Categories
Ekonomia Ważny Wpis

Rynek pracy

Stali czytelnicy znają moją ocenę polskiego rynku pracy – wysokie bezrobocie i głodowe wynagrodzenia pracujących ‘szczęściarzy’. Wszystko to oblane propagandą średniego wynagrodzenia w wysokości 3200 zł, gdy tymczasem mediana jest jakieś 1000 zł niższa. Na szczęście dla kręcących pierdolnikiem tylko kilkanaście osób w Polsce rozumie różnicę między średnią a medianą i0 mało kto zadaje sobie pytanie jak to jest, że wszyscy których zna zarabiają poniżej 2000 zł, a średnia wynosi 3200 zł. (Odpowiedz tkwi w różnicy między średnią a medianą).

Temat podchwytuje budząca się z letargu Wybiórcza, czyli gazeta związana z pseudoliberalnym środowiskiem stojącym za zrujnowaniem polskiej gospodarki (wykolegowanie PRLowskich prywaciarzy stanowiących bazę przedsiębiorczości, zniszczenie krajowej produkcji, oranie hut i ‘niepotrzebnego’ przemysłu ciężkiego, nie oddawanie zrabowanego przez komunę majątku, łapówkarskie prywatyzacje, zadłużenie kraju, itp itd).

Dowiadujemy się, że edukacja wyższa nie jest żadnym ratunkiem przed bezrobociem, szczególnie biorąc pod uwagę niską jakość polskiej edukacji i niską jakość polskich studentów (Polacy nie są materiałem na naukowców czy sportowców – proszę sprawdzić ilość nobli i złotych medali olimpijskich). Tego można było domyślać się już dużo wcześniej, wystarczy przeprowadzić eksperyment myślowy i wyobrazić sobie czy cokolwiek zmieniłoby, gdyby wszyscy w Polsce mieli 2-3 literki przed nazwiskiem. Nastąpiłoby cudowne rozmnożenie etatów? Wątpię. Bezrobotny doktor mówiłby do pracującego doktora – ‘hamburgera i kolę poproszę’.

Dowiadujemy się także, że młodzi pracownicy zarabiają kilka miseczek ryżu dziennie, o ile oczywiście mają ‘szczęście’ pracować. Jak wiadomo nie chodzi dziś o to, by zarabiać pieniądze umożliwiające założenie rodziny, odłożenie na zakup mieszkania i emeryturę, ogólnie – godne życie. Dziś chodzi o to, żeby dostąpić zaszczytu dopuszczenia do pracy. Jakiś palant z prowincjonalnej szkółki mówi wprost – pracujcie najlepiej za darmo na stażach i wolontariatach, traćcie rok z życia i tysiące złotych celem dopisania sobie w CV jednej linijki, na którą i tak nikt nie zwróci uwagi mając na kupce kilkaset innych CV.

Dobrze, że pismacy mają choć odrobinę przyzwoitości nie propagując ‘przedsiębiorczości’ wśród młodzieży. Co jeden bezrobotny może zaoferować drugiemu bezrobotnemu, ba, niech będzie, że drugiemu ”szczęśliwemu’ pracownikowi zarabiającymu 1500 zł? Strzyżenie trawnika? Usługi fryzjerskie dla psa? W społeczeństwie w którym większość ledwo wiąże koniec z końcem sprzedają się wyłącznie podstawowe produkty, a ten rynek jest rozgrabiony przez sieci handlowe. Promowanie przedsiębiorczości kończy się tak, że przedsiębiorca wraca po roku do czarnej PUPy, z tym że zadłużony – a jak wiadomo w Polsce dług ma się dożywotnio.

A na koniec znajdujemy ładny wykres, który mówi nam, że ‘pokolenie 1500’ będzie otrzymywać emerytury o sile nabywczej dzisiejszych 500 złotych. Znaczy to, że powrócą kolejki, z tym że lud nie będzie pchał się do mięsnego, tylko do śmietników w poszukiwaniu obierków z ziemniaków.

Krytyka powinna być konstruktywna i tak warto zakończyć ten wpis. Pierwszy wniosek jest taki, że za wszelką należy natychmiast zaprzestać płacenia składek ZUS – te środki to pieniądze wrzucane do ‘czarnej dziury’ i należy je przeznaczyć na ratowanie własnego tyłka. Jeżeli liczymy na państwową emeryturę, to już trenujmy łokcie w walce o obierki. Wszelkie brednie o ‘solidarności’ ze starszym pokoleniem należy wsadzić między bajki – ciekawe, gdzie będzie ‘solidarność’ za 40 lat, gdy dzisiejsza młodzież będzie potrzebowała pieniędzy na własne emerytury. Kasia Tusk solidarnie dołoży im ze spadku po tatku?

Jeżeli ktoś jest młodym człowiekiem to powinien jak najszybciej opuścić terytorium RP (sprawdzić czy tata nie ksiądz lub inny oligarcha mogący załatwić pracę). O wiele lepiej jest zacząć pracę jako zwykły wyrobnik na Zachodzie (zarabiając na start 4x więcej niż magister w PL) jednocześnie studiując wieczorowo lub zaocznie. To ciężka harówa, ale daje to i tak większe szanse dojścia do czegoś w życiu niż gnicie w Wyższej Szkole Tego i Owego, a potem kwitnięcie na bezrobociu. Przy okazji z polskiego rynku pracy zdjęta zostanie nadwyżka pracowników, będąca dla rynku pracy czynnikiem podażowym zbijającym wynagrodzenia, a dla pseudoliberalnego rządu pewnego rodzaju ‘klęską urodzaju’.

Share This Post

35 replies on “Rynek pracy”

Mocne słowa! Tak lubię, prawda prosto w ślepia. Czas pakować walizki póki jeszcze człowiek młody i ma energię…

Panie “zachodzą”, dlatego z “pierdoleniem” są bardzo ostrożne 😉
Gdzie proponujecie wyjechać na dzień dzisiejszy ? Czy z racji otwarcia rynku niemieckiego, jest sens się pchać do naszych sąsiadów ?

Pozdrawiam.

i niby do czego dojde w zyciu na tej zagranicy? skad mam wziac kase na wieczorowe czy zaoczne za granica? czesne przeciez ogromne i nie starczy z pensji na pewno a w polsce mam za darmo studia

Od lat tłuke to gdzie tylko się da: “Umiesz liczyć licz na siebie”. ZUS to nie są żadne ubezpieczenia, to jest parapodatek na bieżące wypłaty (a’la Madoff). W OFE prawie połowa kasy to obligacje państwoe czyli niespłacalny nigdy dług. NFZ to nie żadne ubezpieczenie tylko parapodatek na bieżące utrzymanie służby zdrowia. Ubezpieczenie jest wtedy gdy jest umowa i warunki ogólne i szczególne (jak samochodowe OC). Żadne państwo nigdy nikomu niczego nie spłaci – będą rolować dług tak długo jak będzie się dało.

Już spakowałem 😉 W 2006.

Ale (niestety) jestem idealistą i za jakiś czas wracam. Nie zostawię przecież swojej Ojczyzny debilom, nieukom i skorumpowanym politykom.

Rowno 3 lata temu wyjechalem wyjechalem do UK. W tym momencie pracuje w firmie dostarczajacej internet satelitarny na stanowisku inzyniera geostacjonarnych satelit telekomunikacyjnych. Przypuszczam, ze w Polsce jestem juz niezatrudnialny.

Problem jest z myśleniem młodych Polaków, a raczej jego brak.
Nowa matura, zmiany w szkołach miały pomóc. A okazuje się, że coraz więcej absolwentów ma wyłączone obie półkule…

Wyjątki potrafią zarabiać kilka średnich przed 30. rokiem życia. Bo ceni się myślenie (przez to i doświadczenie), nie papierki…

Od lat wciska się takie bzdury w głowy młodych ludzi. Najważniejsza jest ambicja i włączenie myślenia, coś czego brak przeciętnemu absolwentowi.

Wiesz co

Myślę sobie, że przemawia przez Ciebie złośc, że do niczego nie doszedłeś i musiałeś za chlebem wyjechać.
Powtarzasz brednie, będące niczym innym jak próbą zjednania na sobie uwagi podnych nieudaczników.
W Polsce można żyć normalnie, można zarabiać godnie można żyć uczciwie – niestety trzeba przy tym ciężko pracować.
Spokojnie płacę na ZUS NFZ i inne podatki kwoty znacznie większe niż wy zarabiacie – oprócz etatu dużo powyżej średniej prowadzę jeszcze jednoosobową dz. gosp a do teg jako os. fizn wynajmuje nieruchomości, wszystko na pełnym legalu pracownicy zatrudnieni jak Pan Bóg przykazał itd itp. to że mogę tu żyć i zarabiać niestety kosztuje – państwo policja wojsko służba zdrowia – wszystko kosztuje i trzeba za to płacić . Lepiej zapitalać i płacić niż biadolić że to, że sro, że tamto

@magnum – oczywiscie, ze jestes. mozesz przewracac hamburgery za 1300 pln netto miesiecznie. istnieje niezerowe prawdopodobienstwo, ze gdybys nie wyjechal, wlasnie to dzis robilbys.

Ciekawe, że idea wyjazdu tak burzy umysły, tymczasem w wielu krajach jest to rozumiane jako naturalna kolej rzeczy: młodzi Brytyjczycy wolą wyjechać za granicę na pierwsze stanowisko pracy bo początkowe stawki dla ludzi zaraz po studiach są tam niskie, po 2-3 latach wracają i dostają pensje wyższe niż w Niemczech czy Francji. Francuzi podchodzą nieco inaczej do sprawy – tam można zamiast służby wojskowej pracować we francuskim koncernie za granicą (a przynajmniej jeszcze parę lat temu można było) Więc nie jest to nic dziwnego. Natomiast bardzo ciekawy punkt poruszyłeś pisząc cyt “Przy okazji z polskiego rynku pracy zdjęta zostanie nadwyżka pracowników, będąca dla rynku pracy czynnikiem podażowym zbijającym wynagrodzenia, a dla pseudoliberalnego rządu pewnego rodzaju ‘klęską urodzaju’.” – oczywiście zawsze istnieje ryzyko, że podniesie się krzyk ‘brakuje specjalistów, otwórzcie granice’ ale myślę, że wiele problemów z pracą wynika stąd, że przebiera się jak w ulęgałkach i nadal nasz rynek nie jest w stanie zagospodarować tego olbrzymiego potencjału

Stosunek średniej do mediany jest od wielu, wielu lat praktycznie niezmienny i wynosi ok. 1,16-1,17; daje to na dzień dzisiejszy medianę na poziomie min. 2700 – nie 1000, ale 500 zł poniżej średniej. Oczywiście super kasa to nie jest, ale cóż, jak to Kaziu śpiewał “hej hej hej, hej hej hej, inni mają jeszcze gorzej, ale nie da ukryć się że są tacy, którym jest lepiej”.

A ja pozwole sobie nie zgodzic sie z autorem.

Mieszkam w miescie powiatowym, a pracuje w wojewodzkim. W tym wojewodzkim srednia placa w moich kregach (troche media, troche komputery, stanowiska specjalistyczne) to jakies 3-4 tys. na reke, w powiatowym jakies 1.8-3. Zadne to kokosy, ale zyc sie da i do wizji zaoranej Polski jakos mi daleko.

Wlasna mikrofirme mam juz 12 rok i na razie nie zamykam.

Ale jakos tak juz my Polacy mamy, ze ponarzekac najlatwiej.

Zeby nie bylo – bynajmniej nie jestem zadowolony z sytuacji politycznej i gospodarczej, ale jak mawial Zagloba – znaj proporcje mocium panie.

Tak, tak, wyjeżdżajcie, wyjeżdżajcie, tylko niech to będzie racjonalny wybór a nie UCIECZKA – żebyście nie byli dojeni u sąsiadów. Jak widzę tych narzekających, nie mających szacunku do samych siebie emigrantów z Polski sprzedających mi hamburgera, albo sprzątających mój pokój hotelowy to żal mi ich bardzo, bo to ludzie z potencjałem ale z zajebiście zamkniętymi umysłami.

Kto raz zaczął uciekać zazwyczaj ucieka do końca życia, w każdym razie długo.

Autor nie poruszył bardzo ważnego wątku. A mianowicie rodzaju wykształcenia.
Skończyłem studia o własnych siłach z niewielką pomocą rodziców. Ogólnie po 2 roku utrzymywałem się sam. Skończyłem Politechnikę Warszawską – Elektrotechnikę.
Drażniło mnie kiedy znajomi z Uniwersytetu pytali się czemu nie mam na nic czasu. Znamienne słowa koleżanki: “Na piwo nie masz czasu. A ja ciągnę dwa kierunki i pracuję wieczorami. Ustawiłam sobie zajęcia tak że dwa dni w tygodniu mam wolne. A ty nie możesz?”
Poszliśmy do pracy i po trzech latach ona nadal siedzi w Polsce za 2500.
Od razu po studiach znalazłem zatrudnienie. Mając zabezpieczenie i zbierając doświadczenie szukałem dobrej posady i trzeba powiedzieć, że byłem wybredny. A kiedy już znalazłem, po trzech miesiącach dostałem z za granicy propozycję nie do odrzucenia. Moją obecną pozycję traktuję jako 80% szczęścia i 20% świadomego działania. Szkoda że wielu ludziom brakuje nawet tych 20%.

Nie chcę tu się wywyższać ani nikogo poniżać. Po prostu ważne jest wykształcenie w “dobrym kierunku”. Nie namawiam, żeby urodzeni humaniści zajęli się naukami ścisłymi. Ale idąc na Politologię, Stosunki Międzynarodowe lub różnej maści Zarządzanie, człowiek sam skazuje się na wegetację na dzisiejszym rynku pracy.

@marek pisze:
02/18/2011 o 12:35

i niby do czego dojde w zyciu na tej zagranicy? skad mam wziac kase na wieczorowe czy zaoczne za granica? czesne przeciez ogromne i nie starczy z pensji na pewno a w polsce mam za darmo studia”

Właśnie.. bo wydać 1500-2000 Euro/semestr na Politechnice w Dub, IE to takie kokosy, że normalnie strach się bać ;). Na Politechnicę Gdańskiej podobny kierunek kosztował mnie 2500 PLN/semestr w 2005 roku, gdy próbowałem żyć w Polsce. W PL dzienne za darmo, ale wynajem domu i “normalne” życie w porównaniu do zarobków to mission impossible.

“państwo policja wojsko służba zdrowia – wszystko kosztuje i trzeba za to płacić” Ale po co mi te wojsko?
Byłem w wojsku i widziałem dlaczego to “kosztuje”. Po kiego grzyba nam te F16 i inne MIG’i jeśli wojna tradycyjna i tak zostanie rozegrana w przciągu godzin albo minut a oni nawet nie zdążą ich poskładać. Na jednym z lotnisk gdzie służyłem, było 6 bodajże MIG’i 29 z czego
na chodzie max 2, bo musiały latać w patrolach regularnie.
na wojsko idzie więcej niż na tą super edukację..

ee tam. Jestem nieudacznikiem, bo mi się nie chciało z debilnymi przepisami/zachowaniami walczyć na każdym kroku.
Po prostu w Irlandii życie jest łatwiejsze i tyle. Nie zamierzam wracać do Polski, bo po co się męczyć?

Minion pisze:
02/18/2011 o 15:47
“Nie chcę tu się wywyższać ani nikogo poniżać. Po prostu ważne jest wykształcenie w „dobrym kierunku”. Nie namawiam, żeby urodzeni humaniści zajęli się naukami ścisłymi. Ale idąc na Politologię, Stosunki Międzynarodowe lub różnej maści Zarządzanie, człowiek sam skazuje się na wegetację na dzisiejszym rynku pracy.”
To jest kwintesencja.. ilu to znajomych studiuje takie bzdury.. “za darmo” tj za moje podatki kiedy tam pracowałem, a potem i tak skończą w sklepie itd.. Tylko procent humanistów najlepszych na roku powinien mieć te studia za darmo, reszta niech płaci.
I tak będzie więcej miejsc na Inżynierii i może nawet z kogoś kto nigdy nie będzie super-duper inzynierem można wykształcić dobrego technika, ale do tego trzeba by zmienić system nauczania i nie pchać po 12 przedmiotów na semestr, bo nie każdy musi być alfą i omegą wyspecjalizowaną we wszystkim .

dobra czas posprzątać biurko i do domu 🙂

Skoro i u nas i w Stanach z roku na rok wyzszy odsetek absolwentow wyzszych uczelni ma problemy ze znalezieniem pracy w ogole, nie mowiac o pracy w zawodzie za konkretne pieniadze, to chyba jednak cos jest nie tak. Prosze tylko nie opowiadac bredni o tym, jak to 20-40 lat temu ludzie byli madrzejsi, dobrze wychowani, pracowici i w ogole ZA MOICH CZASOW… Z pokolenia moich rodzicow (wyz powojenny) wiekszosc ludzi skonczyla podstawowke lub conajwyzej szkołę średnią z maturą, a studia pokonczylo moze ze 20% mlodziezy. Matematyke znaja na tyle dobrze zeby dodawac na kalkulatorze gdy trzeba cos policzyc, z mnozeniem juz gorzej powyzej tabliczki, a procenty i funkcję wykładniczą (przydatna przy zaciaganiu kredytu na 30 lat) to znają tylko z nazwy, bo fakty pokazują, że liczyć to już nie potrafią. Komputer potrafia wlaczyc i wylaczyc i wejsc na nk i facebooka, bo excel czy juz jakies abstrakcyjne programowanie przerasta ich zdolnosci pojmowania. Z języków zazwyczaj 50 słów po rosyjsku, 20 po angielsku i niemiecku i nic wiecej, wiekszosc nie zwiedziła nawet sasiednich krajów nie wspominajac o innych kontynentach. I wy drodzy czytelnicy tego bloga smiecie twierdzic ze to wina GŁUPIEGO MŁODEGO POKOLENIA? W czym pytam jestesmy głupsi od naszych rodzicow i dziadków? Czy to my nieudolnie rzadzilismy tym krajem przez ostatnie 20 lat? Czy to my przez 20 lat wybieralismy do rządu te same czerwone postkomusze mordy zmieniajace partie i poglądy gdy tylko zawiał wiatr nowych wyborów? Niestety szaremu czlowiekowi latwiej wyjechac niz zmienic ten kraj, na co potrzeba jeszcze minimum 2-3 pokoleń. Łatwiej zmienic siebie niz caly swiat.

Oczywiste jest, ze jak sobie poscielesz tak sie wyspisz i ze ktos, kto daje z siebie wszystko prędzej cos w zyciu osiagnie niz stado leniwych malkontentow. Nie wydaje mi się jednak, zeby obecne pokolenie było mniej pracowite niz nasi rodzice i dziadkowie. Tylko jak to jest, ze obecnie zeby zyc na poziomie uwazanym za normalny (wlasne lokum, mozliwosc zalozenia rodziny, samochod, czasem gdzies wyjsc) trzeba w malzenstwie dwoch pracujacych osob, a i to nie zawsze starcza.

Na start zazwyczaj oferuja pieniadze, ktore nie wystarcza nawet na to. Niestety, ale 1500zł starczy ledwie na skromne zycie dla doroslej osoby (przewaznie samochod potrzebny do pracy), ciezko odlozyc z tego cos na czarna godzine a co dopiero zapewnic sobie oszczednosci na emeryturę. Takie zasrane szczescie, ze jestem w pokoleniu, ktore na ZUS placic musi, ale emerytury juz na oczy nie zobaczy, a nawet jesli to watpie czy bede w stanie się za nią choćby WYŻYWIĆ, luksusy jak leki czy ogrzewanie pojdą pewnie w odstawkę – wszystko dzieki temu, ze schematy ponziego nie dzialaja przy malejacej demografii.

Jest źle bo jest za dużo ludzi. w 1950 było coś koło 4mld dzisiaj jest coś koło 7mld.

To jak może być taki sam standard, dla każdego jest mniej z torta do podziału. Dlatego dzisiaj trudniej się utrzymać niż 60 lat temu.

Nie mówiąc że przez te 60 lat wykończono co lepsze łatwo dostępne surowce, a teraz klops.

Jedyne rozsądne wyjście to zmniejszenie populacji, przy wzrastającej automatyzacji i technologii nie potrzeba tylu ludzi. Co te mld ludzi będą robić?

“Skoro i u nas i w Stanach z roku na rok wyzszy odsetek absolwentow wyzszych uczelni ma problemy ze znalezieniem pracy w ogole, nie mowiac o pracy w zawodzie za konkretne pieniadze, to chyba jednak cos jest nie tak.” – a może po prostu wynika to z tego, że kształci się tych absolwentów coraz więcej? Kiedyś magister to był ktoś… dziś dopiero doktor.

“Na start zazwyczaj oferuja pieniadze, ktore nie wystarcza nawet na to. Niestety, ale 1500zł starczy ledwie na skromne zycie” – no nie wiem o czym Ty piszesz??? Chyba o absolwentach bibliotekoznastwa albo magistrach filozofii zaczynających karierę zawodową od stanowiska pomocnika murarza?

Doxa, wydaje mi sie ze podszedles do zagadnienia. W Polsce jest naprawde dobrze co widac po wpisach, ludzie jezdza ladnymi samochodami, zdrowa zywnosc jest dostepna w Biedronce po bardzo niskich cenach, pyszne i tltuste wieprzowe kielbaski, potega w produkcji wody na caly swiat, polska czekolada jest najlpesza na swiecie pomimo ze tylko z nazwy przypomina czekolade, soki pomaranczowe lepsze niz w Ameryce bo sa robione z amerykanskiego koncentrau mieszanego z woda, wszyscy maja mgr przez imieniem, sluzba zdrowia darmowa, wystarczy troche wiary i tez mozna odniesc sukces – a jak jej nie ma to wystarczy rzucic troche na tace i ksiadz ja znajdzie za Ciebie itd.

p.s. co sie stalo z amerykanskim offsetem? Tyle samolotow Polska kupila..

@Doxa, dobrze to napisales.

@Piotrek,
zatrudniasz jak Pan Bog przykazal? Juz przez sam fakt placenia za pracownikow skladek ZUS-u skazujesz ich na smierc glodowa.
Ja nigdy nie placilam skladek na ZUS, moi znajomi pukali sie w czolo, dlaczego tego nie robie. Ciekawe czy obecnie, gdy ZUS sie wali i zabiera ich skladki na latanie dziur, nadal uwazaja te instytucje za “jedyna i wiarygodna”.

@panika2008 – może i masz rację, że obecnie wiecej ludzi studiuje (choć pewnie polowa wcale nie powinna) i mgr juz nie nobilituje jak kiedys. Zauwaz jednak, ze dawniej zwykly czlowiek bez wyksztalcenia rowniez mogl znalezc prace chociazby w hucie czy na kopalni (gdy przyjmowali masowo), z zarobionych pieniedzy dalo sie spokojnie utrzymac i siebie i rodzine. Czy twierdzisz ze wszyscy powinni wyksztalcic sie conajmniej do poziomu doktora, to wtedy zarabialiby dobrze? A co z tymi, dla ktorych jest to nieosiagalne? (bo głupi, albo musza pojsc do pracy i zarabiac na zycie i nie moga poswiecac 10 lat na naukę) Czy to juz ludzie drugiej kategorii, ktorzy nie powinni dostapic takich zaszczytow jak wlasne 4 sciany i mozliwosc zalozenia rodziny?

Co do zarobkow – nie cała Polska to Warszawa, Wrocław, Krakow i Poznań. W mniejszych miastach nie masz co liczyc na 3 tysiace do reki na start. Swoja drogą pomocnik murarza wyciaga ponad 2 tysiace na reke, a po 2-3 latach mozna zarabiac i 2 razy tyle. Z ekonomicznego punktu widzenia 70% obecnych kierunkow jest nieoplacalne, bo idac po szkole do pracy jestes o 5 lat doswiadczenia i kilkadziesiat tysiecy zlotych do przodu (zakladajac, ze mieszkasz przez ten czas z rodzicami dokladajac sie troche do rachunkow spokojnie mozna odlozyc pieniadze na wkład na mieszkanie)

@Crassus, “wszyscy powinni wyksztalcic sie conajmniej do poziomu doktora, to wtedy zarabialiby dobrze?” – owszem, jeśli za “dobrze” uznamy min. 15 tys PLN netto/mc. A jak komuś pasuje 5 tys to może to osiągnąć bez mordęgi z polskim systemem edukacji. Ja – z wykształceniem licealnym – osiągnąłem więcej… Ba! Mój wuj, po technikum, zarabia znacznie więcej ode mnie jako dekarz… wystarczy parę lat praktyki, wyrobić sobie renomę, dać się poznać jako solidny i wiarygodny wykonawca. Człowiek, który mi dom murował, na biedaka też nie wyglądał i na stawki nie narzekał… Trzeba po prostu znaleźć swoje miejsce na tym świecie. A narzekanie na to, że “żeby dobrze zarabiać to chyba trzeba mieć doktorat” lekko zalatuje mi kompleksami…

“W mniejszych miastach nie masz co liczyc na 3 tysiace do reki na start” – ależ oczywiście! W popegeerowskich wsiach pod Koszalinem w ogóle nie możesz liczyć na nic. Ale co, Ty się spodziewasz że to się zmieni albo powinno zmienić? Że nagle tam ściągnie kapitał high tech do tych wsi, pobudują im szkoły kształcące ich za darmo a potem zatrudnią za 10 koła miesięcznie? I don’t think so… Także nie ma co czekać na cud, a z tego, co mi wiadomo, to bilet do Warszawy, Wrocka czy Trójmiasta nie jest poza zasięgiem nawet biednych mieszkańców tych wiosek…

Doxa, widziałeś samochody na ulicach dużych polskich miast?

Skoro każdy jest bezrobotny albo zarabia grosze i stać go tylko na obierki i zupę z brukwi, skąd u nas te paroletnie, dobre samochody nierzadko drogich niemieckich marek, w jakiej ilości, co?

Po co te wszystkie gabinety medycyny estetycznej, galerie handlowe z fajnymi ciuchami? Skąd ten wysyp restauracji w centrach miast? Skoro naród ubiera się w burki jeszcze od wujka Lenina a na zakupy chodzi z wiadrami, takie usługi to ostatnie jakie potrzebuje.

Chyba jednak przedstawiany przez Ciebie obraz jest tylko częściowo słuszny.

W Polsce mam REWELACYJNĄ pracę. Atmosfera najlepsza z możliwych, zarządzanie ludźmi na najwyższym poziomie, zadania trudne, ciekawe i satysfakcjonujące. W ciągu ostatnich paru lat nauczyłem się naprawdę trudno opisać jak wiele. Zarobki bardzo dobre. Języki obce non stop w użyciu. Efekty swojej pracy eksportujemy za granicę, poprawiając bilans handlowy.

Najgłupsze, co mógłbym zrobić, to wyjechać i pracować poniżej kwalifikacji, imając się różnych zajeć. Za granicą świat lepszy, lepiej zorganizowany, nie da się ukryć, ale też i jest się zawsze trochę tym obcym, przybyszem. Przynajmniej dopóki nie mówi się tak samo biegle jak rodowici obywatele, a na to zawsze schodzi niemało lat. Niektórzy zaś nigdy się na tyle dobrze nie nauczą.

Co do zadłużenia Polski – jest kilkukrotnie niższe niż innych krajów europejskich.

Acha, dawniej lubiłeś też rozpisywać się o upadku USA. Koleżanka pojechała tam popracować. Pytałem i pytałem, czy widzi ten kryzys, problemy ludzi z zatrudnieniem, postępujące ubóstwo. Nic takiego nie zaobserwowała, a przecież była w niejednym bogatym kraju europejskim, wiec porównanie ma.

@Mugabe R. – Jest wiele kwestii subiektywnych, wiec pozwol, ze podziele sie MOJA refleksja. TWOJA moze byc zupelnie inna.

Wlasnie wrocilem z wyjazdu do Londynu i Berlina, wiec mam swieze porownianie. Ludzie w PL ubieraja sie znacznie szarzej i mniej atrakcyjnie niz w L/B. U Polek w tym sezonie kroluja spodnie, w Brytyjek miniowki (wiem, Polska jest europejska stolica zimy).

Samochody w PL to zwykle rzechy wycofane z zachodu. Sredni wiek samochodu w pl to 14 lat. http://www.motofakty.pl/artykul/sredni_wiek_samochodu_w_polsce_to_14_lat.html wiec to chybiony argument.

Restauracje w PL to porazka. W L/B restauracji jest duzo wiecej, bo ludzie maja kase zeby w nich jesc.

To ze galerie handlowe sa, to nie znaczy, ze ludzie w nich kupuja. Ja na przyklad nie kupuje, bo ceny maja za wysokie. Wole kupic cos w czasie delegacji.

A ze masz rewelacyjna prace to doskonale, gratuluje. Ja tez mam doskonala prace. Tusk tez ma doskonala. Ale dane dot. partycypacji na rynku pracy i dane nt bezrobocia oraz dane nt. wynagrodzen wskazuja, ze miliony Polakow nie ma doskonalej pracy, ba, czasem nie ma zadnej.

I nie kaze Ci wyjezdzac. Uwazam tylko, ze jak ktos jest mlody i nie ma ojca w Episkopacie, to lepiej wyjechac. Nie zgadzasz sie z ta ocena – to Twoje prawo.

> Co jeden bezrobotny może zaoferować drugiemu bezrobotnemu

A to ciekawe pytanie. Pośrednio odpodiedzi można sobie udzielić odpowiadając na inne:

Dlaczego szewc i piekarz są głodni i bez butów?

WLASNIE ! Takiej odpowiedzi oczekiwalem !

Jak to jest, ze w kraju, gdzie jest potrzeba nowych domow i autostrad ludzie siedza w domach, bo nie ma pracy.

Wszystko to jest wina zlej polityki gospodarczej. W Polsce piekarz siedzi bez butow a szewc jest glodny.

Cala ta ‘skomplikowana’ wiedza ekonomiczna sprowadza sie wlasnie do tego prostego przykladu ze szkolnej czytanki.

Polskie galerie handlowe roznia sie od zagranicznych nie tylko wygorowanymi cenami, ale i rowniez podejsciem do swoich pracownikow. W UK czy Irlandii w drogeriach czy sklepach pracuja panie w wieku ok. 60, a w Polsce? W Polsce nawet 30-latka bylaby uznana za za stara na niektore stanowiska, na ktore na Zachodzie zatrudnia sie kobiety nawet powyzej 50 lat.
Poza tym, wczesniej tutaj niektore osoby pochwalily sie, ze maja przyzwoita prace i zarobki. Moze to, co napisze wyda sie kontrowersyjne, ale nie wierze w przyzwoita prace w polskich warunkach, gdzie ZUS zzera mnostwo pieniedzy, oferujac na starosc kromke chleba i szklanke wody. Wazne jest przede wszystkim to, na ile elastyczny jest system emerytalny w danym kraju. Praca ponizej kwalifikacji na Zachodzie wiec nie musi byc czyms uwalaczajacym. Za 30 lat moze sie okazac, ze np. Polka pracujaca na kasie w supermarkecie w Irlandii czy w Niemczech odbierze tam wyzsza emeryture niz peacownik warszawskiej korporacji.

Muszę powiedzieć – NIE! O ile rynek pracy w PL nie ma się najlepiej, to kilka faktów, przez które dla mnie autor jest w błędzie:

– w Polsce nie ma szacunku dla pracy – każdy mówi, że za 2k to nie będzie szanował pracy; a ilu studentów pracuje przez wakacje? po co, przecież lepiej nic nie robić 5 lat i potem płakać, że nie ma się pracy; w USA to, że student pracuje w McDonaldzie czy innej restauracji to norma, wielu szuka pracy nonstop, a nie czeka na koniec studiów i aż pracodawcy będą ich rozchwytywać

– “Co jeden bezrobotny może zaoferować drugiemu bezrobotnemu” – a kto tu mówi, że przedsiębiorczość ma dotyczyć jedynie lokalnego rynku pracy?? można w małej miejscowości robić usługi pod większe miasta, do innego województwa albo 2go końca świata – ja osobiście pracuję z domu, ale moi pracodawcy to USA, UK i Hiszpania między innymi – i co, nie da się?

– nieraz pracowałem za 2k, ale starałem się zawsze jak najwięcej korzystać z tego – przydatne kontakty, budowanie renomy w danej branży, nauczanie się nawyków itp – wielu ludzi, których znam zaczęło pracując za kiepską wypłatę, potem zakładali firmy lub przechodzili do większych firm i wielu z nich żyje dobrze właśnie w PL

> w Polsce nie ma szacunku dla pracy – każdy mówi, że za
> 2k to nie będzie szanował pracy

Jednostkowe przypadki.

> a ilu studentów pracuje przez wakacje?

Większość polskich studentów pracuje non-stop, bo musi za studia zapłacić. Na darmowych, “społecznie sprawiedliwych” studiach buja się mniejszość.

> a kto tu mówi, że przedsiębiorczość ma dotyczyć jedynie
> lokalnego rynku pracy??

Zawody, które umożliwiają świadczenie usług na odległość to wąski wycinek rynku pracy. Tam gdzie się nie da pracować na odległość gość który musi dojeżdżać 50km do klienta przegra konkurencję z lokalnym wykonawcą usługi z 2 powodów: koszty transportu + dyspozycyjność.

> ja osobiście pracuję z domu, ale moi pracodawcy to USA,
> UK i Hiszpania między innymi – i co, nie da się?

Czyli nie pracujesz w Polsce. Kiedy polskiemu pracodawcy proponuję pracę zdalną puka sie w czoło (jestem programistą).

Podobnie jak Ty pracuję dla zachodu. Im 1500-2000km światłowodu
nie przeszkadza, jeżeli praca jest zrobiona na czas, kod przechodzi review i działa.

>> w Polsce nie ma szacunku dla pracy – każdy mówi, że za
>> 2k to nie będzie szanował pracy
> Jednostkowe przypadki.

Ja niestety mam inne doświadczenie – każdy kombinuje, żeby coś wynieść, fuchę na boku robić (najlepiej w godzinach pracy jeszcze) bo przecież za 2k to nie będzie pracował – ok, jest ciężko, ale jeśli ktoś nie szanuje takiej pracy to dlaczego miałbym mu/jej powierzać coś poważniejszego?

>> a ilu studentów pracuje przez wakacje?
> Większość polskich studentów pracuje non-stop, bo musi za studia zapłacić. Na darmowych, „społecznie sprawiedliwych” studiach buja się mniejszość.

Ja byłem ponad rok na dziennych i może 3 z 30 osób poszło pracować w wakacje.

Większość moich znajomych, która studiowała, to robiła to na dziennych, więc może ogólnie jest inaczej, ale ja mam osobiście więcej znajomych z państwowych, dziennych studiów – i oni za bardzo nie chcieli pracować w wakacje…

>> a kto tu mówi, że przedsiębiorczość ma dotyczyć jedynie
>> lokalnego rynku pracy??
> Zawody, które umożliwiają świadczenie usług na odległość to wąski wycinek rynku > pracy. Tam gdzie się nie da pracować na odległość gość który musi dojeżdżać 50km do
> klienta przegra konkurencję z lokalnym wykonawcą usługi z 2 powodów: koszty
> transportu + dyspozycyjność.

I tak i nie. Jakakolwiek produkcja (np mebli, drzwi, whatever) często robiona jest w tańszej okolicy, bo potrzebujesz dużo terenu (który tańszy jest w małej wiosce niż obrzerzach np Warszawy/Katowic).

Wiele dziedzin faktycznie nie można robić w innym miejscu niż są klienci, ale na prawdę wiele można.

>> ja osobiście pracuję z domu, ale moi pracodawcy to USA,
>> UK i Hiszpania między innymi – i co, nie da się?

> Czyli nie pracujesz w Polsce.

Obecnie nie (chociaż mieszkam w PL), ale jeszcze rok temu pracowałem na normalną umowę o pracę.

> Kiedy polskiemu pracodawcy proponuję pracę zdalną puka sie w czoło (jestem programistą).

Tego w ogóle nie rozumiem. Przecież to dla wszystkich jest opłacalne – a zawsze można spotykać się raz na np tydzień/miesiąc/kwartał i ustalać to czego nie da się ustalić na odległość.

> Podobnie jak Ty pracuję dla zachodu. Im 1500-2000km światłowodu
> nie przeszkadza, jeżeli praca jest zrobiona na czas, kod przechodzi review i działa.

Liczę na to, że i polscy pracodawcy zmądrzeją w tym temacie…

“Jest źle bo jest za dużo ludzi. w 1950 było coś koło 4mld dzisiaj jest coś koło 7mld.

To jak może być taki sam standard, dla każdego jest mniej z torta do podziału. Dlatego dzisiaj trudniej się utrzymać niż 60 lat temu.”

Gratuluję czytelników :/ Ta, w Polsce mamy 1mld więcej ludzi i dlatego trudno żyć…
Albo przez całe życie karzą nam tutaj pracować za 1 500 zł. A samo rozwój? ambicje?

@Tn
“Dlaczego szewc i piekarz są głodni i bez butów?”

Otóż to! Prosta odpowiedz – w ich wzajemne wolne stosunki wmieszał się socjalizm i państwowy biurokratyzm wraz ze swoimi “dobrodziejstwami”.

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *