Categories
Ekonomia

Przestrzeń publiczna

Pamiętam protesty, gdy byłem doradcą przy budowie autostrady w Hiszpanii. Bo oczywiście wszyscy ich pragniemy, ale nie chcemy za nie płacić. Mam w tej kwestii złą wiadomość. Unia wprowadzi płatność na wszystkich autostradach i drogach ekspresowych. Holendrzy nawet kombinują, żeby płacić już od momentu wyjazdu z garażu – żartuje Andrzej Patalas, prezes zarządu Autostrada Wielkopolska S.A. – Pamiętajmy, że autostrady nie są usługą dla bezrobotnych, co zresztą widać po samochodach, które mija się podczas podróży – tłumaczy.

Warto odświeżyć sobie prozę amerykańska. Philip K. Dick był genialnym autorem antyutopii w których czasami udawało mu się antycypować naszą współczesność. Na przykład wymyślił (przewidział?) opłatę niezbędną do opuszczenia mieszkania. Chodniki trzeba przecież reperować, zysk muszą też osiągnąć spółki, którym w leasing miasto oddało całą infrastrukturę. Do centrów handlowych powinni być wpuszczani tylko ludzie osiągający odpowiednie dochody. Bezrobotni nieudacznicy nie mogą psuć swoim wyglądem nastroju tym, którzy mają jeszcze pracę czy to w bankach czy to w branży związanej z importem z Azji.

Powoli przestrzeń publiczna przechodzi do historii. Gnoje z Adidasa dobrze nam to uzmysłowili. Ma się tylko tyle, za ile się w danym momencie zapłaci swoją złotą Visą. A wszelkie podatki pokrywają tylko koszty obsługi zadłużenia oraz wynagrodzenia urzędników. Na parki, nie mówiąc o luksusie autostrad, nie zostaje już nic.

Share This Post

44 replies on “Przestrzeń publiczna”

Spokojnie, niech namalują tam swoje logo to szybko się dowiedzą kim są i co robiła ich mama dla pieniędzy.

To nie o to chodzi. Pomalowanie siedziby Adidasa farba jest przestepstwem i byloby surowo scigane (i slusznie). Zniszczenie tych prac w Wawie pewnie przestepstwem nie bedzie i scigane rowniez nie bedzie. I to oburza.

Dick przewidział to w “Ubiku” genialnie. Nawet drzwi lodówki otwierały się dopiero po wrzuceniu monety.
Cóż nas jeszcze czeka? Opodatkowano już deszcz (w Poznaniu), powietrze (opłata klimatyczna), mówi się o podatku od basenów, potem przyjdzie czas na wanny i muszle klozetowe… na koniec będziemy płacić za sam fakt, że żyjemy.

Zapomniales napisac ze PKD przewidzial rowniez trzymanie Slowian w rezerwacie na terenie Polski, bo jakby nie patrzec Polska jest takim “specyficznym” rezerwatem. (-;

@ Magoo

Proste, ten co nie placi nie zyje wiec ni eisteniej. Problem przeludenienia sam sie rozwiaze. Podatek za prawo do zycia. /-:

Jak zwykle. Czyli zwykła polska rodzima swojska paranoja. Czyly stolyca. Kto to sa ci tzw Warszawiacy. Toż to okliczna wiocha i najgorszy element co sie tam zagnieździł za komuny. Wisi mi ten mur i inne mu podobne. Wisi mi jak warkocz Krysi. I niech sie gryza do upadłego, nie ma czego załować. Ale. Na miejscu właściciela wynajmował bym lub dzierżawił na ustalonych prze siebie warunkach kawałki muru od słupka do słupka. Postawił wymóg najpierw otynkowania, za potwierdzeniem odbioru robót, ustaliłbym kolorystykę jako podkład i tak dalej… A potem hulaj dusza byleby opłaty zostały wniesione a treści … itd, nie ubliżały miłoścwie kręcącym lody, korumpujacym, zmawiajacym sie po krzakach na przekręty itd, itp.

e_djur, żal ci dupe ściska wieśniaku że nie spływają na ciebie profity warszawskie, co? Zazdrość, jak prowincja do stolicy zajedzie i wieżowce podziwia?

(podpisane – wWarszawiak urodzony w Warszawie).

No to może trzeba jeszcze ustalić gdzie panika został poczęty i kto trzymał kandelabr?

Nie przesadzajmy. Panika nie ma sie chyba czego wstydzić? Moi rodzice urodzili się w Czeladzi i Równym.

Moje pytanie wynikało z tego, że Warszawiaków nie ma. Ci co tam mieszkają to albo oni tam przyjechali z prowincji, albo ich rodzice. Prowadziłem takie badania, mieszkając 2 lata w Wawce. W Warszawie w styczniu 1945 (lewy brzeg) mieszkało kilkaset osób. Z wypędzonych przez Niemców wrócił mały procent, spotykałem ich jeszcze nie tak dawno, rozproszonych po całej Polszy, czasem w USA.

Znałem paru ludzi, których rodzice byli z Warszawy – więc albo nie jest z tym aż tak źle, albo w jakiś sposób mam wyjątkowo skrzywioną próbkę. Znałem nawet jedną osobę, której i matka, i babka urodziły się w Warszawie (chociaż co do babki nie jestem na 100% pewny, możliwe że w jakimś Pruszkowie czy coś takiego).

@nightwatch, uwagi proszę do e_djura, ja w przeciwieństwie do niego nie czuję jakiejś misji weryfikowania życiorysów – li tylko męczą mnie uogólnienia na poziomie przedszkola (“wszyscy Warszawiacy to hołota”, “wszyscy Polacy to złodzieje”, “wszyscy o nicku e_djur to koprofile” itd)

Ale czy Panikę ktoś stawia pod ścianą i każe się wstydzić? Jeśli czuje się związany ze swoim miastem to chyba dobrze, choć sam się przyznał że obecnie to raczej jest z nim związany za pomocą dość długich torów kolejowych. Czyli wyprowadził się gdzieś pod Siedlce.
Oby mu tylko nie kazali płacić za patrzenie na wieżowce jak przyjedzie do miasta 😉

@ panika
Proszę Pana, Warszawę znam nie gorzej niż Sztokholm i parę innych miast Zachodu. Mieszkałem i tam i tam. Przed wyjazdem do Szwecji terminowałem, zapoznając sie ze specyfika kontraktu, w Warszawie na Żurawiej. Kwatera w Miłosnej. W Śródmieściu mieszka rodzina. O Warszawie wiem wystarczająco, by zabierać głos. Z kontraktu jaki był do zrobienia w Szwecji najgorszy element to był ten okres w Warszawie. Jazda samochodem po Warszawie to istny rozbój i to było najtrudniejsze z całego kontraktu. Warszawa nie ma sie czym szczycić, a do nadrobienia są zaległości na pokolenia. Nim będzie tam tak jak u nas na prowincji. Cudnej, miłej i kulturalnej.

Wspomniany Poznań to ciekawe miejsce jest, faktycznie sprawdzają się jego slogany reklamowe, bo daje przedsmak przyszłości już dziś. Poza podatkiem od deszczu daje również poczuć błogosławieństwo podatku katastralnego bo np. za miejsce postojowe w hali garażowej płacę rocznie około 4% jego wartości i sporo jest wolnych miejsc w garażu, podczas gdy na zewnątrz samochody stoją na trawnikach. Tyle samo płacę za piwnicę, która również kwalifikowana jest jako garaż, chociaż do środka wjechać ciężko nie tylko samochodem ale nawet rowerem. Poza tym obserwujemy drapieżny rozrost strefy płatnego parkowania, nowinki w organizacji ruchu polegające na ograniczeniu prędkości na jednej z nielicznych przejezdnych ulic w centrum do 30km/h (jak tylko chłopaki zaczną na ostro łapać to postaram się o mandat za przekroczenie prędkości rowerem), budowę Koloseum, a nie, przepraszam, stadionu na Euro 2012, która zeżarła skromne 750 mln zł i pogrążyła budżet na długie lata. To wszystko okraszone jest oczywiście masową ewakuacją ludności i przedsiębiorstw do gmin ościennych, chociaż miasto wynalazło bardzo sprytny i wyjątkowo tani sposób na zahamowanie eksodusu – nieprzejezdne drogi. Do tego dochodzi astronomiczny, lawinowo rosnący dług miasta i duma miejskich włodarzy, którzy z nieukrywaną satysfakcją głoszą, że w dziedzinie zadłużania się jesteśmy pionierami i wirtuozami bo mało kto zadłuża siętak bardzo, tak wytrwale i tak pomysłowo (autentyczne wypowiedzi co do obligacji miejskich). Warto przyjechać i pozwiedzać bo Poznań to przestrzeń publiczna Przyszłości 🙂

Pozdrawiam
Ciek

P.S. Te kawałki o kościele wyraźnie Ci nie wychodzą.

Widzę, że czasem chcesz być kontrowersyjny aby przyciągnąć gawiedź, ale nie wychodzi Ci to za bardzo.

Opłaty za korzystanie z dróg to normalna sprawa. Przewoźnicy kolejowi płacą za możliwosć korzystania z torów od zarania kolejnictwa więc dlaczego zmotoryzowani nie mieliby płacić za korzystanie z dróg i parkingów? Przecież to jest to samo. Przedmiotem opłaty nie jest człowiek tylko samochód, który emituje zanieczyszczenia, hałas, zabiera miejsce i powoduje zużycie nawierzchni. Dlaczego ci którzy nie korzystają z dróg mieliby się do nich dorzucać ? Samochod to towar luksusowy. Sorry.

Poza tym trzeba pamiętać że ilość asfaltu również jest ograniczona. Zjeździłeś USA wzduż i wszerz i pewnie zdajesz sobie sprawę z tego, że nie dla każdego chcącego starcza miejsca na drogach. Popyt na towar zwany drogą jest zbyt duży i wzrasta więc trzeba podnosić cenę.

@nightwatch, “sam się przyznał że obecnie to raczej jest z nim związany za pomocą dość długich torów kolejowych” – pierwsze słyszę. Szczerze mówiąc, przez ostatnie 2-3 miesiące na dłużej, niż godzinę-dwie nie opuszczałem tego miasta, a torów kolejowych ani innych nie używałem co najmniej rok…

“Jazda samochodem po Warszawie to istny rozbój”, oj tam oj tam. Przynajmnie policja, w przeciwieństwie do wieeeelu innych miast w Polsce ma totalnie w dupie ograniczenia prędkości. Dziś rano pomykałem (razem z kilkoma-kilkunastoma innymi samochodami) po Ostrobramskiej 120 km/h i nikt nie marudził. Przynajmniej się da w normalnym czasie wszędzie dojechać.

@panika – no to może coś mi się pokręciło, bo wydawało mi się że pisałeś kiedyś o budowie domu w podwarszawskich okolicach (z tymi Siedlcami to był żart). Zresztą chyba nawet na tym blogu. Rzeczywiście tak było czy już mnie Alzheimer wodzi za nos?

@margines społeczny

Opłaty za korzystanie z dróg są zawarte w akcyzie na paliwo (a to nie mały procent ceny benzyny), podatkach drogowych, środowiskowych i całej reszcie innych bezsensownych opłat które mają na celu wyłącznie wyłudzenie pieniędzy od kierowców, bo chyba nikt nie wierzy w to, że choćby 10% z łącznej sumy wszystkich tych opłat trafia na remonty i utrzymanie dróg.

I to jest właśnie problem, kierowcy nie płacą za korzystanie z dróg tylko łatają dziurę budżetową, podobnie jak reszta społeczeństwa, która jeszcze pracuje…

@Wincenty

A podatek dochodowy jest opłatą za korzystanie z pracy ?

Za Wikipedią:
Podatek – obowiązkowe świadczenie pieniężne pobierane przez związek publicznoprawny (państwo, jednostka samorządu terytorialnego) bez konkretnego, bezpośredniego świadczenia wzajemnego. Zebrane podatki są wykorzystywane na potrzeby ustalone przez organ pobierający.
Zgodnie z polskim prawem daniny, aby zostały uznane za podatki muszą posiadać 4 cechy:

* nieodpłatność
* przymusowość
* powszechność
* bezzwrotność

Proszę zwrócić uwagę na ostatni punkt. Podatek jest świadczeniem bezzwrotnym i może pójść np. na edukację albo służbę zdrowia, która leczy min. ofiary wypadków czy chorob cywilizacyjnych spowodowanych min. zanieczyszczeniami powietrza…

Akcyza to najlepszy podatek w tym kraju. Gdybyśmy mieli benzynę za 2 zł to bylibyśmy w takiej dupie jak Amerykanie. Z przedmieściami ciagnącymi sie dziesiątki kilometrów i samochodami spalającymi mnostwo benzyny i zanikiem komunikacji publicznej. Bo skoro paliwo takie tanie to co to za różnica czy mieszkasz 5 czy 20 km od roboty. To duża przewaga w perspektywie zbliżającego się nieuchronnie peak oil, obokjętnie czy peak oil ma miejsce teraz czy nastąpi za 10 lat. Poza tym spójrz jakie mamy wielkie korki. Podaż dróg w miastach jest taka jaka jest. Nie ma miejsca na nowe drogi, a wyburzanie budynków i budowanie nowych tras w miastach jest nie tylko rozwiazaniem głupim, ale i szalenie drogim. Jeśli popyt przewyższa podaż to trzeba podnieść cenę – opodatkować. To kolejna zaleta akcyzy i innych podatków, ktore uważasz za “bezsensowne”.

Bezsensownymi podatkami jest PIT, CIT, VAT na materiały budowlane czy np. Podatek Belki bo podatki te nie mają żadnych zalet. Opodatkowanie pracy zwiększa bezrobocie i szarą strefę, VAT na budwoale materiały zwiększa cene mieszkan, podatek belki zniechęca do oszczędności.

