Media głównego nurtu (PAP) podchwytują dawno opisywany temat bankructwa poszczególnych stanów.
Pamiętać jednak należy, że ratunek federalny jest działaniem doraźnym. Stany przepalą otrzymane środki i wyciągną rękę po więcej.
Większość rządów i jednostek administracji terytorialnej jedzie od dekad na deficycie. Jeżeli wydaje się więcej niż zarabia to wcześniej czy później dochodzi do bankructwa. Owszem, można mylić oczy ludowi, że jeżeli spektakularnego bankructwa nie było to nigdy go nie będzie. Niestety, prawa matematyki w zakresie odejmowania od zera są nieubłagane.
Docelowo bejlałtu będzie potrzebować również rząd federalny. A że pomoc musi nadejść ze strony podmiotu większego od podmiotu ratowanego można sądzić, że bez ratunku ze strony rządu galaktycznego będzie naprawdę krucho.
Dużo się również mówi o sytuacji na giełdach. Od dłuższego czasu jestem niezwykle sceptyczny wobec obserwowanego wzrostu. Potwierdzają to komentarze fachowców od analizy technicznej o jakże poetyckich nazwach – krzyże śmierci i omeny hindenburga. Zresztą wystarczy użyć zwykłego rozumu – jak giełda ma rosnąć, skoro większość społeczeństwa boryka się z bezrobociem i spadkiem dochodów. Wolne środki do zainwestowania na giełdzie to ostatnia rzecz jaką mają. Przeciwnie, presja na sprzedaż akcji musi być gigantyczna, ludzie muszą masowo wyprzedawać akcje przeznaczone na emeryturę żeby mieć z czego żyć już dziś. Wszystko to wskazuje, że czeka nas kolejna faza kryzysu na jesieni.