Jasne jest, że z obecnej sytuacji ekonomicznej rząd USA ma tylko jedno rozwiązanie – wyinflacjowanie się z długu. Pieniądze będą pożyczane tak długo jak się da, by potem oddać dług świeżo wydrukowanymi, bezwartościowymi banknotami. Kolejne fale długu będą monetaryzowane, czyli zamieniane przez FED na gotówkę. Gdy możliwości pożyczkowe zanikną, będzie to jedyna metoda pokrycia wydatków administracji. Te dwa czynniki są nieuniknione i razem sprowadzą falę wysokiej inflacji na USA.
W paskudnej sytuacji są kraje, które mają walutę zapegowaną do dolara. Sztywne połączenie z dolarem miało przynieść im stabilizację systemu walutowego, ochrona przed kolejnymi kryzysami walutowymi (Ameryka Łacińska) i ułatwić wymianę handlową (OPEC, Chiny). Teraz ta kotwica staje się kamieniem u szyi, zamiast stabilizować przynosi ryzyko zaimportowania inflacji.
Państwa te zapomniały, że cechą pieniądza jest ograniczenie ilości w jakiej występuje. Dolar nie jest ograniczony ilościowo, można go drukować bez ograniczeń, stąd nie nadaje się na opieranie na nim systemu walutowego. Opieranie waluty na dolarze przypomina wprowadzenie parytetu piasku – 1 złoty = 1 gram piasku, przy czym każdy okazujący w banku piasek otrzymuje złotówki. Nie ma to żadnego sensu.
Europa z pewnością nie pozostanie na uboczu. Problemy ze Świinkami wskazują na to, że ECB pójdzie drogą amerykańska. Można się spodziewać podobnego procesu inflacyjnego w strefie euro. Unia nie może sobie pozwolić na nadmierny wzrost wartości swojej waluty, to spowodowałoby spadek konkurencyjności eksportu i pogłębienie recesji. Pomoc dla Świinek można odebrać jako krok w wojnie walutowej – wywoła się osłabienie w odpowiedzi na osłabienie dolara. Pytanie tylko, czy kręcący ECB zdają sobie sprawę z konsekwencji, jakie nieść będzie przeniesienie na kontynent europejski amerykańskiej hiperinflacji.
Cała sytuacja stawia Polskę w bardzo trudnym położeniu. Wchodzenie do euro przypomina kupowanie akcji firmy, która właśnie publikuje informacje, że bankrutuje. Co więcej, spodziewane kłopoty z pozyskaniem kapitału przez USA czy ECB oznaczają takie same kłopoty dla Polski, ale do potęgi trzeciej. W takiej sytuacji jedynym możliwym rozwiązaniem będzie decyzja o monetaryzacji. Oczywiście, tak jak w przypadku Unii, podnoszony będzie argument o ochronie własnego eksportu. W ten sposób możemy się włączyć w światową wojnę walutową i po raz kolejny przerabiać atrakcje związane z wysoką inflacją.
Ciekawe, czy po takim doświadczeniu mieszkańcy tej planety zrozumieją, że nie można zadłużać budżetów państw i że jedynym uczciwym systemem walutowym jest ten oparty na złocie i srebrze. Sytuacja na rynku metali szlachetnych wskazuje, że do tych wniosków dochodzę nie tylko ja. Daje się zauważać rosnący tłok przy przejściu z sali o nazwie ‘fiat currency‘ do ‘sound money‘.