Opodatkowanie jeżdzenia po drogach to naprawdę pożyteczna sprawa, a że aktualnie dysponujemy techniką która pozwala wyliczyć co do metra dystans przejechany na drodze danej klasy to warto to wprowadzić. Drogi się rozładują, a dodatkowo będzie można faktycznie polepszyc infrę…

@panika
Miałeś farta, że Cię nie złapali i tyle. Nie słyszałem żeby policja warszawska tolerował dokładanie 70km/h. 😀
Potrafią zatrzymać za +20 o czym miałem okazję się już przekonać.
A DK2, którą pewnie jeździsz na budowę do Halinowa, to istny żer dla miśków.

@margines społeczny
“Przewoźnicy kolejowi płacą za możliwosć korzystania z torów od zarania kolejnictwa”.
Twój argument przypomina mi cytat z “Misia” że “ekstradycja to stara tradycja od początku lotnictwa”. Pierwe słyszę, że pierwsze tory kładli jedni a wagony na nich stawiali inni. Coś ci się pokręciło. Nigdzie tak nie było. Dopiero w czasach nam współczesnych potworzono oddzielne spółki od torów, peronów, zegarów, kas, kibli a osobne od taboru i przewozów (TPA – third part access).

Co do filmowych wizji to świetnie pasuje polska “Wojna Światów” ze Stuhrem. Na Ziemi lądują Masjanie i przejmują władzę. Ludzie związani z nową władzą zostają zakolczykowani jako “Przyjaciele Marsjan”. Reszta to bydło dojne (Marsjanie piją naszą krew). Po ulicach jeżdzą ambulanse do pobierania krwi (czytaj wysysania do zera) wyposażone w głośniki “Ziemianie! Oddawajacie dobrowolnie krew. Kto nie odda krwi nie dostanie jeść. Kto nie będzie jadł nie będzie pracował. Kto nie będzie pracował będzie niepotrzebny. Kto będzie niepotrzebny zostanie zlikwidowany. A zatem Ziemianie!!” i tu taśma leci od początku.

“bylibyśmy w takiej dupie jak Amerykanie”, no popatrz popatrz. Ale by było przejebane jak byśmy mieli niższe podatki, normalnie nie wiem z czego by się kumple Donka, Rychy i Zdzichy utrzymały. Może by musieli zająć się uczciwą pracą? Zgrrrrroza!

A jak by tak przy*bać akcyzę 1000 zł/l, to by dopiero był dobrobyt. Coś jak w Korei Północnej – piękne, wielkie ulice, place, dziewicze, czyste, nieskażone spalinami miasta, tłumy szarych, głodujących ludzi posłusznie maszerujących codziennie pod batutą wielkich wodzów rewolucji…

Na idiotyczne kompletnie niemerytoryczne argumenty na marsjanach i Korei Północnej nie będę odpowiadał bo po co ?

Skoro jedzenie zdrowego jedzenia jest dobre to im więcej go zjemy tym lepiej. Jeśli jogurt jest zdrowy to jedzmy 1200 opakowań dziennie, skoro marchewka jest zdrowa zjadajmy tonę marchewki na tydzień. Przecież dobrego nigdy nie za dużo, prawda ? Jeśli spanie jest zdrowe i regeneruje mózg, śpijmy 24h na dobę. Absurdy takiego rozumowania można mnożyć.

Jeśli zakładamy, że państwo ma określone wydatki, które akceptujemy i państwo musi nałożyć podatki aby skądś te pieniądze wziąć to ma do dyspozycji lepsze podatki i gorsze. Lepiej opodatkować wódkę niż chleb, alkohol niż książki, paliwo niż pracę.

Zamiast sprowadzać wszystko do absurdu mógłbyś chociaż wysilić się na inteligentną polemikę. Przeciętny Europejczyk zużywa o połowę mniej ropy niż Amerykanin i dot. to także Niemców czy Francuzów. Europejczycy mieszkają dużo bliżej swoich miejsc pracy, w wielu miejscach rower jest w modzie, instrastruktura komunikacyjna jest dobrze rozwinięta, tramwaje, metro, autobusy, szybka kolej, samochody są oszczędne. Chyba zgodzisz się z tym, że jesteśmy w lepszej sytuacji. A sytuację tą zawdzięczamy właśnie rozsądnemu upodatkowaniu paliw, które sa na tyle tanie, że każdy może sobie na nie pozwolić, ale na tyle drogie że od dawna kreuje popyt na ekonomiczne samochody, stymuluje rozwój alternatywnych form transportu i powoduje, że ludzie kalkulują sobie koszty dalekich dojazdów i straconego na nie czasu gdy wybierają sobie miejsce zamieszkania. Europa jest przygotowana na nagły deficyt ropy, Ameryka nie.

@margines, “Chyba zgodzisz się z tym, że jesteśmy w lepszej sytuacji” no nie zgodzę się. Szczerze mnie to pierdoli czym jeździ reszta trzody – pociągami, samochodami, czy na reniferach – ja leję ON po 5 zł/l, z innych środków kom. nie korzystam. Jak ktoś woli, to niech korzysta, ale ja nie chcę i nie chcę, żeby jakieś zj*by z Brukseli czy z Wiejskiej mnie do tego edukowały że niby oni wiedzą co jest dla mnie lepsze. Nie wiedzą. Gdyby było tak jak w USA, to lałbym po 2.5zł/l. Byłbym bardziej zadowolony. I naprawde lata mi koło dupy jak by to na “społeczeństwo” wpłynęło. Ja bym ani więcej, ani mniej, ani inaczej przez to nie jeździł. Nie zbudowałbym sobie też przez to domu 10 czy 50 km dalej od Warszawy, niż buduję. Głęboko wierzę (chociaż czasami mam kryzysy tej wiary), że nie każdy człowiek ma sieczkę zamiast mózgu, a tym, co mają, powinno się pozwolić na ich własne życzenie wygasić ich linie genów.

“Europa jest przygotowana na nagły deficyt ropy, Ameryka nie” – Płn Korea jest jeszcze bardziej przygotowana.

Zdziwko będzie jak w 2050, na kiedy to jest zapowiedziany wielki program wycofania samochodów spalinowych z miast wielkiego jewropejskiego brata benzyna będzie po 1zł i ameryka będzie miała ze starego kontynentu jeszcze większą pompkę, niż już ma. Niemożliwe? Jeśli zostanie uruchomionych kilka reaktorów termojądrowych podłączonych do instalacji syntetyzujących węglowodory w procesie Fischera-Tropscha, to tak właśnie się stanie.

Skoro cię to pierdoli i z taką pogardą odnosisz się do społeczeństwa, które nazywasz “trzodą” to przeprowadź się za Ural na Syberię. Jest tam tyle wolnego miejsca, że spokojnie będziesz mógł żyć sam, nie niepokojony przez jakiekolwiek państwo, z dala od “trzody”, które cię “pierdoli”. Żal mi takich osób jak ty. Sfrustrowanych i pełnych pogardy, egoistycznie nastawionych.

Polacy są narodem chłopów ze szlacheckimi aspiracjami i z Ciebie ta chłopska mentalność się wprost wylewa. Na wsi jak to na wsi, zaludnienie jest małe, każdy ma własne włości i robi sobie na nich co chce bo i też zbytnio nikomu to nie przeszkadza.

Życie w mieście to zupełnie inna bajka. Niemcy czy Holendrzy mieli setki lat aby zrozumieć, że jak wylewasz pomyje z okna to ktoś może nimi oberwać, a smród roznosi się po całej okolicy. Aby wygodnie żyć w społeczności tworzącej miasto trzeba iść na pewne kompromisy, wydając różne przepisy, planując zabudowę i rozwój ośrodka miejskiego aby wszystkim się w miarę wygodnie żyło i aby miasto sie rozwijało. W Polsce niestety nie mieliśmy czasu aby ludzie przyswoili sobie te podstawowe rzeczy bo 3/4 mieszkańców miast wojewódzkich albo pochodzi ze wsi albo jest potomkami ludzi ze wsi (bez obrazy). Musi minąć jeszcze jedno-dwa pokolenia.

Tania benzyna stymuluje popyt na użytkowników dróg, paliwożerne auta i drogi. Im więcej dróg, smrodu i ruchu w miescie tym mniej osób chce w nim mieszkać, a ze paliwo jest tanie to przeprowadzają się na przedmieścia. Przedmieścia sie rozrastają, iloścużytkowników dróg i długość dojazdu do pracy się zwiększa. To z kolei potęguje korki i koło sie zamyka. To przykład takiej prostej zależności dot tematu, potwierdzonej faktami empirycznymi. No, ale ciebie to nie obchodzi bo przecież masz w dupie miasto i trzodę, która w nich mieszka – najwazniejszy jesteś ty, twoje auto i paliwo za 2,5…

Żenujące podejście.

@panika – margines ma sporo racji – opodatkowanie podstawowych towarów drakońskimi akcyzami bardzo pobudza innowacyjną gospodarkę: ludzie zaczynają studiować chemię organiczną i budują w piwnicach małe laboratoria do destylacji, rozwijają kontakty handlowe z państwami ościennymi, uczą się języków, podłączają gaz do samochodów i poznają zasady wpinania się do sieci energetycznej.

A mi żal osób, którym się w główce przymus pod karabinem miesza z altruizmem. Niezły trzeba mieć bałagan w bani, żeby tego nie rozróżniać.

nightwatch, to, co nazywasz stymulowaniem gospodarki, to jest bezsensowne, kretyńskie tyranie w piwnicy po to tylko, by obejść drakońskie regulacje wprowadzane przez osoby typu “margines”. To są tysiące, może miliony godzin, które społeczeństwo kolektywnie traci na zajmowanie się takimi bzdurami (z punktu widzenia ekonomii), jak destylacja samogonu na skalę chałupniczą, zamiast zdać się na podział pracy i zostawić robienie destylatu fabryce, a samemu skupić się na tym, do czego jest się wykształconym, chętnym i zdolnym – czy to konstruowaniem rakiet kosmicznych, czy to pisaniem poematów, czy to tworzeniem gier komputerowych… zaprawdę życie byłoby w tak znacznym stopniu prostsze, sensowniejsze i lepiej poukładane gdyby nie “naprawiacze społeczeństwa”, psujący naturalny porządek i podział pracy w gospodarce!

Muszę was zawieść. Ludzie pędzą bimber czy ważą piwo nie dlatego żeby się uchlać tanim kosztem tylko z powodów hobbystycznych albo dlatego, że to tradycja. Takie browarnictwo to coraz popularniejsze hobby, w którym najpierw waży się browar, a potem rozlewa do butelek z własnymi etykietami i kapslami… podejrzewam, że daje to dużą satysfakcję i radość. No, ale mniejsza.

Nie rozumiem co ma podział pracy i chałupnictwo do akcyzy na benzynę i opłat na drogi. Nie ogarniam tego co wam się ubzdurało w tych głowach 🙂

I gdzie ja pisałem o altruiźmie ? Pisałem o egoistycznym nastawieniu. Ogólnie to wyglądacie mi na korwinistów. Spróbuje więc dotrzeć do was w inny sposób. Dla mnie liberalizm zawiera się w przysłowiu “wolność jednego człowieka konczy się tam gdzie zaczyna się wolność drugiego”. Na wsi skąd pochodzicie nie ma to dużego znaczenia bo gęstość zaludnienia jest tak mala że trudno wejść swoją wolnością w wolność innego mieszkańca wsi. Inaczej jest w miastach gdzie żyje większość Europejczyków. W miastach kolizje indywidualnych “wolności” są bardzo częste i do pewnego stopnia nie do uniknięcia. Ludzie hałasują, zanieczyszczają powietrze, stwarzają różnego rodzaju niebezpieczeństwa, naruszając tym samym wolność innych. Np. w przypadku mojej posesji jest to smród palonych wieczorem liści i hałas generowany przez żużlowców na stadionie nieopodal i szum oraz smród generowany przez samochody na oddalonej o kilkaset metrów arterii miejskiej. No cóż. Na tym polega życie w mieście, rozumiem to. Jednak już kilkaset lat temu rajcy miejscy zaczęli karać np. za wylewanie pomyj i szczyn przez okna, rozumując w ten sposób, że ktos może oberwać tymi szczynami, a na dodatek skutkuje to obrzydliwym fetorem w całym mieście. Takie typy jak wy, powiedziały by, że to niedopuszczalne, że jakaś trzoda mi zabrania wylewania pomyj przez okno, przystawiając rapier do piersi i żadając abym nie był takim egoista… przeciez to moje okno ! moja posesja ! jak trzoda chce to niech sobie schodzi na dół z wiadrem by wylać szczyny do rynsztoka – mi sie nie chce łazic…

Podobnie ma się sprawa z samochodami. Samochody smrodzą, spaliny i wzniecany przez nie pył brudzi elewacje kamienic, auta hałasują. Stanowią dużą niewygodę dla osób mieszkających przy dużych arteriach, szkodza zdrowiu wszystkich mieszkańców miast, powodując tysiące chorób, okaleczając pieszych w wypadkach… jednak mimo wszystko mają też wiele pozytywnych cech ułatwiających życie kierowców.

Problem w tym aby wyważyć wolnosć od smrodu, hałasu i do zdrowia z wolnością do szybkiego i efektywnego przemieszczania się. Wyrazem dobrego kompromisu jest akcyza, która sprawia, że luzdie kupują samochody oszczędne (mało zasmradzające) i jednocześnie starają się używać wtedy kiedy to naprawdę potrzebne, ograniczają dystanse do codziennego pokonania (wybierając miejsce zamieszkania), a czasem chętnie sięgają po alternatywne, mniej uciążliwe metody przemieszczania się. To się nazywa kompromis. W mieście ludzie muszą iść na kompromisy, które eliminują możliwość działań skrajnie egoistycznych.

I mówię, że jak chcesz żyć w naturalnym porządku to proponuje Syberię. Naprawdę, zaludnienie jest tam tak żalosnie niskie, że ze spokojem znajdziesz kawałek ziemi gdzie bęzdiesz mógł żyć tak jak chcesz przez nikogo nie niepokojony… nawet przez złe państwo.

http://statichg.demotywatory.pl/uploads/201008/1282842016_by_piotrrek231_500.jpg

To jest wasze marzenie. Smutny obraz miasta. Korwin powiedziałby pewnie, że trzeba dobudować kilka pasów aby rozładować korek 🙂

A tu kilka zdjęć:
przed: http://img836.imageshack.us/img836/1044/000huertadelapartidajpg.jpg

po: http://img708.imageshack.us/img708/1118/002huertadelapartidajpg.jpg

przed: http://img821.imageshack.us/img821/981/000avenidadeportugaljpg.jpg

po: http://img689.imageshack.us/img689/5493/002avenidadeportugaljpg.jpg

przed: http://img155.imageshack.us/img155/5390/000puentedesegoviajpg.jpg

po: http://img17.imageshack.us/img17/8157/005puentedesegoviajpg.jpg

mam mnóstwo takich zdjć. Tak to się robi w cywilizowaych krajach. To akurat Madryt. Podobnie rzecz się ma w Amsterdamie i Paryżu. Ruch się chowa pod ziemie, próbuje wygaszać, buduje się parkingi buforowe, promuje wypożyczalnie rowerów i komunikacje miejską, metro…

Ach ci wstrętni “naprawiacze społeczeństwa”. Niszczą naturalny porzadek rzeczy wyznaczony przez 10pasomowe autostrady w środku miasta i nakładają wysoki podatek na benzynę chcą nakładać opłaty na drogi.. ach, szumowiny.

http://wyborcza.biz/biznes/1,101562,8893157,Chiny__Wyscig_do_rejestracji_samochodow.html

Komunikacja samochodowa to ślepa uliczka i trzeba ją ograniczać bo już abstrahując od innych negatywnych aspektów, wszyscy się nie pomieszczą i tak. Obojetnie jak szerokie byłyby drogi. Byłeś kiedyś w Pekinie ? Zapraszam na wycieczkę 🙂 Gdyby paliwo było za 2,5 to każdy biedak kupowałby auto i jeździł nim ile popadnie. patrząc na to co dzisiaj dzieje się w miastach, można podejrzewać że już w ogóle nie szłoby przez nie przejechać.. no, ale to przecież naturalny porządek rzeczy 🙂

Btw. Nie wiem jak z cenami paliw w Chinach,a le zamiast losowaia tych zezwoleń na posiadanie auta, powinni tak podnieść akcyzę, że połowie odechciałoby się jeździć.. od razu byłoby mniej spalin, a prędkość poruszania sie wzrosłaby znacznie.

Ja jestem socjożercą takim jak Korwin albo większym. No ale moja socjopatia polega na tym, że, jak to mawiają za wielką wodą, “nie daję latającego faka” co robią ludzie jak mi nie wchodzą w drogę. Mogą sobie budować domy 100 km od pracy bez chodników, przy tych domach uprawiać po hektar marihuany, palić ją non stop, mogą nie pracować, mogą się zamasturbować na śmierć, jeśli nie robią tego na moim podwórku albo tuż obok to leję na to. Z drugiej strony nie chcę moich bliźnich okradać, nie chcę ich kosztem realizować jakichkolwiek “szczytnych i ambitnych” planów naprawy świata. Kto jest więc większym socjopatą – ja – czy socjolewaccy etatyści?

A przeciwieństwem egoizmu chyba jest altruizm, tak mi się wydaje, ale może się mylę.

“Komunikacja samochodowa to ślepa uliczka”, taaaa, ślepa uliczka od 100 lat. W sensie metafizyki wszechświata i wieczności to może i tak, w sumie i tak wszyscy umrzemy, więc po co to odwlekać, od razu zniszczmy cywilizację i umrzyjmy od ręki, spoko. Albo nie, wy umrzyjcie, ja zostaję. Pasuje?

Niestety z obrzydzeniem musze sie zgodzic z tym co piszesz. Podejrzewam, ze kolege po prostu nie stac na samochod, wiec nienawidzi samochody i wszystkim by je zabral. Typowe zjawisko psychologiczne. Na tej zasadzie dziala tak zwana ‘moralnosc’ – stare grube baby i starzy impotenci piedola mlodziezy o ‘zyciu w cnocie’. Dosadnie sie wyrazam, ale mam nadzieje, ze zrozumiale.

Mieszkam w centrum miasta, stać mnie na samochód i posiadam go. Zgadzam się absolutnie z “margines społeczny”. Unikam poruszania się samochodem po mieście w odpowiednich godzinach. Jak staję w korku mam pretensje tylko do siebie, że wybrałem samochód.
Nikt wam nie zabrania poruszania się samochodem, ale stanie w korkach musicie uwzględnić w swoich podróżach. Im podróżowanie samochodem jest (będzie) łatwiejsze, tym większe będą korki. Nie wiem dlaczego tego nie rozumiecie, a rozumiecie dlaczego rosną ceny złota/srebra/żywności.

Poza tym na drogi wydawane są dużo większe środki niż trafiają do budżetu z akcyzy i podatków od poliwa i samochodów. A to nie są wszystkie koszty komunikacji indywidualnej, dla której tyle dróg potrzeba.

Muszę was z przykrością uświadomić, że na samochód mnie bez problemu stać, ale pracuję w centrum miasta, do pracy mam 15 spacerkiem i zamiast wydawać na auto, benzynę i parkingi, wolę inwestować w krugerrandy, a raz na kilka dni przejść się do jednej z pobliskich knajp, wypić ze znajomymi kilka piw i wrócić do domu 🙂 Kiedyś pracowałem w Warszawie pomieszkując na Radości, używałem wtedy samochodu i naprawdę niejednokrotnie zdarzało się, że dojazd do i z roboty zajmował mi łącznie 2-3 godziny. Zajebiście tak sobie stać w korku, w okół samochody… super. No, ale muzyki można sobie posłuchać i pogadać przez telefon na pocieszenie. No, ale dojazd na jakiś melanż to już w ogóle katorga.

Także pudło.

Napisałem, że komunikacja samochodowa to ślepa uliczka.

http://www.wiadomosci24.pl/artykul/jak_sie_jezdzi_po_warszawie_26_km_na_godzine_48301.html

Badania jasno wykazują, że im większa aglomeracja tym większe zakorkowanie i mniejsza średnia prędkość poruszania się. Takie miasta jak Berlin czy Londyn są jeszcze w miarę przejezdne tylko i wyłącznie dzięki świetnie rozwiniętej infrastrukturze kolejek podziemnych, nadziemnych i obostrzeniach dot. komunikacji samochodowej typu akcyza czy myto za wjazd do centrum jak to ma miejsce w Londynie. W dziedzinie drogownictwa nic więcej się już nie da zrobić. Sieć drogowa w Londynie czy Berlinie jest bardzo dobra. Gdyby przywrócić “naturalny porządek rzeczy”, zlikwidować obostrzenia to prędkość poruszania się spadłaby do 10 km/h.

Każde miasto na pewnym etapie rozwoju dochodzi do momentu, w którym popyt na drogi zaczyna przekraczać podaż i jedyne co można zrobić to podnieść ceny na deficytowe dobro i zaoferowanie odbiorcom substytutów, alternatyw.

W ogóle to nie wiem dlaczego w ogóle prowadzę tę pseudodyskusję skoro i tak nie usłyszę od was żadnego merytorycznego argumentu. Stać was jedynie na argumenty ad personam i rozumowanie ad absurdum – tylko na to. Intelektualnie żenujące. Zarzucanie mi nienawiści do samochodów ? Lol. Nigdy w życiu. Absurdalne insynuacje, że jestem zwolennikiem akcyzy 1000zł za litr ? gdzie ja to niby napisałem ? Czy aluzja o zdrowym jedzeniu była za mało zrozumiała ? Intelektualnie za trudna ? Wklejanie zdjęć Phenianu ? A co ma wspólnego z tematem totalitarny, sowiecki relikt, który w przeszłosci funkcjonował tylko i wyłącznie dzięki ropie za pół darmo z ZSRR by w momencie zakręcenia kurka upaść na ryj ? Mówię tutaj o nowoczesnych trendach w państwach rozwiniętych, a trendy są dwa. Jeden to trend amerykański, gdzie branża motoryzacyjne, naftowa i budowlana polikwidowała komunikacje zbiorową, wyasfaltowała miasta (w Los Angeles 70% miasta zajmują drogi i parkingi) i wykreowała modę na paliwożerne krążowniki, co doprowadziło do niekontrolowanego rozwoju przedmieść. Drugi trend reprezentuje Europa gdzie min. na skutek akcyzy wykreował się popyt na oszczędne samochody, rozwinęła się infrastruktura w rodzaju metra i nowoczesnej kolei, w wielu miejscach także moda na rowery, wyłącza się z ruchu urokliwe zabytkowe centra miast. To są alternatywy, a nie jakaś Korea.

Ja wolę naprawiaczy społeczeństwa z Paryża, Berlina, Madrytu, Kopenhagi czy Amsterdamu, a nie godzinne dojazdy do pracy, stanie w korkach i pokryte asfaltem miasta. I nie ma w tym nic z nienawiści. To po prostu wiedza poparta zdrowym rozsądkiem, a z tego co wy piszecie wynika, ze brakuje wam zarówno jednego jak i drugiego.

“Im podróżowanie samochodem jest (będzie) łatwiejsze, tym większe będą korki” – po prostu umrzyj. Im więcej ludzi, tym trudniej się żyje na Ziemi.

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *