Biznes wiele czerpie z polityki a polityka wiele z biznesu. Weźmy kanibalizacje produktu. Załóżmy, że firma X sprzedaje sok marchwiowy i ma 10% rynku. Może wprowadzić sok marchwiowy z wit. C, który co prawda będzie miał 5% rynku, ale udział zasadniczego produktu w rynku spadnie do 8%. Wybór należy do zarządu, czy lepiej mieć 10% czy 13% rynku. W praktyce widać to po Heyah (niezwykle coolowy, produkt inny i podobne bzdety) oraz TakTak – marki należące do jednego operatora PTC T-Mobile.
Tak właśnie wygląda sprawa z PO i RPP. PO zdaje sobie sprawę, że może mieć (załóżmy) 35% gdyby była solo, a może też mieć 30% w ramach PO i 10% w ramach Palikota. Matematyka jest prosta i przelicza się na co najmniej kilkanaście mandatów więcej. I nic to, że do Sejmu dostaną się amatorzy lub nawet może oszołomy. Takich świeżaków szybko się skanalizuje i nauczy na jaki znak podnosić rękę i przyciskać przycisk. A plus jest taki, że RPP będzie w parlamencie ‘Młotem na kler’ – Tusk rozłoży ręce i powie, że sam jest żarliwym katolikiem i zawsze z wielką rozkoszą całuje pierścień papieski, ale niestety nic nie może zrobić by powstrzymać koalicjanta w jego krucjacie. Drugim ogromnym plusem jest to, że koalicja PO-RPP-PSL jest dużo mniej korzystna dla PSL niż PO-PSL. Oznacza to spadek wpływów ludowców i delikatne kierowanie ich na boczny tor.
Zresztą, na marginesie, ‘socjaliści’ stosują od lat chwyty zaczerpnięte z biznesu. Tak jak małe firmy konsolidują się na rynku, tak ‘socjalistyczne’ partie kanapowe tworzą wspólne listy wyborcze, jako że nie mają żadnych szans na przekroczenie progu wyborczego.
Jedyną szansą dla prawdziwego patrioty, by nie dać się okaszubić, jest głosowanie na PiS. Można, na nawet trzeba, jakoś przełknąć to, że są ukrytą opcją watykańską. Na pewno mają skrystalizowane zasoby personalne, nie ma ryzyka, by do parlamentu dostał się przypadkowy oszołom.
Kaczyński bardzo liczy się z Polonią, co jest ewenementem wśród innych polityków – taki Kwaśniewski ani razu nie odwiedził Chicago w czasie swoich 2 kadencji, gdy tymczasem śp. Kaczyński pojawił się od razu po zaprzysiężeniu.
PiS, jako jedyna partia polityczna przeprowadziła próbę rozbicia mafii zawodowych. Dzięki Kaczyńskim dziesiątki tysięcy ludzi, których los nie obdarzył rodzicami w palestrze, otrzymało szansę na pracę w zawodach prawniczych. Były próby (trochę niedopracowane, w ramach tzw. ziobryzmu) walki z mafią lekarzy, a właściwie ordynatorów blokujących specjalizacje i przejmujących 90% łapówek, odwalających fuchy na państwowym sprzęcie.
Kaczyński, w przeciwieństwie do neoliberałów, jest zwolennikiem protekcjonizmu, ochrony własnego przemysłu przez zalewem chińszczyzny z Indii. Wiele razy komentowałem obecny stan, polegający na powstaniu klasy próżniaczej, zajmującej się sprowadzaniem towarów handlowych z przysłowiowego ‘Berlina Zachodniego’, gdy tymczasem trzeba nam pracy organicznej, budowania nowoczesnego przemysłu w Polsce, który musi być chroniony przed nieuczciwą konkurencją cenową z towarami azjatyckimi.
W momentach zbliżającej się drugiej fali kryzysu, PiS może być dla kraju jedynym ratunkiem. Szczególnie pod uwagę powinni wziąć to zwolennicy tzw. Nowej Prawicy, która nie ma żadnych szans na parlament. Szkoda marnować głosy, każdy się liczy.