Temat braku ludzi to pracy przewija się niezwykle często przez media. To takie neoliberalne poklepywanie się po pleckach: jak to nie możesz znaleźć pracy, zobacz, tylu fachowców potrzeba, to twoja wina, że nic przydatnego nie potrafisz – zrób studia/drugi fakultet/trzeci fakultet to ktoś cie zatrudni. Generalnie teoria jest taka, że praca jest, tylko wszyscy bezrobotni to lenie lub debile.
Nie raz spotykałem się z procesem rekrutacyjnym, z obu końców. Pracodawców łączy niezwykle silna chęć by pracownik już 5 minut po zatrudnieniu zasiadł i zaczął na siebie zarabiać. Programiści są do tego najlepsi, jeszcze pod koniec pierwszego dnia można rozliczyć ich z ilości napisanych linii kodu.
Gdy brak doświadczonego pracownika można rozważyć możliwość jego wyszkolenia przez pracodawce. To kolejna cecha wspólna pracodawców – jak ognia unikać sytuacji, gdy trzeba kogoś czegokolwiek nauczyć. Pracownik ma być już gotowy do startu, jak koń w boksie na wyścigach. Brak wyszkolonego fachowca – zarząd zaczyna rwać włosy z głowy. Oni mają być już, w drzwiach biurowca, z CV w rękach.
Co ciekawe, nie zawsze i nie wszędzie tak jest. Opisany scenariusz obowiązuje w Polsce, w przedsiębiorstwach prywatnych. W policji, z której tak często kpię, proces rekrutacyjny polega na wstępnej selekcji kandydatów a następnie wysłaniu ich na pół roku do szkoły. Tam pobierają zarówno wykształcenie jak i wynagrodzenie. Podobnie postępuje zresztą Kościół, z którego kpię nawet częściej. Przyznać jednak należy, że takie postępowanie jest skuteczne i fair wobec aspirujących do pracy w tych organizacjach.
Podobne postępowanie spotyka się również w USA. Znam kilka osób, które skończyły płatny kurs farmaceuty w Walgreens. Płatność nie polegała na tym, że za kurs się płaciło – to firma pokrywała koszty edukacji oraz płaciła wynagrodzenie pracownikom, zanim jeszcze nabrali właściwych kwalifikacji.
Wyobraźmy sobie teraz taką sytuację, że oferuje się właścicielowi polskiej apteki tego rodzaju deal – nie masz chętnego do pracy, pójdę do szkoły, zapłacisz mi i szkole za edukacje, a ja będę u ciebie pracował ustaloną ilość lat … Myślę, że mogłoby dojść do zasłabnięcia ze śmiechu i trzeba by zużyć któryś ze specyfików oferowanych przez aptekę. A potem aptekarz zadzwoniłby po pogotowie z zawiadomieniem o pacjencie psychiatrycznym na wolności. Natomiast nie widziałby nic śmiesznego w podpisaniu ‘umowy o zakazie konkurencji’. O tak, ta umowa stała się hitem w Polsce. Nawet śmieciarzy zaczyna obowiązywać umowa, że po wyrzuceniu na bruk przez 10 lat nie może być śmieciarzem, tylko ma grzecznie i legalnie umrzeć z głodu.
Niestety, polscy menadżerowie to w większości dzicz, która w większości o zarządzaniu ma pojęcie takie, co uda się przeczytać w szmatławcach typu Forbes. Czuć to zresztą również w powietrzu – na nowych osiedlach ilość dymu ze śmieci nie odbiega od ilości znanych z innych miejsc kraju.
Ludzie do pracy w Polsce są. Wystarczy tylko chcieć kogoś zatrudnić, mieć na to środki finansowe i wykazać dobrą wolę. Wybranie osoby rozgarniętej i chętnej do pracy, a następnie jej przeszkolenie, jest sprawą stosunkowo prostą i nieskomplikowana, dzięki której można uzyskać zamierzone cele organizacji i uzyskać przewagę konkurencyjną.
36 replies on “Brak rąk”
Umowy lojalnościowe mogą obowiązywać w trakcie świadczenia usług, ale po zakończeniu współpracy są ważne jeżeli firma płaci tzw. odszkodowanie. W przeciwnym wypadku po zakończeniu współpracy świstek o zakazie konkurencji jest z mocy prawa nieważny.
Spotkałem się natomiast z praktyką umów między firmamy, w których jedna zobowiązuje się nie zatrudniać byłych pracowników drugiej. Ma to miejsce w przypadku dwóch współpracujących firm.
Im bardziej sztywne prawo pracy mamy, tym bardziej pracodawca będzie żądać tego, żeby zatrudniony mu się od pierwszego dnia opłacił.
Dołóż do tego pracowników, którzy po latach socjalizmu uważają, że im się należy… Którzy na każdym kroku będą starać się Ciebie oszukać, lewym zwolnieniem, kradnąc listę klientów, itd.
Zatrudnisz kobietę, przyuczysz ją, ona zaciąży, pójdzie najpierw na lewe zwolnienie, potem na 9 lat potrójnego wychowawczego, a Ty będziesz musiał trzymać dla niej etat i kogoś (znowu przyuczonego) na jej miejscu…
Dokładnie tak jeśli firma płaci kasę po zerwaniu umowy to zakaz konkurencji obowiązuje a jeśli nie płaci to zakazu nie ma.
Tacy są pracodawcy w polandii najlepiej dać informatykowi 1700,00 zł Brutto od pierwszego dnia ma się wiedzieć i pisać kod, serwisować infrastrukturę firmy bez zapoznania się ze specyfikacjami – sory specyfikacji nie ma bo nikt nie zrobił wszystko na krzywy ryj (!) idź rób z miejsca odrazu i nie popełnij błędu bo polecisz (!) PARANOJA + zakaz konkurencji – nie można mieć swojej działalności pisać stron, robić serwisów sprzętu, sprzedawać przez internet… chory kraj…
Wyżyj za takie grosze a prezesik przytuli 50 000,00 zł bo on wie jak zarządzać ludźmi nie !? a ty popychadło zapierdzielaj i zdychaj a nie tarasujesz….
CIESZY MNIE, ŻE W KOŃCU DOCENIŁEŚ KOŚCIÓŁ KATOLICKI.
BÓG ZAPŁAĆ.
AMEN.
“Programiści są do tego najlepsi, jeszcze pod koniec pierwszego dnia można rozliczyć ich z ilości napisanych linii kodu.”
Jestem programistą. Nie masz pojęcia jak wygląda branża.
Gdy pracodawca musi przeszkolić pracownika to go szkoli, po cholerę komuś pracownik co nie umie pracować. Nawet głupi polski menadzer to załapie. Ale niekoniecznie musi się szkolić na zewnętrznym szkoleniu – czasami wystarczy po prostu dać mu coś sensownego do roboty albo przydzielić do zespołu co go przyuczy. Nie widzę w tym żadnej sensacji. Szkolenia chyba od dawna przestały być bonusem, przynajmniej w Polsce. To że mundurówkę stać na szkolenie ludzi przez pół roku czy rok nie oznacza że tak im zależy na świetnych kadrach tylko że za szkolenia nie płacą z własnej kieszeni więc mogą się szkolić i 5 lat gdy zechcą.
@mike
Kto Ci każe siedzieć w marnej robocie za 1700? Zwolnij się i rób te zlecenia, pisz strony, serwisuj drukarki czy co tam innego… No pleease, chyba gorzej na tym nie wyjdziesz?
@mike
“dać informatykowi 1700,00 zł Brutto”
Pliz nie dramtyzuj. Pensje dla informatyków należą do najwyższych w kraju. Mowa oczywiście o informatykach, a nie czyścicielach monitorów i instalotorach systemu Windows.
@fafkulec
Byłem programistą. Nie masz pojęcia jak wygląda branża (za mało jeszcze widziałeś).
O rynku pracy w Polsce sie nie wypowiem, bo mnie tam nie ma od 13 lat wiec nie wiem.
Natomiast zawsze nieodmiennie smieszyly mnie na rozmowie kwalifikacyjnej pytania typu “co pan/pani zrobilaby aby zwiekszyc konkurencyjnosc/dochodowosc naszej firmy. Albo “prosze uzasadnic ze bedzie pan/pani dobrym pracownikiem”.
Co mozna powiedziec na temat firmy, o ktorej jedynie dostepne informacje sa umieszczone na stronie www i jest to marketingowy belkot? Bez wgladu w to, jak pracuje, z czego czerpie kase i jak to wyglada? Czy kandydat na pracownika ma sie bawic w proroka?
Bedac pracownikiem najemnym oczekuje ze ktos sprawdzi moje kwalifikacje i stwierdzi, czy sie nadaje czy nie. Tylko tyle, albo az.
Doxa, podałeś przykład KK i Policji jako instytucji robiących wstępną selekcję, a następnie dających za free długie szkolenie. Zwróć uwagę, że mogą sobie na to pozwolić, bo z ich monopolu wynika, że kandydat na pracownika po kursie w zasadzie nie wykorzysta tego kursu nigdzie indziej. Kleryk z KK nie pójdzie nagle do (założmy) więcej oferujących Baptystów, a policjant po kursie nie zrezygnuje, by wykorzystywać wiedzę z kursu w Straży Pożarnej.
Nie lubię generalizować, ale częściej o problemie ze szkoleniami słyszałem raczej od drugiej strony – pracodawca chciał opłacić pracownikowi kurs na elektryka czy stolarza, pod warunkiem podpisania lojalki na dwa czy trzy lata – ale oczywiście kto chciałby pracować, gdzy po kursie mogę robić na czarno za większe pieniądze.
Jak Państwo codziennie dyma nas w dupę:
http://www.cda.pl/video/2849474/Jak-panstwo-codziennie-dyma-nas-w-dupe
@mike
“dać informatykowi 1700,00 zł Brutto”
To się zwolnij sieroto. Ja zarabiam 6,5K brutto i to nie w Warszawie a na wschodzie kraju. Nie są to może jakieś wielkie pieniądze, ale pracuję od 8 do 16, mam swoją specjalność i innych rzeczy nie robię.
Gdy ktoś się zna na fachu – pracuje w nim.
Gdy ktoś zna się średnio – doradza.
Gdy ktoś ma dwie lewe ręce do fachu – zarządza.
Gdy ktoś jest totalną nogą i nic nie umie – naucza.
Taka jest rzeczywistość, tak wygląda zarząd w mojej firmie. Szef był kiedyś beznadziejnym fachowcem więc został awansowany na członka zarządu i teraz wydaje nielogiczne polecenia programistom.
Czepiacie się szczegółów, ale ja dostrzegam przesłanie tego, co pisze Doxa: wygórowane oczekiwania pracodawców, wyciskanie człowieka przy jak najmniejszym własnym wkładzie.
Pamiętam swój pierwszy tydzień w banku w Polsce: dostałem do czytania opasłe tomy jakiś regulaminów i przepisów. Masz, czytaj.
Pierwszy tydzień (o sorry, pierwsze 3 miesiące) w banku w Wielkiej Brytanii: szkolenia, interaktywne kursy, pomoc kolegów w każdej chwili. Żadnego papierka o zakazie konkurencji nie podpisywałem.
Generalnie prawda leży pośrodku. Owszem, pracodawcy w Polsce nie dorównują jeszcze poziomem tym na zachodzie, ale pracownicy też są sobie winni.
Brak nam w Polsce międzyludzkiego zaufania. Pracodawca stara się oszukać pracownika, pracownik oszukać pracodawcę. Myślę jednak, że będzie się to zmieniać na plus. Powoli dociera do nas kultura pracy zachodu, że pracownika trzeba szanować, a do samych pracowników też powoli dociera przekonanie, że trzeba brać d*pę w garść a nie narzekać.
Zarabiam jako informatyk 6,5k brutto.
Konsumpyjny tryb życia i uprzedmiotowienie wszytkiego. Praca jest narzędziem do zarabiania kasy a nie wartością samą w sobie. Pracownik chodzi do pracy by dostać wypłatę i resztę ma gdzieś, pracodawca zatrudnia by mieć zysk i również gdzieś resztę. Jak wszyscy mają wszystko gdzieś to kto o kogo ma dbać i w imię czego?
Brak norm moralnych i bardziej duchowego podejścia do życia. Brzuch pełen ale w głowie sieczka. Ciekawe jak długo jeszcze da się tak żyć?
Panie Przemysławie oraz drodzy czytelnicy, myślę że warto zapoznać się z tym nagraniem: http://www.youtube.com/watch?v=MBj6DLAeF8k Pozdrawiam!
Panie Przemysławie oraz drodzy czytelnicy, myślę że warto zapoznać się z tym przesłaniem: http://goo.gl/xhbW0 Pozdrawiam!
@Slomski
“Nawet śmieciarzy zaczyna obowiązywać umowa, że po wyrzuceniu na bruk przez 10 lat nie może być śmieciarzem, tylko ma grzecznie i legalnie umrzeć z głodu.”
czy moge prosic o zrodlo tej informacji ?
@Krzychoo
“Brak norm moralnych i bardziej duchowego podejścia do życia”
Cóż, nie wypada się nie zgodzić.-) Ryba psuje się od głowy. Brak przyzwoitości władzy przekłada się coraz niżej na brak przyzwoitości urzędników, policjantów, sędziów, pracodawców itd. Można to oczywiście dość szybko zmienić, ale najpierw trzeba zmienić nasz rząd i nasz parlament. Niestety coraz bardziej obawiam się, iż drogą ewolucji tego nie da się zrobić.-)
No jasne, zatrudniać, tylko że poziom socjalistycznych przepisów w naszym kraju jest tak wysoki że się to słabo opłaca. Wystarczy uwolnic rynek pracy i po problemie. Ale trzeba by do tego mieć w rządzie antysocjalistów.
jest też inna droga (nowy rodzaj umów pracy wprowadzony w Hiszpani)
http://wolnemedia.net/prawo/nowe-umowy-smieciowe-w-hiszpanii/
No dobrze tylko jak skomentować, fakt, że praca za najniższą w pampersie, bo przerwa jedna na 8 h, a inaczej trzeba się bydlakowi kierownikowi opowiadać (zwanym, żeby było śmieszniej “liderem”) to specjalność firm japońskich – znam klimaty, jako prawnik pracujący w okolicznych gminach słysząłem takie opowieści z ust pracowników podtoruńskiego Sharpa i jego kooperantów.
Państwo Polskie za bezcen dało grunty pod budowę fabryk, pozwalniało z podatków i jeszcze pozwala dymac bez mydła okolicznych tubylców
Nie wiem dlaczego każda dyskusja musi zejść w końcu na temat polityki i tego jak bardzo winne są kolejne rządy. Nieważne czego dotyczy problem, rząd jest zawsze winny. Skoro to jest const (tak, też jestem programistą) to może warto uznać że w takim środowisku przyszło nam żyć i zamiast narzekać na środowisko lepiej skupić się na tym jak sobie w nim poradzić. Ryba psuje się od głowy ale nie każdy musi się tą głową zajmować – mnie tam wystarczy ogon. Duchowe podejście do życia czy sieczka w głowie to każdego sprawa indywidualna – nie wiem jak niby państwo miało by serwować ludziom owo duchowe podejście do życia. Najpewniej tak jak za PRL – ogólna niemożność z ogólnym brakiem wszystkiego powodowały że tylko w duchu można było się bogacić, podróżować czy odnosić sukcesy.
Poleca ksiazke “Wojna o pieniadz” na stronie 250 jest dokladnie wyjasnione w jaki sposob jest prowadzona przez miedzynarodowych bankierow wojna ,majaca na celu zbic ceny zlota. Jest tez opisane co zrobili z “wypozyczonym” zlotem od bankow centralnych. Wszyscy ,ktorzy chca zrozumiec w jaki sposob kształtowana jest cena złota powinni to przeczytac.
@anty-fafkulec
@mike
Mam wrażenie, że egzystujecie w jakiejś alternatywnej rzeczywistości.
Pierwszą pracę jako programista dostałem na drugim roku studiów. 3k brutto przez 6 miesięcy, potem 4k brutto. Większość czasu polegała na szkoleniach i mniej krytycznych projektach. W każdej kolejnej pracy (4 obecnie) zarabiam więcej (8k+) i atmosfera jest coraz bardziej luźniejsza. Podobne doświadczenia mają WSZYSCY znajomi programiści.
Tak właśnie wygląda branża. To jest rzeczywistość. Bardzo chętnie posłucham waszych historii z alternatywnej rzeczywistości.
Jak do wypowiedzi @Fredd’a ustosunkuje się taki skrajny liberał jak @Hamal – czy w rzeczonej fabryce jest za dużo regulacji czy za mało?
offtop
Nie żebym tęsknił, ale ostatnio zapanowała dziwna cisza nt. Peak Oil, a sporo ciekawego się dzieje. Chciałbym się poradzić.
Czy to możliwe, że cena gazu “na pysk” ziemnego w USA antycypuje temat “NASA Admits LENR”?
Witam
Napiszę kilka słów z punktu widzenia byłego szeregowego pracownika firmy, w której szkolenia były uznane za stratę czasu i pieniędzy. To co piszesz autorze to w dużej mierze prawda tylko zapominasz, ze takie są prawa rynku. Jeśli mamy nadpodaż pracowników to tak to wygląda, a nie inaczej. Pracodawcy maja duże wymagania, ale chcą płacić jak najmniej. Nie wykształciła się u nas kultura pracy jak na Zachodzie – i mówię tu zarówno o pracownikach jak i pracodawcach. I nie wykształci się, bo rynek jest taki a nie inny. Ale jeśli masz przed oczami obraz zastraszonych pracowników to się mylisz. Pracownicy dostosowują swój wysiłek do wynagrodzenia.
Zanim opuściłem nasz piękny kraj, pracowałem najpierw jako monter, potem przez kilka lat jako dysponent uszkodzeniowy (koordynator i osoba zarządzająca technikami) w dwóch firmach telekomunikacyjnych świadczących usługi na rzecz ‘wielkiego operatora telekomunikacyjnego’. Dla techników liniowych płace były (i są) na poziomie 1400 do ręki na zawsze, więc rotacja pracowników – jak w gułagu. Mało kto będzie ryzykował życiem wspinając się po słupach czy grzebiąc w szafach będących pod napięciem za psie pieniądze. Etos pracy się skończył na życzenie pracodawców.
Jedna z firm dla której pracowałem, jest własnością skandynawskiej firmy telekomunikacyjnej. Kiedy Skandynawowie przyjeżdżali na kontrolę to wprost mówili, że u nich taki sposób prowadzenia działalności byłby nielegalny. Mowa tu o nieewidencjonowaniu czasu pracy, braku szkoleń BHP, niepłatnych nadgodzinach itp. Oczywiście było zielone światło dla takich działań, bo liczył się zysk, a w sytuacji rynku pracodawcy można było sobie na to spokojnie pozwolić.
Firmy świadczące usługi dla ‘wielkiego operatora’ mają mały budżet zależny od niego, a ‘wielki operator’ tez musi płacić dywidendę swoim mocodawcom. Czasu na szkolenia, więc nie ma, bo technicy muszą realizować na bieżąco naprawy i konserwacje łączy. W ciągu 8h wykonują pracę, którą należy wykonać w 16h, czyli de facto połowa pracy jest ‘niby wykonana’. Inaczej biznes się nie opłaca. Operator udaje, że płaci, firma udaje że wykonuje usługę. Firma udaje, że płaci pracownikowi, pracownik też udaje, że robi swoją robotę.
A przecież technologia się zmienia, pojawiają się nowe urządzenia, których trzeba nauczyć się obsługiwać. Gdzie, się tego uczyć jeśli nie u pracodawcy? Kiedy ‘wielki operator’ zaczął świadczyć usługę satelitarną to technicy dostali jeden miernik sygnału na całą firmę i mieli się nauczyć ustawiać anteny podczas pierwszego zlecenia. Żadnych szkoleń! Szkolenia to strata czasu! Do tego dochodzi jakość infrastruktury. Jak naprawić usługę, skoro infrastruktura operatora nadaje się tylko do wymiany, a operator ma to w du..ie? Co w takiej sytuacji może technik-pracownik? Może uderzyć głową o ścianę, nic więcej.
Zazwyczaj w takich sytuacjach pojawia się trzecia strona czyli klient. Po pierwsze, on jest za słaby aby wymóc poprawę jakości usług. Po drugie, klienta obchodzi tylko i wyłącznie dostarczenie dobrze działającej usługi, nic więcej. Także klient i tak zgani winę nie na operatora, ale na firmę naprawiającą usługę.
Rynek, więc działa. Sposób w jaki działa pozostawia wiele do życzenia. To jest mieszanka nadpodaży pracowników i dużej ilość prywatnego kapitału nastawionego na szybki zysk, a nie na długoletnie inwestycje. W takich warunkach nie może powstać nic trwałego.
Uważam, że nie ma co się obrażać tylko osoby, które znają język i coś potrafią (nie koniecznie programowanie) mogą spokojnie szukać szczęścia w krajach Zachodnich. Jeśli ktoś się męczy w Polsce i mimo tego w niej siedzi to nazywa się to syndrom sztokholmski lub syndrom bitej żony i nadaje się to raczej do leczenia niż do analizowania.
Marcel
@nightwatch
haha, Twoje słowa to słowa niewolnika, wyobraź sobie starożytny Rzym i Spartakusa który mówi że można byc wolnym, a tu pojawia sie taki nightwatch i mówi – “może warto uznać że w takim środowisku przyszło nam żyć i zamiast narzekać na środowisko lepiej skupić się na tym jak sobie w nim poradzić.” – to Twoje słowa. Podejrzewam że w tamtych czasach wielu niewolników mówiło Spartakusowi, “koleś daj sobie spokój tak juz musi być”, “tego się nie da zmienić”, “nie narzekaj wichrzycielu tylko weź się lepiej do roboty dla pana”
Wracając do rządów – nightwatch strasznie nie doceniasz roli rządów – to one tworzą system w którym żyjemy i mają bezpośredni wpływ na dobrobyt. Jak rząd nakłada takie obciążenie na pracę że nie opłaca się ludzi zatrudniać to właśnie że trzeba narzekać, trzeba o tym mówić głośno, a nawet po ryju nakłaść jednemu i drugiemu aby zrozumiał że sa pewne granice dymania ludzi.
I jeszcze tak dodam ogólnie:
Zawsze trzeba patrzeć szerzej i zwracać uwagę na alternatywę czyli to czego nie widać.
Ostatnio w mediach trwa kampania “społeczna” w celu zmuszenia firmy produkujące slodycze aby zaprzestały zatrudniania dzieci na plantacjach kakao w Afryce. Wczoraj widziałem program na CNN. Pokazywano jak 10-ciolatek siedzi z innymi dorosłymi na pieńku i maczetą obrabia nasiona kakaowca. W mediach Zachodnich oczywiście burza, ale przecież te dzieci tam pracują bo ALTERNATYWA dla nich jest o wiele gorsza. Gdyby wprowadzić zakaz zatrudnienia dzieci na planatacjach to mogłyby umrzeć z głodu, albo iśc pracowac w znacznie gorsze warunki tam gdzie nie ma takich zakazów bo się tym Zachód nie zainteresował np. do kopalni.
Zaraz znajdzie się jakiś socjalista który powie – to niech rząd weźmie te dzieci na utrzymanie. No tak ale żeby je utrzymać bedzie musiał skądś wziąc pieniądze – czyli właśnie zabierając podatkiem od tych dorosłych pracujących na plantacjach. I oby ci dorośli nie doszli do wniosku że jak wymordują wszystkie te dzieci to rząd ich tym podatkiem nie obłoży. Bo w krajach biednych gdzie nałożenie nawet 1% podatku może spowodować śmierć głodową ludzie myślą inaczej niż w bogatym świecie Zachodu.
nie pojawiła się moja wypowiedź to wrzucam jeszcze raz:
@tower, @Fred
Bardzo prosto – skoro pracownik pracuje w tym pampersie i się nie zwalnia – to oznacza że ma dzięki tej pracy lepiej niz gdyby tej pracy nie miał. Przecież nikt go nie zmusza pistoletem, czy rządowym nakazem pracować w takiej firmie. Może się zwolnić – dlaczego tego nie robi ? Widocznie alternatywa (np. brak pracy) jest jeszcze gorsza.
Tak naprawdę na drodze polepszenia warunków jego pracy stoi rząd. Gdyby rząd np. zlikwidował kodeks pracy i zdjął obciążenia nałożone na pracę (podatek dochodowy, ZUS, NFZ) to rzeczywiście pracownik mógłby zostać łatwo zwolniony, to prawda, ale natychmiast znajdowałby inna pracę. A dzisiaj owszem trudno jest zwolnić pracownika na etacie, ale przez to nikt nie chce go zatrudniać, dlatego m.in akceptuje każde warunki (pampers) aby utrzymac pracę. (oczywiście są jeszcze dodatkowe warunki jak konkurencja na danym rynku)
I ludzie nie rozumieją że trudności w zwolnieniu pracownika z pracy JEDNOCZEŚNIE nakładaja trudności w zatrudnieniu tego pracownika. Masy zawsze widzą to co na wyciągnięcie ręki nigdy dalej. Np. pracują sobie bez kodeksu pracy, przychodzi rząd i proponuje regulacje utrudniające ich zwolnienie, każdy przyklaśnie i poprze, ale nie widzą że tym samym powodują że trudniej będzie znaleźć nową pracę ale tego juz nie widzą to za dalekosiężne myslenie już. Ważne tu i teraz. Dlatego system ktory pozwala masom na jakąkolwiek decyzyjnośc jest z gruntu zły i upadnie prędzej czy później – jak właśnie demokracja.
oj tam oj tam od razu niewolnik. Po co ten patos? Póki co mam wybór i z kraju zawsze mogę wyjechać – to chyba nieco lepiej niż niewolnicy w Rzymie, prawda?. Ale z różnych powodów nie wyjechałem – po prostu mam tu parę ważniejszych spraw niż robota na etacie. A poza tym, czy pracując za większe pieniądze przestanę być niewolnikiem wg Ciebie czy po prostu będę niewolnikiem lepiej zarabiającym?
Jestem szefem dużego działu (ponad 80 osób) międzynarodowego koncernu, który produkuje software dla sieci telefonii komórkowej. Więc mogę opowiedzieć jak to wygląda w mojej firmie. A więc po pierwsze przyjmujemy masowo do pracy ludzi prosto ze studiów, którzy dostają moim zdaniem przyzwoitą pensję 4,5k PLN brutto. Przez około 3 miesiące do pół roku, nie wymaga się od newcomerów żadnych cudów. Mają pokazać chęć do nauki i pracy i powinno być widoczne, że czynią postępy.
Nawet w czasie kryzysu, gdy obcinano wszelkie koszty typu delegacje, zakup nowego sprzętu, czy imprezy integracyjne to budżet na szkolenia nie jest ruszany. Każdemu pracownikowi przysługuje na każde pół roku spora kwota (500 Eur) na szkolenia techniczne, jak również w uzasadnionych wypadkach szkolenia softskillowe. Niestety z czasem, pensje u nas nie rosną w tempie w jakim rosną na rynku doświadczonych programistów, bo najlepsi nie na stanowiskach managerskich zarabiają co najwyżej 7k brutto, ale średnia to około 5,5k. Powoduje to fluktuację, ponieważ wyszkoleni i wydajni pracownicy odchodzą. Wprawdzie zawsze podkreślają, że czynią to z żalem, bo doceniają sposób prowadzenia naszej firmy (pełna transparentnośc decyzji, angażowanie pracowników w proces podejmowania decyzji, które mają wpływ na ich karierę, jeśli nadgodziny to zawsze płatne za dobrą kasę lub bonus, bardzo komfortowe warunki pracy z nowym sprzętem i 24 calowych monitorach itd.) Niestety argument podwyżki o 50%, 80% jest trudny do przebicia i ludzie odchodzą. Muszę jednak powiedzieć, że nie znam nikogo, kto by odszedł do polskiej firmy, w znaczeniu zarządzanej przez rodzimy, polski kapitał z polskimi tradycjami. Zdarzyło się również, że ludzie wracali za mniejszą kasę, bo bardziej cenili sobie przyjazną atmosferę i przejrzystość podejmowania decyzji, jak i jawność długofalowego planowania. Ja osobiście po 22 latach pracy dla firm zachodnich nie mógłbym już dobrowolnie pracować w firmie polskiej. Absurdy, o których mi opowiadają znajomi z polskich firm są nieprawdopodobne. Nie jest dla mnie niczym dziwnym, że nie ma żadnej polskiej firmy na liście top 500 Forbesa. I pewnie jeszcze długo nie będzie.
W Polsce to jest tak, ze jest ni jak – wszysycy (i pracownicy i pracodawcy) wychodzą z założenia ‘byle jak byle by było’.
Pracownik zanim zgodzi się podpisać umowę o pracę poznaje warunki zatrudnienia – i na nie się godzi. Jeśli warunki finansowe mu nie pasują, to niech nie podpisuje umowy. Jednakże najczęściej zgadza się i zawiera umowę, po czym ma pretensje do całego świata ( a nie do siebie), że on ma tak ciężko. Praca, którą wykonuje, najczęściej wykonuje bez zaangażowania, bo przecież mu tak kiepsko płacą i on się przemęczać nie będzie. Oczywiście narzeka, że nie ma szkoleń, że pracodawca nie dba itp. Nie mniej jak tylko szkolenia zostaną zorganizowane, wymyśla najróżniejsze wymówki, aby na nie nie pojechać, nie uczestniczyć, a nie daj boże, jeśli szkolenie jest w sobotę.
Z drugiej strony, a więc pracodawcy: Pracownik w jego mniemaniu jest złem koniecznym, które należy tępić każdymi możliwymi sposobami. Szuka pracownika, który z bomby wszystko wie, wszystko umie i zasiądzie do roboty. W dużych koroporacjach najlepiej jakby sam umiał obliczyć swoją dochodowość i jesio dopłacił, że nie wyrobił normy. Szkolenia są – oczywiście, ale nie we wszystkich firmach. W Polsce są dwa wariany: szkolenie zewnętrzne – tutaj pojawia się konieczność podpisania umowy lojalnościowej (co nie uważam za złe). I drugi wariant – szkolenia są przeprowadzane przez wewnętrznych pracowników – często trenerów – Absurdem jest to, że zdażają się przypadki, że w tych sytuacjach też przedstawia się pracownikowi umowę lojalnościową.
Zarząd w firmach – ja spotkałam się niestety z ludźmi, dla których liczy się wynik na papierze, a nie człowiek. Umieją ‘rzucać’ ku… ch… i innymi epitetami. Są dobrymi socjotechnikami – z pracownikiem w cztery oczy rozmawiają motywująco, pięknie, a tydzień później ten sam pracownik dostaje pisemne upomnienie, że nie wywiązuje się ze swojego zadania, bo nie wyrobił normy. Najgorsze jest to, że dopóki osiąga się wyniki, nikt z wierchuszki nie zauważa mobingu, zastraszania itp.
Niestety taka jest polska mentalność i po stronie pracownika i po stronie pracodawcy. Nawet jak firma zagraniczna otwiera w Polsce filię, czy Oddział nie wdraża swoich w sumie dobrych metod zarządczych tylko powiela polski schemat.