiębiorcy. Zawsze trzeba brać przykład z najcwańszych, w tym przypadku z oligarchów sprzedających produkty z Polski na Zachodzie za tyle samo co gdyby je wyprodukowali na Zachodzie, ale płacąc 1/4 normalnego wynagrodzenia.
Na szczęście, oprócz troszczenia się o gospodarkę narodową bardziej niż ministerstwo przeznaczone do tego celu, można również trochę się uśmiać. Oto Amerykanie rozważają przywrócenie reżimu pieniądza opartego na złocie, albo przynajmniej tak mówią przed wyborami.
Przypomnijmy sobie najpierw dlaczego odstąpiono od umocowania dolara do złota. Stało się tak ponieważ w takim systemie nie dało się prowadzić trwałego deficytu budżetowego, nie można było tworzyć pieniądza po prostu go drukując. Minus złota był taki, że nie można było finansować radosnych pomysłów polityków i utrudnione było ręczne sterowanie gospodarką. Plus złota był taki, że pieniądz utrzymywał swoją siłę nabywczą w czasie i obywatele nie byli okradani poprzez podatek inflacyjny.
Pamiętajmy, że oprócz wielu innych czynników to trwały system ‘pieniądz = złoto’ umożliwił rozkwit gospodarki amerykańskiej. W Ameryce Łacińskiej ‘pieniądz = świstki papieru o umownej i nietrwałej wartości’ przyczyniły się do nędzy i niestabilności politycznej. Nie jest znany ani jeden przypadek w którym wzrost inflacji był korzystny dla obywateli – zawsze kończy się to zbiednieniem mieszkańców danego kraju.
A teraz wróćmy do materiału prasowego. Najlepsze jest na końcu linkowanego materiału: Powrót do standardu złota to absolutny nonsens. Powodem, dla którego skończono z tym systemem, było to, że podaż złota nie nadążała za rosnącym amerykańskim deficytem budżetowym. Czy jest bowiem na świecie wystarczająco złota, by pokryć dług publiczny USA? – pyta cytowany w artykule Moorad Choudhry, dyrektor z Royal Bank of Scotland.
Piękny przykład goebbelsowskiej demagogii lub pomylenia efektu z przyczyną. Oczywiście, że nie ma takiego złota w skorupie ziemskiej. Ale nie o to chodzi, ile złota jest i czy cały świat powinien finansować rosnące zadłużenie USA odejmowaniem sobie od ust kaszy ze skwarkami (Polska) lub ryżu (Chiny). Chodzi o to, że tego długu w ogóle nie powinno być! Każdy normalny kraj powinien mieć zrównoważony budżet, bo bez tego stoczy się w otchłań hiperinflacji i wojny domowej. Standard złota powstrzymywał Amerykę przez zadłużaniem się i uniemożliwianie zadłużania to nie wprowadzenie chorego systemu uniemożliwiającego wzrost długu. Wprowadzenie reżimu złotego pieniądza to powrót do normalności, jaka obowiązywała przez długie wieki aż do 15 sierpnia 1971.
19 replies on “Zgniłozielona wyspa”
Przemku, obecne osłabienie złotego do euro jest sezonowe, co roku w sierpniu tak jest. Co więcej, druga połowa każdego miesiąca też jest słaba dla złotego. Od 14 do 29 dnia miesiąca złoty osłabia się do euro, tak było w 61% przypadków na danych od 1995 roku.
@Doxa
A jesteś pewien, że tutaj istnieje jakiś przemysł?
Miło, iż imć @Doxa zauważył symptomy zbliżajacej się jesieni.-) Tym nie mniej Waszmość popełnia zasadnicze błędy. “Gospodarka nie była w stanie wyprodukować niczego na tyle innowacyjnego, by można to było sprzedać za granicą, aby zrównoważyć zakup towarów konsumpcyjnych (identycznie jak dziś)” Otóż jest to prawda i nieprawda jednocześnie. Otóż deficym mamy góównie z trzech powodów (dane wg GUSu i NBP za styczeń 2012):
1) zakup surowców energetycznych
2) skutki braku ceł w wymianie handlowej z Chinami, a wynikających zasadniczo z unijnych regulacji
łącznie 1+2 daje (-1002 mln euro, z czego ok 60% przypada na surowce energergetyczne)
3) ujemnego salda transferów budżetowych do/z UE (-258 mln euro)
4) zwijania się inwestycji bezpośrednich (-324 mln euro)
O ile deficyt w handlu z Chinami w zasadzie równoważony jest przez eksport do UE, to problemem pozostają surowce energetyczne. Tutaj rozwiązaniem może być jedynie inwestowanie w geotermie, zwiekszenie wydobycia gazu oraz inwestowanie w wiatraki i zakłady przetwórstwa węgla, ot chocby zagazowywanie podziemnych pokładów węgla, których w inny sposób nie opłaca się wydobywać. Problem deficytów z (3) i (4) mozna rozwiązać prowadząc eurosceptyczną politykę oraz poprzez zmiany prawa podatkowego, np likwidacja podatku dochodowego, wprowadzenie podatku obrotowego i od kapitału oraz wprowadzenie jednolitej, np 15% stawki VAT na wszystko za wyjatkiem złota i srebra.-)
“Na takich osłabieniach (PLN/EUR) tracą wszyscy Polacy, a zyskuje wąskie grono oligarchów posiadających zakłady produkujące na eksport”
To jest zupełna nieprawdą, ponieważ bez wysokiego kursu euro stracimy wiecej niż zyskamy i to dotyczy wszystkich osób w Polsce. W interesie polskiej gospodarki jest generowanie stałej nadwyżki w handlu z UE. Stała nadwyzka handlowa generuje solidny wzrost gospodarczy i miejsca pracy i dlatego Niemcy tak chcą nas w strefie euro, aby tą nadwyzkę w handlu nam zlikwidować.
W interesie Polski i Polaków jest wyjście z UE, ale pozostanie w strefie wolnego handlu, tak jak robi to Szwajcaria, czy Islandia oraz znoszenie barier w handlu z Rosją, a stopowanie importu z Chin w zakresie tekstyliów, warzyw i całego szeregu śmieci. Tymczasem nasi politycy co rusz strzelają gole do naszej bramki.
Ja tam leszczem jestem, ale zdaje mie sie że jeśli polska nic nie produkuje i eksportuje, to już od masakry złotówki w 2008 gospodarka powinna leżeć i kwiczeć.
Cytowany art. to klasyczny idiotyzm. przecież nie ma znaczenia ilość złota, tylko jego wartość. w sytuacji, w której złoto miało by posłuyżyć spłacie amerykańskiego deficytu nie trzeba by wykopoywać z ziemi ostatnie kawalątki kruszcu – po prostu ten co jest miałby wartość X razy większą.
a co do eur/pln to pobieżnie patrząc na wykres można dostrzec wzmocnienie pln w ciągu ostatnich 11 miesięcy i to wzmocnienie nie byle jakie. tak to się dzieje na rynku, że są wahania. a obecną zwyżkę traktuje jako klasyczną korektę wzrostową. póki co na kreskach japońskich widać oznaki postoju / możliwych spadków. tzn. dalszego umacniania pln.
Oczywiście, że nie ma takiego złota w skorupie ziemskiej[by pokryć dług publiczny USA – przyp. cynik9]. Ale nie o to chodzi
Oczywiście że jest. Samo złoto w oficjalnych rezerwach USA, wg. rządowych zapewnień wciąż obecne, pokrywa dług publiczny USA przy cenie ok $52000/uncja… 😉 Przy tej cenie także dług publiczny kilku innych krajów, jak Włoch na przykład, jest kasowany zupełnie i z pewną rezerwą.
I dokładnie o to chodzi… Historycznie biorąc złoto cyklicznie bilansowało dług publiczny USA i nie ma powodów aby nie zbilansowało go raz jeszcze…
Merkantylizm to kolejna odmiana kolektywizmu, z którego nigdy nic dobrego jeszcze nie wyszło; ograniczanie wolności jednostki oraz łupienie jej cłami, opłatami czy innymi barierami, tym razem w imię fetysza zwanego „dodatnim bilansem”.
Polska produkuje i sprzedaje całkiem sporo, a mogłaby o wiele więcej jeśli tylko okupant wewnętrzny (heh, tak sobie skojarzyłem z “eksportem wewnętrznym” z poprzedniej odsłony systemu sprawiedliwości społecznej) by nas tak nie uciskał. Tylko właściwie co z tego? Człowiekowi nie jest do szczęścia potrzebny „eksport” tudzież „dodatni bilans płatniczy” tylko warunki do życia – wolność, której u nas nie ma. Jakby była wolność to by sobie każdy korzystał gwoli potrzeb i możliwości – może w ogóle eksport nie jest potrzebny? Bogactwo bierze się z handlu a nakreślona na mapie granica nic w tym zakresie nie zmienia. Gdyby na świecie było tylko jedno państwo to nie byłoby żadnego eksportu, czy wtedy wszyscy byśmy zdechli?
P.S. Podoba mi się to „¼ normalnego wynagrodzenia”. A ile to jest „normalne wynagrodzenie”? Może za granicą płacą 4/1 „normalnego”? 🙂
@marekm1, @cynik9
Ależ właśnie o to chodzi osobom, które chcą przywrócenia standardu złota. Kto zagwarantuje, że złoto po chwili nie stanie się tak samo “przeszkadzającym” pieniądzem, jak obecnie FIAT? Historia pokazuje, że każdy pieniądz da się zeszmacić. Tu nie chodzi o formę płatności, tylko kwestię zaufania oraz dług. To niepokryty niczym dług jest problemem i jego “redystrybucja” czy jak to niektórzy nazywają “rehypotekacja”.
P.S. Czy podaż tego “nowego pieniądza” ma być w rękach kopalnii?
@Ciek
Człowiekowi nie jest do szczęścia potrzebny „eksport” tudzież „dodatni bilans płatniczy” tylko warunki do życia – wolność, której u nas nie ma.
No niezupełnie, bo bez ww. elementów system jest niestabilny i wywraca się raz na jakiś czas, resetująć przy okazji kieszenie obywateli.-) Taką sytuacje mieliśmy w 1914, 1918, 1922, 1939, 1945, 1950, 1989, no i kolejny w drodze.-) Reset systemu statystycznie dotyka każdego, kto mieszka w Polsce dwa razy w życiu. Wskazane więc byłoby, aby Polacy co jakiś czas zwracali uwagę na “fetysze”, a to srebro, a to złoto, a to bilans handlowy itd.-)
Wzrost kursu euro cieszy rzeszę ciułaczy zarabiających na reklamach od Google. Zarobki są liczone w euro, a przelewy przeliczane po kursie.
Oj doxa czuję w tonie komentarza że była jakaś niezahedżowana pozycja fx 😉 Znam ten ból przy handlu srebrem, oj znam.
Dziś czwartek a jeszcze nikt w tym tygodniu nie powiedzial, ze zlota sie nie zje i ze zloto moze nie miec zadnej wartosci gdy sie od niego ludzie odwroca. Nie wiem co sie dzieje, ze tak malo konstruktywnych komentow w tym tygodniu …
A pamięta ktoś lata 1989 – 1993 (około). Złote czasy dla small biznesu. Brak VAT. Brak PIT! Kto żyw zakładał hurtownie, kto cwany wsiadał w autobus i na handel do Berlina. Pamięci do komputerów, video odtwarzacze, radia samochodowe, keyboardy. Cigaretten nach Berlin! Szczeki, łózka polowe, kręciło sie aż miło. Wtedy wyrastały fortuny. To była wolnosć gospodarcza! Kto to zadusił?
Złoto nie płaci żadnych odsetek! 😉
Albo jak mi odpowiedział pan Stańczak, który ciągle widzi szczyt ceny złota:
“nie rozumiem, jak można było zaparkować kasę w tak słabym rynku, jak złoto, kiedy były takie okazje pod nosem, jak KGHM, ale – jak kiedyś powiedział Tata Kazika – każdy ma prawo wybrać źle.”
taka mała ciekawostka u jubilera zasłyszana, podobno współczesna biżuteria to biżuteria elektroniczna. Modny Ajfon to taki odpowiednik ładnej zawieszki i kolczyków sprzed 50 lat.
>> Modny Ajfon to taki odpowiednik ładnej zawieszki i kolczyków sprzed 50 lat.
Tylko ajfon gorzej trzyma wartość.
@Doxa
> Dziś czwartek a jeszcze nikt w tym tygodniu nie powiedzial, ze
> zlota sie nie zje
Mowisz i masz. SiP zalinkowal do artykulu Krugmana, z konkluzja, ze “The truth is that returning to gold is an almost comically (and cosmically) bad idea.”. O jedzeniu nic nie mowil, ale za to precyzyjnie zbudowal napiecie i zwienczyl je slowem “deflacja” liczac pewnie, ze dobije nim potencjalnych adwersarzy. Bo czy moze byc cos gorszego dla zwyklego zjadacza chleba, jak solidna deflacja? 😉
Do złota nie trzeba “powracać” – ze złota nigdy wszak nie zrezygnowano: spytajcie banki centralne “dlaczego” do dzisiaj siedzą na setkach (jeśli nie tysiącach) ton tego kruszcu?
Po prostu ze złota wycackano “maluczkich” i tyle. Zainteresowani (co bardziej świadomi ciułacze, inwestorzy czy pasjonaci numizmatyczni) mają do czynienia ze złotem do dzisiaj; a że nie jest to “mainstream” to no cóż… Rozumność też nie jest cechą dostępną ogółowi.
od dziś złoty lepszy niż złoto 🙂