Categories
Ekonomia

Lady Gaga

Ostatni wpis był za trudny. Widać to po komentarzach, których na tą chwilę jest tylko 7. To cenna wskazówka mówiąca o tym, że nie warto publikować materiałów po lengłiczańsku i trzeba bardziej zajmować się tematyką trafiającą do szerszego odbiorcy. Na przykład Lady Gagą.

Frustero załamuje ręce nad szerzącą się ignorancją. Znowu się myli. Ludzie nie czytają naukowych cegieł ponieważ są czują się mądrzy, ba, najmądrzejszy na świecie. By się o tym przekonać wystarczy zapytać przypadkowych przechodniów co zrobić, żeby w Polsce było lepiej. Każdy zna na to pytanie odpowiedz, a większość oscyluje wokół ‘drukować więcej pieniędzy i rozdać potrzebującym’. Zresztą ta mądrość jest uniwersalna i obowiązuje nie tylko w Polsce, lecz również w Stanach. Tam nawet wprowadza się to w życie i ‘zażegnuje’ się kryzys, z tym że za najbardziej potrzebujących uznano oligarchów i to do nich głównie trafiają drukowane banknoty.

Problem pojawia się w momencie, gdy wiedzę ulicznych mędrków weryfikuje się z książką w ręce. Wtedy okazuje się, że wartość tej wiedzy jest zerowa i wystarcza na takie czynności jak zakup pomidorów czy wyniesienie śmieci. Zresztą zdali sobie z tego sprawę scenarzyści telewizyjni tworząc teleturniej ‘Are You Smarter Than a 5th Grader?’ czy łowiąc głupków na trotuarach w ramach ‘Matura to bzdura’. Okazało się, że większość ludzi osiąga szczyt możliwości intelektualnych w wieku 12 lat i od tego momentu zaczyna się stopniowy upadek.

Jeżeli nie jest się producentem filmowym, to sytuacja nie jest beznadziejna. Można robić powyższe podłości ludziom bez używania kamery. Wystarczy zabrać na imieniny do cioci laptopa z internetem i gdy wywiąże się dyskusja na tematy podlegające weryfikacji, należy użyć googla lub wiki. Jest to doprawdy przewrót kopernikański w zakresie nocnych rozmów Polaków, nagle okazuje się, że łatwo wykazać kto ma racje a kto nie.

I jeżeli zastosować weryfikację tezy o ogromnej ignorancji ludzi, może okazać się, że wcale nie do końca tak jest. Ma się takie wrażenie oglądając wspomniane programy TV, ale przecież nie biorą do nich geniuszy, tylko ludzi o których wiadomo, że się skompromitują.

O poziomie ignorancji społeczeństwa świadczy zaufanie do pieniądza papierowego. Trzeba być naiwniakiem, by przyjmować zadrukowany papier w zamian za nasze usługi, a naiwność polega na założeniu, że w przyszłości ktoś przyjmie od nas papierki w zamian za swoje usługi czy towary. W Stanach ludzie nadal wierzą w dolara, spora część myśli, że waluta ta ma pokrycie w złocie. Wiara ta rozlewa się po świecie, stąd w Polsce wielu naiwniaków trzyma oszczędności w dolarze.

Będąc w Meksyku rozmawiałem z wieloma ludźmi na ten temat – okazuje się, że zaufanie do banku centralnego jest zerowe. Oszczędza się w dolarach, w kruszcach, w nieruchomościach i ostatnim miejscem do oszczędzania jest papierowe peso (zresztą banknoty wykonane są z plastiku). Z tego co słyszałem, w Argentynie sytuacja jest dość zbliżona, papieru używa się tylko do transakcji pierwszej potrzeby.

Przyjmowanie papierowej waluty w zamian za nasze usługi, lub co gorsza oszczędzanie w niej, jest szczytem ignorancji i opiera się na założeniu, że znajdziemy kogoś, kto przyjmie papier za swoje usługi. Tymczasem historia uczy, że z czasem wartość odparowuje z banknotów i pozostaje tylko papier i farba drukarska. Zostaje się z papierem zamiast towaru.

W przypadku złota siła nabywcza nigdy nie zanika. Wydaje się, że ogromne masy ludzi dobrze o tym wiedzą o czym świadczy stabilnie wysoka ilość wyszukiwań w/g Google Trends:

Patrząc z punktu widzenia tego wykresu złoto bańką nie jest, to raczej Lady Gaga jest wydmuszką, która zresztą pękła w marcu 2010. Jest pewna stała ilość rozsądnych ludzi na świecie, którzy znają różnicę między walutą i pieniądzem. Chyba są jednak dorośli mądrzejsi od przeciętnego piątoklasisty.

Share This Post

30 replies on “Lady Gaga”

Wszystko fajnie ale co do tego wykresu to trzeba dodać, że nie tyczy się on tylko złota jako substytu pieniądza, ale również wydarzeń sportowych o czym świadczy ten pik oznaczony literką A, E i F.

Fajny artykuł, nic nowego jeżeli chodzi o złoto, ale porównanie baniek spekulacyjnych do Lady Gagi genialne. Takie proste porównania mają potencjał trafienia do szerszego grona odbiorców. Pozdro 😉

Jak się ma ciocię która plecie głupoty, to się z nią nie rozmawia na poważne tematy, chyba że nie chcemy żeby nas kiedykolwiek znowu zaprosiła 😉
“Trzeba być naiwniakiem, by przyjmować zadrukowany papier w zamian za nasze usługi…”- a Tobie czym płacą? Srebrnikami?
“Będąc w Meksyku rozmawiałem z wieloma ludźmi (…)Oszczędza się w dolarach, w kruszcach, w nieruchomościach”- nie wiem z kim rozmawiałeś, ale w Polsce “48 proc. gospodarstw domowych dopina swe budżety z trudem” (z raportu „Kondycja gospodarstw domowych” 2009r.- późniejszego nie znalazłem). Nawet jak jest z czego oszczędzić, to raczej na opędzenie nieoczekiwanych wydatków, co ciężko byłoby zrobić trzymając srebro, czy złoto. Z powyższego wynika że raczej znowu nie trafiłeś do szerszego odbiorcy.
“Jest pewna stała ilość rozsądnych ludzi na świecie, którzy znają różnicę między walutą i pieniądzem.” – ja bym powiedział że jest pewna stała ilość ludzi na świecie, którzy mają za co kupić złoto o którym piszesz.

Daj spokoj, nie osmieszaj sie. Jestes za mlody, ale ja pamietam realia, ze w kiosku nie zaplacilbys dolarami za Trybune Ludu, ale za wszystko inne – od wódki do malego fiata – musiales placic dolarami.

Nie kumasz. Dolar byl wowczas twarda waluta. ‘As good as gold’. Zlotowka PRL byla łże-waluta. Teraz zblizamy sie do takiego samego momentu. Dolar tym razem jako łże-waluta, a kruszce stają sie twardym pieniądzem.

Ale jezeli chcesz znalesc kogos, kto pamieta placenie zlotem, to jak dobrze poszukasz to znajdziesz. http://pl.wikipedia.org/wiki/Torgsin – o tym wiele razu tu trąbiono.

No z Torgsinami true – ha! sam podawałem kiedyś to jako jeden z nielicznych przykładów realnego funkcjonowania obiegu złota na większą skalę. Ale to lokalna anomalia, wymuszona mega twardą, niewyobrażalną przemocą.

Jak się dolar zeszmaci, to będzie euro, yuan, franciszek, jen albo i PLN. Nie to żeby mi to jakoś wyjątkowo pasowało, ale tak to naokoło wygląda.

A ja czekam na dzień, gdy kupisz cokolwiek w detalu, na normalnym rynku (sklepy numizmatyczne się nie liczą, hehe), za złoto lub srebro. Stawiam piwo.

Panika – autor ma w pewien sposob racje – ja pamietam czasy, gdy tylko kruszce zapewnialy przezycie. Fakt, chwilowo wymieniano je na dolary i potem do sklepu – ale tak bylo. Znam ludzi, ktorzy dzieki temu ze mieli zachomikowane zlote rublowki,kryzysy przechodzili gladko. Argument ze nie zaplacisz w kiosku zlotem jest troche na wyrost, bo rownbiez nie zaplacisz zlotowka, tylko np. 7,99 PLN – to tak gdyby brac literalnie rowniez Twoje argumenty. Zawsze trzeba na cos wymienic, ale wartosc pozostaje. A moja zone do zlota przekonal tak naprawde fakt, ze facet w sklepie gdy zobaczyl w portfelu mala blaszke “na szczescie” chcial ja odkupic.

Teraz do Autora – po wstepie do tego posta czuje sie troche “przyje…ny” :). Co mialem komentowac? mysle to samo, a mam malo ostatnio czasu bo szukac kredytu w USD na dokupienie ziemi.
Z tym milczeniem to czasem jakw tym kawale, gdy rabini siedza w pociagu i milcza. I wtedy jeden z wiernych, chcacych posluchac uczonej dysputy pyta : dlaczego nic nie mowiecie? Wtedy jeden rabin mowi : ja wiem wszystko, i on wie wszystko. O czym mamy rozmawiac?
🙂
Ta buzka to dlatych, ktorzy zarzuca mi megalomanie – to byl zart, zawsze chetnie slucham ZWLASZCZA odmiennego zdania – mozna sie czegos nauczyc.

“Szmaty” będą funkcjonować tylko w przypadku drobnych rozliczeń. Większe albo w “twardej” walucie, albo w jej “równowartości” – wcale nie tak dawno zupełnie oczywiste było określanie wartości usług na umowach w dolarach, później euro (sam stosowałem tę praktykę).

Obecnie mamy do czynienia z nieco inną sytuacją: franki, yuany itp. mogą wejść w miejsce dolara tylko w sytuacji, gdy powszechnie nie będzie znana lub rozumiana przyczyna upadku tej waluty. To jest oczywiście możliwe uwzględniając powszechną ignorancję.

Ja nie miałbym nic przeciwko określaniu wartości umów w złocie. Mam nadzieję, że to się stanie popularną praktyką i klienci będą to rozwiązanie akceptować.

@panika2008
“ja czekam na dzień, gdy kupisz cokolwiek w detalu, na normalnym rynku”

Dzisiaj jadąc do biura zajechałem do MacDonalda, a miałem w kieszeni tylko euro. Nie przyjęli. Zostawiłem im 50 euro w zastaw i pojechałem do bankomatu po złote. Pewnie to samo byłoby, gdybym próbował płacić “franciszkami”, yenami czy złotem. Czy to świadczy o tym, iż euro, “franciszek”, yen czy złoto nie jest pieniądzem?

O tym, aby przekonać się, czy coś jest uznawane za pieniądz wystarczy udać się do NBP. Jeśli bank centralny skupuje to – to jest to pieniądz;-) Srebro (na razie;-) pieniądzem nie jest, ale do oszczędzania się nadaje równie dobrze jak cukier, węgiel, czy miedź, a nawet lepiej;-)

@Doxa
To nie artykuł był za trudny, ale czasami nie ma czasu skomentować.

@slav, 10/10 😀

Jeszcze ewentualnie takie może być: http://www.piwa-niszowe.pl/fortuna/fortuna-srebrny-smok.html

@mareq, “wcale nie tak dawno zupełnie oczywiste było określanie wartości usług na umowach w dolarach, później euro”, sęk w tym że czasy, gdy rozliczano się nie w dolarach, nie w euro, ale fizycznie w złocie lub srebrze były ostatnio z reguły przed II WŚ, za wyjątkiem krótkotrwałych i ściśle lokalnych anomalii.

“powszechnie nie będzie znana lub rozumiana przyczyna upadku tej waluty”, hehehe, przeceniasz siłę rynku. Wystarczy że władyka zażąda kwartalnie po stówce “X” (CHF, CNY, EUR, cokolwiek) za każdy hektar ziemi – i już “X” magicznie ma stabilną wartość… ewentualnie dla dodatkowej stabilizacji zakaże się rozliczeń i indeksowania umów do złota czy CPI (a co, nie było tego w historii? wielokrotnie było!) – i voilla. Znowu powtarzam – nie to żeby mi się to podobało, ale jestem realistą.

Hans, chyba się mylisz. NBP skupuje masę rzeczy, które ewidentnie pieniądzem nie są – chociażby własne papiery (w ramach regulowania płynności rynku). Fed skupuje papiery agencyjne (FNMA, FHLMC) – a te to już na pewno pieniądzem nie są; no i oczywiście papiery własnego rządu, na niemałą skalę, hehe…

Jak niby miałby się odbywać obrót handlowy z wykorzystaniem złota jako środka płatności? Coś takiego sprawdzało się wyłącznie w handlu bezpośrednim, który skończył się definitywnie wraz z rozwojem technologii komunikacyjnych. Jeśli chciałbym sobie Trybunę Ludu kupić w kiosku to okej, daję sztukę złota, sprzedawca daje mi gazetę. Jednak co w przypadku gdy chcę np. zamówić popiersie Przewodniczącego Tuska w Chinach? Mam Chińczykowi wysłać sztukę złota pocztą? Oczywiście, że nie, w tym celu wykorzystam bank, który zrobi „przelew złota”. Zdematerializowanego złota, bo przecież bank go nie prześle, zabawa byłaby zbyt droga. Dla mojej własnej wygody i bezpieczeństwa wprowadzony zostanie od razu produkt, który nazwany będzie dajmy na to „świadectwem depozytowym złota”. Przecież dźwigać metalu nikomu się nie chce, a w domu trzymać to ryzyko. Tym sposobem złoto zostaje zdematerializowane, pojawia się inny nośnik wartości w postaci zadrukowanego papieru. Po jakimś czasie złota nie nosi już nikt, bo po co? Ciężkie to i dzwoni po kieszeniach. Skoro nikt nie używa złota tylko każdy ma świadectwa depozytowe, dochodzi do kreacji złota, na kontach jest go więcej niż w skarbcach, choćby z powodu naliczania odsetek od depozytów w bankach. I w końcu pewnego pięknego dnia świadectwo depozytowe zostaje przez zatroskanych polityków uwolnione od balastu kruszcu. Dla uproszczenia przydługiej nazwy i zachowania tradycji, nazwa świadectwa depozytowego zostaje zmieniona, od teraz brzmi ona „Złoty” …. Skądś to znamy, eh?

Mitologizować złota nie ma co, jest to miernik wartości jak każdy inny; ma wartość tylko i wyłącznie dlatego, że tak się umówiliśmy. Równie dobrze mogłoby chodzić o kolorowe muszelki. Jak długo kurs złota będzie rosnąć, tego nikt nie wie, nawet jasnowidz (czarnowidz?) Doxa. Jedyną rzeczą prawdziwie niezmienną są prawa przyrody, które mówią, że nic nie rośnie wiecznie. Na kupowanie złoto już jest nagonka, nawet w warzywniaku ekspedientki o tym rozmawiają. Na onecie co kilka dni pojawia się zajawka o magicznie rosnącej cenie, a bank obsługujący mój rachunek bankowy raz w tygodniu przysyła mi zawiadomienie, że specjalnie z myślą o mnie (w tym miejscu chciałbym podziękować za troskę!) przygotowana została specjalna oferta, kupna w specjalnym sklepie specjalnego produktu, którego wartość rosnąć będzie po do końca świata i dzień dłużej … Dla mnie to znak, że warto już myśleć o jakieś alternatywie.

Oczywiście nic nie zmienia faktu, że Europa przeżywa cywilizacyjną zapaść.

@Gospodarz

Trwały trend w stronę ” Na przykład Lady Gagą” może spowodować, że blog będzie cytowany na Pudelku, a spowoduje to nieuchronną konsternację/ubytek dawnych sprawdzonych czytelników opartych na standardzie złota i być może napływ nowych ,których trzeba będzie indoktrynować bez gwarancji na efekt końcowy, czyli raczej inflacja czytelników ;-).

@panika
ewentualnie proponuje coś mocniejszego na zgodę: GoldWasser

http://trojmiasto.gazeta.pl/trojmiasto/1,35636,7081486,Polska_wodka_Goldwasser_znika_ze_sklepowych_polek.html

ale nasi przeciwnicy standardu opartego na złocie i tu mają swoje macki i trunek znika z Polski, a w Niemczech jak najbardziej jest obecny.

“Autorem przepisu jest holenderski emigrant, który rozpuścił w 40-procentowym roztworze alkoholu mieszankę 20 ziół i dosypał odrobinę płatków 23-karatowego złota. Swoją nalewkę nazwał Goldwasser”

@slav: 23k sugeruje, że zawiera cirka 4% miedzi… nie wiem czy to jest na 100% zdrowe. Chyba jednak będę się trzymał czystej czystej 😉

@alus: na tym wideo jeszcze bardziej niż na pozostałych widać, że pan S. ma ADHD albo ostro ciągnie ścieżki (ewent. jedno i drugie). Tak mi się przynajmniej wydaje.

Współczesnym przykładem kraju, gdzie za towar płacono złotem jest Zimbabwe. Małe dzieci wypłukiwały okruszyny złota aby kupić chleb (sądze, że dalej to funkcjonuje)

Podzielam obawy ‘Cieka’ z powyżej – namnożyło się sklepów numizmatycznych oferujących złoto pod każdą postacią, na allegro czasami udaje się kupić w okolicy ceny spot a nawet parę groszy niżej – a to znaczy że aukcji jest chyba więcej niż kupujących. Złoto rośnie nieubłaganie od paru lat i chyba nie ma już nikogo kto by o tym nie wiedział. Jak wygląda to od strony sprzedawcy – przecież gdyby złoto ciągle rosło to sprzedaż z dostawą za miesiąc nie powinna się opłacać a tu coraz to nowe sklepy numizmatyczne powstają? Inflacja na pewno jest niższa nić tempo wzrostu cen złota, ale z drugiej strony mamy kolejne finansowe katastrofy i państwa tonące w długach więc nie wiadomo który proces przeważy. Parę lat temu nagonka na złoto była dużo bardziej ostrożna – ‘goldbugi’ zalecały raczej trzymanie niezbyt wielkiej części oszczędności w złocie – a wtedy na złocie można było zarobić. Teraz dyskusje czy tutaj czy na podobnych blogach skupiają się na licytowaniu się w wizjach krachu i ogólnego upadku cywilizacji z którego tylko nieliczni posiadacze złota wyjdą cało. Liczy się tylko złoto i gnat za paskiem od gaci. Mówiąc krótko – wydaje mi się że wiele osób traci kontakt z rzeczywistością.

@nightwatch
“Inflacja na pewno jest niższa nić tempo wzrostu cen złota, ale z drugiej strony mamy kolejne finansowe katastrofy i państwa tonące w długach więc nie wiadomo który proces przeważy”

Nie wiem, czego tutaj nie wiadomo? Drukowanie ZAWSZE wymykało się drukarzom spod kontroli;-) Chciwość nie zna granic.

“wydaje mi się że wiele osób traci kontakt z rzeczywistością”

Tutaj masz racje, ale dotyczy to głównie polityków i bankierów. Dopóki nie zbankrutuje pół świata to liczyć się będzie tylko złoto, a bezpieczniej będzie z gnatem za paskiem.-) Przy okazji warto wspomnieć, że liczy się końcowy efekt – goldbugi +24%, a silverbugi +82% (- 23% VAT;-) w ciągu ostatniego roku. Pociąg na razie jedzie w jedną stronę, a do stacji docelowej jeszcze daleko, daleko. Najlepiej o tym świadczy DEFICYT handlowy w Chinach i kolejka państw do bankructwa, w której blisko czołówki stoi Polska. Bankrutujące państwo puszcza w skarpetach swoich obywateli. Warto o tym pamiętać nawet wtedy, gdy się ma wiele obaw;-)

@panika2008
“o niczym szczególnym nie świadczy”

Zobacz najpierw co oni kupują, a potem możesz twierdzić, że to nic nie znaczy;-)

Za bloombergiem: “Inbound crude oil shipments in the first quarter rose 12 percent by volume and 39 percent by value to $43.7 billion, according to today’s customs data. The cost of iron ore imports jumped 82.5 percent to $27.7 billion while the amount of metal climbed 14.4 percent.”. No i o czym to ma świadczyć? Że dużo budują i produkują? Wow, szok, szok!

PS. Przy tych ilościach rud, żywności i ropy, które oni importują, te paręset ton złota naprawdę szału nie robi.

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *