Dziś będzie mi potrzebna pomoc szanownych czytelników, ponieważ nie potrafię znaleźć odpowiedzi na niektóre nurtujące mnie pytania.
Wiadomo, że kredyty hipoteczne dostępne w Polsce mają oprocentowanie zmienne. Kredytobiorca zaciągający taką pożyczkę bierze na siebie ryzyko wzrostu inflacji i oświadcza, że będzie spłacać kredyt niezależnie od tego jak by nie wzrosły stopy procentowe. Oczywiście, bierze na siebie również ryzyko osłabienia się złotówki, jeżeli kredyt jest w walucie obcej. To taka papierowa forma założenia sobie na głowę pętli szubienicznej.
Wiadomo również, że systemy walut papierowych dymią na wszelkich złączach. Kraje, które stoją na progu bankructwa (PIIGS, JP, US) bynajmniej nie zbilansowały swoich budżetów. Przeciwnie, zadłużają się coraz bardziej i staje się absolutnie pewne, że do bankructwa dojść musi. Zacznie się druk na jeszcze większą skalę, pojawi się inflacja i MUSZĄ wzrosnąć stopy procentowe. Ten scenariusz to nie żaden nieprzewidywalny i mało prawdopodobny black swan jak chciałaby rządowa propaganda, to pewnik.
Pytanie 1. Czy możliwa jest taka sytuacja, że w perspektywie najbliższych lat dojdzie jednak do krachu walut papierowych i inflacja gwałtownie podskoczy?
Pytanie 2. Co się stanie ze spłatą kredytów hipotecznych, jeżeli oprocentowanie wzrośnie na przykład z 6% do 56%? Albo do 106%? Pamiętajmy, że w roku 1990 taka sytuacja miała miejsce, sporo ludzi zostało zrujnowanych oprocentowaniem kredytów bankowych.
Pytanie 3. Co się stanie z rynkiem nieruchomości, na którym zanikną kupujący (kto weźmie kredyt oprocentowany na 56%)?
Pytanie 4. Co się stanie z rynkiem nieruchomości, na którym pojawią się sprzedający chcący pozbyć się domu za wszelką cenę, aby pozbyć się kredytu oprocentowanego na 56%?
Pytanie 5. Co się stanie z rynkiem nieruchomości, na którym pojawią się tysiące nieruchomości odebranych przez banki ludziom, którzy przestali być w stanie spłacać odsetki od kredytów hipotecznych?
Bardzo proszę o wpisywanie się w komentarzach.
50 replies on “Rynek nieruchomości”
Jesli pensje beda rosly rocznie o (nominalne) 60%, to ludzie beda brali kredyty na 56% i rynek nieruchomosci nie zniknie. Banki nie doprowadza ludzi masowo do bankructwa, bo wiedza, ze same by sobie zalozyly stryczek na szyje.
W latach 90-tych niewiele osób i przedsiębiorstw miało kredyty. Teraz grupa zakredytowanych jest o wiele większa. Ludzie stawią opór i nie oddadzą mieszkań. Kto zabierze? Policja, która też ma mieszkania na krechę? Czy wojskowi, którzy też się kredytują? Oni też posłuchają rozkazu i pójdą eksmitować sąsiada policjanta lub wojskowego? Nie każdy ma mieszkanie kwaterunkowe. Poza tym jest ‘Rodzina na swoim’, więc tym państwo zapłaci 50% odsetek do kredytu (do pierwszych 50m2 w przypadku mieszkania), więc państwo jest stratne.
Witam wszystkich serdecznie.
Pytania przypominają te z Audio Tele : )
Teraz bez żartów, za parę lat może wzrosnąć skokowo liczba samobójstw.
Po cichu na taką sytuację liczę. Choć nie aż w tak czarnym scenariuszu.
Co się stanie? Dasz Krugerranda i kupisz nieruchomość. Ludzie z gotówką zrobią interesy życia, ludzie z kredytami pójdą z torbami.
W latach 90-ych kredyty nie były popularne, więc problem mieli nieliczni – głównie firmy. Dzisiaj to problem (zwany “dobrodziejstwem”) niemal każdego.
Jest też druga strona medalu. Ludzie mieli kredyty na mieszkanie i po tej inflacji mogli go spłacić kawałkiem pensji. Znam taki przypadek. Nie wiem jak to było, że oprocentowanie kredytu nie rosło razem z inflacją. A może rosło tylko że z tą “oficjalną stopą”?
Myślę , że aż takiej dużej podaży nie będzie. Ludzie raczej przestaną spłacać te kredyty, a Uwaga TVN zrobi akcje ze ludzie nie maja gdzie mieszkac i bank nie da rady ich wyeksmitowac albo bedzie musial zapewnic lokal zastępczy.
Teraz jeszcze banki moga normalnie wyeksmitowac ludzi, ale w takiej sytuacji pewnie stracą tę możliwość
Sokomaniak, uważaj żebyś całego bloku albo pół dzielnicy za tego Krugerranda nie kupił 😉 Ech, spekuła, spekuła…
hmm…
nie wiem, jeszcze tego nie przerabiałem.
A co będzie, jeśli to banki upadną?
Inaczej, -> upadną ludzie, w sensie będą niewypłacalni, podobnie jak firmy etc., w następstwie upadną banki. Eksmisji w polskim stanie prawnym i fizycznym, banki nie przeprowadzą w -IMO- 99%. Kasy nie dostaną, nieruchomości lokalowej również. Kto jest wydudkany? Tak bedzie w przypadku nieruchomości lokalowych mieszkalnych oraz nieruchomości gruntowych z budynkami mieszkalnymi. Na polu mieszkać się nie da ;-), tzn. formalnie się nie da 😉
@gtz, masowe eksmisje będą konieczne żeby zadowolić wierzycieli upadających lub będących na skraju upadku banków, chyba że rząd pojedzie bardzo po bandzie i np. znacjonalizuje cały system bankowy a następnie przeprowadzi mega skomplikowaną operację narodowej redukcji zadłużenia i jego restrukturyzacji… to jest jedna wielka niewiadoma polityczna, jakiekolwiek spekulacje co się będzie działo w takim scenariuszu to wg mnie wróżenie z fusów.
Z jednej strony niby wszystko przemawia za wyratowaniem umoczonych miłośników swojego M przez państwo (banki przecież strat mieć nie mogą). Ale z drugiej załamanie się waluty to raczej poważny problem dla struktur państwa 😉 Zastanawiam się czy administracja nie będzie miała wtedy wystarczająco wiele poważniejszych problemów i nie puści rynku nieruchomości samopas.
Z tego co wiem od swojej rodziny ludzie którzy spłacali kredyty w latach 80-tych i na początku 90-tych byli raczej zadowoleni – coś co było ogromną sumą na początku kredytu po paru latach okazało się możliwe do spłaty w kilka miesięcy. Dzięki inflacji właśnie – co z tego że bank podniósł oprocentowanie jak kwota bazowa kredytu była bez zmian i stała się warta niewiele więcej niż jedna pensja. Tak więc może i odsetki będzie trudniej spłacać, ale za to kredyt sam znika…
A jak przewidujecie ta perspektywe? Bo ze zloty zostanie zeszmacony nie ulega dla mnie rowniez watpliwosci. Ale nie jest to perspektywa roku czy 2. To jest powolny proces (ale im dalej w las tym szybciej). Ciekawe kiedy masy sie pokapuja co sie dzieje i zacznie sie wariactwo na rynku nieruchomosci.
Odnosnie kredytow – to widze jak zwykle glosy w obie strony, ale moje proste pytanie brzmi: czy, nawet majac kredyt(y), nie wystarczy rowniez posiadac zloto/srebro wlasnie na okolicznosc szybujacych odsetek? Tak jak nightwatch zauwazyl, kapital pozostanie taki sam, odsetki wzrosna, ale to wszystko bedzie mozna w odpowiednim momencie splacic kilkoma/kilkunastoma uncjami. Czy mam gdzies dziure w rozumowaniu?
Wedlug mnie to idealna strategia.
Do Sokomaniaka.
Mieszkanie za krugerranda można było kupić ale tylko w wyjątkowych sytuacjach. Takich jak wojna. Niestety wtedy nikt nie myślał o wydawaniu tego krugerranda na mieszkanie bo tyle samo kosztował worek ziemniaków dzięki któremu rodzina mogła przeżyć miesiąc. Stąd te fortuny które ludzie zbijali na głodujących w gettach żydach. Nie życzę nikomu aby tamte czasy powróciły.
Bardziej prawdopodobne, że gdy nadejdzie nawet bardzo ciężki kryzys, mieszkanie będzie kosztowało 1/10 dzisiejszej ceny wyrażonej w złocie. Policz ile pracy kosztuje wybudowanie mieszkania a ile pracy kosztuje wydobycie złota. W ten sposób uzyskasz “prawdziwą” cenę. Teraz przelicz o ile odchylona od mediany była cena w środku boomu mieszkaniowego. Zakładając, że w recesji mamy odwrotną sytuację możesz wyliczyć za ile krugerrandów kupisz mieszkanie.
Mogę Cię zapewnić że nadal to będzie całkiem sporo. A nawet gdy bym się mylił, wtedy cały naród rzuci się do sprzedaży dziadkowych złot i sreber i kupna mieszkań. Pamiętajmy, że rynek zawsze dąży do równowagi i nawet mimo uporczywych działań rządu stara się ją zachować.
A teraz odpowiedzi na pytania;
1. Jest bardzo mało prawdopodobne by rynek KOMPLETNIE się załamał i był potrzebny powrót do złota w najbliższej przyszłości. Mamy Juana za którym stoi cała Chińska siła robocza, mamy ziemię (której użyli Niemcy do zabezpieczenia swojej waluty w czasie hiperinflacji). Bardzo prawdopodobny jest scenariusz odejścia od dolara jako waluty rezerwowej, ale to wcale nie koniec papierowego pieniądza.
2. Jeśli wieszczymy koniec dolara to wcale nie musi znaczyć że inflacja stanie się zabójcza. W latach 90-tych byliśmy odizolowani od reszty świata to złotówka traciła na wartości w stosunku do innych walut. Dziś należymy do tej części świata która próbuje się “wyinflacjować” wraz ze stanami. Można powiedzieć, że nie ma inflacji patrząc na kursy walut. Ale biorąc pod uwagę “commodties” jesteśmy w naszych latach 90-tych.
Dziś w najgorszej sytuacji są USA i to one najbardziej ucierpią. Nasz rząd, w porównaniu do reszty UE, ma jeden z najmniejszych długów. Prawdopodobnym jest że będziemy tylko przestawiać progi (z 55% na 70%, 100%) aż kiedyś zabraknie nam na spłatę odsetek. Ale tym się będzie martwić ekipa rządząca na której warcie to się stanie. Znając życie nikt się tym nie zajmie bo znacznie ważniejsza będzie walka z dopalaczami, euro 2012 lub inne elektryzujące opinię publiczną sprawy.
Jaki jest scenariusz dla ludzi ktorzy wrzucili pieniadze na lokate? Czy skoro bank podniesie oprocentowanie kredytu, to i na lokatach rowniez ?
@soquel, ad “Czy mam gdzies dziure w rozumowaniu” – tak, realnym zagrożeniem jest to, że w środowisku b. wysokich realnych stóp proc. złoto zacznie tracić na wartości w terminach realnych. Z reguły tak jest. A kiedyś w końcu musi nastąpić moment prawdy z wysokimi realnymi stopami.
http://www.marketoracle.co.uk/Article2056.html
A ja zapytam z innej beczki, co z ludzmi ktorzy maja pieniadze na lokatach ? Czy skoro oprocentowanie kredytow pojdzie w gore to i na lokatach rowniez?
A ja zapytam z innej beczki, co z ludzmi ktorzy maja pieniadze na lokatach, czy im tez podskoczy oprocentowanie?
Czy wymiana uzebienia na szlachetne kruszce nie bylaby potraktowana przez bankowcow jako zbytnia nadgorliwosc?(szczegolnie podczas usmiechu,ktory moglby ich razic fleszem)
Skupiliście się na kredytach w pln, a co z walutowymi?
Ci co mają w CHF – mogą nie wyjść obronną ręką nawet ze złotym krzesłem. Ale mogą przewalutować. Tylko na co (!?) i kiedy(!?)- czy dolar albo yen padnie szybciej od pln? Czy będą padać równocześnie? Co z kredytami w EURo jak się rozsypie eurozone i państwa wrócą do swoich walut?
A co uważacie o trzymaniu jakiejś kapitału we frankach szwajcarskich (oprócz posiadania złota)? Zazwyczaj w przypadku zawieruch CHF zachowuje się sensonie. W przypadku, gdy ktoś ma kredyt na mieszkanie w CHF posiadanie odpowiedniej franków powinno mu pozwolić przetrwać okres załamania złotówki (chyba że CHF też popłynie – tak jak reszta walut papierowych).
A co byście powiedzieli na przewalutowanie kredytu hipotecznego we franku na złotówki?
Czy to ma sens?
@makpfi
Teraz chyba nie. CHF jest taka papierową alternatywą złota.
ja stawiam na $$$.
Niestety polscy kredytobiorcy w CHF są uśpieni pomimo wysokiego CHF, mówią “… przecież i tak mam niższą ratę”.
Analitycy nie podsuną przewalutowania na $ bo wiara w jankeską gospodarkę jest ślepa.
“A co byście powiedzieli na przewalutowanie kredytu hipotecznego we franku na złotówki?
Czy to ma sens?”
Oczywiści, jeśli frank jest po 2zł to jak najbardziej. Teraz? Raczej nie.
W warunkach wysokiej inflacji mnóstwo kredytów stanie się niespłacalnych, konieczna będzie restrukturyzacja sektora bankowego, który dodatkowo ucierpi z powodu strat na obligacjach o stałej stopie procentowej . tak juz było w na początku lat 90 tych w RP . cały sektor bankowy został dokapitalizowany przez NBP. .. w omawianej sytuacji bardzo dużo stracą posiadacze depozytów bankowych – oni dodatkowo będą bici przez podatek od oszczędności..
@makpfi
Moim zdaniem to nie ma sensu
Ryzyko walutowe przekłada się symetrycznie na wzrost/spadek oprocentowania na złotówce. Ten sam wał.
@Doxa
Możliwe w przypadku rozpadu bloków walutowych np UE. W takiej sytuacji najgorzej ma Polska bez produkcji technologii i kapitału ludzkiego szkolnictwa itp. Popyt na markę będzie. Nam pozostaną papierki
W praktyce oceniam ten scenariusz na dużo mniej prawdopodobny. Nikomu nie zależy na rozpadzie UE. Nam bo jesteśmy zakredytowani w walutach obcych. Niemcom bo
1. Wykończyli konkurencję i eksportują przemysł i technologię na wszystkie kraje Europy w scentralizowanej walucie na kredyt.
2. Tanich poddostawców w Europie środkowo- wschodniej.
3. Tanią siłę roboczą z zewnątrz obstawiającą najgorsze sektory gospodarki. Jak myślisz? Bezinteresownie nie otwieraja rynku pracy dla obcokrajowców. Nawet dostaną dopłaty z budżetu UE do nowo utworzonych miejsc.
Dla pracowników z zewnątrz harówka i normy. Dla Niemców praca w państwówce , finansach i ubezpieczeniach, ewentualnie socjal.
Nam
1 Bo kochamy “bezpieczeństwo i “urawniłówkę”
AD2
Dużo prostsze pytanie
Zobowiązania przejmie państwo i wrzuci do jednego wora długu. Spłacą ci co nie wzięli kredytu lub posiadacze lokat w postaci przeceny oszczedności przez inflację
AD3
Kredyt i pieniądze ludki wezmą zawsze. Oby tylko bank pozwolił ustalając kryteria. W momencie przeceny można zapomnieć o tym, że normalnie pracujący człowiek dostanie kredyt – takie bedą wymogi
Kredyt dostanie ten kto stoi najbliżej drukarki władzy i sektora finansowego a spłacić pomoże mu go inflacja w 2-3 lata. Popyt będzie w dołku o to się nie martw.
Ad4
Część która kupiła pod inwestycje trzyma bo to realny majątek, który w przyszłości może zaprocentować pozapaństwową emeryturą
Ci którzy myślą w kategoriach szybkiego zysku “tzw dzieci okrągłego stołu” nowobogaccy co im słoma butów wystaje oddadzą pod licytacje jak zaciśnie sie petla kredytowa a wartość chaty spadnie czterokrotnie w złotówkowych zarobkach i dużo więcej w walutach obcych.
Ad5
Nie będzie masowych licytacji. Patrz pkt 2
Hermes…
A propo “wora z kredytami mieszkaniowymi”… Czyli rozumiem – “dług do wora a wór do jeziora” ? Problem w tym, że jezioro już się przelewa – i to nie tylko w Polsce ale całym zachodnim świecie opartym na ekspansji kredytu bankowego.
Woda przelała się już w Tunezji, Egipcie etc. czyli tam, gdzie było biednie. Problem w tym, że owa bieda staje się coraz częstszym zjawiskiem w tzw. krajach rozwiniętych. Jezioro może okazać się sztucznym zbiornikiem, zakorkowanym tamą. Nadmiar wody spowoduje pękniecie jak w 1929r.
Drodzy komentujący. Za dużo tu teoretyzowania i powtarzania przeczytanych gdzieś wiadomości. Ja z racji wieku powiem jak to było u mnie. W roku 1989 gdy system padał a ceny zmieniano codziennie, wykupiłem spółdzielczą kawalerkę za o ile pamiętam milion czy dwa ówczesnych złotych. Kasę musiałem pożyczyć “na krótko”, ale gdy w 1990 poszedłem do pierwszej pracy jeszce jako fizol, to tyle dostałem pierwszej wypłaty. Mieszkanie sprzedałem po paru latach za 315 mln. Tak działa hiperinflacja.
Zaraz potem wziąłem kredyt w PLN w PKO “Alicja” z formułą indeksowaną coś chyba na 20%. Spłacałem go 10 lat, w tym czasie oprocentowanie spadło na koniec do 6%. Zdążyłem postawić za to dom i przemieszkać już w nim ponad dekadę. Kredyt boli jak diabli, bilans wiecznie na zero. Nie brałem walutowego, bo okres przed akcesją do UE temu nie sprzyjał, coś tam zyskałbym ale przy jak dużym ryzyku. Od naszej akcesji do UE aż do paniki roku 2008 waluty spadały na pysk, na te parę lat wtedy warto było wziąć kredyt w walucie, bo spłacało się coraz mniej licząc w PLN.
Hiperinflacyjne wyjście z zadłużenia Polski powtórzy przytoczony scenariusz. Walutowi zostaną udupieni. Jeśli będzie to zsynchronizowane z zeszmaceniem euro czy dolara kilka tyłków więcej będzie ocalone. W zeszmacenie franka szwajcarskiego specjalnie nie wierzę, i w nim zadłużonym nic nie pomoże, popłyną.
Jaka jest perspektywa czasowa “armageddonu”? Proponuję pobawić się excelem i policzyć w jakim momencie następuje utrata zdolności spłaty samych odsetek (przy zamodelowanym oprocentoaniu) przy ich pokrywaniu oczywiście rolowaniem zobowiązań. Obligacje nieoprocentowane to luskus, na jaki na dziś mogą pozwolić sobie tylko USA, bo i tak same od siebie je “kupują” za nowo wydrukowaną kasę. I dlatego USA pociągną najdłużej.
Na koniec najważniejsze – nie ma już w Polsce “głodu mieszkań” – nie trzeba już tych 3 milionów nowych co je PiS ustami Kaczora obiecał- ich potencjalni zasiedleńcy wyjechali po akcesji do UE, ci co zostali mają pełny wybór ofert rynku wtórnego i deweloperskiego. Podaż znacznie przewyższa popyt. Z mojego otoczenia ci którzy wyjechali do tej pory nie wrócili (zaczynam już zapominać nawet ich twarze), z tych co zostali nikt już nie mieszka kątem u rodziców – mają swoje lub po prostu wynajmują. Problemem nie jest zatem cena ale brak potencjalnych klientów. Gołodupcy i menele nie kupią sobie mieszkań nawet jak będą po krugerrandzie.
@panika2008
masowe eksmisje konieczne?
Skąd to wiemy. Ale dokąd? Gmina wskaże lokal? Właściciel? Wierzyciel? Dłużnik?
Może zacznijmy budować budynki celowe – dla eksmitowanych? A może wystarczy przerobić już istniejące, na odpowiednie ustawowo metrażem i infrastrukturą. Potem płacić nam będzie gmina, co ja gadam, dłużnik ! : D !
Nie będzie dokąd eksmitować. Gminy nie mają lokali. I wątpię, żeby kiedykolwiek miały wystarczającą ich ilość.
@makpfi
“A co byście powiedzieli na przewalutowanie kredytu hipotecznego we franku na złotówki?”
Docelowo kredyt złotowy i ten we frankach będzie kosztował tyle samo kredytobiorcę, ale dla banku kredyt we frankach jest tańszy;-). Z kolei ryzyko dla kredytu złotowego dla kredytobiorcy jest znacząco niższe niż ryzyko dla kredytu we frankach, szczególnie iż w przypadku zawieruchy frank będzie się wzmacniał, a złoty słabł.
Ludzie mający kredyt we frankach mogą przewalutować go na złote i “ujawnić” rzeczywisty poziom swojego zadłużenia (o ile mają dostateczną wartość zabezpieczenia), albo go nie przewalutowywać ponosząc nadmierne ryzyko kredytowe i “udawać” że kredyt jest mniejszy niż w rzeczywistości.
Ja osobiście skorzystałbym z jakiejś obniżki franka i przewalutował kredyt. Liczenie, że frank będzie kiedyś po 2 złote, to liczenie na cud. Najprawdopodobniej nigdy on już nie spadnie poniżej 2.9
Diabeł często tkwi w paragrafach i warto czasem się im bardzo uważnie przyglądać. No bo % jest naliczany nie od inflacji tylko o ile się nie mylę przeważnie względem WIBOR. A WIBOR upraszczając bardzo mocno to nie inflacja ale oczekiwania inflacyjne banków + inne rzeczy zależne od kondycji systemu finansowego.
Zastanawiam się nad prawdopodobieństwem takiego oto scenariusza. WIBOR zaczyna świrować zanim inflacja pojawi się też w pensjach. Wtedy może się zdarzyć, że na początku tego procesu przez pierwszy kwartał albo dwa, rata będzie szalona względem pensji i wtedy płyniemy na spłacie a bank momentalnie to wykorzystuje, przejmuje hipoteke która będzie bardzo dobra do przechowania wartości w środowisku hiperinflacyjnym, do odsprzedaży gdy sytuacja się unormuje.
Nie ma sie czym przejmowac, na ogol wiekszosc problemow nigdy sie nie zdaza. Nawet jesli chwilowo beda problemy z cenami to i tak rynek nieruchomosci wyjdzie na swoje. Ludzie musza przeciez gdzies mieszkac.
@gtz: ułatwić przez zmianę prawa eksmisje jest znacznie łatwiej, niż zrestrukturyzować długi na skalę kraju albo kontynentu. Ostatecznie, powtarzam, jest to wg mnie kwestia raczej polityczna przy scenariuszu tak ostrego kryzysu.
@panika
hmm…
ciekawe co zrobi wtedy naród z rządem ; )
@michal
Oczywiscie nie ma się czym przejmowac, “ludzie muszą gdzieś mieszkać” tylko nie koniecznie Ty. Tylko powiedz tym ktorzy np w ’89 musieli się z jakiś powodów pozbyc nieruchomości, a po pól roku mieli pieniądze za nie wystarczyło tylko na bochenek chleba. Było też i vice versa.
@ gosc codzienny
Widze, iż głównie Ty wyciągnąłeś lekcje z historii (nie tak dawnej przecież), reszta chyba wogóle nie pamięta i nie wie z doświadczenia, gdyż strasznie teoretyzuje. Dokładnie było jak piszesz. Ci co mieli do spłacenia jeszcze dużo przed zamieszaniem, po bardzo krotkim czasie wystarczyło tylko kilka wyplat i mieszkanko/domek był Twój. Tylko że była też druga strona co za to płaciła, między innymi pieniędzmi na kontach w PKO, mieszkaniowych, książeczkach na dzieci (co zakładało się im po narodzinach by jak będą miały 18 lat mogły sobie coś kupić, np motorynke:), itp, itd. Myśle że banki jakoś szczególnie po dupie w tedy nie dostały. Płacił inny obywatel. Nic się nie brało z niczego. Ci teoretycy, niech sobie jednak nie wyobrażają, że w tak gwałtownych chwilach będą mieli jakieś szczególnie duże pole manewru…
Michale…
Brawo… Niekoniecznie w Polsce.
Czy mogę tu pisac???
Jasne, o ile z sensem 😉
panika2008
“Sokomaniak, uważaj żebyś całego bloku albo pół dzielnicy za tego Krugerranda nie kupił 😉 Ech, spekuła, spekuła…”
Pół dzielnicy to przesada ale za trzy cztery obecne uncje mieszkanie w wawie będzie można kupić. Nasze roczne zarobki w PRL liczone uncją po czarnorynkowym kursie dolara wynosiły mniej niż 1 uncja. Niezależnie od tego czy rynek walutowy się sypnie czy nie na tyle wyceniam wychylenia wahadła w drugą stronę. Czasookres 5-10 lat.
@Michał
A co uważacie o trzymaniu jakiejś kapitału we frankach szwajcarskich (oprócz posiadania złota)? Zazwyczaj w przypadku zawieruch CHF zachowuje się sensonie. W przypadku, gdy ktoś ma kredyt na mieszkanie w CHF posiadanie odpowiedniej franków powinno mu pozwolić przetrwać okres załamania złotówki (chyba że CHF też popłynie – tak jak reszta walut papierowych).
Gość codzienny
“W zeszmacenie franka szwajcarskiego specjalnie nie wierzę, i w nim zadłużonym nic nie pomoże, popłyną.”
Skąd ta wiara wynika????
Tutaj masz jak na dłoni kto komu ile wisi w operacjach swapowych. Swapy to takie asymetryczne umowy dotyczące wzajemnych zobowiązań między bankami centralnymi
http://en.wikipedia.org/wiki/List_of_countries_by_foreign_exchange_reserves
Frank w stosunku do dolara jest na mega bombie. Umocnił się dokładnie tyle ile szwajcarzy dostali swapowych dolarów od wujka sama. Powrót do wartości 3:1 lub 4;1 z obecnego 1:1 jak najbardziej możliwy. a Dni spłaty zbliżają się wielkimi krokami.
Na początku zbankrutuje USA potem GB Szwajcarzy i Europa. Na koniec wszyscy przyjadą do Polski ze świeżo wydrukowanymi dewizami kupować to co rozdali na kredyt ciemiężonym narodom Europy Środkowo Wschodniej. Wystarczy uciąć linię kredytową IMF i zbilansować nasze obligi. Ale to dopiero na koniec. Na razie musimy być zieloną wyspą i mamy zaciskać pasa pod dolarową kroplówką i chętnie kupowanymi pakietami naszych zobowiązań.
A było bez sensu? Cos skrobnołem po południu ale pomimo kilku wklejen nie widac.
Ja nic nie wycinalem, nawet Panikarza. Czyjes komentarze rowniez nie przechodza?
To jeszcze raz:):
@michal
Oczywiscie nie ma się czym przejmowac, “ludzie muszą gdzieś mieszkać” tylko nie koniecznie wlasnie będziesz miec gdzie. Powiedz tym ktorzy np w ’89 musieli się z jakiś powodów pozbyc nieruchomości, a po pól roku pieniądzy za nie wystarczyło tylko na bochenek chleba. Było też i vice versa.
@ gosc codzienny
Widze, iż głównie Ty wyciągnąłeś lekcje z historii (nie tak dawnej przecież), reszta chyba wogóle nie pamięta i nie wie z doświadczenia, gdyż strasznie teoretyzuje. Dokładnie było jak piszesz. Ci co mieli dość sporo do spłacenia przed “zamieszaniem”, to po bardzo krotkim czasie wystarczyło tylko kilka wyplat i mieszkanko/domek był Twój. Tylko że była też druga strona co za to płaciła, między innymi pieniędzmi na kontach w PKO, mieszkaniowych, książeczkach na dzieci (co zakładało się im po narodzinach by jak będą miały 18 lat mogły sobie coś kupić, np motorynke:), itp, itd. Myśle że banki jakoś szczególnie po dupie w tedy nie dostały. Płacił inny obywatel. Nic się nie brało z niczego. Ci teoretycy, niech sobie jednak nie wyobrażają, że w tak gwałtownych chwilach będą mieli jakieś szczególnie duże pole manewru…
Otóż to. Mogę się tylko cieszyć, że moi starsi nie dali się nigdy naciągnąć na zakładanie swoim dzieciom książeczek PKO (czy to mieszkaniowych czy oszczędnościowych). Jak napisał Krzysztoff ja swoją lekcję sumiennie odrobiłem i na żadne formy oszczędzania z pomocą państwa się nie piszę. To co mi juma ZUS i OFE traktuję jako kasę, która przepadła. Już to opisywałem. Jak OFE ma masowo wypłacać kasę, skoro płatników będzie mniej a świadczeniobiorców więcej. Będą wyprzedawać aktywa. To kto wtedy kupi nowe emisje superpewnych obligacji entej RP? Co do samej chałupy, koszt wybudowania w latach 90-tych wyszedł mi jakieś 200kPLN. Chciałbym go poużytkować łącznie ze 30-40 lat, potem sprzedać a forsę wydać. W końcu jest moja. Cena sprzedaży będzie wtedy dla mnie miała niewielkie znaczenie. Do grobu go nie zabiorę a zostawiać za frajer komukolwiek nie zamierzam. To też moja godna emerytura. ZUS jeśli będzie jeszcze istniał będzie wypłacał wyłącznie świadczenie na granicy egzystencji równe dla każdego (zasada “równych żołądków” wróci).
@Hermes, to jeszcze przypomnij nam DLACZEGO w PL mieszkania chodziły po 3 uncje, a w normalnych krajach 10x drożej, a mimo tego każdy zdrowy psychicznie człowiek wolałby wyemigrować i kupować te drogie mieszkania w USA, UK czy DE, niż korzystać z super dobrodziejstwa tanich nieruchomości w kraju.
Owszem, wszystko możliwe. Możliwe nawet że mieszkania w centrum Warszawy będą rozdawane za darmo, bo np. okolica będzie na kilkadziesiąt lat skażona opadem radioaktywnym. Dobry deal, co? Okazja życia!
@panika
Nie bardzo chce mi się szukać kiedy to mieszkania w PL były po 3 uncje. W każdym razie ja swoją kawalerkę zepchnąłem w 1997 za nieco ponad 30 tys PLN,co wtedy stanowiło jakieś 30 oz Au. Dziś mógłbym ją sobie odkupić za jakieś 120 tys PLN czyli w sumie też 30 oz Au.
@gość, były takie okazje głównie na początku lat 90.
A ja wiem dlaczego ceny mieszkań wzrosną, i to już pod koniec przyszłego roku. Dokładniej od 21 grudnia – otóż po przybyciu na Ziemię gości z Nubiru, trzeba będzie jakoś ich umieścić. Swojej bryki (latającego spodka) nie zostawią na ulicy w Polsce, bo od razu znikną koła i radio. Więc będę musieli kupić jakieś mieszkanie, nie? A ja im wtedy sprzedam te, które kupiłem na górce w 2008.
I jak, argument moze być?
Oczywiście fake 🙂
@panika
No ja właśnie wykupiłem tę spółdzielczą kawalerkę gdy wszystko padało na pysk tuż przed 1990 (mówiąc oględnie uciekłem w nie ze szmalem przed hiperinflacją), ale ile to było w dolarach czy w złocie tego dnia trudno dziś policzyć. Dałem wtedy za nią coś starą bańkę z czyś tam, w sumie paranoja, bo spłaciłem potem “pożyczkę” z pierwszej wypłaty. Okazje były ale to nie znaczy, że wtedy “po tyle chodziły mieszkania” – wogóle nie chodziły, bo własnościowe prawo miał ułamek ogółu, prawie wszystkie były spółdzielcze (komunalne czy zakładowe były w 100% “państwowe”). Deweloperki jeszcze nie znano. Wycena rynkowa mieszkań praktycznie nie istniała – handlować można było co najwyżej domami.
panika słynny obronca bankow co sugerujesz? ze ceny nieruchomosci nie spadna?
Spadną, ale gołodupców jak nie było na nie stać, tak nie będzie, a może i nie stać będzie jeszcze bardziej (bo żarełko też trza kupić i raty za TV i tune’owanego Golfa trójkę z przerobionym wydechem spłacać).
Zamykając dyskusję w tym temacie – to że ileś tam milionów rodzin w pewnym kraju mieszka z rodzicami i marzy o własnym M nie przekłada się na realny popyt te “M” w rozumieniu gry rynkowej. Chcieć a móc to dwie różne rzeczy. W cenach obecnych podaż zarówno rynku pierwotnego jak i wtórnego jest wielokrotnie większa niz popyt. Przeglądam lokalne oferty i widzę miesiącami te same lokale. Kumpel z pracy sprzedawał przez równy rok – tak długo łudził się, że jednak dostanie 150 tys. W końcu puścił za 130. Dodatkowe ogranicznie w udzielaniu kredytów zwłaszcza walutowych skutecznie ograniczyły ilość potencjalnych nabywców-gołodupców. Kierunek ruchu cen może być tylko jeden.