Powszechnie uważa się, że wolny rynek dokonuje racjonalnej wyceny. Szczególnie ma to obowiązywać, gdy płynność jest duża, czyli gdy nie ma problemu ze znalezieniem dużej ilości sprzedawców jak i kupujących.
Jak fałszywe jest to podejście ukazuje cena długich obligacji USA. Dziesięciolatki płacą dziś 2,61% a trzydziestolatki 3,66%. Odsetki są ustalane rynkowo, a biorąc pod uwagę to że rynek ten jest największy i najpłynniejszy na świecie ceny powinny być optymalne.
Gdy patrzę na 3,66 % dla 30-latek zaczynam zastanawiać się, czy ktoś inwestujący w ten sposób swój kapitał jest zdrowy psychicznie. Nie ma żadnej możliwości, żeby w ciągu takiego czasu nie było w USA okresu wysokiej inflacji, a całkiem prawdopodobna jest nawet hiperinflacja. Czy inwestorzy kupując taki papier nigdy nie słyszeli jak zadłużona jest Ameryka, jak głęboko zabagniony jest system emerytalny?
Być może kluczem do zagadki jest fakt, że kupujący tak naprawdę nie inwestują swojego kapitału. Menadżerowie mają zadanie ulokować powierzone pieniądze na wysoki procent i bardzo bezpiecznie. W szkołach tłuczono im do głowy, że obligi USA są najbezpieczniejsze, więc ślepo się tego trzymają. A swoje pieniądze pewnie dawno mają zapakowane w złoto. Tutaj jest na ten temat długi wywiad.
Jak to się skończy dla milionów ciułaczy ubranych w ‘bezpieczne’ i wysoko oprocentowane obligi? Jak to się skończy dla polskiego podatnika, gdy rezerwy walutowe NBP są w takich śmieciach? Ano tak, że gdy inflacja w końcu podskoczy, ceny obligacji spadną. Znaczy to, że obligacji wartej $1000 nikt już nie kupi nawet za $100, bo wiadomo będzie, że odsetki nie pokrywają spadku wartości spowodowanej inflacją, która to inflacja zżera kapitał obligacji. W ten sposób inwestorzy (czytaj frajerzy) zostaną puszczeni w skarpetkach.
Poniżej – 20 letnia obligacja ZSRR: