Wolność jest w dużej mierze stanem umysłu. Bycie niewolnikiem to zestaw określonych zachowań. Neoniewolnik to człowiek:
– pogodzony się ze swoją sytuacją, utwierdzający innych neoniewolników w przekonaniu, że stan ten jest normalny i powinien być akceptowany
– całkowicie nieświadomy i niezainteresowany procesami ekonomicznymi dziejącymi się wokół niego, bezkrytycznie akceptujący system społeczno-ekonomiczny
– bezrobotny lub pracujący za stawki nie pozwalające na cokolwiek poza zaspokojenie podstawowych potrzeb fizjologicznych takich jak zakup jedzenia*
– pozbawiony kapitału, zadłużony, oddający dużą część wypracowanych środków oligarchii (spłata kredytów)
* granice ubóstwa dobrze wyznaczono w USA, a z racji zbliżonych kosztów życia w Polsce można przyjąć za nimi, że samotna osoba kwalifikuje się do bycia neoniewolnikiem (nędzarzem) gdy zarabia mniej niż 2700 zł brutto miesięcznie, natomiast trzyosobowa rodzina gdy ich łączny dochód nie przekracza 4600 brutto miesięcznie.
Warto zwrócić uwagę, że od niepamiętnych czasów bycie niewolnikiem powodowało bunt tylko u nielicznej części tej grupy, jednej na miliony. Ludzie mają psychikę, która szybko i bezrefleksyjnie przyzwyczaja się do nawet najbardziej ekstremalnych sytuacji – ‘owszem, właściciel może mi w każdej chwili odciąć głowę, ale akceptuję to, ponieważ mam swój siennik i raz w tygodniu mogę zjeść odpadki z jego stołu, chyba bym umarł ze strachu jakbym nie miał swojego pana’ .
Poziom akceptacji zmienia się wraz z czasami i społeczeństwem – w 18 wieku nie mieściło się w głowach, że ludzie powinni być objęci powszechną edukacją, w 19 wieku nie mieściło się w głowach, że ludzie powinni mieć prawo do strajku, a dziś nie mieści się w głowach większości Amerykanów, że każdy człowiek powinien mieć dostęp do opieki lekarskiej. W głowach Polaków nie mieści się w głowach, że ludzie powinni być godnie wynagradzani, życie w biedzie i praca za głodowe stawki jest totalnie akceptowana. Kto nie wierzy w moc powszechnej wiary niech przypomni sobie powiedzmy rok 1985 – ogromnej większości Polaków wydawało się że PRL jest ich ‘ludową ojczyzną’, nie walczyło się o upadek komunizmu lecz o ‘socjalizm z ludzką twarzą’ i ‘usunięcie wypaczeń socjalizmu’.
Odpowiednio dozowany strach powoduje, że niewolnika nie trzeba przykuwać łańcuchem, czy to dziś, czy 2000 lat temu. Niewolnicy w Rzymie mogli swobodnie chodzić po mieście, iść na targ. Istniała zawsze możliwość ucieczki, tak jak dziś za granice może zbiec polski pracownik zarabiający 1000 zł. Takich ucieczek jest jednak mało, zawsze pojawia się strach ‘jak sobie dam radę’, słyszałem wręcz opinię ‘wolę się zabić niż wyjechać’.
Przewrotność sytuacji polega na pozornej wolności neoniewolnika. Dawniej niewolnik należał do jednego pana, zmiana zatrudnienia polegała na sprzedaży go innemu panu. Dziś neoniewolnik jest pozornie wolny – może być bezrobotny, może pracować gdzieś za 1000 zł lub odbywać stać gdzieś indziej. Rzecz w tym, że cały czas pozostaje niewolny, ponieważ tylko wolność ekonomiczna oznacza wyzwolenie się z bycia neoniewolnikiem.
Warto zapoznać się z ludźmi, którzy zapisali się w historii walcząc o swoją godność i wolność, takimi jak Phoolan Devi czy Spartakus. Życiorysy wielkich ludzi są zawsze inspirujące.