Urzędnicy dzień i noc trudzą się, by nasze życie było lepsze, by zdjąć z nas ciężar trudnych wyborów oraz nadmiernych możliwości. W tym celu istnieje cały szereg ustaw, na przykład ‘Prawo o aktach stanu cywilnego’, którego art 50 mówi ‘Kierownik Urzędu Stanu Cywilnego odmawia przyjęcia oświadczenia o wyborze dla dziecka więcej niż dwóch imion, imienia ośmieszającego, nieprzyzwoitego, w formie zdrobniałej oraz imienia niepozwalającego odróżnić płci dziecka’.
Dzięki temu zapisowi udało się ochronić jakiegoś biednego niemowlaka, na którego rodzice chcieli wołać Kermit. W tym boju wzięła cała armia, zmobilizowano nawet fizylierów z Rady Języka Polskiego w randze doktorów, którzy odkryli, że Polska to nie Wielka Brytania i choć tam imię to funkcjonuje w obiegu, to w Polsce nie można do tego dopuścić, bo to potencjalnie ośmieszające.
Szkoda, że Rada Języka Polskiego nie kontroluje również nazwisk przekazywanych następnym pokoleniom. Dlaczego nie zezwala się na nadawanie imion umożliwiających przezywanie dziecka, a na nazwiska się nie zważa? Ja na przykład miałem w czasach szkolnych ksywkę ‘Słoma’ i wszystko wskazuje na to, że moje dzieci będą to przechodzić. Rada Języka Polskiego powinna interweniować i zmienić takie potencjalnie ośmieszające lub umożliwiające przezywanie nazwiska na Nowak. Właściwie dla bezpieczeństwa (a bezpieczeństwo i walka z terroryzmem to dziś rzeczy najważniejsze!) każdy powinien nazywać się Adam Nowak lub Ewa Nowak. A dla ułatwienia pracy służbom każdy posiadałby implant z numerkiem – tatuowanie numeru na przedramieniu jakoś obecnie źle się kojarzy i blogerzy by pyskowali.
Ustawodawca prawdopodobnie kierował się śmiałą koncepcją ‘Polska dla Polaków’. Nie przewidziano sytuacji w której do Polski emigruje para obcokrajowców i kopuluje na tej ziemi, po której wiecie, kto stąpał. Potem jako bezbożni nie-katolicy mają czelność chcieć niechrześcijańskie i niepolskie imię dla dziecka. Artykuł demaskuje takie imiona jak Tiara – popularne wśród anglojęzycznych murzynek, India oraz Loudon – imiona popularne wśród anglojęzycznych i Akira – popularne męskie imię japońskie. Domyślam się, że parze Japończyków zaproponowano wybór z listy – na przykład Wieśka lub Zenka. Ciekawe co napisali o Polsce na swoim blogu.
Jest taka nowa świecka tradycja, że pisząc w blogu o polskiej głupocie trzeba koniecznie porównać się ze Szwajcarią lub Stanami. O Szwajcarii nie wiem nawet gdzie leży na mapie (choć to w sumie nie przeszkadza, żeby się wymądrzać) ale w Stanach panuje barbarzyński zwyczaj nieodmieniania polskich nazwisk kobietom, chyba że nabyły to nazwisko jeszcze w Naszej Umęczonej Ojczyźnie. Tak więc Zenobia Kupa wychodząc za Wieśka Kowalskiego będzie nazywać się Zenobia Kowalski. I żadne tłumaczenia murzynce za kontuarem nie pomagają, że chce się nazywać Zenobia Kowalska. Z kolei gdybym chciał w myśl ichszej tradycji nazwać swego potomka Przemysław Słomski Jr to ta sama murzynka się nie sprzeciwi, choć imię Przemysław jest dla niej totalnie niewypowiadalne, nie umożliwia jej rozróżnienia płci dziecka oraz spowoduje miliony problemów w jego życiu. Stany to jednak dziki kraj – jak tak można nie dbać o dobro obywatela.
3 replies on “Kermit”
A ja się zastanawiałem co te ponad 100 tysięcy urzędników robi. Widać, że dzielnie walczą z problemami, które sami wymyślili.
Przypomina mi się sytuacja o której słyszałem kilka lat temu. Nie pamiętam dokładnie szczegółów, ale chodziło o to, że nie chciano pozwolić by dziecko nazwać Catharine (albo Kate – nie pamiętam dokładnie) mimo tego, że ojciec dziecka był brytyjczykiem. Brzmi śmiesznie – ale dla mnie to narodowy socjalizm.
Jakkolwiek zgadzam się, że im mniejsze pole do popisu dla urzędników, tym lepiej, to jednak chyba dobrze, że ktoś tym kretynom-rodzicom wbije do głowy, że głupie imię dla dziecka to po prostu przesrane 12 lat w szkole?